Trump ocenia spotkanie z Xi Jinpingiem na 12/10. Chińczycy są znacznie bardziej powściągliwi. Najważniejsze fakty są takie, że kluczowych problemów nie załatwiono. Wracamy do status quo sprzed miesiąca, a „zawieszenie broni” jest przedłużone o rok
Z postu Donalda Trumpa w jego sieci społecznościowej Truth Social po spotkaniu z chińskim przywódcą Xi Jinpingiem można wywnioskować, że Chiny są najlepszym przyjacielem Stanów Zjednoczonych.
Trump odbył „wspaniałe spotkanie”, między oboma krajami panuje „ogromny szacunek”, a Trump jest „ekstremalnie zaszczycony” tym, że Xi Jinping zaakceptował zakupy sporej ilości amerykańskiej soi.
„Ustaliliśmy wiele rzeczy, a inne, w tym te najwyższej wagi, są bardzo blisko rozwiązania” – emocjonuje się Trump w Truth Social. „Dodatkowo, Chiny zgodziły się, by kontynuować otwarty i wolny handel metalami ziem rzadkich” – pisze też Trump. A to nie do końca prawda, o czym za chwilę.
Entuzjazm Trumpa nie miał jednak granic. Po spotkaniu z Xi na pytanie dziennikarza o ocenę spotkania w skali 1 do 10 bez zastanowienia wypalił: 12. „Ta relacja jest bardzo, bardzo ważna” – przekonywał.
Bo diabeł tkwi w szczegółach. A typowa dla Trumpa przesada jest w tym wypadku nieuzasadniona.
To pierwsze spotkanie Trumpa i Xi Jinpinga od 29 czerwca 2019 roku. Wówczas prezydent USA i chiński przywódca spotkali się w Osace w trakcie szczytu G20. Wówczas również rozmawiano głównie o polityce handlowej i rozwiązywano podobne problemy – cła, ograniczenia eksportowe, handel stalą czy aluminium.
Sześć lat to jednak spory kawałek czasu, w którym politykę Trumpa wobec Chin de facto kontynuował Joe Biden.
A Chiny się wzmocniły, rozwinęły. I poczuły swoją siłę. Dziś są przekonane, że potrafią rozgryźć Trumpa.
A jeśli entuzjastyczne komunikaty amerykańskiego prezydenta nie są blefem lub częścią politycznej gry, to Xi Jinping mógł właśnie dostać silne potwierdzenie, że przekonanie to ma silne podstawy.
Samo spotkanie (30 października ok. trzeciej nad ranem naszego czasu) w koreańskim Pusan trwało około półtorej godziny. Strona chińska, czego się można było spodziewać – była zdecydowanie bardziej powściągliwa w komunikatach po spotkaniu. Obie strony potwierdzają jednak, że „zawieszenie broni” w wojnie handlowej zostaje przedłużone o rok. Obecne porozumienie miało wygasnąć 10 listopada.
Chiny faktycznie zawieszają wprowadzone niedawno ostre ograniczenia w handlu metalami ziem rzadkich.
W czwartek 9 października władze Chin ogłosiły daleko idące ograniczenia dotyczące eksportu takich surowców i technologii służących do ich wydobywania oraz przetwarzania. Regulacje te uderzały nie tylko w Stany Zjednoczone, ale także w producentów z branż wysokich technologii działających w wielu innych państwach świata, także w Europie i w Polsce.
Gdyby przepisy te weszły w życie, od grudnia każdy eksporter chińskich metali ziem rzadkich i produktów, które je zawierają, musiałby uzyskać od chińskiego rządu zgodę na ich sprzedaż do państw trzecich. Przepisy te miały dotyczyć firm z całego świata – nie tylko chińskich, niepodporządkowanie się im ma oznaczać brak możliwości sprowadzania metali ziem rzadkich z Chin.
Dochodził do tego zakaz eksportowania i reeksportowania bez oficjalnej zgody chińskich technologii służących do pozyskiwania i przetwarzania metali ziem rzadkich.
Handel i przetwarzanie metali ziem rzadkich stoi w centrum chińsko-amerykańskiego sporu o handel, rozwój gospodarczy i technologiczny.
Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) szacuje, że Chiny odpowiadają za około 61 procent światowej produkcji pierwiastków ziem rzadkich i aż 92 procent ich przetwarzania. Metalami ziem rzadkich nazywa się grupę 17 pierwiastków, których wydobycie i przetwarzanie jest ekstremalnie trudne. Większość pierwiastków ziem rzadkich wykorzystywana jest w branży zaawansowanych technologii. To na przykład neodym – wykorzystywany do produkcji bardzo silnych magnesów niezbędnych między innymi w produkcji głośników czy silników elektrycznych i odrzutowych albo itr i europ – potrzebne do produkowania ekranów smartfonów, komputerów i telewizorów.
Wszystko wskazuje jednak na to, że Trump nie ma racji, gdy mówi, że handel tymi kluczowymi zasobami będzie teraz wolny. 4 kwietnia Chiny już wprowadziły ograniczenia. Choć są one mniej dotkliwe niż te, które faktycznie zawieszono, dalej mogą one utrudniać życie amerykańskim firmom. A Chiny dalej będą ściśle kontrolować, jakie metale eksportują – silniej niż przed kwietniem tego roku.
W chińskim komunikacie po spotkaniu znajdują się słowa o zawieszeniu planów z 9 października. I ani słowa o zmianie regulacji wprowadzonych w kwietniu. Tak samo amerykański rządowy Przedstawiciel do spraw Handlu Jamieson Greer w rozmowie po spotkaniu nie wspominał o zniesieniu ograniczeń z kwietnia.
Trump nie pierwszy raz w tym roku ogłasza sukces bez wchodzenia w szczegóły, podczas gdy kluczowy z perspektywy Amerykanów problem nie zostaje załatwiony.
„Rozmowa trwała około półtorej godziny i zakończyła się bardzo pozytywnym rezultatem dla obu krajów. Nie powinno już być żadnych pytań w sprawie złożoności produktów z metali ziem rzadkich” – mówił Trump… w czerwcu po rozmowie telefonicznej z Xi Jinpingiem. Nic konkretnego w sprawie metali ziem rzadkich wówczas się nie zmieniło.
Obie strony wracają teraz do status quo sprzed października. Kupują czas i dają sobie rok na dalsze negocjacje. Te kolejny raz mogą rozbić się o następne szczegóły. A tych jest przecież sporo. Chiny dalej mają znaczną przewagę w produkcji metali ziem rzadkich. Zachód zorientował się, że to problem, ale budowa własnych zdolności w tym sektorze potrwa, choć już się dzieje. W zeszłym tygodniu Amerykanie zapowiedzieli inwestycje warte 3 mld dolarów w Australii.
Xi Jinping otrzymał potwierdzenie statusu równorzędnego partnera dla USA. A obaj przywódcy potwierdzili, że planują spotkać się w przyszłym roku dwukrotnie – najpierw w Chinach, następnie w USA.
Na spotkaniu Chińczycy zgodzili się zakupić w tym roku 12 mln ton amerykańskiej soi, a w latach 2026-28 – przynajmniej 25 mln ton. To dla Trumpa ważny gest wobec własnego elektoratu – bo wśród farmerów dominują zwolennicy Republikanów.
Z komunikatów wynika, że spotkanie poświęcone było niemal wyłącznie sprawom dotyczącym wzajemnych stosunków, a sprawy globalne pozostawiono na marginesie. Amerykanie twierdzą, że rozmawiano o Ukrainie, ale mamy tylko suche komunikaty o dążeniu do pokoju. Nie poruszano natomiast tematu Tajwanu, który przez Chiny uważany jest za część swojego państwa. W przeszłości amerykańscy politycy bronili niezależności demokratycznej republiki tajwańskiej. Chiny coraz częściej sugerują, że próba spacyfikowania wyspy siłą jest coraz bliższa. A bez amerykańskiego poparcia dla Tajwanu będzie to znacznie łatwiejsze. Trudno powiedzieć, czy amerykańskie milczenie dziś pieczętuje przyszłość wyspy. Ale Chiny z tego milczenia z pewnością się cieszą.
Dziennikarz OKO.press od 2018 roku, współkierownik działu społeczno-gospodarczego (razem z Katarzyną Kojzar). Publikował też m.in. w Res Publice Nowej, Miesięczniku ZNAK i magazynie „Kontakt”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, arabistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Autor reportażu historycznego "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022) o powojennych rozliczeniach wewnątrz polskiej społeczności żydowskiej. W OKO.press pisze głównie o gospodarce i polityce międzynarodowej oraz Bliskim Wschodzie.
Dziennikarz OKO.press od 2018 roku, współkierownik działu społeczno-gospodarczego (razem z Katarzyną Kojzar). Publikował też m.in. w Res Publice Nowej, Miesięczniku ZNAK i magazynie „Kontakt”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, arabistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Autor reportażu historycznego "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022) o powojennych rozliczeniach wewnątrz polskiej społeczności żydowskiej. W OKO.press pisze głównie o gospodarce i polityce międzynarodowej oraz Bliskim Wschodzie.
Komentarze