„Ta ustawa to pierwszy i bardzo jasny sygnał od PiS: wiemy, że przegramy wybory” - mówi OKO.press wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej Izabela Leszczyna. Dzięki tej ustawie nominaci PiS będą nieusuwalni ze strategicznych spółek państwowych przez najbliższych pięć lat
Ustawa pojawiła się na stronach Sejmu w poniedziałek 24 października 2022. Gdyby weszła w życie, zarządy i rady nadzorcze strategicznych spółek państwowych byłyby nieodwoływalne przez najbliższych pięć lat. Opozycja nie mogłaby ich zmienić, nawet gdyby wygrała wybory w 2023 roku.
Zapytany przez TVN24 we wtorek rano wicemarszałek Ryszard Terlecki, po co jest Rada do strategicznych spółek, którą tworzy ustawa, odpowiedział: „Nie wiem. Szczegółów nie znam”. Opozycja nie ma jednak wątpliwości: Rada jest po to, żeby zapewnić działaczom PiS miękkie lądowanie na wypadek przegranych wyborów. „PiS betonuje spółki skarbu państwa, szykuje olbrzymi skok na kasę” – skomentował przewodniczący klubu parlamentarnego Lewicy Krzysztof Gawkowski.
Od kilku miesięcy sondaże pokazują, że gdyby wybory odbyły się dziś, to opozycja by je wygrała. Jednocześnie rząd Morawieckiego ma rekordowo niskie poparcie i zaufanie społeczne. Ustawa jest sygnałem, że PiS próbuje się zabezpieczyć. Opozycja już nazywa ją „koryto plus” i „lex butapren”.
Być może jednak ustawa przepadnie tak nagle, jak się pojawiła – głosowanie przeciw zapowiadają ziobryści.
Projekt to nowelizacja Ustawy o zasadach zarządzania mieniem państwowym, którą PiS uchwalił niecały rok po przejęciu władzy, w grudniu 2016. Nowa ustawa:
Kluczowy artykuł ustawy brzmi:
„Odwołanie członków organów nadzorczych oraz odwołanie i zawieszenie w czynnościach członków organów zarządzających, spółek o których mowa w ust. 1, może nastąpić wyłącznie po uzyskaniu uprzedniej pozytywnej opinii Rady do spraw bezpieczeństwa strategicznego, o której mowa w art. 23b”. Pięcioosobowa Rada będzie wydawać opinie „w sprawie odwołania członków organów nadzorczych oraz odwołania i zawieszenia w czynnościach członków organów zarządzających spółek, o których mowa w art. 18b ust. 1”. Czyli tych o strategicznym znaczeniu.
Członków tej Rady będą powoływać: Sejm (trzech), Senat (jednego) i prezydent (też jednego). Przy obecnej większości parlamentarnej oznacza to, że czworo z pięciorga członków Rady to będą ludzie z obozu PiS. Opozycja ma szansę obsadzić tylko miejsce senackie.
Kadencja członków Rady ma trwać 6 lat. A w jej trakcie są w zasadzie nieodwoływalni. Przed upływem tych sześciu lat mogą przestać być członkami Rady, tylko jeśli sami zrezygnują, umrą albo zostaną prawomocnie skazani. Na zasiadaniu w Radzie nic nie zarobią, ale pomogą zarobić innym.
Nawet gdyby opozycja wygrała najbliższe wybory i rządziła przez całą kadencję, przez cały ten czas nie mogłaby odwołać Rady. A to znaczy, że w tracie pięcioletnich swoich rządów nie mogłaby zmienić członków zarządów i rad nadzorczych strategicznych spółek wybranych teraz przez PiS.
Działanie ustawy ma być błyskawiczne: już w ciągu miesiąca od chwili, gdy wejdzie w życie, Rada ma zostać powołana. Ale ustawa będzie miała jeszcze jeden skutek: kiedy tylko wejdzie w życie, skończy się kadencja członków zarządów wszystkich strategicznych spółek wymienionych w ustawie. To wcale nie znaczy, że zarządy pójdą na bezrobocie. Przeciwnie: automatycznie zacznie się im nowa, pięcioletnia kadencja.
„Ta ustawa mnie z jednej strony przeraziła, z drugiej ucieszyła, Kaczyński na pewno wie, że przegra wybory” – powiedziała OKO.press wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej Izabela Leszczyna.
„Jest to próba stworzenia w Polsce oligarchii. Bardzo często mówimy, że w niedemokratycznych krajach, jak Węgry, Rosja, są oligarchowie, którzy wzmacniają tamtych satrapów, a w Polsce nie ma oligarchii. Kaczyński wie, czym jest taka grupa zamożnych biznesmenów zależnych od partii, który dorobili dzięki partii. I taką grupę chce mieć” – mówi Leszczyna.
Według uzasadnienia ustawa jest po to, żeby zwiększyć stabilność strategicznych państwowych firm w sytuacji wojny w Ukrainie i kryzysu energetycznego. „Niech sobie popatrzą, jakie skutki biznesowe ma zarządzanie przez nominatów PiS. Od początku roku z giełdy odpłynęło ok 70 mld zł, członkowie OFE stracili 20 mld zł w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, bo to zarządzanie jest szkodliwe, niestabilne, dla samych spółek i dla obywateli” – komentuje posłanka Platformy.
PiS przygotował się na zarzut, że jego ludzie się dorobią w spółkach. W ustawie jest bowiem zapis, że ci, którzy zostaną odwołani z zarządów i rad w momencie wejścia w życie ustawy, nie dostaną odprawy. Tyle że wedle tego samego artykułu ustawy natychmiast, automatycznie zostają ponownie powołani na te same stanowiska i to na pięć lat.
Posłanka zwraca uwagę, że pod projektem nie podpisał się żaden z powszechnie rozpoznawalnych posłów. Nie ma tam podpisu Kaczyńskiego ani nikogo z jego bliskich współpracowników. Jej zdaniem „wystawili posłów, którzy zrobią wszystko, żeby znaleźć się na listach”. Nie ma tam nikogo ze znaczących polityków PiS, bo ci boją się, że kolejna władza będzie im stawiała zarzuty. „Będzie odpowiedzialność polityczna, ale będą też zarzuty karne, za psucie państwa, finansów publicznych. A ta ustawa jest sprzeczna z podstawowymi zasadami demokracji” – mówi Leszczyna.
Posłanka dodaje: „PiS już się uwłaszczył na majątku publicznym. Dzięki Glińskim, Ziobrom, innym ministrom, którzy myślą tylko interesem swojej partii, wykarmili masę instytutów, funduszy, agencji, innych przedziwnych tworów. Są w stanie funkcjonować jeszcze bardzo długo”.
Jak wyliczyli w 2016 roku dziennikarze „Rzeczpospolitej” tylko w ciągu pięciu pierwszych miesięcy rządów Prawo i Sprawiedliwość wymieniło 96,9 proc. prezesów 32 państwowych spółek. Wyjątkiem był szef PKO BP.
To na fali tej wielkiej wymiany kadr w radzie nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej – jednego z największych holdingów zbrojeniowych w Europie – znalazł się Bartłomiej Misiewicz. Jak ujawniło wtedy OKO.press, nie miał koniecznego wyższego wykształcenia.
W 2017 roku „Puls Biznesu” ogłosił „listę wstydu” PiS, wcześniej dziennik przygotowywał takie listy dla rządów SLD i PO-PSL – chodziło o członków rodzin i znajomych partii rządzącej zatrudnianych w państwowych firmach. „Tamte listy powstały po prawie pięciu latach rządów koalicji PO–PSL. Dzisiejsza publikacja Pulsu Biznesu z tysiącem nazwisk nominatów PiS dowodzi, że obecnie rządzący już w rok przebili poprzedników, i to z nawiązką. Nasza lista ilustruje to, o czym mówią politolodzy: że
zarówno tempo, jak też intensywność zmian personalnych wprowadzanych przez PiS są rekordowe”.
„Tym, co różni sposób, w jaki przejmowano instytucje publiczne i spółki zależne od Skarbu Państwa za poprzednich rządów i za obecnego rządu, jest przede wszystkim większa szybkość, szerokość i głębokość zmian personalnych połączona z czasowym zawieszeniem praw nabytych pracowników” - pisała Grażyna Kopińska w analizie pierwszych kilkunastu miesięcy rządów PiS.
„System zabetonowany” – skomentował propozycję nowej ustawy prawnik Krzysztof Izdebski. „Nie znaczy to, że nie należy reformować sposobu obsadzania SSP [spółek skarbu państwa]. Tylko zupełnie nie w tym kierunku. Problemem pozostaje fikcyjność konkursów do RN [rad nadzorczych]. Skład zarządów też na ogół odzwierciedla podział politycznych łupów, a nie stan kompetencji kandydatów”.
Prawnik odniósł się też do argumentu ze stabilności: „Stabilność zarządów i rad to nie jest najgorszy pomysł, ale właśnie nie wtedy gdy obsadzani są koledzy. Wtedy jest to okopywanie pozycji i zabezpieczenie swojego środowiska politycznego. Również organizacji czy mediów związanych z władzami”.
Czy ustawa ma w ogóle szanse przejść przez Sejm? Ostatnio PiS nie miewał problemów z większością, chwilowo nawet Solidarna Polska karnie głosowała. Jednak tym razem ziobryści znów mogą stanąć okoniem. „Będziemy przeciwko” – powiedziało Wirtualnej Polsce dwóch posłów Ziobry.
Gdyby mimo wszystko Kaczyński wytargował z nimi poparcie (co czasem mu się zdarza, a czasem nie), czy ustawę podpisze Andrzej Duda? Trudno wyrokować, ale na razie Kancelaria Prezydenta wysłała przez media sygnał, że ustawa nie była z prezydentem konsultowana.
A gdyby projekt ostatecznie przeszedł przez wszystkie stadia władzy PiS? Jeśli opozycja będzie rządzić, mogłaby po prostu znowelizować ustawę i szybko rozwiązać problem. Według opozycji na przeszkodzie stanie wtedy Andrzej Duda. Jeśli nie zawetuje ustawy od razu, to czemu miałby nie zawetować jej nowelizacji?
„Mam obawę graniczącą z pewnością, że Duda zrobi dokładnie to, czego będzie oczekiwał PiS. Moim zdaniem Duda zawetuje nowelizację” – powiedziała OKO.press Izabela Leszczyna.
Wtedy opozycja musiałaby sobie radzić innymi środkami niż ustawowe.
Propozycjami, jak odkręcić takie zajmuje się zespół Platformy Obywatelskiej, który ma przygotować plan na pierwszych 100 dni. O wstępnych pomysłach, co zrobić, gdyby „szalupa plus” jednak weszła w życie, pisze Onet.
Pomysł pierwszy: unieważnić sejmowe uchwały powołujące członków Rady. Platforma planuje w podobny sposób unieważnić powołanie członków Rady Mediów Narodowych, jednak szczegółów (jaki to sposób, na podstawie jakich przepisów) na razie nie ujawnia.
Pomysł drugi: wprowadzenie zarządów przymusowych w strategicznych spółkach. Tutaj potrzebna by była pomoc prokuratorów i sądów.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze