Rada Polityki Pieniężnej uchwałą podniosła stopy procentowe o 0,5 pkt proc. Nie wiemy, czy planuje kolejne podwyżki. Nadchodząca recesja może sprawić, że nie będą potrzebne. Podwyżka nie pomogła złotemu, który dalej słabnie wobec euro i dolara
Mamy najwyższe stopy procentowe od 2004 roku.
Uchwała RPP zacznie obowiązywać od kolejnego dnia, czyli od 8 lipca. Poziom stóp procentowych rośnie do poziomu:
Podstawowym wskaźnikiem jest oczywiście stopa referencyjna. Ta wzrosła o 50 punktów bazowych (czyli o pół punku procentowego) z 6 do 6,5 proc. To oczywiście oznacza, że raty kredytów ze zmienną stopą znów nieco wzrosną. Wyjaśnialiśmy to w tekście tutaj:
„Podwyżka stóp procentowych o 50 punktów bazowych jest zdecydowanie poniżej oczekiwań rynkowych (75 -100 pb)” – mówi dla OKO.press ekonomista dr Marcin Wroński – „Wysokie oczekiwania rynkowe wynikały z silnych podwyżek innych banków centralnych naszego regionu, wysokiego odczytu inflacji za czerwiec. Podwyższenie stóp procentowych jedynie o 50 punktów bazowych wynika prawdopodobnie z obaw NBP o pogorszenie koniunktury gospodarczej, w tym ryzyka wystąpienia recesji”.
Czy można spodziewać się kolejnych podwyżek?
„Bank centralny nie prowadzi jasnej komunikacji, która pozwalałaby przewidywać jego przyszłe ruchy, lecz ciągle zaskakuje” – ubolewa dr Wroński – „Czy niższa podwyżka od oczekiwań oznacza zakończenie cyklu podwyżek? Wydaje mi się to mało prawdopodobne, ale działania NBP są nieprzewidywalne”.
Po posiedzeniu Rady, na stronie NBP opublikowano komunikat, w którym RPP uzasadnia swoją decyzję. Nie ma w niej informacji o kolejnych krokach i podwyżkach. Ewentualnych informacji można szukać między wierszami.
W komunikacie czytamy:
„Roczne tempo wzrostu PKB według projekcji znajdzie się z 50-procentowym prawdopodobieństwem
W tych liczbach widzimy, że RPP już teraz przewiduje (przy niezmienianych więcej stopach) znaczne spowolnienie gospodarcze, a być może nawet kwartał lub kilka kwartałów ze spadkiem PKB. A to może oznaczać, że NBP nie będzie już stóp podwyższać lub przynajmniej nie będzie już wysokich podwyżek.
Rada zauważa, że sytuacja gospodarcza w II kwartale 2022 roku była wciąż dobra, ale jednocześnie widzi oznaki pogorszenia się koniunktury:
„W części gospodarek wschodzących, w tym w Chinach, dynamika aktywności gospodarczej wyraźnie się pogorszyła. W ostatnim okresie nasilają się także sygnały wyraźnego pogarszania perspektyw wzrostu gospodarki światowej. Negatywnie na aktywność gospodarczą na świecie oraz jej perspektywy oddziałują wysokie ceny surowców i komponentów do produkcji, utrzymujące się zaburzenia w funkcjonowaniu globalnych sieci dostaw oraz konsekwencje agresji zbrojnej Rosji przeciw Ukrainie”.
Dr Wroński ocenia ryzyko recesji na wysokie: „Wzrost stóp procentowych osłabi aktywność gospodarczą, sygnały z gospodarki światowej są niepokojące. W I kwartale tego roku znaczny wkład we wzrost PKB miał wzrost zapasów przedsiębiorstw (racjonalny ruch w dobie wysokiej inflacji). Nie można w dłuższym okresie opierać wzrostu gospodarczego na tym czynniku”.
Z komunikatu możemy się też dowiedzieć jakie, według RPP, są dziś najważniejsze przyczyny inflacji:
„Wysoka inflacja wynika głównie z wcześniejszego silnego wzrostu światowych cen surowców energetycznych i rolnych – w znacznej części będącego konsekwencją rosyjskiej agresji przeciw Ukrainie – oraz wcześniejszych wzrostów regulowanych krajowych taryf na energię elektryczną, gaz ziemny i energię cieplną. Inflacja jest także podwyższana przez efekty zaburzeń w globalnych łańcuchach dostaw i wysokie koszty transportu w handlu międzynarodowym. Jednocześnie wzrostowi cen w Polsce sprzyja utrzymujący się wysoki popyt pozwalający przenosić przedsiębiorstwom wzrost kosztów na ceny finalne. Inflację ogranicza natomiast obniżenie części stawek podatkowych w ramach Tarczy Antyinflacyjnej”.
W komunikacie nie ma jednak ani słowa o ekspansywnej polityce fiskalnej i luźnym operowaniu pieniędzmi, za co rząd krytykuje spora część ekonomistów. Rząd występuje tutaj tylko jako pozytywny bohater, dzięki ograniczaniu inflacji w ramach Tarczy Antyinflacyjnej. Pamiętajmy jednak, że po obniżce podatków z początku roku inflacja nieznacznie spadła do 8,5 proc. w lutym tego roku, by zaraz wrócić na ścieżkę silnych wzrostów. Nie jesteśmy w stanie sprawdzić alternatywnego scenariusza, w którym podatki nie zostają obniżone. Ale wątpliwe, by wpłynęło to na sytuację diametralnie, o czym z resztą mówią ekonomiści. Jeszcze w styczniu w wywiadzie dla OKO.press dr Wojciech Paczos mówił:
„Tak zwane tarcze antyinflacyjne tylko dolewają oliwy do ognia. To jest w ogóle błędna nazwa. Tak się inflacji nie zatrzyma. Rząd liczy na to, że przez obniżki podatków pośrednich ten wzrost wyhamuje. I to wyhamowanie wystarczy, żeby ludzie przestali oczekiwać wysokiej inflacji. Ale po tym wyhamowaniu będziemy mieli kolejny wzrost”.
W każdym razie, w komunikacie rady nie znajdą się komunikaty, które negatywnie oceniałyby politykę rządu. Tymczasem w momencie, gdy koniunktura w globalnej, a następnie w polskiej gospodarce zwolni, luźna polityka fiskalna polskiego rządu jest jednym z podstawowych zagrożeń, przez które trudniej będzie opadającą inflację przywrócić do celu inflacyjnego NBP (2,5 proc.). Następne miesiące z pewnością przyniosą spowolnienie gospodarcze, a 2023 rok to wybory. Wówczas będziemy o tym mówić coraz więcej. Wtedy okaże się, czy rzeczywiście rząd i NBP działają w różnych kierunkach w walce z inflacją.
W krajach naszego regionu stopy są wciąż wyższe niż w Polsce. Cykl podwyżek, jakimi idą banki centralne Polski, Czech i Węgier wskazuje, że możemy tych krajów nie dogonić w wysokości stóp procentowych.
Węgrzy w zeszłym tygodniu podnieśli stopę referencyjną aż o 185 punktów bazowych, do 7,75 proc. A dziś dodatkowo ponieśli jeszcze niespodziewanie jednotygodniową stopę bazową o 200 punktów bazowych do 9,75 proc. Ten ruch ma wspomóc węgierską walutę, która w ostatnich tygodniach mocno traciła w stosunku do euro. Do tematu waluty wrócimy za chwilę, szczególnie, że jest on też polskim problemem.
Czesi w drugiej połowie czerwca podnieśli stopy do 7 proc., więc u nich również ten wskaźnik jest wyższy. Warto przypomnieć, że w Czechach inflacja jest wyższa niż w Polsce (16 proc. w maju), a na Węgrzech nieco niższa (10,7 proc. w maju).
Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja w strefie euro, bo tam mamy jeden bank centralny dla aż 19 krajów z tak różną inflacją jak Estonia (22,5 proc. w czerwcu) i Francja (6,5 proc.).
Europejski Bank Centralny jest jednak dużo bardziej przewidywalny. Wiemy, co zrobi w kolejnych miesiącach. W wywiadzie dla OKO.press były prezes NBP Marek Belka mówił:
„Pani Lagarde, prezeska Europejskiego Banku Centralnego, też jest w trudnej sytuacji, ale powiedziała: będzie podwyżka stóp w lipcu i druga, prawdopodobnie we wrześniu. Po co? Po to, żeby instytucje finansowe się do tego przygotowały, żeby nie było panicznego sprzedawania aktywów, co może doprowadzić do załamania się rynku”.
To jedna z przyczyn, dla których euro jest stabilniejszą walutą niż złoty. A nasz złoty w ostatnich dniach znów spada. Nie pomogła mu decyzja RPP. Teoria w uproszczeniu jest taka: im wyższe są stopy procentowe, tym bardziej inwestorom opłaca się lokować w danej walucie kapitał. A gdy kapitał napływa do kraju, wówczas popyt na walutę rośnie. A to oznacza wzrost ceny tej waluty.
Niestety, jak to zwykle bywa w ekonomii, życie jest nieco bardziej skomplikowane niż teoria.
Przede wszystkim jesteśmy w skomplikowanej i niewidzianej od dawna sytuacji w gospodarce: mamy szybko rosnącą globalnie inflację, wciąż trwa wzmożona aktywność gospodarcza po szoku pandemicznym.
A złoty nie funkcjonuje w próżni. Konkretne komunikaty EBC czy pierwsza od 15 lat podwyżka stóp procentowych w Szwajcarii umacniają euro i franka szwajcarskiego. A przez to złotówka się wobec nich osłabia. Inwestorzy najpewniej ocenili decyzję RPP jako niewystarczającą. Zamiast się umocnić, nasza waluta dziś się osłabiła, zaraz po decyzji euro podrożało o prawie 3 grosze i zbliżyło się do ceny 4,80.
Najpewniej nie ma jednak niebezpieczeństwa, że nagle złoty zacznie dołować do niespotykanych wcześniej poziomów. Warto na sytuację naszej waluty spojrzeć w szerszym kontekście. Pisał o tym 6 lipca Ignacy Morawski, główny ekonomista „Pulsu Biznesu”. Tak definiuje powody obecnej słabości naszej waluty:
„Po pierwsze, strach o globalną recesję powoduje ucieczkę inwestorów do najbezpieczniejszego kraju świata.
Po drugie, gospodarka amerykańska jest w lepszej kondycji niż europejska, tamtejszy bank centralny mocniej podnosi stopy procentowe, co dodatkowo wyciąga kapitał portfelowy z Europy do Stanów.
Po trzecie, Polska jest traktowana jako kraj podwyższonego ryzyka z powodu bliskości wojny.
Po czwarte, Polska jest traktowana jako kraj podwyższonego ryzyka z powodu bardzo wysokiej inflacji i dość luźnej polityki fiskalnej. Dolar drożeje wobec złotego mocniej niż wobec korony czeskiej, ponieważ inwestorzy mają więcej wątpliwości, czy Polska wykaże się w zwalczaniu inflacji taką determinacją jak Czechy”.
Teoretycznie, Rada Polityki Pieniężnej w przyszłym miesiącu ma wakacje od podejmowania trudnych decyzji. Według harmonogramu następny raz stopy podnieść może 7 września. Być może jednak w dzisiejszej trudnej i dynamicznej rzeczywistości, te wakacje będzie trzeba skrócić.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze