0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Wlodek / Agencja GazetaJakub Wlodek / Agenc...

Dwa dni temu lekarka pracująca w jednym ze stołecznych szpitali poinformowała OKO.press o nieodnotowanym przez oficjalne statystyki zgonie w szpitalu MSWiA w Warszawie. Zmarł mężczyzna, który wrócił z Austrii.

Przeczytaj także:

Wczoraj odezwała się do nas osoba z rodziny zmarłego. Opublikowaliśmy list opisujący całe zdarzenie. Zgon nastąpił w czwartek, 19 marca. Jego przyczyną było zakażenie koronawirusem.

Zmarły najprawdopodobniej zaraził żonę i pasierbicę. Wszyscy byli wspólnie na nartach w Austrii i wrócili stamtąd chorzy.

Rodziną mężczyzny nikt się nie zainteresował. Dopiero po uzyskaniu pozytywnego wyniku testu u zmarłego sanepid nakazał żonie i pasierbicy przebywanie na domowej kwarantannie. Nikomu z osób, które mogły się jeszcze zakazić (w tym m.in. rodzinie pasierbicy) nie zaproponowano testu.

Zarówno żona jak i pasierbica przebywali do dziś (27 marca) na kwarantannie. Czuli się źle. Mieli gorączkę, bóle głowy, kaszleli. Nasz rozmówca poważnie obawiał się o stan zdrowia mamy. Rodzina zdecydowała, że po zakończeniu kwarantanny będzie się starała umieścić ją w szpitalu.

"Dziś rano mama poczuła się jeszcze gorzej" – opowiada syn. "Spadła jej saturacja" [stopień wysycenia krwi tlenem; wcześniej rodzina zaopatrzyła ją w pulsyktometr – urządzenie do badania krwi pod tym kątem].

Syn zadzwonił pod 112. Opisał dokładnie całą sytuację. Przyjechała karetka z odpowiednio zabezpieczonymi ratownikami. Pacjentkę odwieziono do szpitala przy ul. Szaserów, placówki zamienionej w szpital zakaźny.

"45 minut później mama do mnie zadzwoniła. Powiedziała, że szpital nie chce jej przyjąć" – opowiada syn. "Podjechałem pod szpital. Rzeczywiście pod COVID-owym SOR-em stoi karetka. Ratownicy kłócą się z personelem".

[video width="480" height="620" mp4="https://oko.press/images/2020/03/IMG-0850.mp4"][/video]

Zostawić przed pawilonem

"Trwało to ponad godzinę" - opowiada dalej syn. "W międzyczasie podszedł do mnie ratownik:

»Nie wiem jak mam to panu powiedzieć, ale dostałem polecenie od dyspozytora, że skoro nie chcą tu przyjąć pana mamy, to mam ją wysadzić z karetki, zostawić przy namiocie przed pawilonem i odjechać«.

Na to włączył się drugi ratownik: „Tu jest jeszcze drugi pawilon zakaźny. On był wcześniej zamknięty, bo go odkażali. Może już się otworzyli. Może tam się uda”.

[video width="480" height="620" mp4="https://oko.press/images/2020/03/IMG-0851.mp4"][/video]

"Podjechali pod drugi pawilon. Nie mogli się dostać, dzwonili. W końcu tam się udało, przyjęli mamę. Po półtoragodzinnej walce tych dwóch ratowników. Nie wiem, jak mam to skomentować. Ci ratownicy to bardzo porządne chłopaki, robili co mogli. Jeden z nich powiedział, że nie wyobraża sobie, że wysadzi pacjentkę na ulicy i odjedzie.

Myśleliśmy, że może siostra, która już się lepiej czuje, wsiądzie w samochód i przyjedzie po mamę. Ja nie bardzo chciałem mieć kontakt. Od powrotu mamy i siostry z Austrii nie widzieliśmy się, kontaktujemy się wyłącznie przez telefon".

Jakiś czas potem syn rozmawiał z mamą. Szpital nie chciał jej przyjąć, ponieważ nie była wcześniej badana w kierunku koronawirusa, a na Szaserów nie ma testów. Podobno zostało im tylko 6 sztuk.

"Mama powiedziała, że ma dobrą opiekę. Wszyscy na miejscu są mili i troskliwi. Czuje się bezpieczna i dobrze, że tu trafiła".

Udostępnij:

Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze