0:000:00

0:00

Na początku warto zaznaczyć: nikt nie widział jeszcze projektu ustawy o pomocy rządu dla przedsiębiorców i pracowników. Wszystko co mamy, to słowa z konferencji prasowych i wpisy kancelarii premiera w mediach społecznościowych. Na stronie kancelarii, w krótkiej relacji z konferencji Mateusza Morawieckiego i Andrzeja Dudy, ostatnie zdanie brzmi:

„Prace nad projektem będą kontynuowane na spotkaniu roboczym członków rządu w formie wideokonferencji”.

Premier zaprezentował na konferencji prasowej pięciofilarowy pakiet dla gospodarki. Równie ciekawe jak to, co powiedział Mateusz Morawiecki, jest to, czego nie powiedział. Na dwóch konferencjach prasowych nie było możliwości zadawania pytań.

Nie wiemy:

  • kiedy propozycje wejdą w życie;
  • w jakim trybie - ustawy czy rozporządzenia, a jeżeli ustawy - ile potrwają prace legislacyjne i w jaki sposób będzie zbierał się Sejm w czasie zagrożenia epidemicznego;
  • na jak długi okres zakładana jest pomoc?

Dwie konferencje Morawieckiego

Na pierwszej konferencji wystąpili prezydent Andrzej Duda i Mateusz Morawiecki. Ta służyła przede wszystkim zapowiedzi pakietu i dała możliwość wypowiedzenia się prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że chodziło przede wszystkim o sprawienie wrażenia, że prezydent jest aktywny i pomaga rządowi prowadzić działania zapobiegające kryzysowi.

Więcej konkretów padło na drugiej konferencji, gdzie wypowiadali się także prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński, minister rozwoju Jadwiga Emilewicz, minister finansów Tadeusz Kościński i minister pracy, rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg.

Morawiecki zaproponował pięć filarów działań:

  1. Ochrona pracowników;
  2. Pomoc przedsiębiorcom;
  3. Wsparcie dla służby zdrowia;
  4. Bezpieczeństwo systemu finansowego;
  5. Inwestycje publiczne.

Ile miliardów i skąd?

Premier powiedział, że cały pakiet warty jest 212 mld złotych. Może się to wydawać ogromną kwotą - budżet państwa na 2020 rok to 435 miliardów złotych. Czyli pakiet teoretycznie warty jest prawie połowę rocznego budżetu państwa. To jednak nie oznacza, że rząd znajdzie nagle tę kwotę w budżecie.

Skąd więc pieniądze? Według Pawła Borysa, prezesa Polskiego Funduszu Rozwoju:

  • 66 mld zł to wydatki sektora finansów publicznych,
  • 74 mld zł to „odłożenie składek i PIT, kredyty z gwarancjami de minimis (czyli pomocą publiczną państwa, np. w postaci ulg - przyp. red), kapitał PFR, leasing Agencji Rozwoju Przemysłu”,
  • 70 mld zł to spadek rezerwy obowiązkowej NBP i REPO z NBP (skup obligacji od banków).

To z jednej strony najpoważniejszy konkret ze strony rządowej na temat finansowania propozycji, z drugiej - nadal bardzo ogólna informacja.

Sporo mówi to też o strategii informacyjnej i przygotowaniu rządu. Nikt na konferencjach prasowych nie podał takiej informacji. Nie ma też wciąż nawet dokumentu na stronie jednego z ministerstw, który by to wszystko podsumował.

„W te kwoty nie należy wierzyć. To jest dodawanie gruszek do jabłek” - komentuje dla OKO.press ekonomista z SGH i prezes think tanku ekonomicznego WiseEuropa, dr Maciej Bukowski.

„Czym innym jest gotowość NBP do skupienia obligacji od banków - to tzw. operacja REPO - państwo zapewnia w ten sposób, że banki mają gotówkę, a czym innym są wydatki inwestycyjne rządu. A nie wiemy, czy gdy rząd zapowiada fundusz inwestycji publicznych, to są to realne, dodatkowe inwestycje, czy te, które i tak były zaplanowane. Ten element pakietu jest na razie palcem na wodzie pisany”.

Bukowski dodaje też, że nie jest to nowa strategia: „Gdy Donald Tusk ze ministrem Rostowskim ogłaszali w 2008 roku swój pakiet kryzysowy, mówili o 94 miliardach, a później wykorzystano znacznie mniej środków. I to jest naturalne.

Nie należy tego traktować tak, jakby rząd wyjął w tym momencie jakieś pieniądze z kieszeni i wydał te zapowiadane miliardy. Nie chcę przez to powiedzieć, że to zły pakiet. Ma swoje dobre i złe strony. Ale kwota to akurat po prostu nieprawda”.

Polska przed wszystkimi?

„Jesteśmy jednym z pierwszych krajów na świecie, który proponuje tak kompleksowe rozwiązania dla gospodarki” - mówił premier.

Ale to słabo uzasadnione twierdzenie. Wiele krajów zdążyło już zaprezentować swoje propozycje. Wśród nich są najważniejsze gospodarki Europy i świata.

Donald Trump jeszcze na początku marca bagatelizował problem epidemii w USA i zapewniał, że rząd ma wszystko pod kontrolą. Teraz media donoszą, że jego rząd planuje przekazanie aż biliona dolarów, a uwzględniając odroczenia podatkowe - być może nawet 1,2 biliona.

Proponowane przez rządy pakiety w kilku dużych gospodarkach europejskich to:

  • Hiszpania - 200 mld euro, 15 proc. PKB,
  • Włochy - 340 mld euro, 18 proc. PKB,
  • Francja - 547 mld euro, 21 proc. PKB,
  • Niemcy - 550 mld euro, 15 proc, PKB

Pomysły polskiego rządu to ok. 8 proc. PKB.

Pamiętajmy, że w każdym kraju wygląda to podobnie jak w Polsce. Propozycje składają się z różnych instrumentów, dlatego nie można powiedzieć, że Hiszpania wyda 200 mld euro, a Polska 212 mld złotych. Jednak pozwala nam to porównać rozmach tych operacji w poszczególnych krajach.

W Polsce jest on mniejszy niż na Zachodzie nie tylko nominalnie, ale też w odniesieniu do wielkości gospodarki.

W Niemczech szerokie kompetencje mają też poszczególne landy. Bawaria od piątku 20 marca będzie wypłacać między 5 a 30 tys. euro samozatrudnionym, małym firmom i artystom.

2 tys. zł dla samozatrudnionych, 40 proc. pokrycia pensji, 5 tys. zł pożyczki

Co dla pracowników ma Polska? Wobec Bawarii jesteśmy do tyłu - pomysły dla samozatrudnionych są dużo mniej spektakularne. Polski rząd osobom prowadzącym jednoosobową działalność gospodarczą, pracownikom na umowach zlecenie i umowach o dzieło proponuje jednorazową zapomogę w wysokości 80 proc. płacy minimalnej. W tym roku wychodzi więc 2080 złotych brutto.

Inny, ważny dla pracowników pomysł, premier przedstawił tak:

„Dla przedsiębiorców, którzy spełnią kryteria związane ze spadkiem obrotów, zarejestrowaniem straty finansowej, będzie państwo mogło pokrywać 40 proc. wynagrodzenia do wysokości wynagrodzenia średniego w gospodarce krajowej”.

Według premiera, dzięki temu rozwiązaniu 3-4 miliony pracowników będzie spokojniejsze. Koszt tego rozwiązania jest trudny do oszacowania - rząd gwarantuje wsparcie „do wysokości średniego wynagrodzenia”, a więc zarówno tym, którzy zarabiają wynagrodzenie minimalne jak i tym, którzy pobierają średnią pensję.

Jeżeli przyjąć, że 3-4 miliony osób otrzymują od rządu 40 proc. od pensji minimalnej, to jest to koszt 3-4 mld złotych. Jeśli 40 proc. odliczać od pensji średniej, to mamy wydatek rzędu 6-8 mld złotych. Całkowity miesięczny koszt powinien zmieścić się więc między 3 a 8 mld złotych.

To spora rozpiętość, ale mamy wiele zmiennych, nie znamy szczegółów propozycji i nie wiemy, ilu będzie chętnych. Niemniej, to kilka miliardów miesięcznie. Przy przedłużającej się konieczności powstrzymania się od kontaktów społecznych - spory koszt.

Dr Bukowski: „Ten instrument próbuje przede wszystkim przeciwdziałać zwolnieniom. Firmy, które utraciły część przychodu np. 25-50 proc. mogą uznać go za atrakcyjny.

Firmy, które utraciły więcej prawdopodobnie i tak będą musiały dokonać zwolnień, zwłaszcza jeśli stan obecny wydłuży się ponad miesiąc czy dwa".

Kolejny głośny punkt pakietu to 5 tys. złotych pożyczki dla małych firm (do 9 pracowników). Pożyczka będzie bezzwrotna, jeżeli firma nie zwolni żadnych pracowników. Jeżeli nie uda się jej ich utrzymać, pieniądze będzie musiała zwrócić.

Dr Bukowski: „Można się zastanowić, czy rządowy pakiet odpowiada na problemy sektorów, które najbardziej ucierpią, jak turystyka czy restauracje. Są tam pewne pomysły, które małym firmom mogą pomóc, jak właśnie kredyty do 5 tys. złotych. Ale jeśli restaurator leasinguje sprzęt za tysiące złotych, to może nie wystarczyć”.

Rzecznik przedsiębiorców czeka na ustawę

Jak pomysły oceniają przedsiębiorcy? Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorstw Adam Abramowicz mówi OKO.press:

„Kilka propozycji brzmi obiecująco, m.in. opłacenie przez państwo 40 proc. kosztów wynagrodzenia pracownika. Pozytywnie ocenić należy także zapowiedź gwarancji kredytowych, finansowanie leasingu dla firm transportowych czy zapowiedź udzielania mikropożyczek.

Rząd uwzględnił też moją propozycję aby małe i średnie firmy mogły uzyskać przedłużenie kredytów obrotowych w przypadku obniżenia rentowności, spowodowanej obecnym kryzysem.

Pozostaje niedosyt jeśli chodzi o składki na ZUS. Powinna zostać wprowadzona dobrowolność płacenia a nie tylko odroczenie płatności.

Nie możemy dopuścić do sytuacji, że po ustąpieniu zamieszania związanego z epidemią przedsiębiorca będzie musiał opłacić kilka składek na raz, co może się okazać dla niego niewykonalne. Zwłaszcza gdy dojdą do tego jeszcze spłaty kredytów i zaległe podatki. Czekamy na konkretne projekty ustaw. Przy ich opiniowaniu powrócimy do tego tematu”.

Opozycja krytykuje

Opozycja nie jest z pakietu zadowolona. „To, co przedstawiono, nie wystarczy” - mówił na konferencji prasowej Adrian Zandberg.

11 marca, czyli tydzień przed rządem, kandydat Lewicy na prezydenta Robert Biedroń zaproponował swoje pomysły na pomoc gospodarce i pracownikom. Jednym ze sztandarowych było wypłacanie przez ZUS pełnej pensji pracownikom podczas choroby. Tego pomysłu rząd nie uwzględnił. Co ciekawe, rząd komunikacyjnie przygotował swój pakiet podobnie jak Lewica. Biedroń miał sześć filarów, rząd – pięć. Trzy z nich są praktycznie takie same. W pakiecie Lewicy nie było natomiast osobnych propozycji inwestycji publicznych.

Tak pakiet podsumowała Izabela Leszczyna z Koalicji Obywatelskiej:

„Gwarancje rządowe naśladują nasze rozwiązania antykryzysowe z lat 2009 i 2013, a szybka bezpośrednia pomoc dla pracowników i przedsiębiorców jest mniejsza, niż zaproponowała w piątek Małgorzata Kidawa-Błońska w Pakiecie Bezpieczeństwa".

Pomysły KO to m.in:

  • 1300 zł dla pracowników od 15 do 31 marca i 2600 złotych od 1 kwietnia;
  • zwolnienie z podatków i składek ZUS dla firm, którym przychody spadły o 20 proc.;
  • elastyczny czas pracy na czas epidemii.

Pomysły te mają bardzo ogólny charakter i warto też - jak w przypadku rządu - poczekać na zapowiadaną ustawę.

Pomysły Emilewicz

Na drugiej konferencji prasowej minister Rozwoju Jadwiga Emilewicz ogłosiła jeszcze kilka konkretnych pomysłów:

  • wydłużenie czasu możliwości zwrotu za niezorganizowane wycieczki dla firm turystycznych do 180 dni;
  • chwilowe wstrzymanie rutynowych kontroli ZUS;
  • 1,7 mld złotych od Agencji Rozwoju Przemysłu na refinansowanie umów leasingowych firm transportowych;
  • finansowanie postojowego dla większych firm.

Czy to wystarczające kroki, które uratują polskie firmy?Abramowicz odpowiada: „Przede wszystkim nie znamy odpowiedzi na podstawowe pytanie: ile potrwa okres załamania gospodarczego, związany z epidemią? Jeśli przedsiębiorca nie będzie mógł normalnie świadczyć usług przez miesiąc, to oczywiście odczuje to negatywnie, ale większość firm jakoś sobie poradzi. Jeśli jednak przestój ten będzie się przedłużał to mogą się pojawić spore problemy.

Propozycje rządu dają możliwość przedsiębiorcy przesunąć pewne płatności w czasie, lecz ich nie anulują. Nie ma pewności, że za kilka miesięcy firmy będą mogły to udźwignąć. Dlatego bardzo możliwe, że wraz z przedłużaniem się epidemii, rząd będzie musiał weryfikować swoje pakiety pomocowe i dostosowywać do sytuacji”.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze