Według danych Komisji Nadzoru Finansowego 98 proc. kredytów hipotecznych w Polsce ma zmienne oprocentowanie. Podnoszenie stóp procentowych w ramach walki NBP z inflacją to z jednej strony ogromne zyski banków, z drugiej - cios w budżety polskich rodzin. Jak temu zaradzić?
"Obecnie, wzrost stóp procentowych NBP oznacza transfer środków finansowych od tych, którzy zaciągnęli kredyty do właścicieli banków" - pisze Marcin Wroński z Kolegium Gospodarki Światowej Szkoły Głównej Handlowej.
"Przedsiębiorstwa działające w Polsce w ramach kolejnych tarcz kryzysowych otrzymały ponad 300 miliardów złotych, czyli około 15 proc. polskiego PKB. Obecnie tarczę antyinflacyjne mają w założeniu rządu przejściowo obniżyć inflację. Na podobną ochronę ze strony państwa przed konsekwencjami pandemii oraz będącej jej następstwem najsilniejszej od czterdziestu lat fali inflacji w światowej gospodarce zasługują również kredytobiorcy".
Ekonomista pokazuje, jak mogłaby wyglądać taka ochrona.
Zawierając umowę kredytu hipotecznego, bank udziela klientowi finansowania na zakup wskazanej we wniosku nieruchomości. Pobiera za to wynagrodzenie w postaci oprocentowania. W Polsce w wypadku zdecydowanej większości kredytów złotowych ustalone jest ono w formule „marża + WIBOR”. WIBOR to wskaźnik (benchmark) mierzący wysokość oprocentowania na rynku międzybankowym.
Formuła „marża + WIBOR” oznacza, że ryzyko zmiany stóp procentowych w trakcie trwania umowy przerzucone jest przez bank na klienta.
Podobny transfer ryzyka miał miejsce w wypadku tzw. kredytów „frankowych”, w wypadku których ryzyko zmiany kursu franka szwajcarskiego zostało przez banki przerzucone na kredytobiorców. Powszechność kredytów ze zmienną stopę procentową jest czymś wyjątkowym – państwa, w których kredyty hipoteczne na zmienną stopę procentową w całości kredytów przekracza 90 proc., należą w Unii Europejskiej do wyjątków. W największych unijnych gospodarkach – Francji i Niemczech praktycznie wszystkie kredyty hipoteczne oparte są o stałą stopę procentową. Wynika to z racjonalnego założenia, że ryzyko transakcji finansowej powinno pozostawać po stronie podmiotu profesjonalnego, a nie konsumenta, który nie posiada specjalistycznej wiedzy finansowej ani możliwości zabezpieczenia ryzyka za pomocą instrumentów pochodnych.
W celu walki z inflacją Narodowy Bank Polski podwyższa stopy procentowe. W maju 2020 roku mając na celu ograniczenie gospodarczych konsekwencji pandemii, Rada Polityki Pieniężnej obniżyła stopę referencyjną do 0,1 proc.. Po ostatnim, styczniowym posiedzeniu RPP stopę referencyjną podwyższono do 2,25 proc., czyli najwyższego poziomu od 2013 roku. Przed nami dalsze wzrosty.
Wraz z podwyższaniem stóp procentowych przez NBP w górę idzie wartość wskaźnika WIBOR. WIBOR notowany jest na różnych tenorach, w założeniu mających odzwierciedlać koszt pożyczenia pieniędzy przez bank na różne okresy. W Polsce w formułach determinujących wysokość oprocentowania kredytów hipotecznych wykorzystuję się trzymiesięczną (WIBOR 3M), lub sześciomiesięczna (WIBOR 6M) wersję wskaźnika.
Wartość obu z nich jeszcze w październiku ubiegłego roku wynosiła 0,2 proc. Dziś wartość wskaźnika WIBOR 3M to 3,11 proc., a wskaźnika WIBOR 6M to 3,59 proc. Wartość WIBOR już dawno przebiła poziomy sprzed pandemii (ok. 1,7 proc.), dorównując stawkom z 2013 roku.
Przed nami dalszy wzrost WIBOR – kontrakty terminowe (odzwierciedlające przyszłe, prognozowane ceny instrumentów finansowych) przewidują, że oba wskaźniki w drugiej połowie bieżącego roku przekroczą 5 proc.
Wzrost wartości WIBOR bezpośrednio przekłada się na wysokość płaconej raty. Konkretne konsekwencje zależą oczywiście od parametrów kredytu (marża, kwota kredytu, kwota pozostała do spłaty, pozostały czas spłaty). W wypadku kredytu na 300 tysięcy złotych (z perspektywy warszawskiej wartości dość niewielkiej, ale zbliżonej do krajowej średniej wynoszącej 330 tysięcy złotych) udzielonego na 25 lat to wzrost stawki WIBOR z 0.2 proc. do 3.5 proc. to wzrost raty o ponad 500 złotych miesięcznie. W wypadku kredytu na 600 tysięcy złotych rata rośnie o 1 000 złotych miesięcznie.
Skalę zmiany wysokości rat prezentuję tabela opracowana przez Rafała Mundrego.
Wzrost stawek WIBOR uderza w budżety gospodarstw domowych w Polsce. Jednocześnie oznacza wzrost zysków banków. W listopadzie 2021 roku Narodowy Bank Polski szacował, że dotychczasowe podwyżki stóp procentowych (wówczas chodziło o wzrost stopy referencyjnej z 0,1 proc. do 1,25 proc.) wygenerowały 4 miliardy złotych dodatkowych zysków banków, a każdy punkt procentowy to kolejne kilka miliardów złotych dodatkowych zysków.
Analitycy prognozują wzrost zysków banków w 2022 roku o 30 proc.
Oprocentowanie kredytu nie zmienia się w tym samym momencie co zmiana WIBOR, zmiany zachodzą z kilkumiesięcznym opóźnieniem. W mojej opinii czas ten należy wykorzystać na rozważenie oraz wdrożenie rozwiązań chroniących kredytobiorców przed skutkami wzrostu stóp procentowych. Podczas ostatniej konwencji Platformy Obywatelskiej Izabela Leszczyna (obecnie będąca niewątpliwie jednym z głównych głosów Platformy w kwestiach gospodarczych) mgliście zapowiedziała wprowadzenie mechanizmu rekompensat chroniących kredytobiorców. Moim zdaniem dużo lepszym rozwiązaniem jest czasowe zamrożenie wartości WIBOR stosowanej w obliczaniu wysokości rat kredytów hipotecznych, np. na poziomie z grudnia 2019 roku. Pozwoli to ochronić domowe budżety bez jednoczesnego transferowania miliardów złotych z budżetu państwa do banków komercyjnych.
Państwo chroni obywateli przed skutkami zjawisk losowych. Przedsiębiorstwa działające w Polsce w ramach kolejnych tarcz kryzysowych otrzymały ponad 300 miliardów złotych, czyli około 15 proc. polskiego PKB. Obecnie tarczę antyinflacyjne mają w założeniu rządu przejściowo obniżyć inflację. Na podobną ochronę ze strony państwa przed konsekwencjami pandemii oraz będącej jej następstwem najsilniejszej od czterdziestu lat fali inflacji w światowej gospodarce zasługują również kredytobiorcy.
Wzrost wartości wskaźnika WIBOR nie oznacza wzrostu kosztów banków, gdyby tak było, jego wzrost nie oznaczałby dla banków miliardowych zysków.
Banki w Polsce akcję kredytową finansują nie na podstawie operacji na rynku międzybankowym, a w oparciu o depozyty. Depozyty w Polsce wciąż są niezwykle nisko oprocentowane, na co bankom pozwala występująca od lat nadpłynność – w listopadzie 2021 roku wartość depozytów sektora niefinansowego była o 400 miliardów złotych wyższa niż wartość kredytów udzielonych sektorowi niefinansowemu.
Pewne wątpliwości może zresztą budzić również sama konstrukcja wskaźnika WIBOR – nie jest on oparty o realne transakcje (tych w Polsce jest bardzo mało), a o szacunki banków. Na wartość wskaźnika WIBOR ma wpływ bank udzielający kredytu, co może rodzić wątpliwości podobnej natury co stosowanie bankowych tabel kursów w tak zwanych kredytach „frankowych”. W jego fixingu uczestniczy jedynie dziesięć banków. Przy finansowaniu udzielania kredytów przede wszystkim depozytami, logiczne wydawałoby się oparcie ich oprocentowania o wskaźnik oddający koszt pozyskania depozytów, którego wartość obecnie byłaby o wiele niższa niż wartość WIBOR. Czytelników zainteresowanych sposobem obliczania WIBOR odsyłam do wywiadu z dr. hab. Michałem Kruszką opublikowanym przez SpidersWeb.
Zdecydowana większość kredytobiorców nie miała możliwości wyboru innej formuły kredytu hipotecznego, niż kredyt oparty o zmienną stopę procentową.
Dopiero od 2020 roku banki udzielające kredytów hipotecznych mają obowiązek oferować również kredyty oparte o stałą (okresowo stałą) stopę procentową. Nawet wtedy ich udział w sprzedaży większości banków nie przekraczał 10 proc., co rodzi wątpliwości, na ile banki rzeczywiście przedstawiły klientom konkurencyjne oferty, a na ile oferty skalibrowane tak, że wybór stopy procentowej przez klienta miał charakter iluzoryczny.
Obecnie udział kredytów opartych o okresowo stałą stopę procentową przekroczył 10 proc., a KNF chce wspierać tego rodzaju kredyty. Jest to z pewnością kierunek słuszny, ale w żaden sposób nie rozwiązuje problemów tych, którzy już zaciągnęli kredyty oparte o zmienną stopę procentową. Pozostaje nadzieja, że podobnie jak wzrost kursu CHF pozwolił wyeliminować sprzedaż kredytów walutowych, konsekwencją obecnego epizodu inflacyjnego będzie przejście na model kredytów hipotecznych opartych o stałą stopę.
Okresowe zamrożenie stawki WIBOR już udzielonych kredytów hipotecznych nie utrudni walki Narodowego Banku Polskiego z inflacją. Mieszkania, na które je udzielono, już zostały wybudowane. Wręcz przeciwne, instrument ten walkę z inflacją ułatwi, ponieważ uwolni NBP od dylematów dotyczących wpływu zmiany stóp referencyjnych na sytuacje sektora gospodarstw domowych oraz stabilność sektora finansowego.
Zaletą czasowego zamrożenia stawki WIBOR jest również sprawiedliwy podział kosztów dezinflacji. Podczas poprzednich dwóch epizodów walki z inflacją koszty tej walki ponosili słabsi. Transformacja gospodarcza oznaczała katastrofę dla milionów Polaków zatrudnionych w likwidowanych zakładach, mieszkających na obszarach PGR, lub likwidowanego przemysłu. Schładzanie gospodarki na przełomie wieków, gdy architektem polityki gospodarczej AWS, a później prezesem NBP był Leszek Balcerowicz (warto pamiętać, że i wtedy duże wątpliwości budziła komunikacja NBP) przypłaciliśmy 20 proc. bezrobociem, które ograniczyło dopiero wejście do Unii Europejskiej i milionową emigracją.
Ostatnie trzy dekady historii Polski dobitnie pokazują, że zwolennicy zaciskania pasa przede wszystkim pragną go zaciskać na cudzych brzuchach.
O ile w okresie dominacji neoliberalizmu poparcie takiej polityki mogło jeszcze uchodzić za zrozumiałe, to dziś ciężko postrzegać je jako efekt czegoś więcej niż lenistwa intelektualnego. Zamrożenie stawki WIBOR uwolni (przynajmniej w pewnym zakresie) Narodowy Bank Polski od dylematów dotyczących wpływu zmiany stóp procentowych na nierówności ekonomiczne. Obecnie, wzrost stóp procentowych NBP oznacza transfer środków finansowych od tych, którzy zaciągnęli kredyty do właścicieli banków.
Za przejściowym zamrożeniem stawki WIBOR (np. na przedpandemicznym poziomie z grudnia 2019 roku) przemawiają również doświadczenia z kredytów CHF. Projekty ustawowego rozwiązania problemu tak zwanych kredytów „frankowych” zostały zablokowane. W konsekwencji dziś polskie sądy rozpatrują dziesiątki tysięcy spraw dotyczących tego rodzaju kredytów, a wielomiliardowe rezerwy na ryzyko prawne zawiązane przez banki poważnie obciążają ich wyniki. Dziś rozwiązania ustawowe są już niemożliwe, ponieważ nie ma raczej rozwiązania, które byłoby akceptowalne z perspektywy obu stron sporu.
Propozycja okresowego zamrożenia WIBOR może budzić kontrowersje ze względu na ingerencje państwa w mechanizm rynkowy. Moim zdaniem nie są one uzasadnione.
Trudno mówić o „mechanizmie rynkowym” kiedy wartość wskaźnika WIBOR ustala ledwie dziesięć banków uczestniczących w jego fixingu, a wskaźnik ten nie ma oparcia w realnych transakcjach rynkowych.
Państwo w gospodarce reguluje szereg cen, zwłaszcza cen energii. Tak samo jak firmom z sektora energetycznego nie rekompensuje się konieczności sprzedaży energii w cenach regulowanych, tak samo nie ma potrzeby rekompensować bankom konsekwencji czasowego zamrożenia WIBOR. Zwłaszcza, że i tak notują one wielomiliardowe zyski. A na kredytach udzielonych w okresie pandemii mimo przejściowo niższych stóp procentowych w cyklu życia kredytu zarobią więcej ze względu na stosowanie wyższych marż.
Nie ma uzasadnienia, by państwo chroniło nadzwyczajne, pandemiczne zyski będące konsekwencją przypadku.
Ktoś sceptyczny wobec proponowanego rozwiązania mógłby podnieść argument dobrowolnego wzięcia na siebie ryzyka przez kredytobiorców. Trudno jednak mówić o dobrowolności, gdy większość kredytobiorców (ci, którzy zaciągnęli kredyty przed 2020) nie miała do wyboru innej opcji niż kredyt na zmienną stopę procentową. Nieuzasadnione wydaje się również krytykowanie ludzi za to, że zaufali Narodowemu Bankowi Polskiemu zapowiadającemu, że inflacji nie będzie. Zresztą nawet sceptyczni wobec polityki pieniężnej NBP ekonomiści jeszcze poł roku temu przewidywali znacznie niższą inflację.
Istnieje wiele możliwych modeli zamrożenia stawek WIBOR. Można przywrócić wartość stawki sprzed pandemii bądź zdecydować się na inne rozwiązanie. Instrument ten wprowadzić na okres kilku miesięcy, do końca 2022 roku, a może nawet dłużej. Uzasadnione wydaje się objęcie nim przede wszystkim tych, którzy dokonali zakupu pierwszego mieszkania na własne potrzeby. A nie osób, które kupiły mieszkania w celach inwestycyjnych/spekulacyjnych. Zamrożenie oprocentowania raczej powinno dotyczyć już udzielonych kredytów hipotecznych niż tych, które są obecnie udzielane. Można zdecydować się również na zupełnie inne rozwiązania chroniące kredytobiorców.
Celem tego artykułu jest raczej rozpoczęcie debaty niż proponowanie szczegółowych rozwiązań. To już rola rządu, partii politycznych, think tanków. Wydaje się jednak, że postulat zamrożenia oprocentowania kredytów hipotecznych powinien zainteresować polską klasę polityczną.
Niewykluczone jednak, że podobnie jak w wypadku ustawowego rozwiązania kwestii tak zwanych kredytów „frankowych” bezwład klasy politycznej i interes sektora finansowego okażą się silniejsze niż interes społeczeństwa.
Zmiana w tekście po publikacji: usunięto fragment zdania o "zaostrzeniu polityki pieniężnej NBP w okresie prezesury prof. Leszka Balcerowicza", zastąpiono fragmentem "schładzanie gospodarki na przełomie wieków, gdy architektem polityki gospodarczej AWS-UW, a później prezesem NBP był Leszek Balcerowicz".
Ekonomista, adiunkt w Kolegium Gospodarki Światowej Szkoły Głównej Handlowej. Doktorat obronił w SGH, w trakcie doktoratu odbył półroczną wizytę badawczą w Paryskiej Szkole Ekonomii na zaproszenie prof. Thomasa Piketty’ego. Bada politykę gospodarczą oraz nierówności ekonomiczne. Kierownik studiów podyplomowych „Sztuczna inteligencja w biznesie i sektorze publicznym”.
Ekonomista, adiunkt w Kolegium Gospodarki Światowej Szkoły Głównej Handlowej. Doktorat obronił w SGH, w trakcie doktoratu odbył półroczną wizytę badawczą w Paryskiej Szkole Ekonomii na zaproszenie prof. Thomasa Piketty’ego. Bada politykę gospodarczą oraz nierówności ekonomiczne. Kierownik studiów podyplomowych „Sztuczna inteligencja w biznesie i sektorze publicznym”.
Komentarze