0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Wyborcza.plFot. Przemek Wierzch...

Czterdzieści lat temu zmarł śmiertelnie pobity na komisariacie przy ulicy Jezuickiej w Warszawie Grzesiek Przemyk. Został zatrzymany, bo zdaniem zomowców “niestosownie” cieszył się z kolegami na Placu Zamkowym ze zdanej pisemnej matury. A że nie zachowywał się wobec władzy odpowiednio pokornie i nie miał przy sobie dowodu (nie było takiego obowiązku), został zawleczony na komisariat.

Gdzie miał dostać nauczkę - ale tak “żeby nie było śladów”.

Milicjanci bili więc pałką w brzuch. Kiedy pojawiły się objawy ciężkiego urazu, wezwali karetkę. A ze szpitala Grzegorza zabrała do domu matka Barbara Sadowska. Chłopak był przytomny i powiedział jej i kolegom, co się stało.

Zmarł po dwóch dniach, 14 maja.

Władza, zamiast ukarać zomowców, zaczęła zacierać ślady i manipulować śledztwem, skazując za pobicie licealisty niewinnych sanitariuszy pogotowia ratunkowego (że niby do pobicia doszło w karetce, bo Przemyk, który miał trenować karate, nie dawał się uspokoić – wszystko to było brednią i kłamstwem).

To była jedna z najgłośniejszych zbrodni lat 80. Bezkarna.

Kiedy po latach sąd w końcu znalazł sposób, jak przełamać zmowę milczenia świadków-milicjantów obecnych w komisariacie i ustalił, kto bił, od zdarzenia minęło 25 lat i sprawa się przedawniła.

Cezary Łazarewicz, autor nagrodzonej NIKE książki “Żeby nie był śladów”, mówi, że sprawa ta uformowała jego i całe pokolenie.

Przemyk – ofiara komunizmu?

Przemyk jest dziś symbolem-ofiarą komunistycznych zbrodni. Także dlatego, że komuniści, zacierając zbrodnię zatarli też pamięć, kim był wyróżniający się wśród rówieśników 19-latek.

Został po nim jeden tomik, wydany pospiesznie w drugim obiegu na powielaczu zaraz po śmierci chłopaka. Z literówkami, co dla poezji ma znaczenie.

Cezary Łazarewicz, na jednym ze spotkań autorskich po wydaniu "Żeby nie było śladów”, przyznał, że w całej dokumentacji państwowego kłamstwa w sprawie Przemyka i okoliczności jego śmierci, przez którą się przekopał, nie ma śladu o tym, kim Przemyk był i kim mógł zostać. Że był odrębny, niezależny i odważny – w myśleniu i działaniu.

Tablica na ścianie. Treść: "Pamięci Grzegorza Przemyka 1964-1983, ucznia tej szkoły smiertelnie pobitego przez minicję obywatelską 12 maja 1983. Nauczyciele i uczniowie XVII LO, rodzina i przyjaciele. W maju 203 roku". Na drugiej części tablicy wiersz Przemyka: Możesz mnie prosić o obietnicę / obiecam - złamać mogę / O prawdę spytać / proszę mogę skłamać / O Bogu opowieści chcesz / Już w tej chwili mówię / o jego brwiach boskich / O śmierci też / mówić dużo bzdurnie / krzyczeć płakać pogrzebywać / I o nasze dziś mnie spytać możesz / odpowiedzi poszukaj w sobie / Lecz o jutro mnie nie pytaj / bo nie wiem jeszcze / czy w ogniu utonę / czy w wodzie spłonę"
Tablica upamiętniająca Przemyka na jego szkole, XVII LO im Frycza Modrzewskiego. Ufundowana w 2003 roku. Wiersz Przemyka wybrali ówcześni uczniowie liceum. Fot. Kuba Atys/Agencja Wyborcza.pl

Dzisiejsza władza może więc spokojnie czcić Przemyka. Składa kwiaty na jego grobie, a jedną z ulic Warszawy nazwała jego imieniem.

Grób Grzegorza Przemyka na Powązkach, Dwa wieńce - od kolegów i od szkoły. Z boku ogromny znicz z orłem i napisem "Orezes rady Ministrów"
Grób Przemyka na warszawskich Powązkach 13 maja 2023. Wieńce od kolegów i od szkoły. Na dole z prawej strony — duży znicz z orłem, od premiera Morawieckiego. Fot. Agnieszka Jędrzejczyk

Jest jednak jeden problem: ta sprawa nie skończyła się 40 lat temu. Grzegorz Przemyk padł ofiarą przemocy państwa i kłamstwa państwa.

Do dziś państwo polskie nie wprowadziło mechanizmów blokujących tę przemoc. Dlatego w 2016 roku w podobnych okolicznościach na komisariacie został zamordowany Igor Stachowiak. A w 2021 roku – Bartosz z Lubina.

Przeczytaj także:

14 maja 2023 Cezary Łazarewicz zorganizował w Warszawie spacer śladem Grzegorza Przemyka

“Było nas 60-70 osób. Szliśmy tą samą trasą, którą Przemyk z kolegami przejechał wtedy, 12 maja 1983 roku autobusem. Od jego domu przy ulicy Zgoda (na zdjęciu u samej góry, w dniu odsłonięcia tablicy w 2016 roku – red.), na komisariat przy Jezuickiej.

Mogliśmy poczuć przez chwilę, jak to jest w piękny majowy dzień cieszyć się, że się ma 19 lat i już w połowie zdaną maturę. I zrozumieć, czym jest zderzenie z systemem.

Z tępą pałką zomowca, który chce ci pokazać, kim jesteś naprawdę. Bo jesteś trochę inny, masz rozpiętą koszulę i zdjąłeś buty" – mówi OKO.press Cezary Łazarewicz.

“Elżbieta Ficowska opowiedziała nam po drodze o Barbarze Sadowskiej. Agnieszka Przepiórska o spektaklu o Sadowskiej, który właśnie ma premierę. Aktor Mateusz Górski o filmie, w którym grał Przemyka ("Żeby nie było śladów” – TVP zaplanowała w programie 14 maja 2023).

Oczywiście największe wrażenie zrobił na nas Michał Wysocki. Sanitariusz, którego komunistyczny sąd skazał na więzienie na podstawie fałszywego oskarżenia. Żeby nie trzeba było ścigać milicjantów” – mówi Łazarewicz.

Dlaczego sprawa Przemyka się nie przedawnia?

Właśnie ze względu na kolejne przypadki policyjnej przemocy. Sprawy Przemyka i Stachowiaka dzieli 30 lat i wiele je różni. Ale są też niepokojące podobieństwa. To, że obie sprawy wyszły na jaw, bo byli świadkowie. I że władza mimo to starała się tym sprawom ukręcić łeb.

Bicie Przemyka na komisariacie widział jego przyjaciel Cezary F. Mimo starań władzy nie udało się go złamać i skłonić do odwołania zeznań.

Prowadzące do śmierci torturowanie Stachowiaka nagrał... policyjny paralizator. Stachowiak został zaciągnięty do toalety na komisariacie, gdzie nie ma monitoringu. Tam, skuty, był rażony prądem. Kiedy okazało się, że wszystko "widział" i rejestrował paralizator (urządzenia są tak konstruowane, by policjanci ich nie nadużywali, jednak policjanci we Wrocławiu nawet tego nie wiedzieli), władza usiłowała sprawę wyciszyć.

Tak jak w 1983 roku.

Dowiedzieliśmy się o niej po roku, dzięki pracy dziennikarza Wojciecha Bojanowskiego z TVN.

"Od czasu wydania książki »Żeby nie było śladów« coraz więcej osób rozumie, że ta historia to nie opowieść o walce z komuną.

To uniwersalna opowieść o przemocy, zacieraniu śladów, manipulacji mediami – kolejny odcinek będzie dziś w TVP o 19:30”

– mówi nam dziś Łazarewicz.

Tortury na policji – 40 lat temu i teraz

Wbrew temu, co chciałaby wmówić władza, tortury i przemoc na policji nie jest ponurym wspomnieniem z czasów dawno minionych. To zdarza się cały czas, nie tylko w Polsce. Po prostu ludzie, którym państwo pozwoliło stosować przemoc, mogą tej przemocy nadużywać. A zadaniem cywilizowanych społeczeństw jest tej przemocy i torturom przeciwdziałać.

Polska robi to niewystarczająco.

Tortur zakazuje polska Konstytucja (art. 40). Zakazuje też Konwencja ONZ o zakazie tortur. Ale społeczność międzynarodowa wie, że zakaz to za mało. Dlatego państwa-strony Konwencji powołują instytucje zwane Krajowymi Mechanizmami Prewencji Tortur. Zajmują się one sprawdzaniem prawa i analizowaniem przypadków nadużywania przemocy po to, by do nich nie dochodziło.

W Polsce taki Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur (KMPT) działa w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. I doskonale wie, że mimo zakazu tortury w Polsce ciągle się zdarzają. Eksperci KMP sami na taki przypadek niechcący wpadli w 2018 roku: na komisariacie w Rykach, gdzie przyjechali sprawdzić standardy dla osób z niepełnosprawnościami, znaleźli ciężko pobitego człowieka. Policjanci się nawet z tym nie kryli: uważali, że mieli prawo “dać nauczkę” mężczyźnie, z którym mieli na pieńku. Zresztą uważali — powiedzieli to wizytatorom z Biura RPO, że to “nie jest człowiek”.

I tak to się kręci — od wypadku do wypadku. Mija 40 lat, a podstawowe mechanizmy antytorturowe nie są w Polsce wprowadzone. Tymczasem, jak się okazało w czasie protestów w obronie praw osób LGBT i praw kobiet od 2020 roku, policja czuje się bezkarna i pozwala sobie na coraz więcej.

Jakie to mechanizmy? Co trzeba zmienić? Zdaniem KMPT konieczna jest:

  • obecność adwokata natychmiast po zatrzymaniu (w tej chwili dostęp do adwokata zależy od kapitału — społecznego i finansowego, a większość policyjnych nadużyć zdarza się między zatrzymaniem a oficjalnym przesłuchaniem);
  • wprowadzenie przestępstwa tortur do Kodeksu karnego. Nie ma tego. Co z jednej strony oznacza, że policjanci nie wiedzą, kiedy proste “nadużycie uprawnień” staje się torturami, a z drugiej strony trudno takie sprawy namierzać i analizować.

Zwłaszcza że policja generalnie nie umie uzyskiwać informacji i przesłuchiwać ludzi bez odwoływania się do przemocy (jak to się robi, podpowiadają tzw. Reguły Mendeza).

Zatem to, że coś zdarzyło się 40 lat temu, nie znaczy, że nie zdarzy się znowu.

Spacer w rocznicę śmierci Grzegorza Przemyka współorganizował Dom Spotkań z Historią w Warszawie.

Przemyk skończyłby w tym tygodniu 59 lat.

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze