0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: RALF HIRSCHBERGER / AFPRALF HIRSCHBERGER / ...

Miłada Jędrysik, OKO.press: Berlińskie spotkanie na szczycie 18 października w formacie Stany Zjednoczone, Niemcy, Wielka Brytania i Francja wywołało falę oburzenia w mediach społecznościowych, ale też krytykę ze strony publicystów i think tanków. Dlaczego w sytuacji, gdy ważą się losy wojny w Ukrainie, do stołu nie doproszono Polski – największego państwa w regionie i kraju przyfrontowego? Burza w szklance wody czy poważny problem?

Piotr Buras*: Nie uważam, żeby to był syndrom jakiegoś poważnego problemu. Można się zastanawiać, czy nie byłoby lepiej, żeby w obecnej sytuacji, gdy dyskutuje się o rozwiązaniu konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, Polska częściej brała udział w takich kluczowych spotkaniach.

Miałoby to uzasadnienie, bo Polska jest ważnym krajem, który wspiera Ukrainę i jest kluczowym filarem wschodniej flanki NATO. Te wszystkie argumenty są oczywiście bardzo istotne. Ale piątkowe spotkanie berlińskie odbyło się w określonej formule, tzw. Quadu, który tworzą Stany Zjednoczone, Francja, Wielka Brytania i Niemcy. To jest pewien format, który od czasu do czasu spotyka. Wymyślili go Amerykanie, którzy mają też zresztą taki quad azjatycki (z Australią, Indiami i Japonią). Chcą spotykać się w gronie kluczowych regionalnych partnerów – w Europie czy Indo-Pacyfiku. Te spotkania zaczęły się jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie.

My mamy Trójkąt Weimarski i oczywiście też niektóre kraje mają pretensje o to, że Francja, Niemcy i Polska się spotykają.

Dlaczego nie Włochy, dlaczego nie Hiszpania?

Spotkanie tego tzw. europejskiego quadu było zaplanowane dwa tygodnie temu w amerykańskiej bazie w Ramstein. Biden miał przyjechać do Europy i mieć szereg spotkań, ale nie przyjechał ze względu na huragan i przełożyli to spotkanie na teraz.

Jakby to się odbyło w Ramstein, pewnie mało kto by zauważył w ogóle, że się odbyło.

Tak, znikłoby wśród innych spotkań Bidena. Ostatecznie jego pobyt w Europie miał miejsce później i był dużo krótszy, przyjechał do Niemiec z pożegnalną wizytą. Można też zastanawiać się, dlaczego z pożegnalną wizytą przyjechał do Niemiec, a nie do Polski, prawda? Przy okazji zorganizowano spotkanie quadu. A jak spotykasz się w jakimś gronie, to nie dopraszasz od razu nowych gości.

Nie doszukiwałbym się tu jakichś specjalnych dwuznaczności.

Przeczytaj także:

Jednak nie jest tak, że państwa bogatego Zachodu od razu zauważyły rosnące znaczenie gospodarcze i polityczne państw Europy Środkowej. Ta gniewna reakcja na spotkanie Quadu jest w poetyce wypominania im tego: halo, leśne dziadki, zapomnieliście o ważnym graczu na wschodniej flance NATO.

W czasie tej wojny uwaga całego Zachodu przesunęła się trochę w naszą stronę i nasza perspektywa spojrzenia na sprawy związane z Ukrainą, z sytuacją geopolityczną w naszym regionie, bardziej się przebiła do świadomości zachodnioeuropejskich elit. Ale to nie znaczy, że my jesteśmy już w tej pierwszej lidze. Wielka Brytania, Francja Niemcy to największe potęgi ekonomiczne Europy i Amerykanie uważają, że z nimi trzeba rozmawiać.

My uważamy, że Ukraina to kluczowy problem polityki światowej, ale na tym spotkaniu w Berlinie nie był to jedyny temat.

Prasa brytyjska pisała głównie o tym, że premier Keir Starmer będzie rozmawiał o sytuacji na Bliskim Wschodzie po zabójstwie Jahji Sinwara. Te cztery kraje mają szerszą agendę polityki zagranicznej niż tylko kwestie, które dla nas są ważne.

Rozmawiałem niedawno z wiceministrem spraw zagranicznych Niemiec i spytałem go, jaki temat w tej chwili go najbardziej zajmuje. Odpowiedział, że przede wszystkim Bliski Wschód. Polska na tym obszarze nie jest graczem, nie interesujemy się tym, nie mam rozbudowanej polityki w sprawie Izraela, Bliskiego Wschodu, Iranu i tak dalej.

To nie jest świadectwo jakiejś naszej dramatycznej słabości, tylko innych horyzontów polityki zagranicznej. Ale to dlatego z perspektywy Stanów Zjednoczonych nie jesteśmy kluczowym partnerem do rozmowy na wszystkie tematy, które dotyczą polityki międzynarodowej, czy polityki globalnej.

Te fale oburzenia, że nas gdzieś nie zapraszają, to chyba też problem psychologiczny – bo rosną nasze aspiracje. To podobny proces, jak w przypadku Niemiec – zaczęliśmy je krytykować, bo jednak się bogacimy, obrastamy w piórka i czujemy, że mamy własną podmiotowość. Ale czy nie przydałby się nam reality check? Gospodarczo w porównaniu z tamtymi państwami nie jesteśmy jeszcze potęgą.

Trzeba mieć realistyczne podejście. Na pewno nasza międzynarodowa pozycja wzrosła ze względu na wydatki na obronność i naszą rolę, jeśli chodzi o Ukrainę. Jest rzeczą naturalną, że dążymy do tego, by pewne decyzje dotyczące architektury bezpieczeństwa międzynarodowego w naszym regionie nie były podejmowane bez udziału Polski. Chcemy, żeby były konsultowane i będziemy o to zabiegać.

Natomiast nasz potencjał i horyzont polityki zagranicznej jest, jaki jest. Chiny, czy Bliski Wschód to nie są te tematy, które nas zajmują w strategiczny sposób i to jest odpowiedź na pytanie, dlaczego jest taki quad, w którym nas nie ma.

Czy my już teraz, nie będąc jeszcze europejską potęgą gospodarczą, powinniśmy się bardziej interesować Chinami, Bliskim Wschodem, innymi kluczowymi punktami i prowadzić tam aktywną dyplomację?

Tak, ponieważ to są tematy, które w tej chwili zaprzątają całą Europę i cały świat. Jeżeli chcemy być w pierwszej lidze, oczywiście nasza polityka powinna być bardziej aktywna w tych regionach.

Ale jeżeli nie jest, to też nie jest to jakaś wielka tragedia.

Tylko nie powinniśmy uskarżać się na to, że się nas pomija.

Warto jednak zwrócić uwagę na realny problem: Rosja w grudniu 2021 roku wyraziła pewne oczekiwania co do architektury bezpieczeństwa europejskiego. Domagała się m.in. nierozmieszczania broni uderzeniowej przy swoich granicach i ograniczenia manewrów wojskowych na tych obszarach. I dochodzimy do punktu, w którym pewnie będą się toczyły jakieś dyskusje z Rosją. Możemy zakładać, że Rosjanie znowu będą podnosić swoje żądania, które dotyczą bezpośrednio naszego bezpieczeństwa. I tu musimy uczestniczyć w negocjacjach, wszystko jedno w jakiej formule – czy jako ważny członek UE, czy NATO. Te decyzje nie mogą zostać podjęte kompletnie bez naszego udziału i za naszymi plecami. Więc to jest uzasadniona ambicja bycia przy stole negocjacyjnym. Natomiast to jeszcze nie oznacza, że musimy brać udział w każdym spotkaniu z udziałem przedstawicieli zachodnich mocarstw.

*Piotr Buras – Dyrektor Warszawskiego Biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR). Publicysta i ekspert do spraw polityki europejskiej i Niemiec.

;
Na zdjęciu Miłada Jędrysik
Miłada Jędrysik

Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".

Komentarze