0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Porzycki / Agencja GazetaJakub Porzycki / Age...

W środowej rozmowie w "Minęła 9" TVP.info szef gabinetu prezydenta Dudy Krzysztof Szczerski nie mógł nachwalić się polskiej reakcji na protesty i starcia po wyborach prezydenckich na Białorusi.

"Zaczynamy powoli budzić Europę w sprawie Białorusi. To bardzo dobrze. Inicjatywa pana ministra Czaputowicza, by zwołać nadzwyczajne posiedzenie ministrów spraw zagranicznych UE, wreszcie odniosła skutek, będzie takie posiedzenie" - powiedział Szczerski.

Rzeczywiście, jak piszemy poniżej, ministrowie spraw zagranicznych Unii spotkają się w piątek 14 sierpnia 2020, by podyskutować m.in. o haniebnej przemocy reżimu Łukaszenki.

Przeczytaj także:

Ale o ile sam fakt spotkania można podpiąć pod apel odchodzącego już z rządu PiS ministra Jacka Czaputowicza, to pozostałe reakcje Polski wydawały się nieprzemyślane. Rząd za wszelką cenę próbuje pokazać się jako głównego rozgrywającego karty we wschodniej polityce Unii, ale jest na to nieprzygotowany, a w Brukseli brakuje mu dziś sojuszników.

Zdaniem Szczerskiego reakcja UE byłaby bardziej skuteczna, gdyby w sprawę zaangażowali się m.in. Donald Tusk (dziś szef Europejskiej Partii Ludowej) czy Robert Biedroń (przewodniczący delegacji PE ds. współpracy z Białorusią). Ale Parlament Europejski, w tym EPL i Biedroń, zareagowali już na wydarzenia na Białorusi, wzywając Unię do przywrócenia sankcji.

Nie mogą zrobić wiele ponad to, podobnie jak Rada Praw Człowieka ONZ, do której w liście zaapelował dziś - w środę 12 sierpnia - prezydent Andrzej Duda. Stwierdził, że członkowie Rady "nie mogą pozostać obojętni na pogarszającą się sytuację w Białorusi" i poprosił o pilną reakcję.

"Pan prezydent robi wszystko, by Białorusini nie czuli się w świecie samotni" - powiedział Szczerski.

Wbrew opowieściom ministra, ani pochwały dla Polski, ani nagana dla Unii nie są dziś usprawiedliwione.

Dyplomacja po polsku

We wtorek 11 sierpnia 2020 wysoki przedstawiciel Unii ds. polityki zagranicznej Josep Borrell opublikował stanowisko całej UE uzgodnione w gronie 27 państw członkowskich. Zdaniem Szczerskiego jest to dowód na to, że "polskie inicjatywy, które budziły, budzą świat w sprawie Białorusi, zaczynają powoli odnosić skutek".

Ale jak pisaliśmy w OKO.press reakcja polskich władz na białoruskie wybory i protesty dawała wrażenie chaosu, jak gdyby rząd nie przewidział, że coś takiego może się wydarzyć. A zarazem bardzo chciał pokazać się jako jednego z głównych aktorów białoruskich wydarzeń.

Najpierw, w poniedziałek 10 sierpnia rano, premier Mateusz Morawiecki ogłosił na Twitterze, że zaapelował do unijnych przywódców o nadzwyczajny szczyt w sprawie Białorusi. Zgodnie z art. 15 Traktatu o UE takie szczyty zwoływać może tylko przewodniczący Rady Europejskiej, obecnie jest nim Charles Michel.

Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen życzliwie odpowiedziała, że odbyła telefoniczną rozmowę z Morawieckim, a Unia "bacznie przygląda się" wydarzeniom na Białorusi. Jak na razie jednak szczyt głów państw poświęcony stosunkom międzynarodowym ma odbyć się pod koniec września i nie zapowiada się, że zostanie przyspieszony.

Z doniesień korespondentki RMF.fm wynika, że w Brukseli podniosły się głosy oburzenia.

Unijni urzędnicy mieli nie dowierzać, że Polska, która sama mierzy się z kryzysem praw człowieka przez nagonkę na osoby LGBT, chce bronić fundamentalnych wartości za granicą.

Czaputowicz na ratunek

Premierowi na pomoc pospieszył minister spraw zagranicznych. Jeszcze tego samego dnia poprosił Wysokiego Przedstawiciela UE ds. polityki zagranicznej Josepa Borrella nadzwyczajne spotkanie szefów unijnych dyplomacji. Pomysł Czaputowicza poparli ministrowie z Łotwy, Estonii i Finlandii.

Choć spotkanie początkowo miało odbyć się dopiero pod koniec miesiąca, w środę Borrell ogłosił, że ministrowie rzeczywiście spotkają się wcześniej - już w piątek 14 sierpnia. Tym samym Czaputowiczowi udało się zamazać nieudaną interwencję premiera. Tematami piątkowego spotkania oprócz Białorusi mają być sytuacja w Libanie, Turcja i Wenezuela.

Wpadkę Morawieckiego zdążył jednak odnotować i publicznie skrytykować inny członek polskiego rządu. Jak pisaliśmy w OKO.press minister Ziobro stwierdził, że „jako współkoalicjant”, który „nie jest osobą odpowiedzialną za politykę zagraniczną”, doradzałby przedstawicielom władzy, by sprawę widzieli „w większej złożoności”.

„Musimy w tej sprawie postępować w sposób bardzo przemyślany. Nie postępować pochopnie. Odruch u każdego normalnego człowieka to sympatia z tymi, którzy protestują wobec zdarzeń na Białorusi. Zwłaszcza że my jako Polacy mamy swoje doświadczenie walki o wolność i demokrację, te idee są nam bliskie i dla nas naturalne. Wiemy też, czym jest reżim Łukaszenki” – wskazywał.

Unia ma związane ręce

W narracji Szczerskiego chaotyczna reakcja Polski układa się w świetnie zaplanowaną dyplomatyczną ofensywę. Zarazem prezydencki minister dowodzi, że Unia Europejska "jak zwykle zawiodła".

Unia Europejska straciła kolejną okazję, żeby pokazać, że jest w stanie być aktorem polityki międzynarodowej. Gdyby zareagowała szybciej, takim aktorem by się stała. Dziś te działania unijne są wymuszone przez kraje aktywne jak Polska.

"Minęła 9" TVP.info,12 sierpnia 2020

Sprawdziliśmy

UE w polityce zagranicznej potrzebuje jednomyślności. A państwa członkowskie mają różne interesy. Unia jako taka ma związane ręce.

Uważasz inaczej?

Trudno powiedzieć, aby w ostatnich latach Polska wiodła prym w Unii jeśli chodzi o sprawy białoruskie. W 2016 roku po amnestii dla więźniów politycznych na Białorusi wszystkie państwa członkowskie zgodziły się na zniesienie sankcji wobec reżimu Łukaszenki. Decyzja ta była co najmniej kontrowersyjna, bo za amnestią nie poszły żadne polityczne reformy. Dziś natomiast sąsiadem Białorusi, który faktycznie sprawnie zareagował na kryzys w miarę swoich możliwości, jest Litwa.

Czy Unia Europejska jako instytucja rzeczywiście mogła szybciej zareagować na ostatnie wydarzenia na Białorusi, jak wprost twierdzi prezydencki minister? To wysoce wątpliwa teza, co zresztą pośrednio przyznaje w rozmowie z TVP.info sam Szczerski.

Wynika bowiem z samej natury funkcjonowania Unii Europejskiej w dziedzinie stosunków międzynarodowych. Jest to jedna z nielicznych polityk unijnych, która wymaga jednomyślności wszystkich państw członkowskich.

Tym samym każda decyzja to ścieranie się różnych geopolitycznych priorytetów. Dla Hiszpanii czy Włoch sprawy Białorusi pozostają odległe i chętniej dyskutowałyby o problemach np. Maroka, czy Libii, do których jest im geograficznie bliżej.

Szczerski narzeka na nieudolną reakcję Unii, ale podobnie jak w przypadku pandemii koronawirusa, Unia jako instytucjonalna całość reaguje tylko tak szybko, jak pozwoliły jej na to państwa członkowskie. Słowa Szczerskiego dziwią tym bardziej, że to PiS jeszcze niedawno lansował powrót do tzw. "Europy Narodów", czyli poluzowania współpracy członków Unii także w innych kwestiach.

Po raz kolejny polska władza wykorzystuje nagłą sytuację międzynarodową, by roztaczać przed opinią publiczną opowieść o słabej Unii i silnej Polsce, której inicjatywy "budzą świat".

;
Na zdjęciu Maria Pankowska
Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.

Komentarze