0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plSlawomir Kaminski / ...

Mamy najwyższe stopy procentowe od 2004 roku.

Uchwała RPP zacznie obowiązywać od kolejnego dnia, czyli od 8 lipca. Poziom stóp procentowych rośnie do poziomu:

  • stopa referencyjna 6,5 proc.;
  • stopa lombardowa 7 proc.;
  • stopa depozytowa 6 proc.;
  • stopa redyskonta weksli 6,55 proc.;
  • stopa dyskontowa weksli 6,6 proc.

Podstawowym wskaźnikiem jest oczywiście stopa referencyjna. Ta wzrosła o 50 punktów bazowych (czyli o pół punku procentowego) z 6 do 6,5 proc. To oczywiście oznacza, że raty kredytów ze zmienną stopą znów nieco wzrosną. Wyjaśnialiśmy to w tekście tutaj:

Przeczytaj także:

Ekspert: NBP ciągle zaskakuje

„Podwyżka stóp procentowych o 50 punktów bazowych jest zdecydowanie poniżej oczekiwań rynkowych (75 -100 pb)” – mówi dla OKO.press ekonomista dr Marcin Wroński – „Wysokie oczekiwania rynkowe wynikały z silnych podwyżek innych banków centralnych naszego regionu, wysokiego odczytu inflacji za czerwiec. Podwyższenie stóp procentowych jedynie o 50 punktów bazowych wynika prawdopodobnie z obaw NBP o pogorszenie koniunktury gospodarczej, w tym ryzyka wystąpienia recesji”.

Czy można spodziewać się kolejnych podwyżek?

„Bank centralny nie prowadzi jasnej komunikacji, która pozwalałaby przewidywać jego przyszłe ruchy, lecz ciągle zaskakuje” – ubolewa dr Wroński – „Czy niższa podwyżka od oczekiwań oznacza zakończenie cyklu podwyżek? Wydaje mi się to mało prawdopodobne, ale działania NBP są nieprzewidywalne”.

NBP spodziewa się recesji

Po posiedzeniu Rady, na stronie NBP opublikowano komunikat, w którym RPP uzasadnia swoją decyzję. Nie ma w niej informacji o kolejnych krokach i podwyżkach. Ewentualnych informacji można szukać między wierszami.

W komunikacie czytamy:

„Roczne tempo wzrostu PKB według projekcji znajdzie się z 50-procentowym prawdopodobieństwem

  • w przedziale 3,9-5,5 proc. w 2022 r.
  • 0,2-2,3 proc. w 2023 r.
  • 1,0-3,5 proc. w 2024 r.”.

W tych liczbach widzimy, że RPP już teraz przewiduje (przy niezmienianych więcej stopach) znaczne spowolnienie gospodarcze, a być może nawet kwartał lub kilka kwartałów ze spadkiem PKB. A to może oznaczać, że NBP nie będzie już stóp podwyższać lub przynajmniej nie będzie już wysokich podwyżek.

Rada zauważa, że sytuacja gospodarcza w II kwartale 2022 roku była wciąż dobra, ale jednocześnie widzi oznaki pogorszenia się koniunktury:

„W części gospodarek wschodzących, w tym w Chinach, dynamika aktywności gospodarczej wyraźnie się pogorszyła. W ostatnim okresie nasilają się także sygnały wyraźnego pogarszania perspektyw wzrostu gospodarki światowej. Negatywnie na aktywność gospodarczą na świecie oraz jej perspektywy oddziałują wysokie ceny surowców i komponentów do produkcji, utrzymujące się zaburzenia w funkcjonowaniu globalnych sieci dostaw oraz konsekwencje agresji zbrojnej Rosji przeciw Ukrainie”.

Dr Wroński ocenia ryzyko recesji na wysokie: „Wzrost stóp procentowych osłabi aktywność gospodarczą, sygnały z gospodarki światowej są niepokojące. W I kwartale tego roku znaczny wkład we wzrost PKB miał wzrost zapasów przedsiębiorstw (racjonalny ruch w dobie wysokiej inflacji). Nie można w dłuższym okresie opierać wzrostu gospodarczego na tym czynniku”.

Diagnoza RPP bez zmian

Z komunikatu możemy się też dowiedzieć jakie, według RPP, są dziś najważniejsze przyczyny inflacji:

„Wysoka inflacja wynika głównie z wcześniejszego silnego wzrostu światowych cen surowców energetycznych i rolnych – w znacznej części będącego konsekwencją rosyjskiej agresji przeciw Ukrainie – oraz wcześniejszych wzrostów regulowanych krajowych taryf na energię elektryczną, gaz ziemny i energię cieplną. Inflacja jest także podwyższana przez efekty zaburzeń w globalnych łańcuchach dostaw i wysokie koszty transportu w handlu międzynarodowym. Jednocześnie wzrostowi cen w Polsce sprzyja utrzymujący się wysoki popyt pozwalający przenosić przedsiębiorstwom wzrost kosztów na ceny finalne. Inflację ogranicza natomiast obniżenie części stawek podatkowych w ramach Tarczy Antyinflacyjnej”.

Rząd w jedną, RPP w drugą

W komunikacie nie ma jednak ani słowa o ekspansywnej polityce fiskalnej i luźnym operowaniu pieniędzmi, za co rząd krytykuje spora część ekonomistów. Rząd występuje tutaj tylko jako pozytywny bohater, dzięki ograniczaniu inflacji w ramach Tarczy Antyinflacyjnej. Pamiętajmy jednak, że po obniżce podatków z początku roku inflacja nieznacznie spadła do 8,5 proc. w lutym tego roku, by zaraz wrócić na ścieżkę silnych wzrostów. Nie jesteśmy w stanie sprawdzić alternatywnego scenariusza, w którym podatki nie zostają obniżone. Ale wątpliwe, by wpłynęło to na sytuację diametralnie, o czym z resztą mówią ekonomiści. Jeszcze w styczniu w wywiadzie dla OKO.press dr Wojciech Paczos mówił:

„Tak zwane tarcze antyinflacyjne tylko dolewają oliwy do ognia. To jest w ogóle błędna nazwa. Tak się inflacji nie zatrzyma. Rząd liczy na to, że przez obniżki podatków pośrednich ten wzrost wyhamuje. I to wyhamowanie wystarczy, żeby ludzie przestali oczekiwać wysokiej inflacji. Ale po tym wyhamowaniu będziemy mieli kolejny wzrost”.

W każdym razie, w komunikacie rady nie znajdą się komunikaty, które negatywnie oceniałyby politykę rządu. Tymczasem w momencie, gdy koniunktura w globalnej, a następnie w polskiej gospodarce zwolni, luźna polityka fiskalna polskiego rządu jest jednym z podstawowych zagrożeń, przez które trudniej będzie opadającą inflację przywrócić do celu inflacyjnego NBP (2,5 proc.). Następne miesiące z pewnością przyniosą spowolnienie gospodarcze, a 2023 rok to wybory. Wówczas będziemy o tym mówić coraz więcej. Wtedy okaże się, czy rzeczywiście rząd i NBP działają w różnych kierunkach w walce z inflacją.

Czechy i Węgry z wyższymi stopami

W krajach naszego regionu stopy są wciąż wyższe niż w Polsce. Cykl podwyżek, jakimi idą banki centralne Polski, Czech i Węgier wskazuje, że możemy tych krajów nie dogonić w wysokości stóp procentowych.

Węgrzy w zeszłym tygodniu podnieśli stopę referencyjną aż o 185 punktów bazowych, do 7,75 proc. A dziś dodatkowo ponieśli jeszcze niespodziewanie jednotygodniową stopę bazową o 200 punktów bazowych do 9,75 proc. Ten ruch ma wspomóc węgierską walutę, która w ostatnich tygodniach mocno traciła w stosunku do euro. Do tematu waluty wrócimy za chwilę, szczególnie, że jest on też polskim problemem.

Czesi w drugiej połowie czerwca podnieśli stopy do 7 proc., więc u nich również ten wskaźnik jest wyższy. Warto przypomnieć, że w Czechach inflacja jest wyższa niż w Polsce (16 proc. w maju), a na Węgrzech nieco niższa (10,7 proc. w maju).

Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja w strefie euro, bo tam mamy jeden bank centralny dla aż 19 krajów z tak różną inflacją jak Estonia (22,5 proc. w czerwcu) i Francja (6,5 proc.).

Złoty spada

Europejski Bank Centralny jest jednak dużo bardziej przewidywalny. Wiemy, co zrobi w kolejnych miesiącach. W wywiadzie dla OKO.press były prezes NBP Marek Belka mówił:

„Pani Lagarde, prezeska Europejskiego Banku Centralnego, też jest w trudnej sytuacji, ale powiedziała: będzie podwyżka stóp w lipcu i druga, prawdopodobnie we wrześniu. Po co? Po to, żeby instytucje finansowe się do tego przygotowały, żeby nie było panicznego sprzedawania aktywów, co może doprowadzić do załamania się rynku”.

To jedna z przyczyn, dla których euro jest stabilniejszą walutą niż złoty. A nasz złoty w ostatnich dniach znów spada. Nie pomogła mu decyzja RPP. Teoria w uproszczeniu jest taka: im wyższe są stopy procentowe, tym bardziej inwestorom opłaca się lokować w danej walucie kapitał. A gdy kapitał napływa do kraju, wówczas popyt na walutę rośnie. A to oznacza wzrost ceny tej waluty.

Niestety, jak to zwykle bywa w ekonomii, życie jest nieco bardziej skomplikowane niż teoria.

Przede wszystkim jesteśmy w skomplikowanej i niewidzianej od dawna sytuacji w gospodarce: mamy szybko rosnącą globalnie inflację, wciąż trwa wzmożona aktywność gospodarcza po szoku pandemicznym.

A złoty nie funkcjonuje w próżni. Konkretne komunikaty EBC czy pierwsza od 15 lat podwyżka stóp procentowych w Szwajcarii umacniają euro i franka szwajcarskiego. A przez to złotówka się wobec nich osłabia. Inwestorzy najpewniej ocenili decyzję RPP jako niewystarczającą. Zamiast się umocnić, nasza waluta dziś się osłabiła, zaraz po decyzji euro podrożało o prawie 3 grosze i zbliżyło się do ceny 4,80.

Nie wiemy, co dalej

Najpewniej nie ma jednak niebezpieczeństwa, że nagle złoty zacznie dołować do niespotykanych wcześniej poziomów. Warto na sytuację naszej waluty spojrzeć w szerszym kontekście. Pisał o tym 6 lipca Ignacy Morawski, główny ekonomista „Pulsu Biznesu”. Tak definiuje powody obecnej słabości naszej waluty:

„Po pierwsze, strach o globalną recesję powoduje ucieczkę inwestorów do najbezpieczniejszego kraju świata.

Po drugie, gospodarka amerykańska jest w lepszej kondycji niż europejska, tamtejszy bank centralny mocniej podnosi stopy procentowe, co dodatkowo wyciąga kapitał portfelowy z Europy do Stanów.

Po trzecie, Polska jest traktowana jako kraj podwyższonego ryzyka z powodu bliskości wojny.

Po czwarte, Polska jest traktowana jako kraj podwyższonego ryzyka z powodu bardzo wysokiej inflacji i dość luźnej polityki fiskalnej. Dolar drożeje wobec złotego mocniej niż wobec korony czeskiej, ponieważ inwestorzy mają więcej wątpliwości, czy Polska wykaże się w zwalczaniu inflacji taką determinacją jak Czechy”.

Teoretycznie, Rada Polityki Pieniężnej w przyszłym miesiącu ma wakacje od podejmowania trudnych decyzji. Według harmonogramu następny raz stopy podnieść może 7 września. Być może jednak w dzisiejszej trudnej i dynamicznej rzeczywistości, te wakacje będzie trzeba skrócić.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze