0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...

Z okazji 10. rocznicy katastrofy smoleńskiej "dziedzictwo Lecha Kaczyńskiego" było głównym tematem wydania tygodnika "Gazeta Polska" z 15 kwietnia 2020. Redaktor Katarzyna Gójska w obszernym wywiadzie poprosiła prezesa PiS m.in. o komentarz do słów jego brata o "lojalności wobec Polski":

"Od kilku lat opozycja stara się przekonać Polaków, iż jesteśmy członkiem europejskiej rodziny – cokolwiek by to miało znaczyć – i wobec tego winniśmy być lojalni wobec niej, wobec tworzonych, a częściej uzurpowanych przez nią praw, a nie wobec Polski".

"To gigantyczne nieporozumienie wynikające z ogromnego kompleksu tych, którzy takie stanowisko głoszą" - odpowiedział Jarosław Kaczyński.

"Jeśli ktoś nie jest w stanie przeżyć tego uczucia, które nazywa się patriotyzmem, to rzeczywiście lojalności do Polski w nim nie będzie. Uprawiana przez ostatnie dziesięciolecia pedagogika społeczna nakierowana była na eliminację postaw patriotycznych, a co za tym idzie – lojalności wobec własnej ojczyzny. I zapewne w jakiejś mierze te działania okazały się skuteczne" - tłumaczył prezes.

Zdaniem Kaczyńskiego taka "pedagogika wstydu" wpisuje się w przeciwstawienie Polska-Unia Europejska, rzekomo lansowane przez opozycję.

"A przecież ono jest zupełnie sztuczne" - dziwił się prezes. Przyznał, że Polska powinna być w UE, ale...

Unia nie jest państwem – w żadnym tego słowa znaczeniu – lecz organizacją międzynarodową, której kraje członkowskie oddają suwerenność w bardzo niewielkiej – poza relacjami gospodarczymi – części.

"Gazeta Polska",15 kwietnia 2020

Sprawdziliśmy

Unia Europejska rzeczywiście nie jest państwem. Ale współpraca w ramach UE wykracza daleko poza sprawy gospodarcze.

Uważasz inaczej?

Słowa prezesa to nie tylko piramidalny fałsz i niezrozumienie zasad funkcjonowania Unii. Kaczyński ostatecznie potwierdza nasze podejrzenia: PiS wykorzystuje pandemię, by osłabiać wizerunek UE w Polsce i promować wizję luźnego sojuszu państw narodowych. Wbrew woli większości Polaków.

Przeczytaj także:

Unia więcej niż gospodarcza

Czy poza wspólnotą gospodarczą państwa członkowskie rzeczywiście stawiają na suwerenność? Żeby to sprawdzić zajrzeliśmy do preambuły Traktatu o Unii Europejskiej. Czytamy w niej, że członkowie UE zdecydowali m.in.:

  • przejść do nowego etapu procesu integracji europejskiej;
  • ustanowić wspólne obywatelstwo dla obywateli swych krajów;
  • realizować wspólną politykę zagraniczną i bezpieczeństwa, w tym stopniowo określać wspólną politykę obronną;
  • kontynuować proces tworzenia coraz ściślejszego związku między narodami Europy [...].

Zwłaszcza pragnienie stałego zacieśniania europejskiego sojuszu wyrażone kilkakrotnie w TUE, Traktacie o Funkcjonowaniu UE i Karcie Praw Podstawowych zadaje kłam słowom Kaczyńskiego. Państwa członkowskie, przystępując do UE, miały na celu stopniową rezygnację z "suwerenności" w kolejnych dziedzinach.

Jak na razie UE, zgodnie z art 3 TFUE, ma wyłączne kompetencje do decydowania i stanowienia prawa w sprawach:

  • unii celnej;
  • ustanawiania reguł konkurencji niezbędnych do funkcjonowania rynku wewnętrznego;
  • polityki pieniężnej dla krajów strefy euro;
  • ochrony żywych zasobów morza w ramach wspólnej polityki rybołówstwa;
  • wspólnej polityki handlowej;
  • zawierania umów międzynarodowych na określonych warunkach.

Część kompetencji Unia dzieli z rządami państw członkowskich. Zgodnie z art. 4 TFUE zarówno UE jak i jej członkowie mogą stanowić prawo i przyjmować wiążące akty prawne w tematach z zakresu m.in.:

  • rynku wewnętrznego;
  • polityki społecznej w aspektach określonych w Traktacie;
  • polityki regionalnej i spójności;
  • rolnictwa i rybołówstwa (z wyjątkiem ochrony żywych zasobów morza);
  • środowiska;
  • ochrony konsumentów;
  • transportu;
  • energii;
  • badań, rozwoju technologicznego, przestrzeni kosmicznej;
  • współpracy na rzecz rozwoju i pomocy humanitarnej.

W art. 6 TFUE czytamy, że Unia ma prawo interweniować w celu wspierania, koordynacji lub uzupełniania działań krajów UE. Np. w dziedzinach ochrony zdrowia, przemysłu, kultury, turystyki czy edukacji. Może też podejmować kroki, by kraje UE koordynowały swoje polityki gospodarcze, społeczne i zatrudnienia na poziomie Unii.

Rzeczywiście nie mamy więc jeszcze do czynienia z państwem. Ale UE nie jest też typową organizacją międzynarodową. Badacze stosunków międzynarodowych określają ją jako instytucję sui generis.

Unia za mocna, a może za słaba?

Taka europejska współpraca najwyraźniej nie podoba się Jarosławowi Kaczyńskiemu.

"Musi ona [UE - red.] być organizacją suwerennych narodów europejskich, opartą na karcie Narodów Zjednoczonych, mówiącą o tym, iż państwa członkowskie poza ściśle i precyzyjnie wyznaczonymi obszarami same załatwiają swoje sprawy i nikt nie ma prawa w nie się wtrącać" - mówił prezes PiS "Gazecie Polskiej".

"Jestem przekonany, że trwający kryzys związany z epidemią bardzo wielu ludziom uświadomił słabość Unii i unaocznił kluczowe znaczenie państw narodowych" - stwierdził.

Jeszcze tego samego dnia, w radiowej "Jedynce", o komentarz do słów Kaczyńskiego został poproszony rzecznik rządu Piotr Müller. Czy Unia Europejska rzeczywiście nie radzi sobie z koronakryzysem? Rzecznik spieszy poinformować, że nie jest tak źle, oczywiście dzięki zabiegom ekipy Morawieckiego.

"Nie zmienia to faktu, że wydaje się, że koncepcja Unii Europejskiej jako zjednoczonych narodów, ale osobnych krajów funkcjonujących w sojuszu jest najlepsza koncepcją, a nie UE jako superpaństwo. Ten model się po prostu nie sprawdza" - przyznał rację prezesowi Kaczyńskiemu.

Zarówno Kaczyński jak i Müller ocierają się tu o absurd. Z jednej strony są przeciwni "wtrącaniu się" Brukseli w sprawy państw członkowskich. Z drugiej oskarżają ją o zbyt słabą reakcję na kryzys w dziedzinie, w której nie ma wystarczających uprawnień.

Napiszmy to raz jeszcze: odpowiedź UE na koronawirusa jest ograniczona, bo w temacie ochrony zdrowia Unia może interweniować jedynie "w celu wspierania, koordynacji lub uzupełniania działań krajów UE". Finansowa pomoc zależy zaś od środków dostępnych w unijnym budżecie. Ten bierze się głównie ze składek państw członkowskich.

Po co PiS słabsza Unia?

PiS od dawna gra na osłabienie Unii Europejskiej i budowę luźnego związku państw narodowych pod hasłem „Europa Ojczyzn”. Pandemia dała pretekst, by tę narrację wzmocnić.

Pojawia się pytanie: po co? Jeżeli czytelnicy OKO.press mieliby wątpliwości, odpowiedź podsunął w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" sam Jarosław Kaczyński.

Na pewno nie ma ona [UE - red.] najmniejszych kompetencji w sprawach dotyczących wymiaru sprawiedliwości.

"Gazeta Polska",15 kwietnia 2020

Sprawdziliśmy

Rządy prawa to jedna z podstawowych wartości UE. Dlatego Bruksela krytykowała naruszające je "reformy" rządu PiS.

Uważasz inaczej?

"Ale jeśli można z tego wszystkiego, co obserwujemy, wyciągnąć jakieś praktyczne wnioski, to one brzmią następująco: UE wymaga bardzo poważnych reform i zmian" - stwierdził prezes PiS.

Unia Europejska w obecnym kształcie stoi na drodze Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Jest wspólnotą opartą na wartościach zapisanych w art. 2 TUE: godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego oraz poszanowania praw człowieka.

Na tej podstawie UE kilkakrotnie powstrzymywała niedemokratyczne i szkodliwe zapędy partii Kaczyńskiego. Zablokowała czystkę w Sądzie Najwyższym, zawiesiła działanie Izby Dyscyplinarnej SN, podała w wątpliwość status nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Trybunał Sprawiedliwości UE zakończył wycinkę Puszczy Białowieskiej i uznał, że Polska złamała prawo, nie przyjmując uchodźców.

Komisja Europejska nie wyklucza kolejnych skarg do TSUE, choćby na przepisy ustawy "kagańcowej". Wiceprzewodnicząca KE Věra Jourová krytykowała też ostatnio pomysł przeprowadzenia w Polsce wyborów korespondencyjnych.

Dla PiS zaangażowana i silna UE to kolejne przeszkody w podporządkowywaniu sobie instytucji polskiego państwa. Nic dziwnego, że Jarosław Kaczyński chciałaby Unii słabszej.

Polki i Polacy za silną UE

Wizja prezesa nie odpowiada jednak zupełnie preferencjom większości Polek i Polaków.

W sondażu IPSOS dla OKO.press z lutego 2020 zapytaliśmy, jak zdaniem obywateli powinna wyglądać współpraca w ramach Unii Europejskiej. Wyniki nie zachwyciłyby polityków Prawa i Sprawiedliwości.

Nasze badanie pokazało, że narracja o „Europie państw narodowych” nie przekonuje Polek i Polaków. Większość badanych – 54 proc. – opowiada się za wizją bliższą UE federalnej – z coraz silniejszą współpracą i mocną KE. Ograniczenie współpracy i większa niezależność państw członkowskich - postulowane przez PiS - to wizja, którą popiera 34 proc.

Sprawdziliśmy także, jak odpowiadali sympatycy partii Jarosława Kaczyńskiego, i porównaliśmy wyniki z odpowiedziami pozostałych osób badanych.

Wyborcy PiS w większości przychylają się do wizji UE jako luźniejszego związku państw narodowych, takie rozwiązanie popiera ponad połowa z nich – 53 proc. Co ciekawe, wśród wśród sympatyków obozu władzy także znajduje się spora grupa osób – 33 proc. – które chciałyby UE zmierzającej w stronę federacji, z silną Komisją Europejską.

Opowieść o „Europie Ojczyzn” nie trafia natomiast do osób spoza tego politycznego kręgu – taką odpowiedź wybrała mniej niż jedna czwarta pozostałych badanych. Wyborcy innych partii oraz ci, którzy deklarują, że na wybory nie pójdą, opowiadają się po stronie silnej UE – za wzmocnieniem współpracy jest aż 66 proc. z nich.

Badanie zleciliśmy jeszcze przed wybuchem w Polsce epidemii koronawirusa. Czy próby instrumentalizacji kryzysu do promowania przez PiS własnej wizji UE okażą się skuteczne? Odpowiedź poznamy w kolejnym sondażu.

;
Na zdjęciu Maria Pankowska
Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.

Komentarze