0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Jacek Marczewski / Agencja Wyborcza.plFot. Jacek Marczewsk...

O tym, jak władza PiS obchodziła święto „wyklętych” powiemy za moment. Zaczniemy od tego, czego rządzący NIE mówili.

Najlepiej streścił to w wywiadzie dla Mikołaja Lizuta w TOK FM historyk prof. Rafał Wnuk z KUL, badacz podziemia antykomunistycznego i jeden z najbardziej kompetentnych ekspertów od jego dziejów, którego w OKO.press cytowaliśmy wielokrotnie. Przytoczymy go więc.

Prof. Wnuk nie używa nazwy „wyklęci”, stosowanej przez władze i prorządowe media, ale także obecnej w programach szkolnych. Mówi „powojenne podziemie niepodległościowe” albo „antykomunistyczne”.

Dlaczego? Wyliczmy za ekspertem:

  • Zdecydowana większość „żołnierzy wyklętych” nie była żołnierzami. Także zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość”, włączane dziś w ich szeregi, zostało założone jako organizacja cywilna. (1 marca 1951 roku w więzieniu na warszawskim Mokotowie po pokazowym procesie rozstrzelano skazanych na śmierć siedmiu członków IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”).
  • Opór zbrojny przeciwko komunistom nie był popularny. Prof. Wnuk: „nie jest tak, że opór zbrojny był tym rodzajem walki, który był szczególnie popularny wśród Polaków w tamtym okresie czy też popierany przez jakiekolwiek liczące się siły polityczne lub społeczne”.
  • Zarówno rząd RP w Londynie (od 1945 roku nieuznawany już przez Zachód), jak i większość przywódców polskiego podziemia w kraju nie chciała walki i uważała, że ona jest błędem i przynosi więcej strat niż korzyści. Prof. Wnuk: „Kościół katolicki ustami hierarchów i listami mówi »nie wolno, nie strzelajcie do braci«”.
  • W partyzantce antykomunistycznej byli bohaterowie i bandyci. Wśród antybohaterów byli m.in. „Bury”, „Ogień”, zgrupowanie „Szarego”, „Wołyniak”. Prof. Wnuk: „Ludzie, którzy mordowali czy też Polaków, czy mniejszości narodowe, cywilów, zupełnie bezbronnych”.
  • Przez podziemie w latach 1944-1948 przewinęło się nieco ponad 100, może 120-130 tys. ludzi – to cała liczba, nie znaczy, że wszyscy działali w jednym momencie. W „lesie” było ich jeszcze mniej: w sumie walczyło ok. 20 tys., znów – nie w jednym momencie.
  • Główny opór przeciw rządzącym miał charakter polityczny i związany był z Polskim Stronnictwem Ludowym – partią zniszczoną przez komunistów po sfałszowanych w 1947 roku wyborach. W PSL było ok. miliona ludzi. „Pomysł, że należy walczyć z bronią w ręku miał 10 razy mniej zwolenników niż ci, którzy uważali, że należy walczyć politycznie” – mówi prof. Wnuk.

Życiorysy wielu postaci otoczonych czcią były skomplikowane. Np. Józef Kuraś „Ogień”, działający na Podhalu i oskarżany o różne zbrodnie, był wcześniej m.in. szefem lokalnego Urzędu Bezpieczeństwa, członkiem komunistycznej PPR, jeszcze wcześniej – jako żołnierz AK – skazanym przez dowódcę na karę śmierci. Zmieniał strony parokrotnie.

Obchody i manipulacje

Na czym polegały główne manipulacje rządzących podczas obchodów święta „wyklętych”? Krótko:

  • zawyżali ich liczbę (to akurat powszechna praktyka polityków PiS: np. w 2016 roku prezydent Andrzej Duda uznał, że było ich „kilkaset tysięcy”);
  • ignorowali, że opór przeciw komunistom miał przede wszystkim polityczny charakter – o PSL nie wspominali w ogóle!
  • Nie wspominali, że wśród „wyklętych” byli także zbrodniarze;
  • uznawali, że wszyscy patrioci walczyli z komunistami z bronią w ręku – podczas gdy wielu świadomie decydowało się na inne formy oporu;
  • manipulowali także samym świętem: mówili, że jego twórcą był prezydent Lech Kaczyński, który zginął w kwietniu 2010 roku w katastrofie w Smoleńsku, podczas gdy wprowadzono je 1 marca 2011 roku, kiedy prezydentem był Bronisław Komorowski. Za świętem głosowała zarówno PO jak i PiS;
  • mówili, że „mieli być zapomniani” także w wolnej Polsce, nie precyzując, kto i dlaczego miałby zakazywać pamięci o nich.

Co się działo?

W obchodach dnia „wyklętych” wzięli udział prezydent Andrzej Duda, premier Mateusz Morawiecki, marszałek Sejmu Elżbieta Witek, wicepremier i minister kultury Piotr Gliński, wicepremier i minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak oraz minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro – nie licząc mniej ważnych dygnitarzy i dostojników państwowych. „Wiadomości” TVP poświęciły im pierwsze kilkanaście minut głównego wydania o 19:30.

W wywiadzie dla PAP „powstańcami antykomunistycznymi” nazwał ich prezes IPN, dr Karol Nawrocki.

„Wśród żołnierzy antykomunistycznego podziemia – tak dużej zbiorowości liczącej ok. 200 tys. walczących z bronią, ale także tych walczących cywilnie – zdarzały się różne decyzje i postawy. Historycy o tym mówią i je analizują, ale nie wpływa to na fakt, że Żołnierze Wyklęci to najdzielniejsi z dzielnych”

– mówił, znów zawyżając liczbę „wyklętych”. Warto zwrócić uwagę, że połączył tych, którzy walczyli z bronią w ręku z tymi, którzy uprawiali cywilny opór – przez co można odnieść wrażenie, że tych pierwszych było więcej.

Morawiecki: przypisywano im zbrodnie, których nie popełnili

Na Facebooku uczcił „wyklętych” także premier Morawiecki.

„Przypisywano im zbrodnie, których nie popełnili. Odmawiano im godności ludzkiej, dezawuując ich patriotyzm i złożoną przysięgę żołnierską. A oni – niestrudzeni, wciąż walczyli o suwerenną ojczyznę”

Oczywiście „wyklęci” byli oczerniani w propagandzie komunistycznej i przypisywano im zbrodnie, których nie popełnili – ale także niekiedy te, które popełnili.

O tym Morawiecki nie wspomniał. W wystąpieniu w Muzeum Wyklętych w dawnym więzieniu na Mokotowie w Warszawie premier porównał ich do starożytnych Spartan, którzy – nieliczni – przeciwstawili się wielkiej armii perskiej.

„Tak jak po 2,5 tys. lat nie zaginęła pamięć o 300 Spartanach, którzy pod Termopilami stawili czoło armii Persów, tak, przy tej samej dysproporcji Żołnierze Wyklęci przechowali nie tylko w swych sercach, ale zaświadczyli swym życiem o wielkiej wartości wolności, niepodległości, prawdy i dobra. I to właśnie oni dziś są wielkimi zwycięzcami”

Dodał, że mieli być „mieli być zapomniani, nieistniejący w latach wolnej Polski”. Kto był za to jego zdaniem odpowiedzialny – nie powiedział.

Duda: jak powstańcy styczniowi

Hołd „wyklętym” złożył także prezydent, który uczestniczył w obchodach w Sierpcu. W przesłaniu z tej okazji złożył „hołd uczestnikom drugiej konspiracji i oddał cześć ich heroicznej walce o niepodległą Polskę”. Porównał ich także do powstańców styczniowych z 1863 roku, którzy prowadzili partyzancką walkę z wielokrotnie silniejszym wrogiem.

„Niestety, po upadku komunizmu w wolnej Polsce nie od razu zaczęto oddawać im honory wojskowe. Nie od razu rozbrzmiało na ich część: Gloria victis! Potrzeba było wielkiej pracy i determinacji, aby prawda pokonała fałsze propagandy, a nasze własne suwerenne państwo oddało chwałę zwyciężonym”

– napisał Duda, znowu nie dodając, kto właściwie był jego zdaniem za ten stan rzeczy odpowiedzialny.

Samą walkę „wyklętych” nazwał: „epopeją narodowego powstania przeciwko czerwonym najeźdźcom i okupantom oraz funkcjonariuszom obcego, narzuconego naszemu narodowi reżimu”.

Jak wspominaliśmy wcześniej, jest to zafałszowanie historii – ani walka „wyklętych” nie była powstaniem, ani tym bardziej – powstaniem całego narodu.

Walka wyklętych to „epopeja narodowego powstania przeciwko czerwonym najeźdźcom i okupantom oraz funkcjonariuszom obcego, narzuconego naszemu narodowi reżimu".

Przesłanie z okazji Narodowego Dnia Żołnierzy Wyklętych,01 marca 2023

Sprawdziliśmy

Fałsz. Walka „wyklętych” nie była powstaniem, a tym bardziej — narodowym

Historyk: „przykrywają państwo podziemne”

Zacytujmy raz jeszcze prof. Wnuka:

„Propagując bezrefleksyjny nacjonalizm i bezrefleksyjną walkę zbrojną usuwa się w cień, zakrywa innego rodzaju strategie. Po pierwsze zakrywa AK, która nie była wcale grupą bezmyślnie walczących antykomunistów, ale była armią państwową. Przykrywa w ogóle państwo podziemne – zastępuje myślenie kategoriami obywatelskimi kategorią plemienno-narodową. To jest dla mnie największa szkoda, jaki ten rodzaj myślenia kryjący się za pojęciem »żołnierze wyklęci« stoi”

– mówił.

„Czcimy tych, którzy przeciwstawiali się przesłaniu wolnego świata i swoim liderom” – dodał.

Na zdjęciu: marsz Szlakiem Kaźni Żołnierzy Wyklętych na warszawskiej Pradze, 1 marca 2023.

;
Na zdjęciu Adam Leszczyński
Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze