0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Photo by Aref TAMMAWI / AFPPhoto by Aref TAMMAW...

Szokująca – trudno znaleźć lepsze słowo na określenie trwającej od 27 listopada ofensywy syryjskich sił opozycyjnych pod przywództwem organizacji Hajat Tahrir asz-Szam (HTS, Organizacja na rzecz Wyzwolenia Lewantu). Po dwóch dniach od jej rozpoczęcia siły rebeliantów weszły do Aleppo, drugiego największego miasta Syrii. Walki o miasto trwały od początku 2012 roku do końca 2016 roku. Rebelianci nigdy nie zdobyli miasta w całości, ale kontrolowali jego duże części. Syryjska armia rządowa miała ogromny problem z ponownym opanowaniem całego miasta i musiała skorzystać z pomocy Rosjan. Bez ich zaangażowana i nalotów ponownie zdobycie miasta byłoby znacznie trudniejsze.

Tymczasem w listopadzie 2024 roku rebelianci po prostu weszli do miasta, oporu właściwie nie było. Bez sprzeciwu lokalnej ludności zaczęli niszczyć podobizny prezydenta Baszszara al-Asada. I kontynuują marsz na południe, w stronę Hamy. Jak to się stało i kim są organizacje, które zajęły Aleppo i stanowią największe od prawie dziesięciu lat wyzwanie dla syryjskiego dyktatora?

Przeczytaj także:

Wojna domowa od 2011 roku

Przypomnijmy: w 2011 roku, na fali protestów w wielu krajach Północnej Afryki i Bliskiego Wschodu, które zyskały miano Arabskiej Wiosny, zbuntowali się również Syryjczycy. Syrią od 1971 roku rządziła rodzina al-Asadów, najpierw Hafiz, a następnie od 2000 roku jego syn Baszszar. Syria rządzona przez reżim Asadów stała się opresyjnym państwem policyjnym, bez wolności prasy, bez możliwości krytykowania władcy, który w 2007 roku otrzymał 99,82 proc. głosów w wyborach prezydenckich (był to najgorszy wynik w rodzinie od wyborów w 1971 roku, gdy Hafez al-Asad otrzymał 99,2 proc. głosów).

Gdy w 2011 roku obywatele, zainspirowani podobnymi wydarzeniami w Tunezji czy Egipcie wyszli na ulice i w większości demonstrowali pokojowo, reżim odpowiedział brutalną siłą. To szybko zradykalizowało część protestujących, ściągnęło też do Syrii islamistów z sąsiednich krajów. Rozpoczęła się brutalna wojna domowa, w której syryjski reżim nie potrafił sobie poradzić z islamistycznymi, sekularnymi i kurdyjskimi grupami opozycyjnymi.

Asad potrzebował pomocy Rosji, Iranu czy Hezbollahu, by spacyfikować opozycję i zepchnąć rebeliantów na północ.

Zamrożenie po 2020 roku

Od 2020 roku konflikt był w zasadzie zamrożony. Ostatnie siły opozycyjne były skoncentrowane na północy i północnym-wschodzie kraju.

W 2020 roku do kluczowego porozumienia doszli prezydenci Turcji i Rosji. Rosja aktywnie wspierała syryjskie siły rządowe. Turcja natomiast walczyła o równowagę na granicy turecko-syryjskiej i starała się powstrzymać napływ kolejnych setek tysięcy uchodźców, a także wspierała syryjskie siły opozycyjne jako punkt nacisku na prezydenta Baszszara al-Asada.

Od tego czasu rebelianci kontrolowali jedynie około 10 proc. powierzchni kraju. Do środy.

Szybki marsz rebeliantów na południe

Co wydarzyło się od środy 27 listopada?

Według HTS i sprzymierzeńców bezpośrednim powodem rozpoczęcia ofensywy był atak sił reżimu al-Asada na Idlib, w którym zginąć miało 30 cywili. Islamiści szybko zaczęli zdobywać kolejne miejscowości, udało im się zdobyć bazę syryjskiej armii, a także zaskoczyć i pokonać oddział rosyjskiego Specnazu. Rosjanie rozpoczęli naloty na miejscowości kontrolowane przez rebeliantów, które jednak nie powstrzymały marszu sił opozycyjnych na południe.

29 listopada rebelianci dotarli do Aleppo. To ta ofensywa jest na razie najbardziej szokującym elementem kampanii. Miasto, w którym siły rządowe broniły się zaciekle przez lata, tym razem padło mniej więcej w dwa dni, niemal bez walki. Już 30 listopada rebelianci zajęli znajdującą się w centrum miasta starożytną cytadelę.

W mediach społecznościowych pojawiło się wiele zdjęć, na których rebelianci prezentują broń, którą pozostawili za sobą wojska reżimowe. Łupy są znaczące. Wojsko Asada zostawiło za sobą nawet samoloty. Armia rządowa stara się organizować obronę pod Hamą, ale jest cały czas atakowana przez rebeliantów. Wszystko wskazuje na to, że siły syryjskie bez rosyjskiego wsparcia o skali tej, co przed 2020 rokiem, mają dosyć niskie zdolności bojowe i niskie morale. Rebelianci atakują pozycje armii dronami, a armia nie potrafi się przed nimi skutecznie bronić.

Kolejne dni to więc atak rebeliantów na Hamę. Być może nie padnie ona tak szybko, jak Aleppo, ale trudno dziś przewidzieć, co może się stać. Tydzień temu świat w ogóle nie spodziewał się, że syryjska wojna domowa rozgorzeje na nowo.

Kto jest kim? Główna frakcja: islamiści

Przyjrzyjmy się głównym frakcjom walczącym w nowej odsłonie wojny.

Główna siła rebeliantów, wspomniana już HTS, to kontynuacja grupy do 2016 roku znanej jako Dżabhat an-Nusra. Do tamtego momentu organizacja ta była syryjskim odgałęzieniem Al-Kaidy, założonym po wybuchu syryjskiej wojny domowej. Jej główną motywacją do walki nie była wolna, demokratyczna Syria i sprzeciw wobec dyktatora, ale radykalna ideologia islamistyczna. W 2016 roku Nusra zerwała z Al Kaidą i zmieniła nazwę na Dżabhat Fatah asz-Szam. Na początku 2017 roku organizacja pod nową nazwą połączyła się z czterema innymi grupami islamistycznymi i utworzyła Hajat Tahrir asz-Szam. W ostatnich latach grupa rządziła w muhafazie (odpowiednik naszego województwa) Idlib na północnym-zachodzie Syrii.

Próba zmiany wizerunku

„Rebranding” sprzed ośmiu lat mógł wynikać nie tylko z potrzeby oderwania się od słynniejszej organizacji-matki. Nusra miała wizerunek agresywnej, radykalnie islamistycznej organizacji. Jej bojownicy byli odpowiedzialni za liczne zbrodnie. Według raportu Human Rights Watch 2013 roku podczas ofensywy w muhafazie Latakia siły rebelianckie pod przywództwem Nusry w kilku wioskach alawickich zamordowały przynajmniej 190 cywili.

Lider HTS, Abu Muhammad al-Dżaulani próbuje budować inny wizerunek grupy. W 2021 roku w wywiadzie z amerykańską telewizją PBS przekonywał, że zamachy terrorystyczne w Europie czy USA są sprzeczne z polityką HTS. Przekonywał, że walka, którą prowadzi HTS nie jest skierowana przeciwko religijnym mniejszościom, a przeciwko reżimowi al-Asada. Zapewniał, że wierzy w prawa mniejszości, prawo kobiet do edukacji.

Po zdobyciu Aleppo Dżaulani wydał oświadczenie, w którym zwraca się do bojowników. Pisze w nim, by bojownicy powstrzymali się od siania strachu i nakazuje im szacunek wobec wszystkich, którzy nie walczą przeciwko siłom islamistów. Jest jeszcze za wcześnie, by ocenić, jak w rzeczywistości zachowują się nowi władcy Aleppo i na ile apel o pokojowe przejęcie władzy to tylko zagrywka wizerunkowa, a na ile islamistom uda się utrzymać porządek w swoich szeregach. HTS i stowarzyszone grupy nigdy nie sprawowały władzy na większym terytorium. A organizacja jest przecież przedłużeniem Nusry i ma też na koncie dokonania sprzeczne z deklarowanym pokojowym podejściem do ludności. Syryjska Sieć na rzecz Praw Człowieka w marcu tego roku pisała o atakach członków HTS na dziennikarzy podczas obchodów 13 rocznicy wybuchu powstania przeciwko Baszszarowi al-Asadowi. Znane są też doniesienia o fatalnym traktowaniu więźniów.

HTS jest przez Unię Europejską i USA uważany za organizację terrorystyczną. Podobnie jest w przypadku Turcji, co nie przeszkodziło tureckim wojskom podejmować strategicznej współpracy z oddziałami HTS.

Syryjska Armia Narodowa

Warto też poświęcić kilka słów na rolę Turcji w dzisiejszej układance w Syrii. Wśród grup rebelianckich, jedną z najważniejszych po HTS jest Syryjska Armia Narodowa. Wywodzi się ona z Wolnej Armii Syryjskiej, jednej z pierwszych zorganizowanych grup rebelianckich w Syrii. SAN jest szeroko wspierana przez Turcję. Nie ma na celu, tak jak HTS, stworzenia państwa, gdzie dominującą ideologią będzie islam, jest bardziej sekularna. W przeszłości obie grupy walczyły między sobą, dziś łączy je sojusz, dzięki któremu mają nadzieję wspólnie obalić syryjskiego dyktatora. Grupa 30 listopada wydała oświadczenie, w którym zapowiedziała wyzwolenie całej Syrii.

Może to być zła wiadomość dla mieszkających na północy kraju Kurdów.

Narzędzie Turcji

Na terenach wzdłuż granicy syryjsko-tureckiej mieszka około 2-2,5 mln syryjskich Kurdów. Kurdyjskie jednostki, wspomagane przez Amerykanów, odegrały kluczową rolę w pokonaniu oddziałów Państwa Islamskiego w Syrii. Kurdowie są jednak przez Turcję uważani za konkurentów. Turecka mniejszość kurdyjska to kilkanaście milionów osób, a aspiracje narodowe Kurdów są dla Turcji zagrożeniem. Stąd przyznanie zbyt wielu praw syryjskim Kurdom jest z punktu widzenia Turcji niebezpieczne.

Dlatego Syryjska Armia Narodowa jest przydatnym narzędziem w ograniczaniu kurdyjskich wpływów. Raport Human Rights Watch z lutego 2024 roku na podstawie rozmów z kilkudziesięcioma mieszkańcami północnej Syrii pokazuje, jak zarówno SAN, jak i wojska tureckie (Turcy de facto wciąż okupują część północnej Syrii) prześladowały ludność kurdyjską.

Kurdowie

Ostatnie dni to też starcia między Syryjskimi Siłami Demokratycznymi a SAN. SSD to zjednoczenie opozycyjnych wobec Asada ugrupowań, w których główny człon stanowią siły kurdyjskie. Ich głównym sojusznikiem i wsparciem międzynarodowym są Amerykanie. Nie biorą udziału w obecnych walkach zjednoczonych rebeliantów.

SSD kontrolowało niewielki obszar w okolicy Aleppo, z miastem Tall Rifaat. Kurdowie chcieli zabezpieczyć korytarz łączący Tall Rifaat z kontrolowanym przez nich obszarem na północnym-wschodzie. Na to nie mogli zezwolić Turcy. Władze Turcji i tureckie media otwarcie nazywają siły kurdyjskie w ramach SSD terrorystycznymi.

Czyli – duże grupy opozycyjne wobec Asada walczą między sobą. SSD nie chce jednak zdobywać Damaszku, ich głównym zadaniem jest obrona ludności kurdyjskiej.

2 grudnia HTS wydało oświadczenie, w którym przypominają, że Kurdowie są integralną częścią syryjskiego społeczeństwa. To duży kontrast z podejściem wspieranej przez Turcję SAN, która jest przecież częścią koalicji, która wciąż prze na południe i walczy z reżimem. Pokazuje to również, że walczący dziś z reżimem rebelianci mają bardzo różne wizje i interesy. Gdyby udało się im wspólnie pokonać dyktatora, wspólne rządzenie nie będzie łatwe.

Poszukiwanie sojuszników przez Asada

Gdy tylko rozpoczęła się rebeliancka ofensywa Baszszar al-Asad wyruszył do Moskwy, by prosić o wsparcie. Nic nie uzyskał i po kilku dniach wrócił do Damaszku. Rosjanie nie opublikowali nawet komunikatu o spotkaniu przywódców. Rosjanie będą dalej wspierać Asada, ale jedynie tymi siłami, które zostały na miejscu w Syrii. Poza tym syryjski dyktator nie ma na co liczyć. Rosjanie sami mają problem z wyposażeniem i muszą się wspierać dostawami z Iranu czy Korei Północnej.

Iran też nie będzie w stanie dziś lekką ręką dzielić się z syryjskim reżimem swoim uzbrojeniem.

1 grudnia Damaszek odwiedził irański minister spraw zagranicznych Abbas Arakczi. Przed wylotem z Teheranu Arakczi powiedział, że Iran mocno popiera prezydenta al-Asada. Na samym początku ofensywy rebeliantów, 28 listopada, w walkach zginął irański generał Kiumars Purhaszemi, członek Korpusu Strażników Rewolucji, ważny doradca wojskowy. Irańczycy mają wysłać do Syrii dwie zwarte jednostki własnych wojsk, jedna z nich złożona z afgańskich uchodźców.

Syryjski reżim ma jednak dziś problem. Trójka kluczowych sojuszników z czasów zduszenia rebelii jest dzisiaj słabsza lub zajęta własnymi konfliktami. Hezbollah w Libanie właśnie podpisał porozumienie o zawieszeniu broni z Izraelem, po tym, jak został znacznie osłabiony i stracił lidera – Hassana Nasrallaha. Iran również jest zaangażowany w konflikt z Izraelem. Rosjanie natomiast mają dziś zupełnie inne priorytety.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze