0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid ZuchowiczDawid Zuchowicz

"Testem dla nowego ministra będzie kwestia Puszczy Białowieskiej" - napisał na swojej stronie Greenpeace, komentując odwołanie ze stanowiska Jana Szyszki i powołanie na jego miejsce mało znanego Henryka Kowalczyka. A jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci tej organizacji, Katarzyna Jagiełło, zasugerowała w rozmowie z "Rzeczpospolitą" nowemu szefowi resortu środowiska, by "zwrócił uwagę na to, co zrobił prezydent Kaczyński, który w przypadku Puszczy Białowieskiej chciał stworzenia parku narodowego na całym obszarze puszczy".

Ten nastrój ostrożnej nadziei jest obecny po stronie niemal wszystkich organizacji i środowisk zaangażowanych w obronę Puszczy Białowieskiej i starania o objęcie całego jej obszaru parkiem narodowym. Jak wypada konfrontacja tych oczekiwań w zderzeniu z wypowiedziami ministra Kowalczyka?

Co prawda nowy szef resortu jest nim ledwie kilka dni, ale powoli z jego wypowiedzi medialnych wyłania się stosunek ministra Kowalczyka do licznych kwestii związanych z Puszczą Białowieską. Poczynając od sporu o kornika drukarza, relacji ze środowiskami broniącymi Puszczy Białowieskiej, aż po przyszłość tego ostatniego naturalnego nizinnego lasu Europy.

Wynik analizy OKO.press nie jest budujący: Henryk Kowalczyk to Jan Szyszko w wersji "light".

Co prawda, nowy minister dużo mówi o dialogu z ekologami i naukowcami i nie wyzywa ich od satanistów i zielonych nazistów.

Ale jego spojrzenie na Puszczę Białowieską i jej ochronę zasadniczo nie różni się od tego, które prezentował jego poprzednik.

Przeczytaj także:

"Skrajności nie są dobre", czyli ochrona przyrody oczami Kowalczyka

Jak dotąd najpełniejszy wykład swoich poglądów minister Kowalczyk dał w "Salonie politycznym Trójki" 12 stycznia 2018 roku. "Cała ochrona przyrody to jest problem zrównoważenia wszystkich potrzeb, wartości. I to jest tak, że wszelkie skrajności tutaj nie są dobre" - powiedział nowy minister.

Minister podkreślał, że to ważne, by słuchać wszystkich stron. "Przede wszystkim organizacji ekologicznych", ale nie tylko. Również rolników, którzy "żyją i obcują z przyrodą na co dzień". Także "leśników, którzy zajmują się lasami" i specjalistów w temacie. "I wtedy, dopiero po wysłuchaniu, przeważeniu wszystkich argumentów, podejmować decyzje. I te decyzje nigdy na pewno nie powinny być decyzjami skrajnymi" - zakończył.

"Puszcza nam po prostu zniknie"

Wtedy prowadząca program dziennikarka Beata Michniewicz zapytała, kogo w takim razie minister Kowalczyk planuje słuchać w kwestii przyszłości Puszczy Białowieskiej. "Ja myślę, że przede wszystkim ekspertów, którzy są wybitnymi ekspertami leśnictwa" - odpowiedział polityk.

Dlatego, że przed Puszczą Białowieską jest ogromny problem, zresztą zaawansowany. To jest rozmnażanie się kornika. W tym momencie należy próbować to rozmnażanie ograniczyć, bo ta puszcza nam po prostu zniknie.

Salon polityczny Trójki,12 stycznia 2018

Sprawdziliśmy

Fałsz. Kornik nie stanowi zagrożenia dla Puszczy Białowieskiej

Powyższa wypowiedź pokazuje, że minister Kowalczyk jest "zielony". Nie znaczy to jednak jest ekologiem, ale kompletnie "przespał" cały spór ostatnich miesięcy o kornika i Puszczę, który już dawno przekroczył mury Akademii.

Kornik nie zabije Puszczy

Kornik drukarz nie stanowi żadnego "śmiertelnego" zagrożenia dla Puszczy Białowieskiej. Rozwija się w świerkach i to one padają jego ofiarą. Jak pisali autorzy wielokrotnie już cytowanej przez OKO.press publikacji "30 pytań o kornika, leśników i ekologów w Puszczy Białowieskiej" (dr hab. Rafał Kowalczyk i dr Michał Żmihorski z PAN i prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu)

"[kornik] jest naturalnym elementem, ułatwiającym zmiany lasu, wynikające ze zmian klimatu". Bo "W Puszczy jest więcej świerków niż być powinno", a "kornik usuwa ich nadmiar, naprawiając błędy leśników, i zostawia te najlepiej dostosowane".

Wycinka nie ma sensu

Zaś co do uwagi ministra Kowalczyka, że "należy próbować to rozmnażanie ograniczyć", to polscy i zagraniczni naukowcy zabierali już w tej sprawie nie raz krytyczne stanowisko. Wycinka - to jedyne stosowane rozwiązanie w przypadku gradacji - w takim lesie jak Puszcza Białowieska nie tylko nie ma sensu, ale przynosi też więcej złego niż dobrego.

Jeśli chodzi o nonsensowność wycinki, to pisali o niej cytowani wcześniej autorzy "30 pytań o...":

"Kornik ma 5 milimetrów i umie latać, las jest ogromny, a świerki rozrzucone po całym obszarze. Więc nie da się znaleźć wszystkich zaatakowanych drzew w odpowiednim terminie, a wycinanie części nie ma sensu".

Tym bardziej, że Puszcza Białowieska jest mieszanką obszarów podlegających różnym reżimom ochronnym. To znaczy, że są obszary, gdzie można ciąć - lasy gospodarcze - i miejsca, w których absolutnie wycinać nie wolno (np. rezerwaty, strefy ochronne UNESCO). A kornik lata tam, gdzie chce. Co z tego, że wytnie się drzewa z żerującym kornikiem w jednej części lasu, gdy będzie on dalej obecny tam, gdzie nie wolno wycinać?

"Więc metoda wycinania świerków jest skazana na porażkę" - piszą naukowcy.

Wycinka bez naukowego uzasadnienia

Ten problem był szeroko dyskutowany podczas międzynarodowej konferencji "Managing bark beetle outbreak in Białowieża Primeval Forest", która odbyła się 4 grudnia 2017 w Warszawie. Obszerną relację z tego ważnego wydarzenia, podczas którego spotkali się zwolennicy i przeciwnicy walki z kornikiem za pomocą wycinki (uczestnikiem był też minister Jan Szyszko), zamieścił portal internetowy kolektywu naukowego "Nauka dla Przyrody".

Szczególną uwagę zwraca wystąpienie prof. Pawła Koteja z Uniwersytetu Jagiellońskiego. "[Uczony] wskazał, że praktykę leśną polegającą na cięciach sanitarnych nie sposób jest uznać za «leczenie» oparte na faktach, ze względu na niezwykle skąpy «materiał dowodowy», to jest

brak wystarczających danych pozwalających na ocenę skuteczności aktywnych form przeciwdziałania gradacji kornika w ekosystemach takich jak Puszcza Białowieska" - czytamy w relacji z konferencji.

Badacz podkreślił, że danych weryfikujących skuteczność wycinki jako metody walki z gradacją kornika drukarza jest niewiele. Na dodatek zdecydowana większość z nich pochodzi z lasów górskich, a więc z ekosystemów bardzo odmiennych od Puszczy Białowieskiej. "Jak podkreślił prelegent,

brak danych nie może być jednak używany jako argument za stosowaniem cięć (a takie głosy nierzadko padają w dyskusji o Puszczy) – podobnie jak brak danych na temat bezpieczeństwa i skuteczności leku nie może być argumentem za jego stosowaniem w terapii pacjentów" - czytamy w relacji z konferencji.

Warto też dodać, że podczas imprezy naukowej odbyła się debata oksfordzka, podczas której pod głosowanie naukowcom poddano pytanie: "Czy aktywne zarządzanie gradacją kornika w Puszczy Białowieskiej znajduje uzasadnienie w danych naukowych?".

"Podliczone głosy pokazały, że ¾ zdecydowanych uczestników (głosy na TAK i NIE) uważa działania prowadzone w Puszczy Białowieskiej przez MŚ i Lasy Państwowe za pozbawione naukowego uzasadnienia".

Lasy Państwowe to część problemu

Jeśli nowy minister za "ekspertów leśnictwa" uważa Lasy Państwowe i ekspertów tej instytucji, to wracamy do punktu wyjścia.

Lasy Państwowe (LP) były i są przekonane, że wycinka to jedyny skuteczny sposób na walkę z kornikiem. Przy różnych okazjach podkreślał to szef LP Konrad Tomaszewski. "To jest normalna działalność, która my wysysamy z mlekiem pokoleń leśnych i z najlepszą sztuką i wiedzą" - mówił. Jak widać, w Lasach racjonalna wiedza naukowa w tej sprawie przegrywa z tradycją.

Dlatego, jeśli chodzi o obecną stronę sporu o Puszczę Białowieską, to Lasy Państwowe są raczej częścią problemu, aniżeli rozwiązaniem.

Z powyższych względów OKO.press wyraża zaniepokojenie, że słowa ministra Kowalczyka o dialogu ze środowiskami ekologicznymi to jedynie zasłona dymna dla kontynuacji kierunku przyjętego wcześniej przez ministra Szyszkę.

Kowalczyk mówi Szyszką

Podczas radiowego programu nowy minister powiedział też, że

To inna wersja tezy ministra Szyszki, że "Puszcza Białowieska to dzieło rąk ludzkich". Nie jest jednak prawdą, że ten las został w całości stworzony przez człowieka.

Owszem przez stulecia człowiek oddziaływał na ten las naturalny, zmieniając tym samym jego kształt. Ale klucz tkwi właśnie w charakterze i skali tego oddziaływania.

Puszcza była miejscem polowań polskich królów. Wypasano tu również bydło, a bartnicy zakładali barcie. Zbierano też oczywiście drewno na opał. Podczas I wojny światowej dokonano tu licznych i rozległych wyrębów. A w dwudziestoleciu międzywojennym Puszcza Białowieska dostała się w tryby gospodarki leśnej LP. Ale, jak ujął to prof. Jerzy Szwagrzyk z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie,

"wpływ człowieka na przyrodę w lasach jest stopniowalny. Na jednym końcu skali mamy plantację drzew szybko rosnących, na drugim - las, w którym mimo wszelkich prób nie udaje się znaleźć żadnych śladów działalności człowieka. W Puszczy Białowieskiej wciąż można znaleźć miejsca, w których obecnie ślady ludzkich działań nie są dostrzegalne".
;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze