Rząd proponuje: 5 tys. zł pożyczki dla firm, 2 tys. zł jednorazowo dla samozatrudnionych, 40 proc. pokrycia pensji dla firm. Poza tym inwestycje i gwarancje bankowe. Dużo pomysłów, ale ustaw wciąż brak. Polska proponuje też mniejsze kwoty na walkę z kryzysem niż zachodnie gospodarki. My - 8 proc. PKB, Zachód - między 15 a 21 proc.
Na początku warto zaznaczyć: nikt nie widział jeszcze projektu ustawy o pomocy rządu dla przedsiębiorców i pracowników. Wszystko co mamy, to słowa z konferencji prasowych i wpisy kancelarii premiera w mediach społecznościowych. Na stronie kancelarii, w krótkiej relacji z konferencji Mateusza Morawieckiego i Andrzeja Dudy, ostatnie zdanie brzmi:
„Prace nad projektem będą kontynuowane na spotkaniu roboczym członków rządu w formie wideokonferencji”.
Premier zaprezentował na konferencji prasowej pięciofilarowy pakiet dla gospodarki. Równie ciekawe jak to, co powiedział Mateusz Morawiecki, jest to, czego nie powiedział. Na dwóch konferencjach prasowych nie było możliwości zadawania pytań.
Nie wiemy:
Na pierwszej konferencji wystąpili prezydent Andrzej Duda i Mateusz Morawiecki. Ta służyła przede wszystkim zapowiedzi pakietu i dała możliwość wypowiedzenia się prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że chodziło przede wszystkim o sprawienie wrażenia, że prezydent jest aktywny i pomaga rządowi prowadzić działania zapobiegające kryzysowi.
Więcej konkretów padło na drugiej konferencji, gdzie wypowiadali się także prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński, minister rozwoju Jadwiga Emilewicz, minister finansów Tadeusz Kościński i minister pracy, rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg.
Morawiecki zaproponował pięć filarów działań:
Premier powiedział, że cały pakiet warty jest 212 mld złotych. Może się to wydawać ogromną kwotą - budżet państwa na 2020 rok to 435 miliardów złotych. Czyli pakiet teoretycznie warty jest prawie połowę rocznego budżetu państwa. To jednak nie oznacza, że rząd znajdzie nagle tę kwotę w budżecie.
Skąd więc pieniądze? Według Pawła Borysa, prezesa Polskiego Funduszu Rozwoju:
To z jednej strony najpoważniejszy konkret ze strony rządowej na temat finansowania propozycji, z drugiej - nadal bardzo ogólna informacja.
Sporo mówi to też o strategii informacyjnej i przygotowaniu rządu. Nikt na konferencjach prasowych nie podał takiej informacji. Nie ma też wciąż nawet dokumentu na stronie jednego z ministerstw, który by to wszystko podsumował.
„W te kwoty nie należy wierzyć. To jest dodawanie gruszek do jabłek” - komentuje dla OKO.press ekonomista z SGH i prezes think tanku ekonomicznego WiseEuropa, dr Maciej Bukowski.
„Czym innym jest gotowość NBP do skupienia obligacji od banków - to tzw. operacja REPO - państwo zapewnia w ten sposób, że banki mają gotówkę, a czym innym są wydatki inwestycyjne rządu. A nie wiemy, czy gdy rząd zapowiada fundusz inwestycji publicznych, to są to realne, dodatkowe inwestycje, czy te, które i tak były zaplanowane. Ten element pakietu jest na razie palcem na wodzie pisany”.
Bukowski dodaje też, że nie jest to nowa strategia: „Gdy Donald Tusk ze ministrem Rostowskim ogłaszali w 2008 roku swój pakiet kryzysowy, mówili o 94 miliardach, a później wykorzystano znacznie mniej środków. I to jest naturalne.
Nie należy tego traktować tak, jakby rząd wyjął w tym momencie jakieś pieniądze z kieszeni i wydał te zapowiadane miliardy. Nie chcę przez to powiedzieć, że to zły pakiet. Ma swoje dobre i złe strony. Ale kwota to akurat po prostu nieprawda”.
„Jesteśmy jednym z pierwszych krajów na świecie, który proponuje tak kompleksowe rozwiązania dla gospodarki” - mówił premier.
Ale to słabo uzasadnione twierdzenie. Wiele krajów zdążyło już zaprezentować swoje propozycje. Wśród nich są najważniejsze gospodarki Europy i świata.
Donald Trump jeszcze na początku marca bagatelizował problem epidemii w USA i zapewniał, że rząd ma wszystko pod kontrolą. Teraz media donoszą, że jego rząd planuje przekazanie aż biliona dolarów, a uwzględniając odroczenia podatkowe - być może nawet 1,2 biliona.
Proponowane przez rządy pakiety w kilku dużych gospodarkach europejskich to:
Pomysły polskiego rządu to ok. 8 proc. PKB.
Pamiętajmy, że w każdym kraju wygląda to podobnie jak w Polsce. Propozycje składają się z różnych instrumentów, dlatego nie można powiedzieć, że Hiszpania wyda 200 mld euro, a Polska 212 mld złotych. Jednak pozwala nam to porównać rozmach tych operacji w poszczególnych krajach.
W Polsce jest on mniejszy niż na Zachodzie nie tylko nominalnie, ale też w odniesieniu do wielkości gospodarki.
W Niemczech szerokie kompetencje mają też poszczególne landy. Bawaria od piątku 20 marca będzie wypłacać między 5 a 30 tys. euro samozatrudnionym, małym firmom i artystom.
Co dla pracowników ma Polska? Wobec Bawarii jesteśmy do tyłu - pomysły dla samozatrudnionych są dużo mniej spektakularne. Polski rząd osobom prowadzącym jednoosobową działalność gospodarczą, pracownikom na umowach zlecenie i umowach o dzieło proponuje jednorazową zapomogę w wysokości 80 proc. płacy minimalnej. W tym roku wychodzi więc 2080 złotych brutto.
Inny, ważny dla pracowników pomysł, premier przedstawił tak:
„Dla przedsiębiorców, którzy spełnią kryteria związane ze spadkiem obrotów, zarejestrowaniem straty finansowej, będzie państwo mogło pokrywać 40 proc. wynagrodzenia do wysokości wynagrodzenia średniego w gospodarce krajowej”.
Według premiera, dzięki temu rozwiązaniu 3-4 miliony pracowników będzie spokojniejsze. Koszt tego rozwiązania jest trudny do oszacowania - rząd gwarantuje wsparcie „do wysokości średniego wynagrodzenia”, a więc zarówno tym, którzy zarabiają wynagrodzenie minimalne jak i tym, którzy pobierają średnią pensję.
Jeżeli przyjąć, że 3-4 miliony osób otrzymują od rządu 40 proc. od pensji minimalnej, to jest to koszt 3-4 mld złotych. Jeśli 40 proc. odliczać od pensji średniej, to mamy wydatek rzędu 6-8 mld złotych. Całkowity miesięczny koszt powinien zmieścić się więc między 3 a 8 mld złotych.
To spora rozpiętość, ale mamy wiele zmiennych, nie znamy szczegółów propozycji i nie wiemy, ilu będzie chętnych. Niemniej, to kilka miliardów miesięcznie. Przy przedłużającej się konieczności powstrzymania się od kontaktów społecznych - spory koszt.
Dr Bukowski: „Ten instrument próbuje przede wszystkim przeciwdziałać zwolnieniom. Firmy, które utraciły część przychodu np. 25-50 proc. mogą uznać go za atrakcyjny.
Firmy, które utraciły więcej prawdopodobnie i tak będą musiały dokonać zwolnień, zwłaszcza jeśli stan obecny wydłuży się ponad miesiąc czy dwa".
Kolejny głośny punkt pakietu to 5 tys. złotych pożyczki dla małych firm (do 9 pracowników). Pożyczka będzie bezzwrotna, jeżeli firma nie zwolni żadnych pracowników. Jeżeli nie uda się jej ich utrzymać, pieniądze będzie musiała zwrócić.
Dr Bukowski: „Można się zastanowić, czy rządowy pakiet odpowiada na problemy sektorów, które najbardziej ucierpią, jak turystyka czy restauracje. Są tam pewne pomysły, które małym firmom mogą pomóc, jak właśnie kredyty do 5 tys. złotych. Ale jeśli restaurator leasinguje sprzęt za tysiące złotych, to może nie wystarczyć”.
Jak pomysły oceniają przedsiębiorcy? Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorstw Adam Abramowicz mówi OKO.press:
„Kilka propozycji brzmi obiecująco, m.in. opłacenie przez państwo 40 proc. kosztów wynagrodzenia pracownika. Pozytywnie ocenić należy także zapowiedź gwarancji kredytowych, finansowanie leasingu dla firm transportowych czy zapowiedź udzielania mikropożyczek.
Rząd uwzględnił też moją propozycję aby małe i średnie firmy mogły uzyskać przedłużenie kredytów obrotowych w przypadku obniżenia rentowności, spowodowanej obecnym kryzysem.
Pozostaje niedosyt jeśli chodzi o składki na ZUS. Powinna zostać wprowadzona dobrowolność płacenia a nie tylko odroczenie płatności.
Nie możemy dopuścić do sytuacji, że po ustąpieniu zamieszania związanego z epidemią przedsiębiorca będzie musiał opłacić kilka składek na raz, co może się okazać dla niego niewykonalne. Zwłaszcza gdy dojdą do tego jeszcze spłaty kredytów i zaległe podatki. Czekamy na konkretne projekty ustaw. Przy ich opiniowaniu powrócimy do tego tematu”.
Opozycja nie jest z pakietu zadowolona. „To, co przedstawiono, nie wystarczy” - mówił na konferencji prasowej Adrian Zandberg.
11 marca, czyli tydzień przed rządem, kandydat Lewicy na prezydenta Robert Biedroń zaproponował swoje pomysły na pomoc gospodarce i pracownikom. Jednym ze sztandarowych było wypłacanie przez ZUS pełnej pensji pracownikom podczas choroby. Tego pomysłu rząd nie uwzględnił. Co ciekawe, rząd komunikacyjnie przygotował swój pakiet podobnie jak Lewica. Biedroń miał sześć filarów, rząd – pięć. Trzy z nich są praktycznie takie same. W pakiecie Lewicy nie było natomiast osobnych propozycji inwestycji publicznych.
Tak pakiet podsumowała Izabela Leszczyna z Koalicji Obywatelskiej:
„Gwarancje rządowe naśladują nasze rozwiązania antykryzysowe z lat 2009 i 2013, a szybka bezpośrednia pomoc dla pracowników i przedsiębiorców jest mniejsza, niż zaproponowała w piątek Małgorzata Kidawa-Błońska w Pakiecie Bezpieczeństwa".
Pomysły KO to m.in:
Pomysły te mają bardzo ogólny charakter i warto też - jak w przypadku rządu - poczekać na zapowiadaną ustawę.
Na drugiej konferencji prasowej minister Rozwoju Jadwiga Emilewicz ogłosiła jeszcze kilka konkretnych pomysłów:
Czy to wystarczające kroki, które uratują polskie firmy?Abramowicz odpowiada: „Przede wszystkim nie znamy odpowiedzi na podstawowe pytanie: ile potrwa okres załamania gospodarczego, związany z epidemią? Jeśli przedsiębiorca nie będzie mógł normalnie świadczyć usług przez miesiąc, to oczywiście odczuje to negatywnie, ale większość firm jakoś sobie poradzi. Jeśli jednak przestój ten będzie się przedłużał to mogą się pojawić spore problemy.
Propozycje rządu dają możliwość przedsiębiorcy przesunąć pewne płatności w czasie, lecz ich nie anulują. Nie ma pewności, że za kilka miesięcy firmy będą mogły to udźwignąć. Dlatego bardzo możliwe, że wraz z przedłużaniem się epidemii, rząd będzie musiał weryfikować swoje pakiety pomocowe i dostosowywać do sytuacji”.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze