0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Paweł Malecki / Agencja Wyborcza.plFot. Paweł Malecki /...

Ukończony we wtorek 10 października sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM wskazał na przewagę „prawicy” (PiS i Konfederacji) nad „demokratami” (KO, Lewica, Trzecia Droga). Gdyby prognoza wyborcza oparta na sondażu się potwierdziła, to komfortowa większość PiS i Konfederacji (z liczbą 251 mandatów) rządziłaby Polską, o ile byliby w stanie na taką koalicję się dogadać.

Przeczytaj także:

Taki zatrważający dla sił prodemokratycznych wynik podaliśmy we wtorek, podkreślając jednak, że wystarczy niewielki ruch notowań w granicach błędu pomiaru i wrócilibyśmy do poprzednio notowanego remisu połączonych sił KO, Lewicy i Trzeciej Drogi z prawicową parą PiS – Konfederacja.

Zwykle w sondażach podaje się notowania i kończy artykuł. My postanowiliśmy zbadać, na ile poważnie należy traktować wyniki naszego własnego sondażu, a dokładniej, które z partyjnych deklaracji mają większą, a które mniejszą wagę. Sprawdzamy, jak same osoby badane oceniają swoje decyzje wyborcze – czy jako niewzruszone, czy też podatne na okoliczności, które mogą coś zmienić.

Żeby to sprawdzić, zastosowaliśmy podstęp wymieniając ewentualne powody zmiany wyborczych decyzji i dając także odpowiedź, że „nic nie zmieni mojej decyzji”.

Sprawdzaliśmy w ten sposób kolejno dwie rzeczy: na ile ludzie są pewni, że na wybory pójdą (ci, którzy deklarują, że pójdą) i na ile są pewni, że nie zmienią partyjnego wyboru.

Katar wrogiem Konfederacji

Podaliśmy badanym cztery powody rezygnacji z udziału w wyborach, trochę „od sasa do lasa”, żeby złapać różne możliwości. Okazuje się, że z czterech przyczyn tylko „złe samopoczucie lub silne przeziębienie” może Polki i Polaków powstrzymać przed pójściem do urn, przy czym zgodziła się z tym co czwarta osoba wybierająca się na wybory.

A zła pogoda? Poczucie, że mój głos nie ma znaczenia? Rozczarowanie końcówką kampanii? – kusiliśmy osoby badane, ale bez skutku, niemal nikt nie wybierał tych odpowiedzi.

Złe samopoczucie i przeziębienie jako uzasadnienie absencji może trochę dziwić w demokratycznym bądź co bądź kraju. Nie różnicowało ono grup społecznych, z wyjątkiem kobiet wskazujących ten czynnik częściej (29 proc.) niż mężczyźni (19 proc.).

Wystąpiły za to wyraźne różnice w elektoratach. Przeziębienie może powstrzymać przed pójściem do urn:

  • aż 41 proc. wyborców Konfederacji;
  • 28 proc. – Lewicy;
  • 26 proc. – PiS;
  • 20 proc. Trzeciej Drogi i tylko
  • 15 proc. – elektoratu KO.

Kolejny raz potwierdza się najwyższa mobilizacja wyborców Donalda Tuska, gotowych iść głosować, nawet gdyby musieli zwlec się z łóżka. Trzecia Droga remisuje tu z PiS, co zwraca uwagę, bo wyborcy Kaczyńskiego są z reguły bardzo zdeterminowani, by zachował on władzę i uchronił kraj przez niewyobrażalnym nieszczęściem, jakim byłyby rządy Tuska.

Aby lepiej uchwycić różnice mobilizacji, pokażemy odsetek odpowiedzi „nic nie zmieni mego postanowienia, by wziąć udział w wyborach” w pięciu głównych elektoratach:

Widzimy znowu to samo: mniejszą determinację konfederatów niż pozostałych wyborców i wyborczyń i największe wzmożenie w elektoracie KO. Uderza też wola, by iść na wybory elektoratu Trzeciej Drogi, a przecież było to jeszcze przed potencjalnie mobilizującym występem ich lidera w (pseudo)debacie w TVP.

Stabilność elektoratów duża, ale nierówna

Na tydzień przed wyborami pytamy też ludzi, którzy zadeklarowali głosowanie na którąś z list, co mogłoby wpłynąć na zmianę ich decyzji. I znowu kusimy podpowiedziami, ale bez większego skutku:

Jest jakoś pocieszające, że najmniej osób (ledwie 3 proc.) wymieniło wyniki sondaży jako powód zmiany decyzji wyborczej, co może oznaczać, że sondażokracja nie zapanowała jeszcze nad Wisłą. Odpowiedź może też wynikać z braku zaufania do badań (czemu sprzyja nieprofesjonalnie ich przedstawianie w mediach).

Także wpływ opinii „ważnych dla nas osób” nie jest najwyraźniej uważany za powód zmiany deklaracji politycznych, może dlatego, że żyjemy w bańkach internetowych (a także w realu) i poglądy takich osób są niemal zawsze zgodne z naszymi.

Najwięcej ludzi (8 proc.) wskazało na przebieg kampanii i debaty wyborcze, jako powód, by zmienić preferencje polityczne, co oznacza, że debata 9 października mogła mieć wpływ na notowania Trzeciej Drogi czy Lewicy.

Kolejne 6 proc. zachowuje krytyczne podejście do własnej partii, dopuszczając możliwość, że mogłaby zaliczyć wpadkę.

Giganci ustabilizowani, zmiany możliwe na miejscach 2-4

Gotowość zmiany preferencji wyborczych różnicuje elektoraty.

Elektorat PiS jest zdeterminowany aż w 89 proc., żeby – co by się nie działo – głosować na PiS, a jeśli coś mogłoby wpłynąć na jego decyzję, to opinia bliskich osób (6 proc. wskazań). Być może chodzi tu o częste sytuacje, gdy pokolenie rodziców i dziadków jest pod presją młodszych członków rodziny, by porzucili partię Kaczyńskiego.

Wyborcy KO są nieco tylko mniej (82 proc.) pewni swego wyboru, ale jeśli dopuszczają zmianę, to pod wpływem kampanii czy debaty (7 proc.) albo wpadki swojej partii (6 proc.).

Elektoraty Lewicy w 22 proc. a Trzeciej Drogi, aż w 29 proc. dostrzegają, że mogłyby zmienić decyzję wyborczą pod wpływem kampanii, debaty czy wpadki swojej partii. W tym sensie politycy obu ugrupowań na ostatniej prostej przed 15 października stają przed wyzwaniem, bo każdy błąd może ich dużo kosztować.

Pewność Konfederatów jest równie niska co trzeciej Drogi – tylko 65 proc. deklaruje, że nie zmieni wyborczej decyzji. To z kolei otwiera szansę dla demokratów.

Jeśli tak, to dobrze byłoby wiedzieć, na kogo trzy wahające się partie nr 3, 4 i 5 byłyby gotowe przenieść swoje sympatie. Na szczęście znamy odpowiedź na to pytanie.

PiS jest jak czarna dziura – nic się z niego nie wydostaje

Zapytaliśmy bowiem o tzw. drugi partyjny wybór, wymuszając poniekąd deklarację, na kogo osoba badana, by głosowała, gdyby nie mogła na wybrane wcześniej ugrupowanie.

Obraz jest jednoznaczny. Właściwie nikt (4 proc.) poza elektoratem Kaczyńskiego rzecz jasna, nie widzi możliwości, by głosować na PiS. Niewiele więcej osób (8 proc.) byłoby gotowe przeprowadzić się do pozbawionej podatków i pasów bezpieczeństwa krainy Konfederatów.

Siłą rzeczy największa partia opozycyjna dostaje mniej drugich wyborów (12 proc.) niż Lewica i Trzecia Droga (po 17 proc.), bo już zebrała znaczące poparcie zwolenników naprawienia ustroju w Polsce.

Następny wykres pokazuje to samo zjawisko od drugiej strony. Sprawdzamy bowiem, jaki odsetek pięciu elektoratów nie wymienia żadnej partii jako potencjalnego drugiego wyboru, czyli stoi na stanowisku, że „tylko moja partia i więcej nic”.

Dodajmy dla jasności, że na opcję „nie wskazuje żadnej partii jako drugiego wyboru” składały się cztery możliwe odpowiedzi na pytanie, co by zrobiła osoba badana, gdyby nie mogła głosować na swoją listę. Oto one:

  • „Nie wzięłabym udziału w głosowaniu” – taką odpowiedź wybrało 21 proc. osób badanych;
  • „Nie wiem, trudno powiedzieć” – 7 proc.;
  • „Oddałbym głos nieważny” 6 proc.;
  • Odmowa odpowiedzi – 1 proc.

Jak widać na wykresie, aż 69 proc. wyborców PiS w taki czy inny sposób odmawia wskazania innego wyboru. Są jak „czarna dziura” w astronomii, czyli obszar czasoprzestrzeni, w którym zagęszczenie masy rodzi siły grawitacyjne zatrzymujące wszystko – łącznie ze światłem i informacją – co mogłoby „czarną dziurę” opuścić.

Także wyborcy Konfederacji w ponad jednej trzeciej nie dopuszczają myśli, że mogliby oddać głos na kogoś innego niż Bosak i Mentzen.

Największą gotowość do wskazania innej opcji mają wyborcy Koalicji Obywatelskiej, co jest interesującym połączeniem wysokiej determinacji, by głosować na swoją partię i swojego lidera, a zarazem elastyczności w myśleniu o innych możliwościach. Tak samo otwarci na głosowanie na kogoś innego są wyborcy Trzeciej Drogi i tylko nieco mniej – Lewicy.

Jak przepływają demokraci?

Kluczowe pytanie brzmi, jak chcieliby sobie przepływać zwolennicy i zwolenniczki partii prodemokratycznych. Okazuje się, że ruch w trójkącie KO, Lewica, Trzecia Droga jest potencjalnie intensywny, ale nie rozkłada się równo. Trzy propozycje układają się bowiem w czytelny wzór od lewicy przez centrum do prawicy (używając tych terminów raczej w europejskim niż polskim znaczeniu).

Wyborcy KO dopuszczają głosowanie i na lewo, i na prawo:

  • Lewicę jako drugi wybór wskazało 43 proc., a
  • Trzecią Drogę – 42 proc.

Elektorat Lewicy dopuszcza niemal wyłącznie ewentualne głosowanie na KO i identyfikuje Trzecią Drogę jako ideowo daleką:

  • Koalicję Obywatelską jako drugi wybór wskazało aż 72 proc.,
  • Trzecią Drogę tylko 11 proc.

Wyborcy Trzeciej Drogi dopuszczają głosowanie na:

  • Koalicję Obywatelską – 51 proc. wskazań;
  • rzadziej na Lewicę – 24 proc., a ponadto
  • Konfederację jako drugi wybór wskazuje 9 proc., a
  • PiS – 6 proc.

Jak przepływa prawica, poza tym, że generalnie marnie

Wyborcy PiS, jeśli kogokolwiek wybierają jako drugi wybór to:

  • Konfederację – ale wskazało ją tylko 14 proc. oraz
  • Bezpartyjnych Samorządowców – 7 proc. i uwaga!
  • Trzecią Drogą – 6 proc.

Warto pamiętać, że te 6 proc. elektoratu PiS to ok. 2 proc. wszystkich wyborców. Taki (teoretycznie) zysk Trzeciej Drogi (i całej opozycji demokratycznej) robiłby wielką różnicę, ale czy takie światło wyrwałoby się z „czarnej dziury” PiS?

Konfederaci najczęściej wybierają jako drugi wybór:

  • PiS – w 29 proc. i
  • Bezpartyjnych Samorządowców – w 18 proc., ale także
  • Trzecią Drogę – w 11 proc.

Podsumowanie. Jakie szanse mają demokraci na ostatniej prostej

Analizy, jakie przeprowadziliśmy, wskazują, że wynik głównego starcia między potencjalną koalicją PiS – Konfederacja a trójkątem KO, Lewica i Trzecia Droga może okazać się korzystniejszy dla demokratów, jeśli:

  • mniejszy odsetek Konfederatów niż elektoratów opozycji pójdzie na wybory. Na taką możliwość wskazuje wysoki odsetek zwolenników Bosaka i Menztena dopuszczających możliwość rezygnacji z wyborów pod wpływem tak dramatycznych wydarzeń, jak zaziębienie;
  • frekwencja wyborcza wśród wyborców KO będzie wyższa niż wśród wyborców PiS, na co wskazują wskaźniki mobilizacji elektoratu Tuska. Także wyborcy Trzeciej Drogi są zdeterminowani, by iść na wybory, nawet jeśli nie mają aż takiej determinacji, by głosować na swoje ugrupowania;
  • nawet niewielki odsetek wyborców Konfederacji przepłynie do Trzeciej Drogi (która jest ich wyborem nr 3, z 11 proc. wskazań);
  • udane występy w debacie wyborczej TVP Szymona Hołowni i Joanny Scheuring-Wielgus zmobilizują elektoraty Trzeciej Drogi i Lewicy wraz z osobami o zbliżonym profilu do pójścia na wybory;
  • choćby minimalny odsetek wyborców Kaczyńskiego przeniesie swoje głosy na Trzecią Drogę. To ostatnie jest jednak o tyle mniej prawdopodobne, że nawet kompromitujący występ Morawieckiego w debacie TVP nie zagraża stanowi posiadania PiS, bo jak widzieliśmy, wyborcy Kaczyńskiego nie kierują się przebiegiem kampanii, a zarazem żyją w propagandowej otulinie.

Ryzyko dla demokratów może natomiast stanowić:

  • odwrotny przepływ wyborców Trzeciej Drogi do Konfederacji (9 proc. wskazało taką gotowość), a nawet – co już mniej prawdopodobne – do PiS (6 proc.);
  • większy napływ wyborców Lewicy i Trzeciej Drogi do KO, bo wyborcy Lewicy aż w 72 proc. dopuszczają taką możliwość, a Trzeciej Drogi – w 51 proc. Zwłaszcza w przypadku Trzeciej Drogi mogłoby to zagrozić zejściem ugrupowania Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza pod próg 8 proc. Z tego punktu widzenia stosunkowo gorszy występ Donalda Tuska w porównaniu z Joanną Scheuring-Wielgus i Szymonem Hołownią w debacie TVP może zmniejszać takie zagrożenie dla opozycji jako całości.

Szyki wszystkim teoretycznie mogą pomieszać Bezpartyjni Samorządowcy. Bardziej na utratę elektoratu narażone są tu siły prawicy – co szósty wyborca Konfederacji i co 14. PiS wskazał „Bezpartyjnych” jako opcję nr 2. Gdyby takie przepływy pozwoliły „Bezpartyjnym” przekroczyć próg wyborczy kalkulacje zaczęłyby wyglądać inaczej. Ale na razie jest to mało prawdopodobny wariant.

Sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM metodą CATI (telefonicznie) 6-10 października 2023 roku na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie dorosłych Polek i Polaków, N=1000

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze