0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jan Rusek / Agencja GazetaJan Rusek / Agencja ...

Krytyka za osłabianie protestów i obniżanie postulatów spada dziś na „Solidarność” z wielu stron. Postawę, którą delikatnie nazwać można ugodową, najjaskrawiej widać było w negocjacjach podwyżek nauczycieli. Jej ofiarą padły też protesty pracowników sądów - obniżone postulaty zrujnowały związkową jedność, a rząd i tak je odrzucił.

Strategia narzucana przez centralę - brak współpracy z innymi związkami i obniżanie postulatów nie działa, ale szkodzi pracownikom.

Postulaty obniżane przed negocjacjami

O tym, że „Solidarność” i trzy inne związki obniżyły żądania podwyżki z 1000 zł do 450 zł, wielu pracowników sądów i prokuratury dowiedziało się z Facebooka. Jeśli tylko doczytali do końca długi opis wydarzenia, które 5 marca 2919 odbyło się na ulicach Warszawy – „Ostatki u Premiera: Manifestacja Pracowników Sądów i Prokuratury”.

Przeczytaj także:

Zaskoczone były również związki zawodowe tej grupy pracowników budżetówki, które z „Solidarnością” oraz pozostałymi związkami podpisały 17 stycznia międzyzwiązkowe Porozumienie o współpracy i żądaniu 1000 zł podwyżki. Pod tym hasłem protestowano od grudnia 2018 roku.

Po manifestacji 5 marca 2019 wręczono jednak wiceministrowi z Kancelarii Premiera Pawłowi Szrocie i wiceministrowi sprawiedliwości Michałowi Wójcikowi znacznie niższe postulaty, nieuzgodnione z resztą związków.

„Uznaliśmy 650 zł [450 zł + przyznane już 200 zł podwyżki] za racjonalniejszy postulat, możliwy do zrealizowania” – mówiła Edyta Odyjas, szefowa MOZ NSZZ „Solidarność” Pracowników Sądownictwa. Obniżony postulat jest zbieżny z kwotą narzucaną przez centralę „Solidarności”.

Solidarność: tylko my, nikt inny

Dlaczego 650 zł zamiast 1000?

„Jesteśmy realistami. Jeżeli jako centrala z góry widzimy realną możliwość i uderzając w argument dyskryminacji [na tle innych grup zawodowych] możemy otrzymać te środki dla naszych ludzi, to dlaczego nie mam mówić o realnych kwotach?” – mówi OKO.press Edyta Odyjas.

Postulat jest zbieżny z tym, co centrala „Solidarności” proponuje dla wszystkich pracowników sfery finansowej. O tym, że powinni dostać ok. 650 zł podwyżki, tak jak policjanci, strażacy i służby mundurowe mówił między innymi Marek Lewandowski, rzecznik prasowy Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”.

Problem polega na tym, że jednocześnie związek nie tylko osłabia postulaty protestujących, ale też torpeduje wszelkie negocjacje i ustalenia, w których nie uczestniczy.

„W kontekście tego strajku [nauczycieli] musimy sobie jasno powiedzieć, że »Solidarność« zrzeszająca wszystkie grupy zawodowe nie zgodzi się na sytuację, że jedna grupa zawodowa dostanie podwyżki, a pozostali – pracownicy sądów, muzeów, archiwów, prokuratur, urzędów znowu zostaną na lodzie” – mówił 28 marca 2019 Lewandowski.

„Solidarność” na podobnej zasadzie zakwestionowała porozumienia pielęgniarek i rezydentów z rządem.

Powód? Nie uczestniczyła w ich zawieraniu. Maria Ochman, przewodnicząca „Solidarności” ochrony zdrowia groziła wtedy: „»Solidarność« chce przywrócenia zasad dialogu społecznego w ochronie zdrowia, które zostały – i tutaj panuje zgoda między »S«, OPZZ i pracodawcami – naruszone, a nawet złamane przez ministra. Jeśli do spotkania nie dojdzie (lub jeśli nie przyniesie ono rezultatów satysfakcjonujących »S«), związek zapowiada akcję protestacyjną w ochronie zdrowia”.

Inne przykłady osobliwej strategii „Solidarności” w sferze budżetowej i spółkach skarbu państwa opisywaliśmy w tekście: Niesolidarna „Solidarność”.

Nie współpracować z innymi związkami

Ze związkowej centrali płynie jasny zakaz współpracy z innymi związkami. W oficjalnym stanowisku „Solidarności” z 7 lutego czytamy: „Piotr Duda odniósł się do podejmowanej przez niektóre struktury związkowe »Solidarności« współpracy z innymi centralami związkowymi. Podkreślił, że NSZZ »Solidarność« prowadzi własną akcję protestacyjną według swojego harmonogramu. Dotyczy to także struktur regionalnych i poszczególnych branż.

Nie ma zatem zgody »Solidarności« na zawieranie porozumień z innymi centralami związkowymi (na wszystkich poziomach organizacyjnych Związku)”.

25 lutego doszło do spotkania szefa krajowej „Solidarności” Piotra Dudy z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Kuluarowe negocjacje w siedzibie partii na ul. Nowogrodzkiej w Warszawie zakończyły się tajemniczym porozumieniem.

Z informacji „Gazety Prawnej” wynika, że Jarosław Kaczyński także naciskał, by członkowie oświatowej „Solidarności” nie przystępowali do porozumień strajkowych z innymi związkami zawodowymi. Zarówno na szczeblu krajowym, jak i lokalnym.

„»Solidarność« w dość otwarty sposób zbliża się do Prawa i Sprawiedliwości, ale to, w jaki sposób PiS realizuje cele społeczne, jest w bardzo małym zakresie kształtowane przez związek. To jest po prostu polityka PiS-u postępującego w myśl zasady »wiemy, co jest dla was dobre; owszem czegoś tam słuchamy, ale to my decydujemy i mamy ostatnie słowo«” – podkreśla w rozmowie z „Nowym Obywatelem” Magdalena Bernaciak, ekspertka Europejskiego Instytutu Związków Zawodowych.

Strategia „S” nie działa

„Albo głównym, albo wcale” – zapowiedziała ze sceny Edyta Odyjas, kiedy protestujące 5 marca związki pracowników sądów zaproszono do kancelarii premiera bocznym wejściem. Weszli głównym.

„Ile osób protestowało pod KPRM ostatnich latach? Kto został przyjęty do środka? A kto w przedsionku? My byliśmy przyjęci do środka i rozmawiano z nami konstruktywnie” – komentowała dla OKO.press Odyjas.

Odpowiedź na postulaty pracowników, którą 17 marca wystosowało Ministerstwo Sprawiedliwości, można streścić tak:

  • wiemy, że pracownicy sądów zarabiają za mało;
  • ale podwyżki były (co z tego, że minimalne);
  • za PO nie było;
  • pracujemy nad ustawą (kiedyś jakaś będzie).

Ministerstwo Sprawiedliwości wciąż powołuje się na porozumienie z 8 grudnia 2018 roku. Na postulat 1000 zł podwyżki i rozwiązań systemowych gwarantujących sprawiedliwe kształtowanie wynagrodzeń w przyszłości odpowiedziano podwyżką o ok. 200 zł brutto i jednorazową nagrodą w wysokości 1000 zł + ok. 500 zł według uznania dyrektora. Zadowolony z porozumienia był tylko wiceminister Wójcik.

„To był moment największej eskalacji protestów, byliśmy na krawędzi paraliżu sądów. Tym porozumieniem udało mu się spacyfikować protesty. A my byliśmy wściekli na związki, że pojechali sobie na herbatkę z ministrami i nic nie załatwili” – mówi pracownica sądu z Nowej Huty.

Na stronie „Solidarności” pracowników sądów czytamy, że odpowiedź „jest oczywiście niesatysfakcjonująca i wskazuje na to, że rząd nie rozumie sytuacji pracowników sądów”. Zapowiedziano spotkanie związków zawodowych, ale tylko tych „które współorganizowały manifestację »Ostatki u Premiera«”, chociaż rząd dialog z nimi wyraźnie zakończył.

Wciąż rozmawia jednak z pozostałymi związkami, uczestnicząc w zorganizowanych przez „Ad Rem” debatach w Centrum Dialogu Społecznego.

Jak na ten jawny brak współpracy z rządem odpowiada centrala „Solidarności”? 4 kwietnia zorganizowała manifestacje w całej Polsce protestując przeciwko nie realizowaniu jej postulatów.

„Nadal mamy pełny szacunek do dokonań tego rządu” — na wstępie zapowiedział przewodniczący kieleckiej „S” Waldemar Bartosz i że nie jest to spotkanie antyrządowe. „Protest poparcia dla rządu” – podsumowała kielecka „Wyborcza”.

„Solidarność” płaci wizerunkiem

Krytyka za osłabianie protestów i obniżanie postulatów spada dziś na „Solidarność” z wielu stron.

„Gdyby nie postawa oświatowej »Solidarności« i jej przewodniczącego Ryszarda Proksy, nasza pozycja negocjacyjna byłaby zupełnie inna. Ale jeśli pan Proksa powtarza, że on już dwa dni, trzy dni gada, zamiast podpisać porozumienie i jechać do domu, to jest to… Jak to nazwać? Żałosne. Zresztą Proksa nawet nie wie, co chce podpisać, bo pytany o dodatki dla nauczycieli nie potrafi odpowiedzieć dziennikarzom” – mówili OKO.press Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego i Magda Kaszulanis, rzeczniczka ZNP.

Członkowie związkowej „Solidarności” są coraz bardziej zirytowani postawą zarządu. „Ogłoszenie przez Ryszarda Proksę wstępnej zgody na propozycję rządu w dniu 1 i 2 kwietnia jest przejawem skrajnej niekompetencji lub służalczości wobec rządu” – piszą członkowie Międzyzakładowej Komisji Pracowników Oświaty i Wychowania NSZZ w Głogowie domagając się dymisji przewodniczącego Proksy (który jest też radnym PiS z powiatu ostrowieckiego).

Podczas gdy Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych wciąż negocjują z rządem, grożąc zbliżającym się nieubłaganie terminem strajku, SKO NSZZ Solidarność Ryszard Proksa zapowiedział, że „S” prawdopodobnie nie przystąpi do strajku, bo ma to, czego chciała.

„Oczywiście nie przeszkadzamy kolegom w negocjacjach, ale z moich obserwacji wynika, że w tym roku my nie mamy większych możliwości chyba zdobyć większych wynagrodzeń oprócz tego, co rząd zadeklarował” – powiedział.

Postawę „Solidarności” chwalą „Wiadomości" TVP, atakując ZNP i FZZ za odrzucenie rządowej propozycji.

„»Solidarność« ma inny system wartości” – tłumaczy z offu autor materiału Bartłomiej Graczak.

„»Solidarność« tym się różni od innych związków zawodowych, że oprócz spraw płacowych jest jeszcze pewne morale” – chwali się w „Wiadomościach” Wojciech Grzeszek z Zarządu Regionalnego Małopolska NSZZ „S”.

;

Udostępnij:

Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Komentarze