Od ostatniego spisu w 2011 roku liczba ludności w Polsce zmniejszyła się. "I będzie maleć dalej. Nie ma już mowy o nadwyżce urodzeń nad zgonami!" - mówi OKO.press prof. Irena E. Kotowska. Rośnie liczba rozwodników. Analizujemy wstępny raport ze Spisu Powszechnego 2021
Główny Urząd Statystyczny opublikował wstępny raport z Narodowego Spisu Powszechnego 2021, który pokazuje struktury demograficzne w Polsce.
GUS przetworzył na razie podstawowe dane dotyczące struktury ludności według płci, wieku, kraju urodzenia, kraju obywatelstwa, stanu cywilnego oraz pracy. Porównanie tych struktur z tymi, które uzyskano w poprzednim spisie z 2011 roku (spisy ludności odbywają się mniej więcej co 10 lat), pokazuje, że:
"Spis Powszechny potwierdza kierunki zmian struktur według wieku i stanu cywilnego, które przewidywaliśmy. Potwierdza tendencje demograficzne, o których mówimy od dawna, wskazując nasilenie zmian przez ostatnie 10 lat" - mówi OKO.press prof. Irena E. Kotowska z Instytutu Statystyki i Demografii SGH, honorowa przewodnicząca Komitetu Nauk Demograficznych PAN.
Według podanych przez GUS wyników Spisu Powszechnego, 31 marca 2021 roku ludność Polski wynosiła 38 036,1 tys. osób.
Oznacza to, że od ostatniego spisu ludności z marca 2011 roku, liczba ludności kraju zmniejszyła się o 475,7 tys. osób.
Kobiety stanowią 51,7 proc. populacji, a mężczyźni 48,3 proc.
"Spadek liczby ludności nie jest zaskoczeniem. Co więcej, wiemy, że będzie nadal maleć" - mówi prof. Kotowska. “Pamiętajmy jednak, że te dane dotyczą ludności według tzw. krajowej definicji miejsca zamieszkania. Obejmuje ona stałych mieszkańców Polski, a więc także tych Polaków, którzy wyjechali za granicę, bez względu na okres ich pobytu, ale jednocześnie się nie wymeldowali. Nie włącza się do tej zbiorowości imigrantów przebywających w Polsce czasowo.
Kiedy GUS uwzględni dane o osobach pozostających w ewidencji, które przebywają poza krajem, to zobaczymy, że ludności jest jeszcze mniej".
Prof. Kotowska wyjaśnia, że liczba urodzeń jest mniejsza niż liczba zgonów od 2013 roku, a negatywny przyrost naturalny będzie się utrzymywać dalej.
Liczba zgonów będzie rosnąć ze względu na zaawansowane starzenie ludności. Tę tendencję wzmocniła pandemia koronawirusa (ale utrzymywałaby się ona i bez pandemii).
Przez ostatnie dwa lata, w okresie od marca 2020 roku (kiedy zaczęła się pandemia koronawirusa), do lutego 2022 roku - według danych GUS - zmarło 1 milion 17 tys. osób. A urodziło się 674 tys. dzieci.
Liczba urodzeń będzie maleć nadal, bo cały czas maleje liczba kobiet w wieku 15-49. Jeżeli dzietność się zmniejszy, spadek będzie jeszcze większy.
„Nie dyskutujemy więc o tym, czy przyrost naturalny będzie dodatni, czyli wystąpi nadwyżka urodzeń nad zgonami. O tym nie ma mowy!
Możemy mówić o tym, kiedy ujemna różnica między urodzeniami i zgonami będzie mniejsza".
Projekcja Eurostatu pokazuje, że spadek liczby ludności będzie występował do 2050 roku. Liczba ludności spadnie o 396 tys. do 2025 roku. Do 2030 roku zmniejszymy się o prawie milion w stosunku do roku 2020. A w następnej dekadzie spadek będzie jeszcze większy.
Oznacza to, że do 2040 roku liczba ludności ogółem zmniejszy się o 2,3 mln. Do 2050 roku ubędzie prawie 4 mln osób.
Wyniki spisu 2021 w porównaniu do wyników spisu 2011 wskazują na zmiany w strukturze ludności według ekonomicznych grup wieku.
Udział dzieci i młodzieży w wieku 0-17 lat nieznacznie zmalał z 18,7 proc. do 18,4 proc. (spadek o około 200 tys. osób).
"Podstawowy wpływ na zmniejszenie liczebności grupy osób w wieku przedprodukcyjnym miała niska liczba urodzeń żywych, która oscylowała od 386 tys. urodzeń w 2012 roku do 355 tys. w 2020 roku" - pisze GUS w raporcie.
"Od lat zapowiadaliśmy też, że będzie się zmniejszać populacja w wieku produkcyjnym. I tak się dzieje, a co więcej, ta tendencja będzie kontynuowana" - mówi prof. Irena E. Kotowska. Spis 2021 pokazał, że wielkość populacji w wieku produkcyjnym zmniejszyła się o ponad 2,2 mln osób w stosunku do spisu 2011, a jej udział spadł z 64,4 proc. do 59,3 proc.
Z kolei w ciągu dekady przybyło blisko 2 mln osób w grupie wieku 60/65 i więcej, a ich odsetek zwiększył się z 16,9 proc. do 22,3 proc. Co piąty mieszkaniec Polski ma ponad 60 lat.
"O liczności tej grupy decydują w głównym stopniu osoby z powojennego wyżu urodzeń. Te osoby mają teraz 65 – 76 lat. Starzenie populacji będzie postępować mimo tego, że wydłużanie trwania życia uległo zahamowaniu po 2014 roku, a w roku 2020 tendencja się załamała. Oczekiwane trwanie życia spadło o 1,5 roku dla mężczyzn i 1,1 roku dla kobiet w porównaniu do roku 2019" - mówi prof. Irena E. Kotowska.
Według danych GUS, dzietność w Polsce (przeciętna liczba urodzeń dla kobiet w wieku 15-49 lat) spadła do poziomu 1,32 wobec 1,38 w 2021 roku.
"Nie sądzę, by współczynnik dzietności przekroczył 1,5 w najbliższych latach.
I musimy się pogodzić z tym, że dzietność nie wzrośnie do poziomu gwarantującego zastępowalność pokoleń w najbliższych trzech dekadach, a pewnie i później.
Zostaniemy w zawężonej reprodukcji ludności" - tłumaczy prof. Kotowska.
Liczbę urodzeń będzie spadać, a decyduje o tym malejąca liczba kobiet w wieku rozrodczym 15–49 lat. Między spisami 2011 i 2021 ta liczba zmniejszyła się o 703 tys. (o 7 proc.).
Projekcje Eurostatu wskazują, że do 2050 roku zmniejszy się o 30 proc. Jednocześnie zmieniła się struktura wieku tej grupy kobiet: zmniejszył się wyraźnie udział kobiet do 30. roku życia, a widocznie wzrósł odsetek kobiet w wieku 35-49 lat.
"Lata 2020-2030 to newralgiczny okres: wzrost dzietności zależy od tego, czy zwiększy się natężenie urodzeń wśród kobiet w wieku powyżej 30 lat, w tym w szczególności kobiet w wieku 30-39 lat. A według spisu 2021 to jedna trzecia całej grupy kobiet w wieku rozrodczym" - mówi prof. Irena E. Kotowska.
To czas "ostatniej szansy", by spowolnić spadek liczby urodzeń. "Jednak by kobiety w tym wieku zdecydowały się na dziecko, muszą być spełnione pewne warunki".
Na decyzję o pierwszym czy drugim dziecku wpływają odpowiednie:
"Czy to mamy? Nie bardzo. Do tego dochodzi wzrost oczekiwań konsumenckich. Wiele osób wie, na jakim poziomie chce żyć, aby mieć dziecko. I chce zapewnić dziecku określone warunki rozwoju. Te oczekiwania są mocno weryfikowane przez to, co dzieje się teraz na świecie.
Sądziliśmy, że po kryzysie pandemicznym uda się ożywić gospodarkę, choć niepewność była ważną składową tego myślenia. Mogliśmy dyskutować o tym, w jaki sposób ograniczymy skutki pandemii koronawirusa i co należy zrobić, by być bardziej odpornym na zagrożenia epidemiczne i ich skutki na poziomie jednostkowym czy w skali państwa. Ale poczucie niepewności i kruchości naszego życia spotęgowała wojna w Ukrainie" - mówi prof. Kotowska.
W 2040 roku będzie nas mniej o 2,3 mln ludzi według projekcji ludnościowej Eurostatu. Czy sytuacja demograficzna może się polepszyć przez napływ migrantów?
„Prognozowany spadek wielkości populacji jest znaczący, ale ważniejsze są zmiany struktur wieku. Znaczący napływ imigrantów, którzy zechcą zostać w Polsce, może zmniejszyć przewidywany spadek liczby ludności i ograniczyć niedobory na rynku pracy.
Jednak nie można liczyć na to, że nawet znaczący napływ ludności zasadniczo zmieni strukturę demograficzną i odwróci tendencję spadkową liczby ludności"
- mówi prof. Kotowska.
"Skala napływu uchodźców do Polski jest bardzo duża. Jednak część z nich przemieści się do innych krajów, część będzie chciała wrócić. Oczywiście, osoby, które zdecydują się zostać, poprawią nieco bilans ludności i strukturę wieku. Głównie będzie więcej dzieci oraz osób wieku produkcyjnym. Ale nie oczekiwałabym wpływu na liczbę urodzeń i poprawę dzietności. Większość uchodźców to matki z dziećmi".
Spis Powszechny 2021 pokazuje, że Polki i Polacy coraz częściej się rozwodzą. Najbardziej liczną grupą wśród osób w wieku 15 lat i więcej są nadal osoby pozostające w związku małżeńskim, które stanowią nieco ponad połowę tej populacji ‒ 54 proc. (17 339,0 tys.). Ale ich liczba i odsetek spadły: w 2011 roku było to blisko 56 proc. (18 236,4 tys.).
Od 2011 roku wzrosła liczba osób rozwiedzionych o ponad 800 tys. To prowadzi do zwiększenia się ich udziału w ludności (z 5,0 proc. do 7,6 proc. w 2021 roku).
"Małżeństwa stały się mniej stabilne i coraz częściej są rozwiązywane poprzez rozwód. Zmniejsza się natomiast znaczenie śmierci współmałżonka jako przyczyny rozpadu związku" - mówi prof. Kotowska. Podkreśla, że na tle innych krajów Europy natężenie rozwodów w Polsce jest i tak niższe.
“Wyniki spisu potwierdzają wzrost ryzyka rozpadu związku małżeńskiego w ostatniej dekadzie, widoczny w danych z rejestracji ludności. Teraz czekamy na wyniki ze spisu powszechnego dotyczące struktur rodzin i gospodarstw domowych, w tym rodzin tworzonych na podstawie związku niemałżeńskiego.
Sądzę, że liczba takich rodzin wzrosła, podobnie jak rodzin z jednym rodzicem. Dowiemy się, jaka jest struktura według wieku i płci osób tworzących jednoosobowe gospodarstwa, a także jaki jest zakres współzamieszkiwania dorosłych dzieci ze swymi rodzicami, sprawdzając szacunki dokonywane na podstawie badań reprezentatywnych. Spis jest jedynym źródłem pełnej informacji o rodzinach i gospodarstwach domowych".
Dane pokazują, że "Natężenie rozwodów wzrosło znacząco w drugiej połowie lat 90. i w pierwszej połowie lat 2000, a ustabilizowało się po roku 2006. Ważne jest to, że wśród rozwiedzionych rośnie tendencja do uzgadniania kompromisu i skracania procesu sądowego. Rozwiedzeni coraz częściej uzgadniają, że będą opiekować się dzieckiem. To wzorzec, do którego zmierzamy".
"Chodzi o kwestie materialne, ale nie tylko. Zmieniają się relacje intymne. Coraz więcej kobiet jest w relacjach, które nie są sformalizowane i nie zamieszkuje razem z mężczyznami. Osoby będące w związku, ale nie mieszkające razem, albo mieszkają same, albo z rodzicami. Do tego dochodzą trudności mieszkaniowe. Wiele rozwiedzionych osób, które nie ma dzieci, wraca do rodziców".
GUS zebrał do tej pory podstawowe dane dotyczące struktury ludności według płci, wieku, kraju urodzenia, kraju obywatelstwa, stanu cywilnego oraz pracy. Kolejne dane GUS będzie podawał w nadchodzących miesiącach według opublikowanego na stronie harmonogramu.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze