0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Pierwszy raz od dawna liderzy Zjednoczonej Prawicy spotkali się w niedzielę 25 kwietnia 2021, by porozmawiać o dalszych losach koalicji rządzącej Polską od jesieni 2015 roku. Spotkanie na neutralnym gruncie zakończyło się decyzją o kontynuowaniu współpracy do 2023 roku, o czym poinformował Krzysztof Sobolewski z PiS.

View post on Twitter

Jakie mogą być szczegóły ustaleń? Według ustaleń OKO.press największą dyskusję wzbudziły szczegóły dotyczące "Nowego Polskiego Ładu". Koncepcja, jaką przygotowywał premier Mateusz Morawiecki, w założeniu miała być ewentualnym programem PiS na wybory. Koalicjanci chcą wprowadzić do programu takie elementy, którymi mogliby się pochwalić jako własnym sukcesem. O jakie dokładnie elementy może chodzić, dowiemy się pewnie w najbliższych dniach, kiedy program ma być przedyskutowany na nowo. Tak czy inaczej wszystko wskazuje na to, że w myśl zasady, że prowizorki są najtrwalsze, prowizorka jaką od miesięcy jest ZP, może spokojnie dotrwać do 2023 roku i wyborów w konstytucyjnym terminie. [restrict_content paragrafy="0"]

Potwierdza się, że rozbijanie tego układu nikomu się nie opłaca, a nawet gdyby Jarosław Kaczyński zdecydował się na wcześniejsze wybory, to wcale nie musiałoby do nich dojść. Na spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim liderzy partii koalicyjnych szli gotowi na wszystko. Zbigniew Ziobro, szef Solidarnej Polski miał sugerować, że liczy się nawet z utratą stanowiska "od poniedziałku". W szeregach jego partii od kilkunastu dni słychać było obawy, że prezes Kaczyński usunie go z rządu wobec braku deklaracji, że zmieni stanowisko i jednak poprze rząd w głosowaniu nad Funduszem Odbudowy.

"W niedawnym wywiadzie prezes powiedział jasno, że przegrane głosowanie w Sejmie będzie oznaczać koniec tej koalicji. Oznacza to, że pogodził się w jakimś stopniu z tym, że będziemy przeciw" - pociesza się jeden z liderów Solidarnej Polski.

Jednak z szeregów PiS dochodziły nas głosy, że "ziobryści zmiękli", gdy realny zaczął być sprzeciw całej opozycji wobec Funduszu Odbudowy. Politycy SP zakładali, że zagłosują przeciw, ale plan jednak nie trafi do kosza. Ostatnie, co brali pod rozwagę, to fakt, że mogą być obarczeni winą za utratę przez Polskę miliardów euro z winy ich uporu – a tak zaczynali malować tę sytuację w mediach politycy PiS.

Niepewny swojego losu mógł być też Jarosław Gowin. Grupa zbuntowanych posłów Porozumienia, których wyrzucił z partii za udział w próbie przewrotu Adama Bielana systematycznie przekonuje, że obecny wicepremier może liczyć raptem na 5-6 posłów. Zapewniają Kaczyńskiego, że jeśli Gowin będzie chciał postawić krzyżyk na projekcie Zjednoczonej Prawicy, a 13 posłów, którzy przy nim trwają, dostanie ofertę przejścia do PiS, to wielu z pewnością z niej skorzysta.

Gowin miał przekazać swoim współpracownikom przed niedzielnym spotkaniem, że jeśli Kaczyński zdecyduje się na radykalne kroki, to spotkanie nie potrwa długo. Ale jeśli siądzie do negocjacji, dyskusja potrwa do nocy.

I widać doszło do negocjacji, bo w niedzielne popołudnie Radio Zet przekazało nieoficjalne ustalenia, że spotkanie potrwa do późna i nie będzie dziś żadnych oświadczeń.

Potwierdzałoby to wspólne przekonanie koalicjantów, że prezes Kaczyński zanim podejmie decyzję o rozstaniu się z nimi, musi poprawić notowania PiS w sondażach. Drogą do tego ma być opanowanie pandemii po trzeciej fali, zapowiadane przyśpieszenie szczepień i wreszcie ogłoszenie odkładanego od tygodni "Nowego Polskiego Ładu", którego założenia jako pierwsze ujawniło OKO.press jeszcze na początku marca.

Przeczytaj także:

Przypomnijmy, że wśród pomysłów są zmiany w podatkach miałyby zmniejszyć obciążenia nawet 17 mln Polaków, w tym seniorów z najniższymi emeryturami. Według osoby z kierownictwa PiS, z którą rozmawialiśmy, "Nowy Polski Ład" może być dla PiS tym, czym w wyborach w 2015 roku był pomysł 500 plus. Tamten projekt zapewnił PiS i Andrzejowi Dudzie podwójne zwycięstwo i samodzielne rządy.

Bez szans na wybory w tym roku

Jak pisaliśmy w OKO.press, Gowin mimo nieustannych zalotów ze strony polityków PSL, Polski 2050 Szymona Hołowni i Koalicji Obywatelskiej, nie wierzy, żeby realnym pomysłem było stworzenie rządu mniejszościowego od Adriana Zandberga do Grzegorza Brauna. Także Lewica jest sceptyczna co do takiej koncepcji, co w niedzielę po raz kolejny podkreślał w TVN24 jej lider Włodzimierz Czarzasty ironicznie wypowiadając się o próbach skuszenia lidera Porozumienia do współpracy.

To, plus interesy, które spajają Zjednoczoną Prawicę, to już wystarczające powody, by wybory w tym roku czy na wiosnę przyszłego uznać za fantasmagorie. Ale nawet gdyby Kaczyński się na to zdecydował, formalne szanse na realizację tego pomysłu są i niewielkie, i nie zależą tylko od jego woli. "Drogą do przedterminowych wyborów jest skrócenie kadencji Sejmu, a ta może się odbyć tylko w określonych sytuacjach i nie zależy jedynie od woli prezesa Kaczyńskiego" - przypomina polityk Solidarnej Polski.

W każdym z trzech konstytucyjnych scenariuszy doprowadzenia do przedterminowych wyborów, kluczowe decyzje, które mogą do nich doprowadzić zależą od innych graczy na scenie politycznej.

Skrócenie kadencji według konstytucji możliwe jest do osiągnięcia trzema drogami:

  • w drodze uchwały o skróceniu kadencji Sejmu,
  • w efekcie podania rządu do dymisji i nieudzielenia nowemu premierowi wotum zaufania,
  • nieuchwalenia przez parlament budżetu państwa w ciągu 4 miesięcy od przedstawienia przez rząd jego projektu.

Przeanalizujmy te trzy scenariusze. W pierwszym potrzeba zgodnej woli przynajmniej 307 posłów, co jest praktycznie niemożliwe bez największego klubu opozycyjnego, czyli KO. Mimo zapowiedzi szefa PO Borysa Budki, że kadencja powinna zostać skrócona jak najszybciej, wiadomo, że PO chciałaby, żeby wybory odbyły się... jak najpóźniej. Dlaczego? Po pierwsze, PiS wciąż lideruje w sondażach, a jeśli dodać do tego Nowy Ład i koniec pandemii, może je jeszcze poprawić. Po drugie, PO liczy że ruch Hołowni nie wytrzyma długiej drogi do wyborów. A dzisiaj jest on na fali wznoszącej.

„Lepsze jest odgrywanie teatru i kuszenie Gowina niż zgoda na wybory, kiedy mamy takie problemy wewnętrzne" - słychać w szeregach Koalicji Obywatelskiej.

Co z wariantem z dymisją rządu? To bardzo ryzykowny wariant. Wówczas to prezydent ma prawo wskazać nowego premiera. I może zaskoczyć Kaczyńskiego wskazując kogoś z PiS, niekoniecznie po myśli prezesa, ale którego publicznie zaakceptują Gowin z Ziobrą. Jak wtedy Kaczyński wytłumaczy Polakom, że to nie on rozbił Zjednoczoną Prawicę i zdecydował się na ryzyko wyborów, jak w 2007 roku? Problem jest o tyle poważniejszy, że Kaczyński z Dudą nie utrzymują kontaktów od czasu wyborów! Prezes oczekuje od prezydenta przeprosin za próbę odwołania Jacka Kurskiego z TVP.

A prezydent jest niezbędny także w przypadku trzeciego wariantu doprowadzenia do wcześniejszych wyborów, czyli nieuchwalenia budżetu. Wówczas prezydent dostaje prawo do skrócenia kadencji Sejmu, ale wcale nie musi z niej korzystać.

Permanentne poszukiwanie następców koalicjantów

Widać wyraźnie, że Kaczyński jednak robi wszystko, by uniknąć takiej sytuacji. Nie tylko podjął negocjacje z Gowinem i Ziobrą, ale też urządził w Sejmie wielkie kłusowanie. PiS już wcześniej, pod koniec 2020 roku, starał się nakłonić PSL do współpracy.

Operacja się nie udała, a Ziobro utrzymał stanowisko i status koalicjanta. Bliżej sukcesu PiS jest w sprawie pozyskania do współpracy grupy posłów zgromadzonych wokół Pawła Kukiza.

Trudno uwierzyć w nadzieje niektórych polityków PiS, że ktokolwiek z Solidarnej Polski mógłby zdradzić Ziobrę.

Tylko nieco bardziej prawdopodobne jest powtarzanie przez zwolenników Adama Bielana, że połowa posłów Gowina wciąż waha się, czy warto umierać za lidera. Mogą przyjąć ofertę przystąpienia do PiS w zamian za obietnicę miejsca na listach. Jeżeli jednak plan prezesa z Nowym Ładem się powiedzie, PiS zyska drugi oddech i znów będzie miał możliwość oferowania ewentualnym zdrajcom różnych korzyści, z których będą mogli korzystać do czasu wyborów, teoretycznie w 2023 roku.

"Koalicjanci mają szansę oczywiście znaleźć się na naszych listach, ale mogą też, jeżeli zechcą, startować samodzielnie. My uważamy, że to będzie rodzaj samobójstwa politycznego, ale każdy ma prawo w polityce robić to, co uważa za słuszne" - mówił w 22 października w Sejmie Ryszard Terlecki, a znając polityków PiS, nie ustaną w wysiłkach, by odzyskać pełną sterowność i kontrolę. Za każdą cenę.

;

Udostępnij:

Radosław Gruca

Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.

Komentarze