Wiele wskazuje, że będziemy się mogli nacieszyć latem bez wirusa: bez maseczek, koncertami, meczami, weselami i podróżami. Ale wirus nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Tymczasem tylko połowa z nas chce się zaszczepić. Bez aktywnych działań władz jesień może być trudna
Szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk, odpowiedzialny za Narodowy Program Szczepień, rzadko wchodzi w interakcję z internautami. Tym razem jednak nie wytrzymał, budząc lekkie zdumienie mniej przychylnych mu komentatorów. Na tweeta internautki, która napisała, że „przez marną informację i potężną dezinformację szczepienia w Polsce staną tak gdzieś na 50 proc.", odpisał następująco: „Jak zwykle celnie – niestety nie jest to nieprawdopodobny scenariusz ;( jakieś sugestie?"
Dworczykowi dostało się za ten tweet od oburzonych, że rząd nie ma pomysłu na to, jak zachęcić mieszkańców Polski do szczepień. Rząd twierdzi, że pomysł ma i przedstawi go we wtorek 25 maja. Nie wiemy jeszcze, jaki on będzie (w przeciekach mowa m.in. o szczepiennej loterii), faktem jest natomiast, że to dziś kwestia najwyższej wagi.
Według ostatnich danych przekazanych do Europejskiego Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób co najmniej jedną dawkę szczepionki dostało na razie tylko 39,2 proc. dorosłych mieszkańców Polski. Tymczasem szczepienia zwalniają:
Tygodniowa średnia ruchoma z 298 tys. przed tygodniem, spadła do 295 tys. I to pierwszy taki spadek od rozpoczęcia programu szczepień, który nie jest związany ze świętami, długim weekendem, czy znaczącym spadkiem dostaw z winy producentów. I to w sytuacji, gdy szczepienia zostały otwarte dla wszystkich, którzy ukończyli 16 lat.
Koordynujący akcję szczepień minister Michał Dworczyk powiedział 21 maja w radiowej Jedynce, że zostało zaszczepionych lub zarejestrowało się na szczepienie 15 mln 200 tys. osób, czyli ok 48 proc. pełnoletnich uprawnionych do szczepienia. Rząd tłumaczył do tej pory, że mógłby szczepić szybciej, gdyby nie zbyt małe dostawy szczepionek. Nie do końca zgodnie z prawdą, bo problem leży w dystrybucji: małe punkty szczepień skarżą się, że dostają za mało dawek dla swoich stałych pacjentów, skarżą się też duże punkty szczepień powszechnych. Tymczasem są powiaty, w których można się zaszczepić od ręki wybraną szczepionką.
Wspomniany na początku tweet ministra Dworczyka jest jednak świadectwem tego, iż władze zdają sobie sprawę z końca etapu, w którym do rejestracji na szczepienie rzucali się ludzie przekonani o ich konieczności.
Teraz trzeba przekonać tych, którzy nie wiedzą, czy chcą, czy nie chcą się zaszczepić albo wciąż im nie po drodze do zarejestrowania się.
Tymczasem wirus nie próżnuje. Kolejne, coraz bardziej zaraźliwe warianty – ostatnio ten wykryty w Indiach, który aktywnie rozprzestrzenia się obecnie w Wielkiej Brytanii – wciąż grożą dużemu odsetkowi niezaszczepionej populacji, zmniejszają również skuteczność szczepień.
Badanie Public Health England, instytutu analizujące kwestie zdrowia publicznego w Anglii, wykazało, że preparat Pfizera chroni przed objawowym zakażeniem tym wariantem w 88 proc. (w 93 proc. w przypadku tzw. wariantu z Kent, odpowiedzialnego za nasza wiosenną falę), a AstryZeneki w 60 proc. (wcześniej 66 proc.)
Kolejne fale epidemii, jeśli nadejdą, mogą być słabsze niż poprzednie, jednak im większy będzie odsetek zaszczepionej populacji, tym większa szansa na powrót do normalnego życia.
Tymczasem kwestia zaszczepienia się w coraz mniejszym stopniu spędza nam sen z powiek, bo po koszmarnej pandemicznej jesieni i nieco tylko lepszej wiośnie doświadczamy spadku zakażeń do poziomów z września, a hospitalizacji i zgonów z października.
Jesteśmy coraz bliżej sytuacji z lata 2020 roku, kiedy to liczba wykrytych zakażeń nie przekraczała tysiąca, a osób pod respiratorami - setki.
To nie sprzyja myśleniu o tym, żeby się szczepić, zwłaszcza wśród młodszych osób, które nie są w takim stopniu narażone na ciężki przebieg COVID-19 i na zgon jak osoby starsze.
Z tego względu młodsi we wszystkich do tej pory przeprowadzonych sondażach są grupą najmniej zainteresowaną szczepieniami. W ostatnim sondażu Ipsos dla OKO.press nie zamierzało się szczepić 42 proc. mężczyzn w wieku 18-39 lat i 32 proc. kobiet w tym wieku. Dla porównania, wśród osób powyżej 60. roku życia nie zamierzało się szczepić tylko 9 proc. panów i 17 proc. pań.
Sondaże sondażami, a dane pokazują, że nawet wśród starszych grup deklarowana chęć szczepienia niekoniecznie przekłada się na czyn. Wśród najstarszych mieszkańców Polski, powyżej 80 roku życia, zaszczepionych jest tylko 58,6 proc. osób, podczas gdy mediana UE wynosi 78,9 proc. O tym, jakie mogą być przyczyny tego stanu rzeczy – niezwiązane tylko z brakiem chęci szczepienia ale np. z wykluczeniem komunikacyjnym lub ograniczoną mobilnością, pisaliśmy obszernie tutaj.
Dane z ostatniego tygodnia pokazują jednak, że dynamika szczepień wyhamowuje we wszystkich grupach wiekowych oprócz 18-24 (danych o szczepieniach 16- i 17-latków nie ma jeszcze w rządowym dashboardzie).
Przedstawił je Krzysztof Pstrągowski, który wolontaryjnie analizuje Narodowy Program Szczepień, 21 maja na cotygodniowym webinarium covidowym organizowanym przez dr. Pawła Grzesiowskiego, eksperta Naczelnej Izby Lekarskiej ds. COVID-19
Z jego analizy wynika, że już w największej liczbowo grupie wiekowej, tj. 25-49 lat, widać spowolnienie: odsetek zaszczepionych tygodniowo zatrzymał się na ok. 5 proc., a być może w tygodniu 20., już zakończonym, którego Pstrągowski jeszcze nie analizował, spadł jeszcze znaczniej.
Z danych dla starszych grup wiekowych wynika tymczasem, że po takim spowolnieniu dynamika już raczej nie wzrasta i odsetek szczepiących się stopniowo maleje.
Na przykład w grupie wiekowej 50-59 lat szczyt miał miejsce w 16. tygodniu roku, w grupie 60-69 w 14. i 15. tygodniu, 70-79 w 14. tygodniu. To przesunięcie w czasie ma oczywiście związek z tym, że rejestracja dla poszczególnych grup wiekowych była otwierana w kolejności od najstarszych do najmłodszych (teraz zaszczepić się może każda osoba mieszkająca w Polsce, która skończyła 16. lat). Z każdym kolejnym tygodniem każda z tych grup szczepi się coraz wolniej.
Poszczególne grupy wiekowe różnią się liczebnością:
zaszczepienie pierwszą dawką 58,6 proc. osób 80 plus oraz 74,7 proc. 70-latków oznacza, że w obu tych grupach niezaszczepionych jest jeszcze po 700 tys. osób. Ale w przypadku grupy 25-49 mówimy już o prawie 11 mln niezaszczepionych.
To osoby, które z racji wieku mogą czuć się bezpiecznie pod względem ryzyka ciężkiego przejścia COVID, ale przy takich liczbach bezwzględnych nadal jest to groźne dla zdrowia publicznego.
Z danych Ministerstwa Zdrowia wynika, że do 1 marca 2021 roku w tej grupie zanotowano 20 tys. hospitalizacji. To zaledwie jedna piąta liczby starszych osób w szpitalach w tym samym czasie i jeśli wirus nie zmutuje tak, że umknie osłonie, jaką daje szczepionka lub przechorowanie COVID, nie grozi nam prawdopodobnie zatkanie się systemu ochrony zdrowotnej tak jak jesienią 2020 roku.
Chorzy z grupy 25-49 lat wciąż jednak mogą być dużym balastem dla służby zdrowia.
Poza tym 1,4 mln niezaszczepionych osób 70 plus, 2,2 mln niezaszczepionych 60-latków i 2,7 mln niezaszczepionych 50-latków, czyli razem 6,3 mln osób bardziej narażonych na ciężki przebieg zakażenia, nadal będzie mogło się od nich zarazić.
Tymczasem jak wynika z danych przedstawionych przez Pstrągowskiego, w woj. podkarpackim zaszczepiło się poniżej 50 proc. najstarszych mieszkańców. Rezerwuar potencjalnych ofiar wirusa jest więc wciąż duży. Znaczące są również różnice pomiędzy województwami, jeśli chodzi o ogólny odsetek szczepień: przoduje pomorskie, gdzie pierwszą dawką zaszczepiło się już 44,5 proc. populacji, podczas gdy w świętokrzyskim tylko 43,2 proc.
Jakaś część z niezaszczepionych osób przeszła zakażenie koronawirusem i jest w tej chwili odporna, więc pula tych, którzy mogą się zakazić, jest w rzeczywistości mniejsza. Problem w tym, że nie wiemy, ile takich osób jest: Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - Polski Zakład Higieny prowadzi badanie seroprewalencji, czyli tego, jaki odsetek populacji ma przeciwciała anty SARS-CoV-2.
Minister zdrowia Adam Niedzielski twierdzi, że łącznie z zaszczepionymi mowa aż o 55 proc. populacji.
To byłaby dobra wiadomość, trzeba jednak poczekać na opublikowanie wyników badania, żeby móc ocenić, jaki wpływ liczba ozdrowieńców może mieć na dalszy przebieg epidemii.
Program szczepień idzie oczywiście dalej do przodu i nie zatrzymamy się na 11 milionach niezaszczepionych 30 i 40-latków. Według wypowiedzi min. Dworczyka w Radiowej Jedynce z 21 maja wciąż codziennie rejestrowało się wtedy ok. 200 tys. osób. Dotychczasowy trend grozi jednak tym, że kiedy skończą się chętni nastolatkowie, szczepienia znacząco spowolnią.
Jeśli spojrzeć na zaawansowanie akcji szczepień w Unii Europejskiej, jesteśmy średniakiem. W Polsce co najmniej jedną dawką zostało zaszczepionych 39,2 proc. dorosłej populacji, a w UE i Europejskim Obszarze Gospodarczym 40,1 proc. Ale różnica polega na tym, że w Polsce szybko otworzono szczepienia dla wszystkich, nie czekając na porządne wyszczepienie najstarszych roczników – co najwyraźniej widać na przykładzie 80-latków.
Można się więc obawiać, że ostatecznie odsetek wyszczepionej populacji będzie u nas poniżej europejskiej średniej.
Nie jest to żadnym pocieszeniem, ale warto zauważyć, że nawet światowy czempion szczepień, czyli Izrael, ma problem z gasnącą chęcią do kłucia się w ramię. W Izraelu po przekroczeniu bariery 60 proc. zaszczepionych przynajmniej jedną dawką, również nastąpiła stagnacja.
Teraz piłka jest po stronie rządów, które muszą znaleźć kreatywne i dostosowane do swoich społeczeństw sposoby na przekonanie do szczepień jak największej liczby obywatelek i obywateli.
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Komentarze