Dwa dni temu lekarka pracująca w jednym ze stołecznych szpitali poinformowała OKO.press o nieodnotowanym przez oficjalne statystyki zgonie w szpitalu MSWiA w Warszawie. Zmarł mężczyzna, który wrócił z Austrii.
Wczoraj odezwała się do nas osoba z rodziny zmarłego. Opublikowaliśmy list opisujący całe zdarzenie. Zgon nastąpił w czwartek, 19 marca. Jego przyczyną było zakażenie koronawirusem.
Zmarły najprawdopodobniej zaraził żonę i pasierbicę. Wszyscy byli wspólnie na nartach w Austrii i wrócili stamtąd chorzy.
Rodziną mężczyzny nikt się nie zainteresował. Dopiero po uzyskaniu pozytywnego wyniku testu u zmarłego sanepid nakazał żonie i pasierbicy przebywanie na domowej kwarantannie. Nikomu z osób, które mogły się jeszcze zakazić (w tym m.in. rodzinie pasierbicy) nie zaproponowano testu.
Zarówno żona jak i pasierbica przebywali do dziś (27 marca) na kwarantannie. Czuli się źle. Mieli gorączkę, bóle głowy, kaszleli. Nasz rozmówca poważnie obawiał się o stan zdrowia mamy. Rodzina zdecydowała, że po zakończeniu kwarantanny będzie się starała umieścić ją w szpitalu.
„Dziś rano mama poczuła się jeszcze gorzej” – opowiada syn. „Spadła jej saturacja” [stopień wysycenia krwi tlenem; wcześniej rodzina zaopatrzyła ją w pulsyktometr – urządzenie do badania krwi pod tym kątem].
Syn zadzwonił pod 112. Opisał dokładnie całą sytuację. Przyjechała karetka z odpowiednio zabezpieczonymi ratownikami. Pacjentkę odwieziono do szpitala przy ul. Szaserów, placówki zamienionej w szpital zakaźny.
„45 minut później mama do mnie zadzwoniła. Powiedziała, że szpital nie chce jej przyjąć” – opowiada syn. „Podjechałem pod szpital. Rzeczywiście pod COVID-owym SOR-em stoi karetka. Ratownicy kłócą się z personelem”.
Zostawić przed pawilonem
„Trwało to ponad godzinę” – opowiada dalej syn. „W międzyczasie podszedł do mnie ratownik:
»Nie wiem jak mam to panu powiedzieć, ale dostałem polecenie od dyspozytora, że skoro nie chcą tu przyjąć pana mamy, to mam ją wysadzić z karetki, zostawić przy namiocie przed pawilonem i odjechać«.
Na to włączył się drugi ratownik: „Tu jest jeszcze drugi pawilon zakaźny. On był wcześniej zamknięty, bo go odkażali. Może już się otworzyli. Może tam się uda”.
„Podjechali pod drugi pawilon. Nie mogli się dostać, dzwonili. W końcu tam się udało, przyjęli mamę. Po półtoragodzinnej walce tych dwóch ratowników. Nie wiem, jak mam to skomentować. Ci ratownicy to bardzo porządne chłopaki, robili co mogli. Jeden z nich powiedział, że nie wyobraża sobie, że wysadzi pacjentkę na ulicy i odjedzie.
Myśleliśmy, że może siostra, która już się lepiej czuje, wsiądzie w samochód i przyjedzie po mamę. Ja nie bardzo chciałem mieć kontakt. Od powrotu mamy i siostry z Austrii nie widzieliśmy się, kontaktujemy się wyłącznie przez telefon”.
Jakiś czas potem syn rozmawiał z mamą. Szpital nie chciał jej przyjąć, ponieważ nie była wcześniej badana w kierunku koronawirusa, a na Szaserów nie ma testów. Podobno zostało im tylko 6 sztuk.
„Mama powiedziała, że ma dobrą opiekę. Wszyscy na miejscu są mili i troskliwi. Czuje się bezpieczna i dobrze, że tu trafiła”.
Ponoć jesteśmy przygotowani… Tzn. Polska jest
Po prostu super. Nie ma chorych, bo nie ma testów. Brawo rządzący.
I wy to krytykujecie? Jesteści idioci! Z opisu sytuacji wynika, że ta kobieta nie była w stanie zagrożenia życia, więc w sytuacji, gdyby okazało się, że to nie koronawirus, bez potrzeby zostałaby narażona na zakażenie! Jeżeli ktoś popełnił błąd, to ten kto podjął decyzję o zabraniu jej z domu do szpitala, bez wcześniej wykonanego testu. Miała zostać w domu i czekać na swoją kolej. W tej sytuacji, gdy w rodzinie już jest osoba zmarła, nie czekałaby długo. I dopiero po potwierdzeniu, do szpitala zakaźnego! A jeśli nawet test wyszedłby pozytywnie, a objawy nie były zagrażające życiu, to miała zostać w domu. To jest właściwy sposób postępowania. Ale OKO.press bawi się w politykę i naciska na robienie bezsensownych testów, bo liczy (błędnie), że to pomoże opozycji! Popatrzcie jak KO spada poparcie. A rośnie Lewicy i PSL
Popłakałam się.
Jak umrze kaczor to będą pełne kościoły i wielotysięczne marsze. Testów dalej nie będzie.
Szpital MSWiA to szpital na ulicy Wołoskiej. Na ulicy Szaserów jest Wojskowy Instytut Medyczny.
Wirusem tylko z lekka powiało, a służba zdrowia już prawie na deskach. W ministrze Błaszczaku nadzieja, że z F-35 zacznie do wirusów strzelać.