Naukowcy z Kanady opracowali sposób na mikrowłókna, które z naszej odzieży trafiają do środowiska. A opracowana przez nich powłoka może zastąpić szkodliwe chemikalia wykorzystywane dotychczas do pokrywania odzieży
Poli(dimetylosiloksan), inaczej dimetykon. Tak brzmi nazwa związków, które mogą uratować świat przed mikroplastikami z odzieży. I przed „wiecznymi chemikaliami”, związkami perfluoroalkilowymi, którymi często się pokrywa włókna w fabrykach, jednocześnie.
Zacznijmy jednak od początku, czyli od włókien sztucznych. Dziś stanowią ponad połowę, bo aż 60 procent, wszystkich produkowanych na świecie tekstyliów. Mają sporo zalet i jedną zasadniczą wadę.
Tarcie tkanin podczas prania w pralce powoduje, że ze sztucznych włókien odłamują się mikroskopijne fragmenty. Nie zatrzymają ich filtry w pralce i nie zobaczymy ich gołym okiem. Mierzą mniej niż 500 mikrometrów (pół milimetra).
Te mikrowłókna są też zbyt małe, by wychwyciły je oczyszczalnie ścieków. Są też zbyt drobne, by wychwyciły je filtry stacji oczyszczania i uzdatniania wody. Trafiają więc z powrotem do wody w kranie. Oczywiście trafiają też z rzekami do mórz i oceanów.
Czy trafiają do organizmów zwierząt i ludzi? Jak najbardziej.
Mikroskopijne cząstki tworzyw sztucznych znaleziono w organizmach ponad stu gatunków zwierząt (podaje „Encyclopaedia Britannica”). Naukowcy znajdowali je także w pokrywie lodowej w Arktyce i w Himalajach. Mikroplastiki są już praktycznie wszędzie na Ziemi.
Wykrywano je w wodzie z kranu, w wodzie butelkowanej, w piwie, dostępnej w sklepach soli morskiej oraz rybach. Nie powinno więc dziwić, że w 2018 roku wykryto mikroplastiki w kale wszystkich badanych (także z Polski). A w 2022 roku naukowcy znaleźli je w większości próbek krwi (17 z 22) badanych osób.
Czy nam szkodzą? Tego nie wiemy. Na pewno szkodzą organizmom wodnym i ptakom. Spożywanie fragmentów tworzyw sztucznych powoduje u ptaków zapalenie przewodu pokarmowego i włóknienie tkanek (to schorzenie naukowcy nazwali „plastikozą”).
Mikroplastików (ani plastikowych śmieci) w ogóle nie powinno być w środowisku.
Sztuczne włókna stanowią aż 60 procent, wszystkich produkowanych tekstyliów. Około jednej trzeciej mikroplastików w oceanach pochodzi z tekstyliów. Próby zapobiegania przedostawaniu się mikrowłókien do środowiska są mało nieskuteczne
Naukowcy szacują, że około jednej trzeciej mikroplastików w oceanach pochodzi z tekstyliów. Pozostałe dwie trzecie to rozdrobnione plastikowe śmieci.
Dotychczasowe próby walki z mikrowłóknami z naszych ubrań polegały na filtrowaniu. Wymyślono specjalne worki do prania odzieży, które mają je wyłapywać i specjalne filtry do pralek (w kanadyjskiej prowincji Ontario stosowanie takich filtrów wprowadzono ustawą).
Naukowcy z Uniwersytetu w Toronto sądzą, że znaleźli inny sposób. Twierdzą, że sztuczne włókna można powlekać dimetykonem, czyli polidimetylosiloksanem. Sprawia to, że podczas prania z tkanin uwalnia się dziesięć razy mniej mikrowłókien.
Poli(dimetylosiloksan), to polimer z grupy silikonów, którego łańcuch składa się z połączonych na przemian atomów tlenu i krzemu (przy czym atomy krzemu połączone są z dwiema grupami metylowymi, -CH3).
Używa się go do produkcji soczewek kontaktowych, jako dodatek do żywności, składnik kosmetyków i lek. (Stosuje się go przeciw wzdęciom, bo zmniejsza napięcie powierzchniowe pęcherzyków gazów w jelitach, co ułatwia ich wchłanianie i wydalanie. W tej roli występuje sam lub z krzemionką, wtedy nazywany jest simetykonem).
Te zastosowania pozwalają domyślić się, że jest obojętny dla organizmu. Jest też obojętny dla innych organizmów żywych i dla środowiska. Nie ulega co prawda samoistnej biodegradacji, ale rozkładają go na przykład małże (twierdzi „Ullmann's Encyclopedia of Industrial Chemistry”).
PDMS, bo pod takim skrótem poli(dimetylosiloksan) funkcjonuje w piśmiennictwie anglojęzycznym, ma jeszcze jedną zaletę. Może zastąpić szkodliwe związki perfluoroalkilowe, znane z kolei pod skrótem PFAS i zwane „wiecznymi chemikaliami”.
To cząsteczki węglowodorów, w których atomy wodoru zastąpiono (w całości lub znacznej części) atomami fluoru. Wykorzystuje się je między innymi do powlekania tkanin, które dzięki temu stają się odporne na wodę (zachowując paroprzepuszczalność). Z podobnych powodów, czyli odporności na ciecze, powleka się nimi tkaniny tapicerskie czy dywany.
Jest wiele naukowych prac wskazujących, że PFAS zaburzają gospodarkę hormonalną człowieka. Podejrzewa się o związek z wieloma schorzeniami, od bezpłodności po nowotwory, o czym pisałem w czerwcu tego roku w tekście:
Wszystko pięknie brzmi, ale „wieczne chemikalia”, czyli PFAS, przedostają się do środowiska głównie z zakładów przemysłowych (a nie z naszych ubrań).
Do naszych organizmów trafiają zaś głównie z powłok na plastikowych i papierowych opakowaniach żywności. Pokrywanie tkanin obojętną dla zdrowia alternatywą wyeliminuje tylko ułamek przemysłowego zastosowania PFAS (choć dobre i to).
Osobną kwestią jest to, że mikrowłókna z tkanin sztucznych to jedna trzecia mikroplastików w oceanach. Dobre i to, ale ciągle pozostanie do rozwiązania problem pozostałych dwóch trzecich, których źródłem są plastikowe opakowania i przedmioty z plastiku.
Przede wszystkim jednak powlekanie tkanin nie usunie mikroplastików pływających już w wodach i fruwających w powietrzu od Arktyki po Antarktydę. W środowisku krąży już około pięciu miliardów ton plastików.
A co roku wytwarzamy 380 milionów ton tworzyw sztucznych i ilość ta stale rośnie. Czy znajdzie się na to sposób? Część pomysłów przedstawiłem w niedawno opublikowanym w OKO.press tekście:
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press
Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press
Komentarze