Prezydent Duda twierdzi, że „wyklętych” było kilkaset tysięcy i że był to największy „ruch podziemny” w tamtych czasach. Fałsz i fałsz
To był największy istniejący w tamtym okresie w świecie ruch podziemny bojowy. Setki tysięcy ludzi, przed wszystkim młodych, gotowych ginąć w beznadziejnej sytuacji.
„Mimo tego, że jest wielu, którzy nie patrzą na to przychylnym okiem, a ci którzy o tę pamięć dbają i próbują ją wyrwać z ziemi, czasem mają problemy i są prześladowani, nie możemy zawrócić z tej drogi, bo jesteśmy to winni im i jesteśmy to winni Polsce”.
Nie jest jasne, kogo ma na myśli prezydent i kto jest prześladowany za próby upamiętniania „niezłomnych” - która po uroczystym pogrzebie „Inki” i „Zagończyka” z udziałem najwyższych władz ma już wszystkie cechy kultu państwowego. Przy okazji prezydent przesadził też, podając liczbę „wyklętych” i mówiąc, że była to największa partyzantka w okresie tużpowojennym (apogeum działalności antykomunistycznej partyzantki przypadało na lata 1945–1947).
Autor „Atlasu polskiego podziemia niepodległościowego 1944–1956”, wydanego przez IPN w 2007 r., prof. Rafał Wnuk, historyk z KUL powiedział „Oku”, że w latach 1944–53 przez oddziały partyzanckie przewinęło się w sumie ok. 25 tys. osób.
W szczytowym momencie jednocześnie walczyć mogło między 15 a 17 tys. osób.
Rok 1953 był ostatnim, w którym można było mówić o jakichkolwiek oddziałach. Później walczyły pojedyncze osoby lub kilkuosobowe grupki.
Nawet gdyby liczyć nie tylko oddziały zbrojne, ale wszystkich zaangażowanych w jakąkolwiek podziemną działalność, to prezydent myliłby się wielokrotnie. Jak mówił prof. Wnuk, takich osób było po wojnie od 100 do 150 tys. osób.
Nie jest też prawdą, że była to największa partyzantka w okresie powojennym. Wietnamski Viet Minh liczył (na serio, a nie na niby) 450 tys. żołnierzy (prowadził wojnę z Francuzami w latach 1946–1954).
Ponad 200 tys. partyzantów walczyło o niepodległość Indonezji w latach 1945–1948. Obie te wojny zakończyły się zwycięstwem partyzantów.
Podobne błędy jak prezydent Duda popełniał już minister Macierewicz (stwierdził, ze było 300 tys. „niezłomnych”). Ich zasługi i męczeństwo przeszacowała też premier Szydło. „Oko” docenia bohaterstwo partyzantów, ale sądzimy, że prawda historyczna jest najważniejsza, a sztuczne pompowanie liczby „niezłomnych” tylko im uwłacza.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze