0:000:00

0:00

W programie “W punkt” TV Republika we wtorek (25 lipca 2017) minister obrony Antoni Macierewicz komentował zawetowanie przez prezydenta Dudę dwóch z trzech ustaw PiS o zmianach w systemie sądownictwa.

Macierewicz przedstawił ortodoksyjną wersję wydarzeń - spiskową i oderwaną od rzeczywistości, ale spójną.

Zaczął od wychwalania dokonań PiS

"Wiele państw patrzy na Polskę jako na obszar eksploatacji, którym można manipulować, używać ją do swoich celów. Na pewno wydarzenia ostatnich 19 miesięcy, wybijanie się Polski na niepodległość, odbudowa siły gospodarczej i militarnej (…), ten olbrzymi dorobek, zaniepokoił wiele sił, które przyzwyczaiły się, że może być jedynie chłopcem do bicia i brzydką panną bez posagu".

Jest to opowieść, którą mogą kupić wyłącznie skrajni zwolennicy PiS - ale też zapewne głównie oni oglądają TV Republika (udział w rynku wg danych Nielsena z maja 2016 w zależności od miesiąca wynosi od 0,12 proc. do 0,20 proc.). Macierewicz przedstawia świat na opak.

W kwestii siły militarnej RP wielu ekspertów ma zupełnie odmienne zdanie - wskazują na czystki w armii, anulowanie przetargu na śmigłowce czy wątpliwą przydatność bojową Wojsk Obrony Terytorialnej. Gospodarka rozwija się w dobrym tempie, ale trudno mówić o “odbudowie siły gospodarczej” - raczej o nieco przyspieszonym wzroście. Pozostaje też pytanie, ile z tego można przypisać rządom PiS.

Bez sądów wszystko to trafi szlag

Macierewicz rysuje potem dramatyczny obraz: wszystkie reformy PiS, w tym 500 plus, zostaną zniszczone, o ile sądy nie zostaną “zreformowane”: "Reforma sądownictwa jest warunkiem powodzenia zmian i reform w Polsce, wszystkich zmian i wszystkich reform - począwszy od tych socjalnych, które są fundamentem dobrej zmian, jak 500 plus (...)

Sądownictwo było ostatnim szańcem niesprawiedliwych rządów w Polsce. Jeżeli pozostanie w takiej formie jak dotychczas, wszystkie reformy mogą zostać zniszczone".

Tej samej argumentacji używał PiS niszcząc Trybunał Konstytucyjny - że TK nie dopuści do reform.

Znów znajdujemy się w świecie na opak. Podobnie jak TK, żadne sądy nie kwestionowały programu 500 plus. Jego krytycy koncentrowali się głównie na skutkach dla budżetu i wątpliwym, zdaniem wielu, wpływowi na dzietność.

Zdanie “sądownictwo było ostatnim szańcem niesprawiedliwych rządów w Polsce” jest całkowitym fałszem. Jest dokładnie na odwrót: zarówno Trybunał Konstytucyjny, jak i Sąd Najwyższy stały na straży przestrzegania prawa przez rządzących, a więc także - na straży sprawiedliwości.

Protesty nie były protestami, lecz spiskiem

Konkluzja jest prosta: protesty nie były protestami, ale sterowaną akcją wymierzoną w rząd.

Macierewicz mówił: "Dotychczas mieliśmy do czynienia nie z masowymi protestami, ale z masową akcją, która była w swoich źródłach sterowana, ale uzyskała także szersze zaplecze. Jej istotą było upowszechnianie poprzez środki elektronicznie działań bardzo określonej grupy, która za cel wzięła sobie obalenie rządów, nie poprawienie czegokolwiek.

Celem jasno artykułowanym było obalenie rządów i zemsta na politykach, którzy chcą zmienić Polskę".

O spiskowych fantazjach polityków PiS oraz “ekspertów”, którzy mówili m.in. o organizowaniu protestów za pomocą faksu (urządzenia, które niżej podpisany widział w działaniu ostatni raz dobre kilkanaście lat temu), pisaliśmy już w OKO.press., podobnie jak o śmiałej hipotezie "astroturfingu", która została zdemaskowana jako... przykład astroturfing, czy demiurgicznej postaci Bartosza Kramka, szefa Rady Fundacji Otwraty Dialog, który pisze scenariusze rebelii.

Przeczytaj także:

Spiskowe fantazje mają jednak swoje miejsce w tym obrazie świata.

Prawdziwi patrioci nie mogą protestować przeciwko rządom PiS; Polacy w większości są prawdziwymi patriotami; buntują się zatem tylko “oderwane od koryta” elity, które często są także po prostu antypolską agenturą, oraz otumaniona młodzież.

W protestach, przypomnijmy, nie chodziło wcale o obalenie rządu - którego demokratycznego mandatu nikt nie kwestionuje - ale o to, żeby parlament nie uchwalił ustaw podporządkowujących sądy ministrowi sprawiedliwości, a gdy to się stało, by prezydent je zawetował.

Mówi o zemście, bo boi się zemsty?

Być może opowiadający o “zemście” Macierewicz zdradza w tym momencie lęk, że po upadku rządów PiS ktoś zechce rozliczyć jego formację. Postawienie polityków PiS przed sądem zapowiadała część parlamentarnej opozycji, ale nie był to główny motyw protestów. Były one “antyrządowe” - ale tylko w tym sensie, że wymierzone były w konkretną politykę rządu.

Można oczywiście sądzić, że minister Macierewicz wierzy we wszystkie rzeczy, które opowiedział nielicznym widzom TV Republika - włącznie z tymi, które były jawnie fałszywe lub zupełnie bezpodstawne. Wtedy należałoby troszczyć się o bezpieczeństwo kraju, którego obroną zarządza minister mający taki kontakt z rzeczywistością.

Inna interpretacja słów Macierewicza jest ciekawsza: minister karmi tymi fantazjami najbardziej radykalną bazę wyborczą PiS, najtwardszy rdzeń elektoratu tej partii, ten sam, który do tej pory pożywiał się głównie mitem zamachu w Smoleńsku i dla którego Macierewicz był kapłanem smoleńskiego kultu. Może minister szuka nowej spiskowej narracji, skoro dowodów na zamach jak nie było, tak nie ma?

Takich "spiskowych wyborców" może być kilka procent, ale stanowią oni ważny składnik wyborczej koalicji, która zapewniła PiS władzę. I Macierewicz przekazuje im interpretację protestów, która umocni ich wiarę w wiecznie prześladowaną i otoczoną przez wrogów arcypolską partię.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze