Prezydent Duda ma ograniczone możliwości pozyskiwania nowych wyborców. Nawet dla większości elektoratu Krzysztofa Bosaka nie jest naturalnym kandydatem drugiego wyboru. To praktycznie wyklucza jego wygraną w pierwszej turze i bardzo ogranicza pole manewru w dogrywce
Opublikowany w niedzielę 23 lutego (ukończony dzień wcześniej) sondaż Ipsos dla OKO.press pokazał, że w hipotetycznej II turze Andrzej Duda remisuje z trojgiem rywali: Małgorzatą Kidawą-Błońską, Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, a nawet z bezpartyjnym Szymonem Hołownią. To przełomowy wynik. W części znalazł też potwierdzenie w poniedziałkowych badaniach mniej znanych pracowni.
By pogłębić wgląd w preferencje wyborców, na zlecenie OKO.press Ipsos zadał ankietowanym w naszym sondażu również takie pytanie: "Na kogo najchętniej zagłosowałby Pan/Pani w drugiej turze, jeśli Pana/Pani kandydat nie wszedłby do drugiej tury?" (ankieterzy pytali o to zaraz po pytaniu o głosowanie w pierwszej turze wyborów prezydenckich). W ten sposób zmierzyliśmy preferencje dotyczące tzw. kandydata drugiego wyboru, by uchwycić organiczny przepływ elektoratów.
W pierwszym tekście analizującym wyniki naszego lutowego badania pokazaliśmy w różnych wariantach wyniki dotyczące dogrywki w wyborach prezydenckich.
Jednak ankietowani postawieni w sytuacji hipotetycznego dwubiegunowego wyboru (Duda czy Kidawa, Duda czy Kosiniak, etc), mogą odpowiadać odruchowo, czyli wskazywać kandydata bez dużego przekonania, że w drugiej turze wyjdą z domu i oddadzą na niego głos. Z fenomenem tego typu mieliśmy do czynienia w maju 2015 roku. W sondażu TNS dla "Wyborczej" przeprowadzonym w czwartek przed niedzielnym głosowaniem Bronisław Komorowski prowadził z Andrzejem Dudą o dwa punkty procentowe. Jak wiemy, w rzeczywistości przegrał o 3,1 pkt. proc. Czyżby więc pomyłka sondażowni? Otóż nie!
Jeśli zajrzeć do szczegółowych wyników tamtego badania, okaże się, że Komorowski prowadził z jednego powodu: dużej przewagi nad Dudą w grupie wyborców, którzy nie głosowali w pierwszej turze, ale deklarowali, że pójdą na drugą. Z ogromną dozą pewności można było postawić hipotezę, że wielu z nich wprowadziło ankieterów w błąd,
zaś sondaż prognozujący na podstawowym poziomie wygraną urzędującego prezydenta, tak naprawdę wskazuje na jego porażkę.
Dokonamy podobnej analizy, by odpowiedzieć m.in.:
Do ciszy wyborczej przed pierwszą turą 10 maja 2020 zostało 75 dni. Z powodu nieustająco wysokiej temperatury sporu politycznego i maratonu wyborczego z lat 2018-2019 wydaje się, że kampania wyborcza trwa od dawna. Jednak sztaby wyborcze dopiero wchodzą na najwyższe obroty: dość powiedzieć, że w tym samym czasie pięć lat temu Paweł Kukiz - późniejsza wyborcza sensacja - był jeszcze uznawany za outsidera bez szans na dobry wynik.
Sondaż Ipsos dla OKO.press stanowi więc fotografię z linii startu. Co z niej wynika?
Faworyt Andrzej Duda już na pierwszym okrążeniu złapał zadyszkę, o dublowaniu konkurentów nie ma mowy, a perspektywy na skuteczny finisz są wyjątkowo mgliste.
Jak pokazaliśmy w OKO.press, Duda w pierwszej turze może liczyć na 41 proc. poparcia i ma 16 pkt. przewagi nad Małgorzatą Kidawą-Błońską. Dużo? Sporo.
Ale jeśli zwolennicy prezydenta liczą na to, że to dobry punkt wyjścia, by rozstrzygnąć wybory już w pierwszej turze, bardzo się rozczarują.
Maksymalne możliwe poparcie dla prezydenta w głosowaniu 10 maja OKO.press szacuje dziś na 45 proc.
Do bazowego wyniku głowy państwa dodaliśmy tych wyborców, którzy deklarują, że prezydent jest ich kandydatem drugiego wyboru, czyli że zagłosowaliby na Dudę w drugiej turze, gdyby odpadł ich właściwy kandydat.
To oznacza, że nawet gdyby prezydentowi się udało - rzecz praktycznie niemożliwa - przekonać do siebie już w pierwszej turze wszystkich zwolenników innych kandydatów, którzy obecnie deklarują możliwość głosowania na niego w dogrywce, uzyskałby właśnie wynik rzędu 45 proc.
Wygrana Andrzeja Dudy już 10 maja jest więc w zasadzie niemożliwa. Dwa tygodnie później będziemy mieli drugą turę wyborów.
Z sondażu OKO.press wynika, że Andrzej Duda trafia obecnie niemal wyłącznie do elektoratu Prawa i Sprawiedliwości.
Nie tylko jest mało atrakcyjny - co dość oczywiste - dla wyborców Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i Roberta Biedronia, ale również dla osób deklarujących głos na kandydatów o wiele bardziej konserwatywnych - Władysława Kosiniaka-Kamysza i Szymona Hołownię. Również mniejszość (!) wyborców Krzysztofa Bosaka rozważa w drugiej kolejności głos na prezydenta.
W przypadku elektoratu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej powyższy wynik stanowi 0,3 proc. wszystkich głosujących, u Biedronia i Kosiniaka-Kamysza - 0,5 proc., u Szymona Hołowni 0,8 proc., a u Krzysztofa Bosaka - 2,1 proc. ogółu wyborców. To nie wystarczy, by wygrać: prezydent Duda, by realnie myśleć o reelekcji, musi liczyć na to, że jego rywal lub rywalka w drugiej turze zmobilizują dla niego również tych wyborców, którzy póki co nie rozważają głosu na kandydata popieranego przez PiS. Innymi słowy: że będzie w takiej konfrontacji "mniejszym złem". Możliwe? Owszem, do zrobienia. Ale poziom trudności jest znaczny.
Wnioski? Badanie OKO.press dowodzi, że konwencja wyborcza z 13 lutego, sklejająca prezydenta z PiS, mogła być większym błędem niż się mogło wstępnie wydawać: sztabowcy obozu władzy bez większego sensu zawieźli drewno do lasu - przekonywali przekonanych, zamiast ruszyć na podbój jednej z niedostępnych obecnie politycznych krain.
Do tego obecna centrowa kampania "szacunku i pojednania", którą wdraża sztab Dudy, wydaje się strzelaniem na oślep. Zdumiewająco niska pozycja prezydenta jako kandydata drugiego wyboru wśród elektoratu konkurentów pokazuje, że frazesy o spokoju i zgodzie narodowej trafią w próżnię: to obiecują w mniejszym lub większym stopniu wszyscy.
Podsumowując: Duda musi iść na wojnę, szukać konfliktu, by zmobilizować dla siebie tych wyborców, którzy dziś nie wykluczają całkowicie głosowania na prezydenta, ale uznają to za mało prawdopodobny scenariusz.
Innymi słowy, powinien znaleźć pole sporu, które sprawi, że w najbardziej dziś prawdopodobnym starciu z Małgorzatą Kidawą-Błońską będzie "mniejszym złem" dla tych wyborców Bosaka, Kosiniaka-Kamysza, Hołowni bądź Biedronia, którzy dziś nie traktują Dudy nawet jako kandydata, na którego mogliby zagłosować w drugiej kolejności.
Paradoks polega na tym, że im bardziej Duda przedstawia się teraz jako kandydat umiaru i spokoju, tym trudniej będzie mu później wejść w ostry konflikt.
Dobrze wybrana i mocno polaryzująca oś konfliktu będzie tym bardziej kluczowa, że wyborcy opozycji jawią się obecnie jako może i nieco patologiczna, ciut podzielona - ale jednak rodzina. Nie rozważają na razie głosowania na Dudę, za to hojnie obdzielają poparciem braci i siostrę w kontrze do obozu władzy.
Najważniejsze spostrzeżenia. Wyborcy opozycji deklarują udział w drugiej turze, nawet gdy nie znajdzie się w niej ich kandydat pierwszego wyboru i zarazem w przygniatającej większości zagłosują wówczas na innego kandydata opozycji, kimkolwiek będzie. Gdy spojrzymy w dane szczegółowe, zobaczymy też, że Kidawa-Błońska jest pierwszą kandydatką drugiego wyboru w elektoracie pozostałych opozycyjnych kandydatów. W dogrywce deklaruje na nią głos:
Poniżej oczekiwań wypada za to Szymon Hołownia, który na pierwszy rzut oka wydaje się naturalnym kandydatem rezerwowym dla wyborców opozycji, tymczasem w tej roli jest na drugim miejscu u głosujących na Kosiniaka, a dopiero na trzecim - u Kidawy, Biedronia i Bosaka.
Jednak co ważniejsze, nasze badanie to ważny argument za tym, że opozycja słusznie nie uległa woli połowy swoich wyborców (zmierzyliśmy to w OKO.press w październiku 2019) i nie szukała wspólnego kandydata na prezydenta. Wielogłos i merytoryczny spór po stronie ustawionej w kontrze do Dudy wzmacnia, a nie osłabia opozycję i zwiększa prawdopodobieństwo transferu głosów w drugiej turze.
Jeśli przyjrzymy się preferencjom prezydenckim w drugiej turze wśród elektoratów partyjnych, również nie znajdziemy zbyt wielu pozytywnych informacji dla prezydenta. W każdej z remisowych par pole manewru Dudy jest bardzo wąskie.
Zgodnie z oczekiwaniami wyborcy PiS (nieco bardziej) i Koalicji Obywatelskiej (nieco mniej) są jednoznaczni: jedni w każdej z par głosują za Dudą, drudzy - przeciw (szerzej o mobilizacji i motywacjach wyborców w kolejnych analizach).
Jak pogodzić te wszystkie wątki i wygenerować podział, który zmobilizuje dla Andrzeja Dudy jedną ze wspomnianych grup? OKO.press nie zazdrości sztabowcom prezydenta. Gest w stronę części lewicowego elektoratu, nie dość, że niepewny w skutkach, to jeszcze będzie alienował wyborców Konfederacji. Uderzenie w tony skrajnej prawicy to niebezpieczeństwo odrzucenia nie tylko przez lewicę, ale i część przychylnych Dudzie wyborców PSL oraz Hołowni.
Jak się nie obrócić, plecy z tyłu.
Ale jako się rzekło, coś wymyślić trzeba. Bo wiele wskazuje na to, że kampanijny szlak obecnie wybrany przez prezydenta wiedzie go prosto do wyborczej porażki.
Sondaż IPSOS dla OKO.press 20-22 lutego 2020, metodą CATI (telefonicznie), na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie 1013 osób
Wybory
Robert Biedroń
Krzysztof Bosak
Andrzej Duda
Szymon Hołownia
Małgorzata Kidawa-Błońska
Władysław Kosiniak - Kamysz
Kancelaria Prezydenta
Wybory prezydenckie 2020
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze