0:00
0:00

0:00

"Pokazaliśmy, że Częstochowa nie jest tylko duchową stolicą Polski, ale może być też miastem otwartym, różnorodnym, tolerancyjnym i tęczowym" - mówiła wzruszona na zakończenie pochodu Gosia, jedna z organizatorek I Marszu Równości w Częstochowie. Marszu szczególnego, bo odbywającego się równolegle do 27. pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasnej Górze.

Gdy czoło tęczowego pochodu ruszało z placu Daszyńskiego w stronę klasztoru, na Jasnej Górze przemawiał premier Mateusz Morawiecki. Kiedy grzmiał o podkopie pod polskością, wrogach ojczyzny i chrześcijańskich fundamentach Polski, 600-osobowy tłum dał lekcję równości i akceptacji. Jak tłumaczą organizatorzy, zbieżność dat była przypadkowa.

"Patrzyliśmy jak Konin, Rzeszów, Opole zdobyły się na odwagę zorganizowania takiego Marszu po raz pierwszy. Chcieliśmy, żeby także nasze miasto - Częstochowa - zadebiutowała na tęczowej mapie Polski" - mówili.
fot. Emilia Oksentowicz

"Tęczochowa"

Jeszcze przed rozpoczęciem Marszu organizatorzy zorganizowali na dworcach bezpieczny odbiór uczestników dojeżdżających z innych miast. Od 9:00 - dwie godziny przed startem - z transparentami z napisami "Tęczochowa" czekali na pociągi z Wrocławia, Katowic, Warszawy czy Krakowa, by bezpiecznie - w asyście policji - przejść do Ronda Daszyńskiego, z którego ruszał Marsz.

Część osób zaczęła nieśmiało. Przez miasto szli ze zwiniętymi transparentami. Flagi schowali w plecakach. "Na Marsz musiałam przyjść okrężną drogą" - mówi OKO.press Ola, lesbijka, 20-latka z jednej spod częstochowskich wsi. "Moja babcia mieszka tu obok, nie wiem, jak by zareagowała. A rodzice? Denerwowali się już, gdy przyszłam z kolczykiem w nosie i wygolonych włosach. Mówili: «żadna inna dziewczyna w okolicznych wioskach tak nie wygląda. Co ty sobie myślisz?»".

Jednak kilkuset osobowy tłum dodał sobie odwagi. Uczestnicy ruszyli w stronę klasztoru na Jasnej Górze z uśmiechem na twarzy i hasłami: "Częstochowa jest tęczowa", "Częstochowa się nie chowa", "Wolność, równość, pomoc wzajemna".

fot. Emilia Oksentowicz
fot. Emilia Oksentowicz
fot. Emilia Oksentowicz
fot. Emilia Oksentowicz

Blokada

Do połowy trasy Marsz przebiegał w spokojnej atmosferze. Dopiero na placu Bielańskim zaczęli gromadzić się nacjonaliści. Zgłosili na trasie 15 mniejszych kontrmanifestacji (pisaliśmy o tym tutaj). Nie chcieli dopuścić, by tęczowy pochód doszedł na Jasną Górę. Policji udało się odciąć grupę około 100 osób, które stanęły na trasie Marszu. Uczestników Marszu skierowano na inny pas jezdni.

Jednak po chwili małej grupce nacjonalistów udało się złamać kordon i położyć na trasie przemarszu. W tym czasie reszta grupy przebiegła kilkanaście metrów za policję - w stronę klasztoru - rozłożyła transparent i unieruchomiła tęczowy pochód na ponad pół godziny.

fot. Emilia Oksentowicz
fot. Emilia Oksentowicz
fot. Emilia Oksentowicz
fot. Emilia Oksentowicz

Nacjonaliści skandowali: "takich jak was tu nie ma", "pedały do gazu", "chłopak, dziewczyna normalna rodzina", "zakaz pedałowania" i "policja broni dziś pedała". Na szyjach mieli różańce. Na koszulkach - znaki polski walczącej, żołnierzy wyklętych i hasła "Europa tylko chrześcijańska". Od części z nich wyraźnie czuć było alkohol.

View post on Twitter

Mimo to policja dla "załagodzenia" sytuacji wysłała na początku zespół antykonfliktowy, czyli policjantów w odblaskowych koszulkach, których zadaniem jest prowadzenie pokojowych mediacji. Dopiero po rozmowie z organizatorami policja odgrodziła nacjonalistów i uczestników Marszu Równości szczelnym kordonem.

Uczestnicy Marszu Równości nie zważali na kontrmanifestacje. Nie czekając na reakcję policji, kontynuowali zabawę i przemówienia. Gdy czoło Marszu dotarło niemal do miejsca, w którym pochód (zgodnie z planem) miał się zakończyć, policja - na koniach i w kordonie - zatrzymała Marsz.

fot. Emilia Oksentowicz
fot. Emilia Oksentowicz
fot. Emilia Oksentowicz
fot. Emilia Oksentowicz
fot. Emilia Oksentowicz

Około 200 metrów dalej, tuż pod jasnogórskim klasztotem zgromadziła się tłumna (ok. 100 osób) manifestacja, która "broniła Jasnej Góry przed profanacją". Cztery osoby stały z transparentem "Dziś homoseksualizm, jutro pedofilia". Wśród nich nie tylko nacjonaliści, ale także uczestnicy pielgrzymki. Ci drudzy byli mniej szkodliwi. Modlili się za uczestników Marszu Równości - część z nich klęcząc, część leżąc pokutnie na ziemi.

"Chyba nie ma innego Marszu Równości, podczas którego można uczestniczyć w egzorcyzmach" - żartowali organizatorzy.

Najbardziej konfrontacyjny był moment rozwiązania zgromadzenia. Do uczestników Marszu, którzy fetowali udane wydarzenie, podbiegały małe grupki nacjonalistów wznoszących obraźliwe hasła m.in. "pedały won", "spierdalajcie", "pedofile", "zboczeńcy". To nie wytrąciło uczestników Marszu z równowagi. Odpowiadali: "kochamy was" i "narodowcy piękni chłopcy". Na odchodne puścili im utwór: "it's okay to be gay".

Nacjonalistom nie udała się blokada, więc postanowili odprowadzić uczestników Marszu aż do Dworca. Tych - aż do peronów - chronił szczelny kordon policji.

Od początku pod górkę

Wydarzenie udało się tylko dzięki wysiłkowi i uporowi organizatorów. Kłody pod nogi rzucali nie tylko nacjonaliści, ale także miasto. Najpierw naciskali na organizatorów, by zmienili trasę przemarszu. Na taką, która ominie klasztor na Jasnej Gorze. Później, próbowali zachęcić ich do mediacji z nacjonalistami. Zorganizowali spotkanie, na którym prosili obie strony o "kompromis". Na koniec miasto odmówiło organizatorom udzielenia patronatu nad wydarzeniem. W piśmie odmownym skierowanym do organizatorów 4 lipca (pełna treść niżej) magistrat stwierdził, że choć docenia wysiłki organizatorów, to patronaty objąć może tylko nad wydarzeniami, które organizują instytucje publiczne i organizacje społeczne, a których celem jest "upowszechnianie kultury, budowa kapitału społecznego i rozwój lokalnej społeczności". Urząd Miasta dodał, że nie patronuje wydarzeniom, których organizatorem lub partnerem jest partia polityczna, a Marsz współorganizowała partia Razem.

Sam prezydent miasta, Krzysztof Matyjaszczyk z SLD nie zabrał głosu w sprawie Marszu i nie zjawił się na nim.

Zgodnie z deklaracją miasto zadbało o bezpieczeństwo przemarszu. Choć policjanci czasem zachowywali się nieporadnie i reagowali z opóźnieniem, nie dopuścili do eskalacji. Porządku pilnowało kilkuset policjantów z Częstochowy, Bielska Białej i Katowic.

Pełna relacja z wydarzenia [wideo] dostępna na naszym fanpage'u na facebooku.

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze