Policjantka nieoficjalnie powiedziała nam, że mężczyźni chcą ubiegać się o azyl w Polsce. Ale kiedy przedstawiliśmy się jako dziennikarze, stwierdziła, że nic na ten temat nie wie. Relacja OKO.press
Wtorek 19 października, godzina 10:30. Policja zatrzymała dwóch mężczyzn z Iraku na stacji benzynowej w okolicach Nowosadów pod Hajnówką. Aktywistom, którzy dotarli na miejsce, nie dano możliwości przekazania migrantom pełnomocnictwa do podpisania. Po godzinie nieoznakowanym samochodem przyjechała Straż Graniczna, która zabrała mężczyzn. Nie poinformowano aktywistów ani dziennikarzy, dokąd zostaną przewiezieni.
Gdy zapytaliśmy, co się z nimi stanie, policjantka nieoficjalnie powiedziała nam, że mężczyźni chcą ubiegać się o azyl w Polsce. Ale kiedy przedstawiliśmy się jako dziennikarze, stwierdziła, że nic na ten temat nie wie i odmówiła komentarza.
Poinformowała jedynie, że mężczyźni muszą przebywać w wozie policyjnym do czasu przyjazdu Straży Granicznej, która odpowiada za dalsze procedury dotyczące migrantów. Pracowniczka stacji benzynowej, która jeszcze przed przyjazdem policji widziała mężczyzn, opisywała, że byli wycieńczeni i przemarznięci. Poczęstowała ich gorącą herbatą.
Godzina 15:00 tego samego dnia. Dwoje tych samych policjantów zabrało do samochodu trójkę mężczyzn z Iraku, których wcześniej przypadkowo znalazła grupa aktywistów przy drodze do Białowieży. I tym razem policjanci nie odpowiedzieli na żadne pytania aktywistów ani dziennikarzy. Aktywistom nie udało się też przekazać imigrantom pełnomocnictw do podpisania.
Funkcjonariusze tym razem sami próbowali wywieźć mężczyzn, chociaż kilka godzin wcześniej mówili, że procedury nakazują im czekać na Straż Graniczną. Wyjazd utrudniały im jednak otaczające radiowóz auta dziennikarzy i aktywistów, którzy nie spieszyli się z ich przestawianiem.
Choć był to środek Puszczy Białowieskiej, policjanci włączyli wtedy syrenę i zapowiedzieli, że wezwą lawetę.
Jednego z aktywistów wylegitymowali i zarzucili mu utrudnianie czynności służbowych.
Zanim udało im się odblokować przejazd, minęła godzina. W tym czasie na miejsce zdążyła przyjechać Straż Graniczna. Nieoznakowanym samochodem zawiozła Irakijczyków w stronę granicy z Białorusią. Mimo że mężczyźni wyraźnie wyrazili wolę ubiegania się o ochronę międzynarodową w Polsce, strażnicy zabrali ich w stronę strefy objętej stanem wyjątkowym.
"Pełnomocnictwo umożliwiłoby nam kontakt z tymi osobami i nadzór prawny ze strony naszej oraz prawników nad tym, co się z nimi dzieje. Moglibyśmy wiedzieć, w którym ośrodku znajdują się osoby przed chwilą zabrane. Teraz nie wiemy nic. Ani gdzie są, ani nawet jak się nazywają" – komentuje Maciej, jeden z obecnych na miejscu aktywistów.
Rzeczniczka podlaskiej Straży Granicznej poinformowała nas, że trójka mężczyzn została przewieziona do placówki SG w Białowieży. Z powodu wprowadzenia stanu wyjątkowego, na którego terenie znajduje się Białowieża, nie ma możliwości zweryfikowania miejsca ich pobytu osobiście.
W trakcie popołudniowej interwencji na miejscu obecny był dziennikarz VICE, który w języku arabskim zapytał przez szybę mężczyzn, zamkniętych w policyjnym samochodzie, czy chcą złożyć azyl w Polsce. Potwierdzili to gestem, powiedzieli również "tak", gdy byli prowadzeni do samochodu SG.
Wszystko wskazywało na to, że policjanci zabraniali bądź odradzali zatrzymanym rozmawiać z aktywistami i dziennikarzami.
Aktywiści nie mają złudzeń, że służby wywiozły mężczyzn na granicę z Białorusią, stosując tzw. push-back, nielegalny w świetle prawa międzynarodowego.
Zapytaliśmy rzeczniczkę podlaskiej SG, Krystynę Jakimik-Jarosz, czy po przewiezieniu do placówki straży, aktywiści będą mieli możliwość przekazać zabranym mężczyznom pełnomocnictwa do podpisania. Otrzymaliśmy odpowiedź, że najpierw trzeba zweryfikować, czy próba przekazania takich dokumentów ze strony aktywistów rzeczywiście miała miejsce. Czekamy na dalsze informacje w tej sprawie.
Jak w teorii powinno wyglądać złożenie pełnomocnictwa do podpisu?
"Dostęp do pomocy prawnej to podstawowe uprawnienie, które wynika z szeregu dyrektyw. Cudzoziemcy zatrzymani przez SG, co do których nie jesteśmy w stanie ocenić ich statusu, powinni mieć możliwość kontaktu z prawnikiem, np. telefoniczny. Co do zasady służby w takiej sytuacji nie mają obowiązku dopuścić do nich osób trzecich, w tym przypadku aktywistów. Jednak co do zasady prawo korzystania z pomocy prawnej powinno być respektowane, niezależnie od tego, o jakiej procedurze mówimy. Wiemy, że najczęściej o żadnej procedurze nie ma tutaj mowy, ponieważ mamy do czynienia z push-backiem" – komentuje Katarzyna Przybysławska z Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć. Dodaje, że niezależnie od tego, czy dana osoba znajduje się na terenie strefy stanu wyjątkowego, czy nie, powinna mieć możliwość kontaktu z prawnikiem.
Kilka dni wcześniej, w sobotę, OKO.press było świadkiem interwencji, w trakcie której dwójka prawników, posiadająca podpisane pełnomocnictwa, nie została dopuszczona do swoich klientów. Grupę cudzoziemców przewieziono transportem SG do strefy objętej stanem wyjątkowym, tymczasem policja zatrzymała jadących za nimi prawników, deklarując, że nie mają prawa wjazdu na teren strefy. Prawnicy również mają wątpliwości, czy ich klienci znajdują się jeszcze w Polsce.
Dziennikarka i badaczka. Zajmuje się tematami wokół praw człowieka, głównie migracjami i uchodźstwem. Publikowała reportaże m.in. z Lampedusy, irackiego Kurdystanu czy Hiszpanii. Przez rok monitorowała sytuację uchodźców z Ukrainy w Polsce w ramach projektu badawczego w Amnesty International. Laureatka w konkursie Festiwalu Wrażliwego. Współtworzy projekt reporterski „Historie o Człowieku".
Dziennikarka i badaczka. Zajmuje się tematami wokół praw człowieka, głównie migracjami i uchodźstwem. Publikowała reportaże m.in. z Lampedusy, irackiego Kurdystanu czy Hiszpanii. Przez rok monitorowała sytuację uchodźców z Ukrainy w Polsce w ramach projektu badawczego w Amnesty International. Laureatka w konkursie Festiwalu Wrażliwego. Współtworzy projekt reporterski „Historie o Człowieku".
Komentarze