1 marca, dzień „żołnierzy wyklętych”, władze zamieniły w wielkie święto państwowe – z udziałem prezydenta, premiera i ministrów. W OKO.press przeczytacie, jak przy okazji zniekształcały historię. M.in. zawyżały liczbę „wyklętych", przemilczały ich zbrodnie i nie mówiły o politycznym oporze wobec komunizmu
O tym, jak władza PiS obchodziła święto „wyklętych” powiemy za moment. Zaczniemy od tego, czego rządzący NIE mówili.
Najlepiej streścił to w wywiadzie dla Mikołaja Lizuta w TOK FM historyk prof. Rafał Wnuk z KUL, badacz podziemia antykomunistycznego i jeden z najbardziej kompetentnych ekspertów od jego dziejów, którego w OKO.press cytowaliśmy wielokrotnie. Przytoczymy go więc.
Prof. Wnuk nie używa nazwy „wyklęci”, stosowanej przez władze i prorządowe media, ale także obecnej w programach szkolnych. Mówi „powojenne podziemie niepodległościowe” albo „antykomunistyczne”.
Dlaczego? Wyliczmy za ekspertem:
Życiorysy wielu postaci otoczonych czcią były skomplikowane. Np. Józef Kuraś „Ogień”, działający na Podhalu i oskarżany o różne zbrodnie, był wcześniej m.in. szefem lokalnego Urzędu Bezpieczeństwa, członkiem komunistycznej PPR, jeszcze wcześniej – jako żołnierz AK – skazanym przez dowódcę na karę śmierci. Zmieniał strony parokrotnie.
Na czym polegały główne manipulacje rządzących podczas obchodów święta „wyklętych”? Krótko:
W obchodach dnia „wyklętych” wzięli udział prezydent Andrzej Duda, premier Mateusz Morawiecki, marszałek Sejmu Elżbieta Witek, wicepremier i minister kultury Piotr Gliński, wicepremier i minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak oraz minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro – nie licząc mniej ważnych dygnitarzy i dostojników państwowych. „Wiadomości” TVP poświęciły im pierwsze kilkanaście minut głównego wydania o 19:30.
W wywiadzie dla PAP „powstańcami antykomunistycznymi” nazwał ich prezes IPN, dr Karol Nawrocki.
„Wśród żołnierzy antykomunistycznego podziemia – tak dużej zbiorowości liczącej ok. 200 tys. walczących z bronią, ale także tych walczących cywilnie – zdarzały się różne decyzje i postawy. Historycy o tym mówią i je analizują, ale nie wpływa to na fakt, że Żołnierze Wyklęci to najdzielniejsi z dzielnych”
– mówił, znów zawyżając liczbę „wyklętych”. Warto zwrócić uwagę, że połączył tych, którzy walczyli z bronią w ręku z tymi, którzy uprawiali cywilny opór – przez co można odnieść wrażenie, że tych pierwszych było więcej.
Na Facebooku uczcił „wyklętych” także premier Morawiecki.
„Przypisywano im zbrodnie, których nie popełnili. Odmawiano im godności ludzkiej, dezawuując ich patriotyzm i złożoną przysięgę żołnierską. A oni – niestrudzeni, wciąż walczyli o suwerenną ojczyznę”
Oczywiście „wyklęci” byli oczerniani w propagandzie komunistycznej i przypisywano im zbrodnie, których nie popełnili – ale także niekiedy te, które popełnili.
O tym Morawiecki nie wspomniał. W wystąpieniu w Muzeum Wyklętych w dawnym więzieniu na Mokotowie w Warszawie premier porównał ich do starożytnych Spartan, którzy – nieliczni – przeciwstawili się wielkiej armii perskiej.
„Tak jak po 2,5 tys. lat nie zaginęła pamięć o 300 Spartanach, którzy pod Termopilami stawili czoło armii Persów, tak, przy tej samej dysproporcji Żołnierze Wyklęci przechowali nie tylko w swych sercach, ale zaświadczyli swym życiem o wielkiej wartości wolności, niepodległości, prawdy i dobra. I to właśnie oni dziś są wielkimi zwycięzcami”
Dodał, że mieli być „mieli być zapomniani, nieistniejący w latach wolnej Polski”. Kto był za to jego zdaniem odpowiedzialny – nie powiedział.
Hołd „wyklętym” złożył także prezydent, który uczestniczył w obchodach w Sierpcu. W przesłaniu z tej okazji złożył „hołd uczestnikom drugiej konspiracji i oddał cześć ich heroicznej walce o niepodległą Polskę”. Porównał ich także do powstańców styczniowych z 1863 roku, którzy prowadzili partyzancką walkę z wielokrotnie silniejszym wrogiem.
„Niestety, po upadku komunizmu w wolnej Polsce nie od razu zaczęto oddawać im honory wojskowe. Nie od razu rozbrzmiało na ich część: Gloria victis! Potrzeba było wielkiej pracy i determinacji, aby prawda pokonała fałsze propagandy, a nasze własne suwerenne państwo oddało chwałę zwyciężonym”
– napisał Duda, znowu nie dodając, kto właściwie był jego zdaniem za ten stan rzeczy odpowiedzialny.
Samą walkę „wyklętych” nazwał: „epopeją narodowego powstania przeciwko czerwonym najeźdźcom i okupantom oraz funkcjonariuszom obcego, narzuconego naszemu narodowi reżimu”.
Jak wspominaliśmy wcześniej, jest to zafałszowanie historii – ani walka „wyklętych” nie była powstaniem, ani tym bardziej – powstaniem całego narodu.
Walka wyklętych to „epopeja narodowego powstania przeciwko czerwonym najeźdźcom i okupantom oraz funkcjonariuszom obcego, narzuconego naszemu narodowi reżimu".
Zacytujmy raz jeszcze prof. Wnuka:
„Propagując bezrefleksyjny nacjonalizm i bezrefleksyjną walkę zbrojną usuwa się w cień, zakrywa innego rodzaju strategie. Po pierwsze zakrywa AK, która nie była wcale grupą bezmyślnie walczących antykomunistów, ale była armią państwową. Przykrywa w ogóle państwo podziemne – zastępuje myślenie kategoriami obywatelskimi kategorią plemienno-narodową. To jest dla mnie największa szkoda, jaki ten rodzaj myślenia kryjący się za pojęciem »żołnierze wyklęci« stoi”
– mówił.
„Czcimy tych, którzy przeciwstawiali się przesłaniu wolnego świata i swoim liderom” – dodał.
Na zdjęciu: marsz Szlakiem Kaźni Żołnierzy Wyklętych na warszawskiej Pradze, 1 marca 2023.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze