0:000:00

0:00

W sprawianiu dziecku tzw. lania w 2017 roku nie widziała nic złego ponad jedna czwarta badanych (27 proc.), a zdecydowaną dezaprobatę bicia dzieci wyrażała jedna trzecia społeczeństwa (33 proc.). Ponad połowa (52 proc.) uznała, że są sytuacje, kiedy dziecko należy w ten sposób ukarać. Zdecydowani przeciwnicy takich zachowań stanowili zaledwie jedną piątą społeczeństwa (21 proc.).

Pozytywna wiadomość jest taka, że akceptacja dla bicia dzieci maleje. Jednak nadal połowa Polaków i Polek uważa, że można ukarać dziecko zadając mu fizyczny ból. Nie szokuje Was to? A gdyby w tych wynikach wyraz „dziecko” zastąpić wyrazem „pracownik”, nadal nie bylibyście zaskoczeni?

„Ponad połowa (52 proc.) badanych uznała, że są sytuacje, kiedy pracownika należy ukarać klapsem”. Dziwne, prawda?

Dlaczego więc zachowania, które uważamy za patologiczne w stosunku do dorosłych, uznajemy za akceptowalne, gdy chodzi o dzieci?

Przecież powinno być odwrotnie – dzieci są słabsze, bardziej wrażliwe i zależne od nas, dorosłych. Krzywda im wyrządzona może zostać w nich na całe życie.

Ze strony przeciwników zakazu stosowania kar cielesnych zazwyczaj pojawia się argument, że rodzice są za dziecko odpowiedzialni, muszą zapewnić mu bezpieczeństwo. I czasem, dla zapewnienia tego bezpieczeństwa, muszą użyć przemocy, bo dziecko nie słucha, nie rozumie, bo zrobi sobie krzywdę.

A przecież to samo można powiedzieć o relacji pracodawca - pracownik. Pracodawca ma przecież obowiązek zapewnić pracownikowi bezpieczeństwo, za wypadek w pracy może odpowiadać nawet karnie.

Dlaczego by zatem nie lać pracownika, który nie wykonuje poleceń i łamie przepisy bhp?

Przeczytaj także:

Posłowie: rodzice bili i wyszliśmy na ludzi

Po raz pierwszy zakaz kar cielesnych dyskutowany był w Sejmie i Senacie w 2005 roku, podczas prac nad projektem ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Posłowie i posłanki wskazywali w szczególności na konieczność "zginania karku" dzieciom oraz podkreślali na własnym przykładzie, że dzięki temu, że ich rodzice stosowali wobec nich kary cielesne, zostali posłami, a nie znaleźli się w więzieniu. W rezultacie przepis ten został usunięty z projektu ustawy.

Druga próba wprowadzenia zakazu stosowania kar cielesnych pojawiła się w 2010 roku, także przy okazji nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Spotkała się z podobnymi kontrowersjami. Część parlamentarzystów i parlamentarzystek stwierdzała, że zakaz godzi w instytucję rodziny i podważa autorytet rodziców.

Nawet Rada Legislacyjna działająca przy Prezesie Rady Ministrów wypowiedziała się o projekcie krytycznie. Na szczęście, przeważyły argumenty o szkodliwości kar fizycznych i zakaz stosowania kar cielesnych trafił do Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego jako art. 961.

ONZ: Zakaz poniżającego traktowania

Ale przecież zakaz stosowania kar cielesnych, w tym klapsów, tak naprawdę obowiązywał w Polsce już wcześniej. Wynikał z kilku aktów prawa międzynarodowego, które Polska ratyfikowała. Na przykład Międzynarodowego Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych ONZ, który zakazuje tortur lub innego okrutnego, nieludzkiego lub poniżającego traktowania. Komitet Praw Człowieka, nadzorujący przestrzeganie postanowień Paktu, wyraźnie zaznaczył, że obejmuje to również kary cielesne.

Jeszcze bardziej oczywista w tej materii jest Konwencja o prawach dziecka. Nakłada na państwa „obowiązek podejmowania wszelkich właściwych kroków (…) dla ochrony dziecka przed wszelkimi formami przemocy fizycznej bądź psychicznej, krzywdy lub zaniedbania bądź złego traktowania lub wyzysku dzieci pozostających pod opieką rodzica, opiekuna prawnego lub innej osoby sprawującej opiekę nad dzieckiem”.

W 2006 roku Komitet Praw Dziecka (organ ekspercki monitorujący wykonanie Konwencji) wydał tzw. Uwagę Ogólną do Konwencji, w której wezwał państwa do wdrożenia zakazu stosowania kar cielesnych w jakichkolwiek przejawach. Kwestia ich stosowania była również przedmiotem orzeczeń Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

Bicie bez konsekwencji?

Zakaz stosowania kar cielesnych znajdujący się kodeksie rodzinnym i opiekuńczym nie został opatrzony sankcją. To jednak nie oznacza, że można kary stosować bez obawy o konsekwencje. Naruszenie zakazu z pewnością można rozpatrywać jako sytuację uzasadniającą działanie sądu opiekuńczego.

Przepisy dają sądowi prawo do zobowiązania rodziców do określonego postępowania lub skierowania ich do placówek albo specjalistów zajmujących się terapią rodzinną, poradnictwem lub świadczących rodzinie inną stosowną pomoc. Najbardziej drastyczną ingerencją sądu będzie oczywiście pozbawienie władzy rodzicielskiej.

Nie tylko bicie, ale i poniżanie

Stosowanie kar cielesnych może być przestępstwem, np. przestępstwem naruszenia nietykalności cielesnej. Ale to przestępstwo jest ścigane z oskarżenia prywatnego. Trudno wyobrazić sobie, że dziecko występuje z prywatnym aktem oskarżenia wobec rodzica. Byłoby to także trudne pod względem formalnym, bo to właśnie rodzic musiałby wystąpić w imieniu dziecka przeciwko sobie samemu.

Ta sytuacja to ogromne niedopatrzenie państwa. Ale ustawodawca nie dostrzega również, że przemoc ma wymiar nie tylko fizyczny. To nie tylko klaps i bicie, to także poniżanie, krzyki, grożenie.

Nic się nie zmieni bez zmian w świadomości

Jednak najważniejszą kwestią jest edukacja i zmiana świadomości społecznej. Nie chodzi o to, by rodzice nie karali dzieci ze strachu przed karą od państwa. Najważniejsze to przekonać ponad połowę Polaków i Polek, że kary cielesne to szkodliwa i uwłaczająca dziecku praktyka.

Dziecko można wychowywać w systemie kar i nagród, ale te kary nie mogą być przemocowe.

Podczas starań o zapewnienie tych podstawowych praw dzieci, będziemy słyszeć ciągle te same od lat argumenty. Będą albo umniejszały znaczenie bicia dzieci, jako drobnych „klapsów”. Albo wręcz przeciwnie – klapsy będą określane jako „dobra przemoc”, która jest ważnym czynnikiem wychowawczym.

Od czasu do czasu usłyszymy również nieprawdziwe „historie grozy” z „dzikiej” Szwecji, która zakazała kar cielesnych w 1979 roku i obecnie boryka się z tego powodu z ogromną przestępczością i moralnym upadkiem społeczeństwa, spowodowanym rzekomo wychowaniem bez kar cielesnych.

Na te argumenty musimy konsekwentnie i merytorycznie odpowiadać. Dziś pogląd, że dzieci to ludzie, wciąż dla wielu osób jest zbyt radykalny. Ale nie ustawajmy w wysiłkach. Dziecko ma taką samą godność jak człowiek dorosły i ma prawo oczekiwać od nas ochrony przed przemocą oraz wychowania w miłości i z szacunkiem.

Tekst Zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich dr Sylwii Spurek powstał z okazji Międzynarodowego Dnia Zapobiegania Przemocy wobec Dzieci, który na całym świecie obchodzony jest 19 listopada.

Udostępnij:

Sylwia Spurek

doktorka nauk prawnych, była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich, obecnie Posłanka do Parlamentu Europejskiego, w listopadzie 2022 r. wydała książkę „Smród, krew i łzy. Włącz myślenie, bądź zmianą” poświęconą skutkom działania sektora hodowlanego.

Komentarze