Korwinista, nacjonalista, ultrakatolik, skandalizujący publicysta Radia Maryja, Stanisław Michalkiewicz, prosi w sieci o datki. Ponoć grozi mu eksmisja. Chce kupić mieszkanie w ekskluzywnej dzielnicy. Michalkiewicz od lat prowadzi internetowe zbiórki. Tylko w ostatnim roku internauci wpłacili mu ponad 100 tysięcy
W internecie pojawił się film, w którym Stanisław Michalkiewicz, skrajnie prawicowy publicysta i były sędzia Trybunału Stanu, „z wielkim zakłopotaniem” zwraca się do widzów z prośbą o pomoc.
"Sytuacja jest poważna" - mówi. "Otóż mieszkanie, w którym mieszkam i w którym nagrywamy te wszystkie filmiki, które podobno tak się państwu podobają, nie jest moją własnością.
I właśnie dowiedziałem się, że albo mam je szybko wykupić, albo będę musiał się z niego wyprowadzić. No i problem polega na tym, że ja nie mam pieniędzy na taki szybki wykup.
Nawet jakbym sprzedał wszystko, co mam, być może mógłbym mieć kłopoty z uzyskaniem kredytu nawet hipotecznego z uwagi na wiek, w którym jestem, bo już skończyłem 71 lat. Więc dlatego ośmielam się zwrócić do państwa, żebyście państwo w miarę swoich możliwości wsparli mnie finansowo, żebym mógł to mieszkanie wykupić, a przynajmniej zdobyć pieniądze na wkład własny, bo przy kredycie hipotecznym niezbędny jest wkład własny. Zdaję sobie sprawę, że jest to prośba bardzo osobliwa, ale jestem w sytuacji przymusowej. A na kogóż mogę w tej sytuacji przymusowej liczyć, jeśli nie na was, drodzy państwo".
W środę 27 marca 2019 ok. godz. 13.00 apel miał na YouTubie blisko 77 tysięcy wyświetleń. W komentarzach, a jest ich prawie 1900, internauci często zwracają uwagę, że Michalkiewicz otworzył im oczy na "sprawy Polski" (pisownia oryginalna).
Wiele osób obiecuje wsparcie po wypłacie.
Michalkiewicz mieszka w jednej z najdroższych dzielnic stolicy - na warszawskim Powiślu. Mieszkania w okolicy ulicy Solec, gdzie znajduje się lokal, który zajmuje publicysta, są warte ok. 1 mln złotych.
To kolejny po Jacku Bartyzelu wykładowca założonej przez Tadeusz Rydzyka Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, który przykuł naszą uwagę. Michalkiewicz jest absolwentem prawa i dziennikarstwa. W latach 70. pracował w piśmie Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego „Zielony Sztandar” i agencji prasowej RIA Novosti. W tym samym czasie działał też w Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela oraz w Solidarności.
Od lat jest też bliskim współpracownikiem Janusza Korwin-Mikkego. Znają się od prawie czterech dekad. "Janusza Korwin-Mikkego poznałem, jak grał w kalesonach w siatkówkę" - opowiada Michalkiewicz. Spotkali się w Zakładzie Karnym w Białołęce, gdzie obaj byli internowani. Razem zakładali główne pismo korwinizmu – "Najwyższy Czas!" i Ruch Polski Realnej, który dał początek pierwszej partii Mikkego – Unii Polityki Realnej.
Michalkiewicz próbował swoich sił również jako polityk. W wyborach do Sejmu w 1997 roku na listach UPR otrzymał w swoim okręgu 2,03 proc. głosów i nie uzyskał mandatu. W latach 1997-1999 pełnił funkcję prezesa UPR. Jednak kariera polityka nie przyniosła mu większego powodzenia. W 2001 roku zajął 12. miejsce na 12 kandydatów w wyborach do Senatu, a kiedy budowany przez niego ultrakatolicki sojusz UPR z Ligą Polskich Rodzin i Prawicą RP w 2007 roku (jako Liga Prawicy Rzeczypospolitej) otrzymał w wyborach tylko 1,3 proc. głosów, opuścił macierzyste ugrupowanie, by od 2009 roku poświęcić się wyłącznie publicystyce.
Zbliżył się do kręgów kościelnych. Swoje poglądy głosi w:
Jest głównym łącznikiem między środowiskami nacjonalistów, ultrakatolików i korwinistów. Spina też w swojej publicystyce i wystąpieniach praktycznie wszystkie tematy ze spektrum zainteresowania polskiej skrajnej prawicy. Łączy korwinistyczny kult wolnego rynku i antyunijność z motywami typowymi dla nacjonalistów – ukrainofobią, antysemityzmem, antyniemieckością i ultrakonserwatyzmem obyczajowym katolickich fundamentalistów religijnych.
W jego publicystyce:
W jego tekstach widać wyraźnie bardzo rozwiniętą obsesję żydowską. Temat ten stanowi istotną cześć jego wywodów. Poświęcił swojej interpretacji relacji polsko-żydowskich kilka książek, w tym:
A w kilku innych, takich jak:
Żydzi w tych książkach knują, spiskują, kontrolują i wymuszają, zza pleców sterując imperiami amerykańskim i radzieckim tak, by opanować Europę, a przede wszystkim Polskę, którą zdaniem publicysty Radia Maryja niszczyli i rozkradali jako żydokomuna zarówno w PRL i w III RP, rękami lokalnych współpracowników, których nazywa szabesgojami lub żydofilami.
„Szabes goj” to w tradycji żydowskiej człowiek zatrudniony do wykonywania niezbędnych czynności podczas szabatu w żydowskim domu lub synagodze, kiedy to ortodoksyjni wyznawcy judaizmu nie mogą pracować. W slangu skrajnej prawicy – żydowski służalec, ktoś, kto służy obcym. Michalkiewicza wizja relacji międzynarodowych to kraina spisków, służb specjalnych, zakulisowych działań, w których prym wiodą Żydzi. Polska zaś ma się przekształcić w „Judeopolonię-bis”.
„Judeopolonia” to antysemicka teoria spiskowa, przypisująca Żydom plan zdominowania Polaków i utworzenia nad Wisłą swojego państwa. Opinie Michalkiewicza o Żydach przypominają bardzo tezy zawarte w publikacjach generała Milicji Obywatelskiej Tadeusza Walichnowskiego, jednego z liderów nacjonalistycznego nurtu w PZPR, autora książek takich jak
Ten ideolog antysemickiej nagonki roku 1968 uważał, że „międzynarodowe kadry syjonistów” są „powiązane z amerykańskim imperializmem”, a celem ruchu syjonistycznego jest utrzymanie i umocnienie „światowego narodu żydowskiego”. Izrael zaś jest „narzędziem” dla realizacji tego celu. Zapłacenie 2 mld dolarów Izraelowi za Holocaust miało być momentem, w którym zawiązany został sojusz niemiecko-izraelski. Niemcy oczyszczeni z win, mieli zgodnie z przekupionymi Żydami izraelskimi zacząć zrzucać na Polaków winę za Holocaust i próbować ograbić z ich narodowego majątku. W dużej mierze są to tezy tożsame, z tym co pisze Michalkiewicz.
Michalkiewicz należy jednocześnie do specyficznej grupy antysemickich filosemitów. Równocześnie bowiem szuka żydowskich spisków, tajnych kręgów i agentów, ale zarazem chwali te fantastyczne byty jako wzór działania dla Polski i Polaków. „Redaktor Stanisław Michalkiewicz to jeden z najjaśniejszych umysłów Rzeczypospolitej”, reklamuje go były kierownik główny ONR Przemysław Holocher.
Dodatkowa uwaga mediów skupiła się na Michalkiewiczu w październiku 2018 roku. Dziewczynie, która jako 13-latka była brutalnie gwałcona przez księdza Romana B. z Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej, zasądzono wówczas milion złotych odszkodowania, a Michalkiewicz skomentował wyrok tak: „Miliona złotych to taka panienka jedna z drugą przez całe życie może nie zarobić, a tutaj za jednego sztosa. No to żadne k...rwy nie są tak wynagradzane na całym świecie. Nie wiem jak nasz biedny kraj to wytrzyma”. Pełnomocnik dziewczyny, mec. Jarosław Głuchowski zapowiedział, że sprawa przeciwko publicyście zostanie skierowana do sądu.
Michalkiewicz jest jednocześnie jednym z pionierów polskiego crowdfundingu. Od lat, za pośrednictwem swojej strony zbiera od fanów datki. Ze zbiórek uczynił sposób na utrzymanie się. Zaczął 13 lat temu, zanim inni publicyści wpadli na używanie stron takich jak Patronite. Jego stronę wypełnia litania wpłat. Każdą wypisuje osobno. Wylicza sumy od 2 zł przez 11,11 zł po 1000 PLN. Dlatego trudno na pierwszy rzut oka oszacować, ile udało mu się zebrać. My jednak to policzyliśmy:
Co daje łącznie, tylko w ostatnim roku:
Czyli wedle aktualnego kursu 117 612, 20 złotych.
To oczywiście tylko część dochodów Michalkiewicza. Nie doliczamy emerytury, zarobków z publicystyki czy z kanału Youtube. Sam Michalkiewicz odmówił OKO.press odpowiedzi, jak duży procent jego dochodów stanowią datki. Jeśli interesuje was, ile w poprzednich latach zarobił Michalkiewicz ze zbiórki, możecie sami policzyć. Wszystkie dane dostępne na jego stronie.
Michalkiewicz zachowuje porządek w finansach. Do zbiórki „powszedniej” ma konta w jednym banku, do celowej, na mieszkanie, podaje inne, w kolejnym.
Mieszkanie, jak mówi OKO.press, wynajmuje na rynku komercyjnym. Czy jest warte 1 milion zł, jak inne mieszkania w okolicy? Stanisław Michalkiewicz odmówił podania sumy, jaką musi docelowo zebrać, by wykupić mieszkanie od jego właściciela. W filmie, w którym prosi o wsparcie, nie umieszcza też jakichkolwiek skanów dokumentów, wezwań do zapłaty czy nawet numeru księgi wieczystej. Pytany przez OKO.press, stwierdził tylko, że zbiórka idzie bardzo dobrze, a jego czytelnicy wpłacają chętnie, nie pytając o nic.
Tymczasem ludzie, dla żartu, skrzykują się w internecie na blokadę jego eksmisji.
Komentarze