Projekt rozporządzenia minister Zalewskiej pozwala katechetom - duchownym i świeckim - być wychowawcami w publicznych szkołach. Do tej pory rozporządzenie zabraniało katechetom takiej funkcji. Teraz resort oświaty chce to zmienić. Biskup będzie mógł w każdej chwili zwolnić takiego wychowawcę, jeśli mu się nie spodoba
Polscy biskupi walczyli z konwencją antyprzemocową Rady Europy, wspierają tzw. „klauzulę sumienia” dla lekarzy, popierali zaostrzenie prawa aborcyjnego – teraz mogą dostać kolejne instrumenty wpływu na wychowanie młodzieży i kontrolowanie sumień uczniów i uczennic – niezależnie od ich światopoglądu czy orientacji seksualnej.
Projekt rozporządzenia MEN rozesłano do konsultacji, m.in. Rzecznikowi Praw Obywatelskich, Rzecznikowi Praw Dziecka, związkom zawodowym i kościołom.
„W obecnych realiach organizacji pracy szkół zdarza się bowiem, że nauczyciel religii (uczący także innych przedmiotów) jest jedynym nauczycielem, któremu nie powierzono wychowawstwa w szkole, mimo takiej potrzeby i oczekiwania np. ze strony rodziców” – uzasadnia swój projekt ministerstwo.
Co może wychowawca? Ma ostateczny głos w sprawie oceny zachowania ucznia. Ma większy dostęp do danych osobowych uczniów i informacji o rodzinie – kontaktuje się z rodzicami w ramach wywiadówek. Może też np. stwierdzić konieczność objęcia ucznia pomocą w ramach klasy terapeutycznej.
Może wszcząć działania zmierzające do usunięcia ucznia ze szkoły – i głosować nad tym na radzie pedagogicznej. Wreszcie, odbywa obowiązkowe zajęcia w ramach „godziny wychowawczej” – można sobie wyobrazić, że prowadzona przez katechetów stałaby się w mniejszym lub większym stopniu kolejną godziną religii.
Katecheta podlega nadzorowi władzy kościelnej – może pracować w szkole tylko, jeśli zgodzi się na to miejscowy biskup. Odebranie katechecie przez niego tzw. „misji kanonicznej” - czyli w języku prawa świeckiego "skierowania" - jest w polskiej publicznej szkole równoznaczne z wypowiedzeniem umowy o pracę.
Mówi o tym artykuł 5, ust. 2 rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z 14 kwietnia 1992 r., podpisanego przez Andrzeja Stelmachowskiego z rządu Jana Olszewskiego.
W praktyce oznacza to, że niektórych wychowawców klas w polskich publicznych szkołach będzie mógł w każdej chwili zwolnić biskup. A to, jakimi względami biskup ma się kierować przy zatrudnianiu i usuwaniu nauczycieli religii, jasno precyzuje kanon 805 rzymskokatolickiego kodeksu prawa kanonicznego.
„W odniesieniu do własnej diecezji ordynariusz miejsca ma prawo mianowania lub zatwierdzania nauczycieli religii oraz usuwania lub żądania usunięcia, ilekroć wymaga tego dobro religii lub obyczajów”.
Jak Kościół katolicki rozumie „dobro obyczajów”? Katechizm Kościoła Katolickiego określa np. homoseksualizm jako „nieuporządkowanie” i wzywa homoseksualistów do wstrzemięźliwości seksualnej. Polscy biskupi walczyli z konwencją antyprzemocową Rady Europy, wspierają tzw. „klauzulę sumienia” dla lekarzy, popierali zaostrzenie prawa aborcyjnego – teraz mogą dostać kolejne instrumenty wpływu na wychowanie młodzieży i kontrolowanie sumień uczniów i uczennic – niezależnie od ich światopoglądu czy orientacji seksualnej.
Znaczna część społeczeństwa, nawet jeśli utrzymuje związki z katolicyzmem, nie podziela stosunku hierarchicznej instytucji Kościoła do „obyczajów”. Np według sondażu OKO.press, większość Polaków popiera np. dostępność pigułki „dzień po” bez recepty (kolejne 25 proc. - na receptę).
Nawet wyznaniowy Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego podawał w 2012 roku, że połowa Polaków deklarujących się jako „systematycznie praktykujący katolicy” uznaje używanie środków antykoncepcyjnych za dopuszczalne. Definiowane przez biskupów „dobro religii lub obyczajów” nie musi pokrywać się z dobrem dziecka, jest też dalekie od współczesnych norm obyczajowych.
Jeśli „zajęcia wychowawcze” prowadzić będą osoby, które zgodnie z konkordatem (art. 5) w kwestii „wychowania katolickiego” podlegają kościelnym zarządzeniom, jeśli to one będą oceniać zachowanie uczniów i uczennic -
Kościół zdobędzie kolejny przyczółek w kulturowej wojnie przeciwko liberalnemu postrzeganiu praw człowieka w Polsce.
Ofiarami tej wojny bywają zresztą sami katecheci. W jednej z krakowskich publicznych podstawówek kuria archidiecezjalna doprowadziła do zwolnienia katechetki, ponieważ ta żyła w konkubinacie i zaszła w ciążę. „Siała zgorszenie”, jak ujął to ks. Krzysztof Wilk, dyrektor wydziału katechetycznego kurii. Katechetka poszła do sądu, ale ten oddalił powództwo.
Nauczanie religii w polskiej szkole przywrócono zaraz po transformacji ustrojowej – instrukcją Ministra Edukacji Narodowej z 3 sierpnia 1990. Wydał ją Henryk Samsonowicz, minister w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Ustawa o systemie oświaty z 1991 roku mówiła o organizowaniu nauczania religii w publicznych szkołach „na życzenie rodziców”. Później było wspomniane rozporządzenie z 1992, wreszcie – konkordat ze Stolicą Apostolską.
Przeciwnicy nauczania religii w szkołach publicznych - np. z kampanii Świecka Szkoła - przypominali wielokrotnie, że konkordat nie nakłada na polskie państwo obowiązku płacenia za katechezę. Ta umowa dyplomatyczna wymaga „jedynie”, by zajęcia odbywały się w czasie godzin lekcyjnych.
Zwykłych pracowników szkoły (choć zależnych od biskupa) robi z katechetów obowiązujące od 26 lat rozporządzenie ministerstwa – właśnie to, które Zalewska właśnie nowelizuje. Nauczanie religii kosztowało w 2015 roku budżet państwa około 1,2 mld zł. Teraz - choć liczba nauczycieli religii nieco spadła - to ze względu na wzrost płac, prawdopodobnie ta kwota sięga już 1,4 mld zł.
Według danych MEN w 2017 w Polsce było 30 043 nauczycieli religii różnych wyznań, pracujących na 25 917 etatach. Ile z tego to katecheci katoliccy? Trudno powiedzieć dokładnie, ponieważ ze względu na ochronę danych osobowych i wolności sumienia w Systemie Informacji Oświatowej nie ma pola „wyznanie”.
Można to jednak oszacować. Komisja Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski podaje, że w roku szkolnym 2014/15 w polskich szkołach uczyło 14344 katolickich katechetów świeckich, 8381 księży diecezjalnych, 1989 zakonnic i 799 zakonników – w sumie 25 513 osób. Zgodnie z informacjami MEN, nauczycieli religii było wówczas w Polsce łącznie 30 684. Czyli „niekatolickich” katechetów byłoby w Polsce wtedy 5171.
Według danych resortu, katecheci są także znacznie mniej sfeminizowaną grupą niż nauczyciele i nauczycielki w ogólności. W 2014 roku 45,7 proc. wszystkich nauczycieli religii było mężczyznami (podczas gdy mężczyźni stanowili tylko 17,7 proc. wszystkich nauczycieli).
dziennikarz, krytyk teatralny i publicysta. Od 2012 stały współpracownik "Gazety Wyborczej", od 2009 - "Dwutygodnika". Pisze m.in. o kulturze, cenzurze, samorządach i stosunkach państwo-Kościół.
dziennikarz, krytyk teatralny i publicysta. Od 2012 stały współpracownik "Gazety Wyborczej", od 2009 - "Dwutygodnika". Pisze m.in. o kulturze, cenzurze, samorządach i stosunkach państwo-Kościół.
Komentarze