0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fathi AL-MASRI / AFPFathi AL-MASRI / AFP

Po błyskawicznej zmianie władzy w Damaszku w grudniu 2024 roku uwaga świata szybko odwróciła się od nowej władzy Ahmada asz-Szar'y. Po 20 stycznia świat skupił się na codziennym obsługiwaniu emocji nowego rezydenta waszyngtońskiego Białego Domu. I choć Syria nie jest krajem kluczowym dla światowego układu sił, to trudno pominąć to, co stało się tam w kilku ostatnich dniach.

Od 6 marca na znajdującym się na północnym-zachodzie wybrzeżu w atakach i masakrach zginęło przynajmniej kilkaset niewinnych ofiar – a najpewniej znacząco ponad tysiąc – z mniejszości alawickiej. Jak do tego doszło, kto stoi za tymi atakami i jak pierwszy poważny sprawdzian przechodzi nowa syryjska władza?

Przeczytaj także:

Na zdjęciu: Rodziny z syryjskiej mniejszości alawickiej przekraczają rzekę Nahr al-Chabur, by uciec do Libanu.

Alawici

Zacznijmy od podstawowego pytania – kim są alawici? Jest ich w Syrii około dwóch milionów i stanowią około 10 proc. populacji kraju. To religijna mniejszość, która oderwała się od ortodoksyjnego szyizmu w IX wieku jako jedna z wielu. Jednak jedynie alawici wśród szyickich odłamów pierwszych wieków islamu przetrwali do dziś. Za światowego lidera szyitów uważa się dziś Islamska Republika Iranu. W dzisiejszej polityce międzynarodowej rozłamy sprzed ponad milenium nie mają jednak dużego znaczenia – w sunnickiej Syrii Iran uważał Alawitów za swój zasób.

Ale przede wszytkim – alawitą był Hafez al-Asad i jego syn Baszszar, którzy przez ponad pół wieku rządzili stworzonym przez siebie opresyjnym państwem policyjnym. Alawickie regiony Syrii podczas rozpoczętej w 2011 roku wojny domowej były znacznie mniej buntownicze niż pozostałe regiony kraju. W grudniu 2024 roku władze przejęły grupy buntowników z dżihadystycznym rodowodem. Ich przywódca – do niedawna znany ze swojego dżihadystycznego imienia Abu Mohamed al-Dżaulani – wrócił do swojego cywilnego imienia i nazwiska Ahmad asz-Szar'a. Zamiast wojskowego stroju ubrał garnitur, założył krawat i został prezydentem.

Jednym z głównych zadań nowego rządu było połączenie dotychczasowych rebeliantów pod parasolem Ministerstwa Obrony i wielu grup o różnej ideologii (choć dominował wśród nich islamizm) stworzyć spójną i sprawną armię państwową. To jednak długotrwały proces. A wydarzenia na wybrzeżu pokazują, że wciąż daleko mu do faktycznej realizacji.

Lojaliści Asada

Napięcia między szeroko rozumianymi przedstawicielami nowej władzy i Alawitami pojawiały się od samego początku, od grudnia 2024 roku. Nie oznacza to w żadnym stopniu, że Alawici są spójną politycznie grupą i w większości pozostali wiernymi zwolennikami Baszszara al-Asada.

Obecna fala przemocy rozpoczęła się w czwartek 6 marca. Giat Dalla, ważny wojskowy z armii Asada ogłosił powstanie Wojskowej Rady Wyzwolenia Syrii, a lojalni mu wojskowi podjęli ataki na siły rządowe w okolicy miast Latakia i Dżabla. Siły rządowe zostały zaskoczone, zginęło kilkadziesiąt osób.

To, jak została zorganizowana odpowiedź na te ataki, pokazuje, że Ahmad asz-Szar'a i jego rząd mają dziś ograniczone możliwości w kontrolowaniu bezpieczeństwa na obszarze, na którym teoretycznie rządzą.

W odpowiedzi na ataki lojalistów Asada w kolejnych dniach zorganizowano wiele masakr alawickich cywili, stosując zasadę odpowiedzialności zbiorowej.

Masakry cywili

BBC cytuje świadków, którzy w 40-tysięcznym mieście Banijas widzieli dziesiątki ułożonych na sobie ciał mężczyzn w różnym wieku.

„Washington Post" pisze o lekarce z 5-tysięcznego al-Kadmus, której udało się uciec przed napastnikami w niedzielę. Bojąc się zemsty, lekarka poprosiła o anonimowość. Dziennikarzom opowiedziała o uzbrojonych grupach mężczyzn, którzy chodzili od domu do domu i mordowali całe rodziny.

Dziennikarka Jenan Moussa pisze o masakrze 147 mężczyzn i jednej kobiety w wiosce al-Muchtarija z piątku 7 marca. Najmłodsza ofiara miała 16 lat, najstarsza ponad 80. Ofiary zostały zmuszone do chodzenia na czworakach i szczekania, ostatecznie były mordowane strzałem w głowę. Osoba z wioski, która tego dnia przebywała w innym miejscu, zebrała relacje świadków i przekazała dziennikarce, że tego dnia dwa samochody z uzbrojonymi mężczyznami dwukrotnie pojawiły się w wiosce. Za pierwszym razem tylko przez nią przejechali. Za drugim zatrzymali się i wysiedli z samochodów.

„Wysiedli i natychmiast zaczęli zabijać. Mordowali każdego mężczyznę, jakiego zobaczyli. Nie zadawali żadnych pytań, nie mieli żadnej listy, nie szukali nikogo konkretnego, nikogo nie przesłuchiwali. Po prostu mordowali każdego mężczyznę".

W najnowszym komunikacie 10 marca organizacja Syryjska Sieć na rzecz Praw Człowieka (Syrian Network for Human Rights, SNHR) opublikowała najnowsze dane o zweryfikowanych ofiarach ataków. SNHR zweryfikowało informacje o 779 ofiarach od 6 marca. Liczba ta nie jest ostateczna, choć dokładne policzenie ofiar i weryfikacja danych na ich temat będzie bardzo trudna. Ataki były rozproszone, wiele z nich wyglądało na spontaniczne. Doniesienia z bardzo wielu miejsc – jak kilka zacytowanych powyżej – sugerują jednak, że skala była bardzo duża.

Spontaniczne ataki?

Kto ich dokonał? Część świadków mówi o tym, że niektórzy napastnicy wyraźnie nie pochodziło z Syrii. Kilka relacji sugeruje, że widziano napastników zagranicznego pochodzenia. W szeregach rebelianckich grup islamistycznych, które walczyły z reżimem Asada było wielu zagranicznych bojowników, na przykład z Azji Środkowej. Rozwiązanie takich grup po latach walki jest bardzo trudne.

O udział w atakach i masakrach oskarżani są też bojownicy Hajat Tahrir asz-Szam (HTS), grupy, którą kierował prezydent asz-Szar'a. Sam prezydent zabrał głos na temat masakr 9 marca w przemówieniu do narodu. Zaprzeczył, by siły rządowe miały cokolwiek wspólnego z masakrami na wybrzeżu i obiecał sprawiedliwość. Zapewnił, że państwowym służbom bezpieczeństwa udało się opanować sytuację.

View post on Twitter

Nowa odpowiedzialność

Wiele Syryjczyków może mieć ograniczone zaufanie do Szar'y z powodu jego dżihadystycznej przeszłości. Dowodów na to, że to on mógł wydać rozkaz, by atakować niewinnych Alawitów, jednak nie ma. I bardzo możliwe, że nie istnieją. Jednak nawet, jeśli Szar'a, kierownictwo Ministerstwa Obrony czy szerzej ludzie związani z prezydentem lub HTS nie mieli nic wspólnego z decyzjami, by uderzyć w Alawitów, duża część odpowiedzialności i tak spoczywa na obecnym przywódcy Syrii. To on przejął odpowiedzialność za państwo i musi teraz mierzyć się ogromem wyzwań, by ustabilizować państwo i obywateli, którzy przez niemal 15 lat przywykli do trudnych do wyobrażenia poziomów brutalizacji życia codziennego.

Masakra kilkuset cywili, a bardzo możliwe, że liczba ofiar ostatecznie znacząco przekroczy tysiąc, to szokująca zbrodnia. Dla porównania jedna z najgłośniejszych zbrodni całej wojny domowej – atak chemiczny reżimu Asada w Gucie z 2013 roku pochłonął między 300 a 1700 ofiar (szacunki mają spory rozrzut, ponieważ weryfikacja tuż po zdarzeniu była niemożliwa).

Wydarzenia na wybrzeżu to bolesne przypomnienie, że zmiana władzy, flagi to jedynie pierwszy krok na bardzo długiej drodze do normalności i bezpieczeństwa. Tuż po relatywnym wyciszeniu wydarzeń na wybrzeżu władze syryjskie wykonały na tej drodze jeszcze jeden, bardzo ważny krok.

Krok ku integracji z Kurdami

Warto przypomnieć bowiem, że rząd asz-Szar'y od grudnia nie kontroluje nawet całego terytorium syryjskiego. W poniedziałek 10 marca 2025 jednak wykonano krok ku temu, by to zmienić. A wielu wątpiło, że da się to zrealizować.

Tego dnia wieczorem w Damaszku Ahmed asz-Szara i szef Syryjskich Sił Demokratycznych Mazlum Abdi podpisali porozumienie o pełnej integracji SSD i kurdyjskich struktur cywilnych z rządem. SSD to sformowana w 2015 roku formacja opierająca się przede wszystkim na Kurdach i kontrolująca dziś dużą część północno-wschodniej Syrii. Walczyła z siłami Asada, była też jedną z kluczowych formacji w walce z Państwem Islamskim. Dziś Kurdowie stoją w obliczu ryzyka kolejnej ofensywy tureckiej, a w walce z dżihadystami z Państwa Islamskiego przestaną wspierać ich Amerykanie. Stąd potrzeba, by z rządem syryjskim się dogadać.

Strony na implementację całego porozumienia dały sobie czas do końca roku. Ale to, że udało się je osiągnąć, to pozytywny sygnał dla dalszej integracji Syrii w jeden organizm państwowy.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press od 2018 roku. Publikował też m.in. w Res Publice Nowej, Miesięczniku ZNAK i magazynie „Kontakt”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, arabistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Autor reportażu historycznego "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022) o powojennych rozliczeniach wewnątrz polskiej społeczności żydowskiej. W OKO.press pisze głównie o gospodarce i polityce międzynarodowej oraz Bliskim Wschodzie.

Komentarze