Minister środowiska Jan Szyszko wraz z innymi myśliwymi z Polskiego Związku Łowieckiego dopuścił się 11 lutego tego roku rzezi ponad 400 bażantów. Teraz twierdzi, że zapłacił za to "polowanie". Nieprawda. Wpłacił 1000 zł na fundację 11 dni po polowaniu, a wszystkie koszty ponieśli prywatni sponsorzy. Imprezka kosztowała 20,9 tys. zł
Minister środowiska Jan Szyszko wraz z innymi myśliwymi z Polskiego Związku Łowieckiego dopuścił się 11 lutego tego roku rzezi ponad 400 bażantów. Było to niezgodne z zasadami etyki myśliwskiej, ponieważ zwierzęta pochodzące z Ośrodka Hodowli Zwierzyny w Grodnie wypuszczono z klatek dopiero podczas polowania. Zdaniem eksperta prawa łowieckiego, PZŁ powinien wszcząć postępowanie dyscyplinarne wobec uczestników tej hekatomby.
Wbrew deklaracjom, minister Szyszko nie zapłacił za udział w polowaniu na bażanty 11 lutego. Przekazania dotacji na NGO nie można traktować jako opłaty.
Na pytanie dziennikarza czy płacił za uczestnictwo w polowaniu. Minister Szyszko odpowiedział portalowi wpolityce.pl:
Oczywiście, wpłaciłem darowiznę na odpowiedni fundusz. Można to sprawdzić w Polskim Związku Łowieckim.
Paweł Mucha, rzecznik prasowy Ministerstwa Środowiska, poproszony o skomentowanie wypowiedzi ministra, powiedział przez OKO.press:
"Jeżeli Pan minister jest zapraszany na polowanie, to stara się zawsze opłatę uiścić. Tak samo było w tym przypadku, kiedy opłata na rzecz Fundacji Hodowli i Reintrodukcji Zwierząt Dziko Żyjących została przekazana".
Tylko że przekazanie dotacji na organizację pozarządową nie jest zapłatą za udział w polowaniu. Organizacja polowania jest odpłatną usługą, którą w Polsce świadczą ośrodki hodowli zwierząt. Najczęściej jest tak, że myśliwi płacą po zakończeniu polowania. Niektóre ośrodki hodowli zwierząt wymagają zaliczkowania, które jest traktowane jako forma zabezpieczenia.
Minister Jan Szyszko nie może więc publicznie mówić, że zapłacił za udział w polowaniu 11 lutego 2017 r. w Grodnie, bo faktycznie tego nie zrobił. Swoją wypowiedzią polityk dezinformuje opinię publiczną.
Fundacja Hodowli i Reintrodukcji Zwierząt Dziko Żyjących na rzecz której minister Szyszko przekazał darowiznę, to organizacja powołana w grudniu 2008 r. przez Polski Związek Łowiecki. Do swoich celów zalicza:
Jak dowiedziała się telewizja TVN 24, Jan Szyszko wpłacił 1000 zł. Bartłomiej Popczyk, członek zarządu fundacji, poinformował stację, że wpłaty dokonał 22 lutego, a więc 11 dni po polowaniu. Pieniądze przekazał jako osoba fizyczna z tytułem: "Darowizna z podziękowaniem za kultywowanie tradycji łowieckich".
OKO.press zwróciło się do resortu z pytaniem, dlaczego minister zamiast po prostu opłacić udział w polowaniu w Grodnie, zdecydował się przekazać pieniądze dla NGO. Czekamy na odpowiedź.
Według ustaleń Wirtualnej Polski, wszystkie koszty polowania ponieśli prywatni sponsorzy. PZŁ przekonywał, że minister "był na polowaniu prywatnie", gdzie - na zaproszenie - "realizował swoją pasję".
Ale podważył to w wywiadzie dla wpolityce.pl sam Szyszko: "Jako minister sprawuję nadzór nad Polskim Związkiem Łowieckim i w związku z tym muszę interesować się tak hodowlą, jak i pozyskaniem zwierzyny. Od czasu do czasu nie tylko poluję w swoim kole łowieckim, ale również jestem zapraszany przez inne koła łowieckie oraz Polski Związek Łowiecki".
W świetle powyższych słów, wizyty Szyszki na polowaniu w Grodnie nie można traktować tylko jako prywatnej.
Wirtualna Polska podała, że organizacja polowania na bażanty w Ośrodka Hodowli Zwierzyny w Grodnie kosztowała łącznie 20,9 tys. zł. Kwota ta obejmowała:
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze