Wiadomości przychodziły sekunda po sekundzie: „Przepraszam, to było mega głupie z mojej strony“, „Złożyłaś zawiadomienie na policję?!", „Sam nie wiem, co ja sobie myślałem“
W prawą rękę bierze telefon, w lewą penisa. „Klik” i „wyślij”.
Jest wtorek, godzina 12:38, gdy Jasmin Warnke dostaje pierwszego w życiu dick pica (z ang. dick – fiut, pic; od picture – zdjęcie). Do kogo należą genitalia z ekranu? Nie wie. Za to do dziś dobrze pamięta tamto obrzydzenie.
Jasmin ma 26 lat, pracuje w firmie spedycyjnej w niemieckim Osnabrück.
– Siedzę w biurze, scrolluję Instagram, nagle dostaję powiadomienie, że w folderze „inne“ mam nową wiadomość. Widzę, że to zdjęcie, ale jeszcze nie wiem, co na nim jest. Przeszło mi przez głowę, że to może iść w „tę“ stronę, nawet się zawahałam. Otwieram. I co? Chuj. Był na całym ekranie. I nic więcej. Żadnego imienia, nazwiska, adresu. Jedyne, co ten człowiek miał mi do zaoferowania, to jego fiut. Wróciłam przed chwilą z lunchu, z ekranu komputera patrzy się na mnie Excel, a ja pod biurkiem trzymam telefon z penisem. Poczułam się, jakby mi go wsadził do ręki. Bez pytania.
Ponad rok Alex doświadczał podwyższonego ciśnienia, obniżonego nastroju i ciężkości na żołądku. Najbardziej się bał, że to się wydarzy, gdy będzie między ludźmi. – Studiowałem wtedy prawo na Uniwersytecie Wiedeńskim, najgorzej było, jak miałem wykład w auli, bo tam siedzenia są ustawione stromo. Każdy ma na ławce telefon, tablet albo komputer. Wszystko oczywiście podpięte pod internet i położone ekranem do góry – bo może przyjdzie jakieś ważne powiadomienie. Mój ekran miał być czysty. Wszystko poblokowane. Sam nie raz widziałem, co ci z ławek pode mną mają na telefonach. Tych z góry chciałem oszczędzić. I siebie też – mówi Alex.
Ma 27 lat, to, że woli chłopaków, poczuł w tym wieku, w którym jego koledzy chwalili się pierwszymi pocałunkami z dziewczynami. W małym austriackim miasteczku 70 km od Wiednia trudno było mu znaleźć partnera. Do całowania i do rozmowy. Poszukiwania rozpoczął, jak twierdzi, standardowo, czyli wszędzie tam, gdzie jednym kliknięciem można zaznaczyć, że ma się osiemnaście lat, choć się nie ma. Od tego momentu otrzymywanie zdjęć obcych genitaliów stało się dla niego codziennością.
Jednak dick pic dick picowi nierówny. Był rok 2021, wczesny wieczór, Alex wymienił parę wiadomości ze swoim znajomym Thomasem, napisał mu na koniec „Tschüß!” i odłożył telefon. Dwie godziny później: nowa wiadomość. Jaki interes ma po nocy do niego jeszcze kumpel?
– Pomyślałem, że się pomylił i zdjęcie jego penisa miało trafić do kogoś innego. W uczuciach: trochę beka, trochę przerażenie – opowiada i dodaje – Im dłużej z nim pisałem, tym bardziej wiedziałem, że to nie pomyłka. Rano przepraszał, mówił, że był pijany i więcej to się nie powtórzy. Przez kolejny rok Alex dostał od Thomasa około trzydziestu takich zdjęć.
Jasmin ma do pracy prawie 30 km. Codziennie jedzie tą samą drogą, mija inne auta. Jedna kobieta jedzie po świeże warzywa, druga śpieszy się do lekarza, a jeszcze inna może zawozi syna do szkoły. Która z nich dostała chociaż raz w życiu nieproszone zdjęcie penisa?
Z badań przeprowadzonych w 2018 roku przez Instytut Badań Rynkowych „You Gov“ w Wielkiej Brytanii na grupie osób od 18 do 34 lat wynika, że w swoich internetowych skrzynkach pocztowych niepożądaną fotografię męskiego przyrodzenia znalazło 41 proc. ankietowanych kobiet i 26 proc. mężczyzn.
Jasmin spreparowała na szybko fejkowy donos na policję o molestowaniu w internecie i wysłała nadawcy dick pica jako odpowiedź.
Nabuzowana krew prawdopodobnie szybko odpłynęła z prężącego się przed chwilą do aparatu członka i powędrowała w koniuszki palców. Wiadomości przychodziły sekunda po sekundzie: „Przepraszam“, „To było mega głupie z mojej strony“, „Złożyłaś zawiadomienie na policję?!“, „Sam nie wiem, co ja sobie myślałem“.
Odpowiedzi na pytanie, co motywuje mężczyzn do wysyłania dick pica obcym kobietom szuka też prof. psychologii społecznej Barbara Krahé z Uniwersytetu w Poczdamie. W wywiadzie dla „Der Spiegel” mówi: – Penis jest w wielu tradycjach postrzegany jako absolutne uosobienie męstwa. Faceci, którzy uważają, że muszą wysyłać zdjęcia swoich genitaliów, mają problem z męskością. Poszukują aprobaty kobiet dla własnego zapewnienia, że niczego im nie brakuje. Mają też potrzebę władzy: „Jestem prawdziwym mężczyzną, bo to ja decyduję, gdzie są granice i celowo je przekraczam. Dlatego, bo mogę”.
– Co ja miałam na to odpisać „ok, spotkajmy się u mnie o 19:00”? – pyta Jasmin i dodaje – Chciałam wiedzieć, dlaczego wysłał „to” właśnie mi.
Nieznajomy spod pseudonimu Yvesflex tłumaczył się, że zobaczył jej komentarz pod postem firmy z zabawkami dla dorosłych i stwierdził, że może miałaby ochotę.
– Po tym tekście poczułam, że typ jednak musi podzielić się historią tego zdjęcia z policją – kwituje Jasmin.
W Niemczech wysyłanie niepożądanych zdjęć penisa jest przestępstwem karanym z paragrafu 184 kodeksu karnego o rozpowszechnianiu materiałów pornograficznych. Grozi za to grzywna lub kara pozbawienia wolności do jednego roku.
Osoby szukające pomocy w walce z wirtualnymi ekshibicjonistami i ogólnie pojętą przemocą w sieci mogą zgłosić się do organizacji HateAid. Oferuje ona wsparcie emocjonalne, porady prawne i pomoc w finansowaniu procesów sądowych. Na stworzonej przez HateAid podstronie dickstinction.com można w parę minut wygenerować zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa – w tym przypadku otrzymaniu dick pica – i przekazać je w ręce organów ścigania. Cały proces przebiega w pełni anonimowo, a dane wpisane do formularza nie są archiwizowane.
– Postępowanie karne jest zasadniczo bezpłatne, ale jeśli ofiara chce podjąć działania przeciwko sprawcy na drodze cywilnej, musi ponieść koszty sądowe – mówi Anna Wegscheider, prawniczka HateAid. – Współpracujące z nami kancelarie szacują potencjał wygranej i na tej podstawie decydują o podjęciu się sprawy. I muszę przyznać, że mamy niesamowicie dobry wskaźnik skuteczności. Z reguły problem pojawia się dopiero wtedy, gdy druga strona jest niewypłacalna.
Nad wartością takiego zdjęcia amatorzy fotografii zapewne niewiele się zastanawiają. Bo i do jej przygotowania nie potrzeba specjalnych kwalifikacji. Model musi stać na planie w pełnej gotowości, najlepiej w jakiejś wystrzałowej pozie i nie mieć nic przeciwko światłu flesza. Na bardziej wymagających sesjach bywa i tak, że w grę wchodzi jeszcze fryzura i stylizacja. Bez względu na zaangażowanie w efekt końcowy o cenie decyduje tylko jedna instytucja: Prokuratura Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości. Po wygranym procesie ofiara ma prawo do roszczenia o odszkodowanie za szkodę niematerialną, czyli o tak zwany „Schmerzensgeld” – zadośćuczynienie za cierpienie i ból.
– Jeśli chodzi o wysokość grzywny, to liczy się ją, mnożąc liczbę dziennych stawek zarobku przez ich wartość. Dajmy na to, że sprawca zarabia dziennie 50 euro i sąd skazuje go na grzywnę w wysokości dziesięciu dni, czyli musi zapłacić 500 euro. Nieważne, czy ktoś zarabia mało, czy dużo – grzywna ma boleć tak samo – tłumaczy prawniczka HateAid.
Thomas jest od Alexa pięć, może sześć lat starszy. Alex dokładnie nie wie, bo to żaden jego bliski przyjaciel. Raczej znajomy z paczki, z którą chodzi na imprezy. Jak to w małym miasteczku – jedna dyskoteka, jeden kościół, wszyscy się znają. Thomas wiedział, że Alex jest gejem, a Alex wiedział, że Thomas nie. – Byłem dla niego jak zakazany owoc i może właśnie to go tak rajcowało – szuka wyjaśnienia Alex. Wielokrotnie mówił Thomasowi, że nie chce dostawać jego zdjęć penisa i go blokował. Na Whatsappie, na Instagramie, na Facebooku, przez SMS. Thomas zakładał nowe konta i z nich dalej nękał kumpla.
– Może głupio to zabrzmi, ale zupełnie nie wiedziałem, co mam z tym zrobić, a studiowałem prawo. Z jednej strony czułem, że to podchodzi pod molestowanie, ale właściwie to nie do końca. Na stalking też to było za słabe. Miałem już nawet iść na policję, ale co oni by zrobili? Przecież w Austrii nie ma paragrafu na dick pica. Tylko by to się rozniosło po okolicy. Tamten by się jakoś wybronił i wyszedłbym na idiotę. Też nie chciałem mu robić przypału, bo jednak mamy wspólnych przyjaciół. Z nikim o tym nie rozmawiałem. Było mi wstyd.
Kulminacja lęku dopadła Alexa w drodze. Jechał pociągiem do Wiednia. Miał dobre miejsce – wagon bezprzedziałowy, cztery fotele, stolik, on od okna. Ekran telefonu wyświetla nowe powiadomienie, Alex klika, otwiera i znów: penis kumpla. – Dzięki Bogu, nikt koło mnie nie siedział. Co by ci ludzie o mnie pomyśleli? Nieważne, że to nie mój penis. Jest w tej chwili na ekranie mojego telefonu i to ja nagle zostałem jego właścicielem. Piłka jest po mojej stronie, a ja nie mam teraz ochoty na Fußball – opowiada poddenerwowany. Wszystkie powiadomienia zdążył poblokować jeszcze przed stacją końcową: Wiedeń Dworzec Główny.
Aspekt fizyczny jest dla Alexa ważny, choć od perfekcyjnie wyrzeźbionego sixpacka woli sympatyczny uśmiech. Na gejowskich aplikacjach randkowych takich jak Grindr czy Romeo do oceny dostawał głównie to co poniżej pasa, dlatego teraz jest tylko na Tinderze. Tam przynajmniej musi się najpierw z kimś zmatchować, żeby doszło do konwersacji. Na wymianę fotografii genitaliów jest otwarty, ale tylko za obopólną zgodą. Tinder jest przeciwny takiemu ekshibicjonizmowi. Przynajmniej w teorii, bo ten kto choć raz korzystał z tej aplikacji, wie, że dick pici tam to standard.
W 2. punkcie regulaminu Tinder „zabrania publikowania lub udostępniania treści nieprzyzwoitych, pornograficznych lub przedstawiających przemoc lub nagość”. Każdy, kto zakładał konto na tej platformie, na pewno to wie, bo przecież zaakceptował zasady jej funkcjonowania zanim utworzył swój profil. Tak samo jak to, że „ponosisz wyłączną odpowiedzialność za Twoje Treści” (punkt 3a.), ale jeśli masz jakieś zastrzeżenia, możesz to zgłosić (punkt 4.), tylko nie oczekuj, że sprawa trafi do sądu, bo zrzekłeś się praw do dochodzenia roszczeń w formie postępowania sądowego na rzecz indywidualnego arbitrażu (punkt 15a.).
– Wielokrotnie zastanawiałem się, czy by nie zniknąć z tych wszystkich apek randkowych. Ale czy naprawdę mam zaprzepaścić szansę na poznanie kogoś wartościowego, bo jacyś idioci wysyłają dick pici? A ja wiem, że gdzieś na świecie czeka na mnie jakiś mężczyzna.
Alternatywą dla Alexa mogłaby być aplikacja Bumble stworzona przez firmę Bumble Inc. z USA albo apka jej spółki córki Badoo z Wielkiej Brytanii. W walce z przesyłaniem nieproszonych, intymnych zdjęć są one przodowniczkami. Już w 2019 roku Bumble wprowadziła na swoją platformę technologię, której zadaniem było rozpoznawanie nagich części ciała na zdjęciach w czacie i blurowanie ich zanim odbiorca lub odbiorczyni je wyświetli. Private Detector™, bo tak została nazwana ta technologia sztucznej inteligencji, daje wybór: chcesz zobaczyć fotkę w pełnej rozdzielczości, czy nie?
Zanim Private Detector™ został inteligentnym narzędziem do rozpoznawania między innymi dick piców, musiał nauczyć się, jak takie genitalia wyglądają. A w edukacji nie ma drogi na skróty – trzeba tak długo zakuwać, aż się zapamięta. Do ćwiczenia AI potrzebowało materiałów, więc Bumble brał zdjęcia wcześniej zgłoszone jako niestosowne, przesyłał do moderatorów, oni je analizowali i klasyfikowali, a następnie dokonywali ich anonimizacji i dodawali do bazy danych.
Nikt nie pytał o zgodę na wykorzystanie fotografii, bo tworząc konto na Bumble użytkownik lub użytkowniczka musieli zaakceptować politykę prywatności firmy. Tym samym zgodzili się na wykorzystanie swoich danych do „testowania nowych technologii i procesów przeznaczonych do ulepszenia i poprawy Aplikacji i Stron“. Dziś Private Detector™ korzysta nawet ze zdjęć, które są przesyłane na prywatnych czatach. Bumble nie oferuje możliwości wyłączenia udziału w trenowaniu AI, ani nie prosi aktywnie o zgodę na użycie konkretnego zdjęcia do celów treningowych, bo może. Gdyby firma miała siedzibę główną w Unii Europejskiej, to byłaby do tego zobowiązana, ale że jest tylko w USA i UK, to pozwala sobie na obejście systemu w przypadku użytkowników z UE.
Dla Alexa oznacza to tyle, że gdyby w trakcie poszukiwania życiowego partnera na Bumble lub Badoo, za obopólną zgodą zechciał wymienić się z innym facetem zdjęciem z alpejskiej wędrówki albo np. penisem, to musiałby się liczyć z tym, że ta fotografia może posłużyć do trenowania sztucznej inteligencji.
Cyberflashing, czyli forma przemocy cyfrowej polegająca na wysyłaniu niechcianych zdjęć o charakterze seksualnym za pośrednictwem urządzeń elektronicznych jest prawnie uregulowana jako czyn karalny w Danii, Szwecji, Irlandii, Holandii, Francji i Niemczech. Finlandia pracuje od roku nad nową ustawą. Austria z kolei ogłosiła w kwietniu 2025 Aktionsplan przeciwko przemocy wobec kobiet.
Eva Maria Holzleitner, austriacka ministra ds. kobiet stwierdziła na konferencji prasowej, że już czas, żeby wziąć się za facetów wysyłających dick pici. – Uważam, że debata publiczna wokół tego tematu jest bardzo ważna. Tak samo jak wielokrotnie słyszeliśmy w sprawie Gisèle Pelicot: wstyd musi zmienić strony. Przez debatę i paragraf na dick pici chcemy pokazać, że ci, którzy otrzymują takie zdjęcia, nie powinni się wstydzić. To sprawcom powinno być wstyd, że ośmielają się naruszać sferę intymną kobiet i to przez ich prywatne smartfony. Używamy ich do telefonowania do rodziny, mamy na nich zdjęcia naszych dzieci – a potem jakiś facet wślizguje się ze zdjęciem penisa. Kobiety muszą wiedzieć, że prawo jest po ich stronie – mówi Holzleitner w wywiadzie dla Der Standard.
Austria tak samo jak i Unia Europejska na razie na pierwszy plan biorą bezpieczeństwo kobiet. Alex dalej musi szukać rozwiązań na własną rękę. 14.05.2024 weszła w życie dyrektywa UE w sprawie zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Wszystkie państwa członkowskie mają czas do 14.06.2027, żeby wprowadzić te regulacje na własnym podwórku. Polska też. Jak na razie „cyberprzemoc” w zapisach prawa polskiego nie istnieje. Jeśli organy ścigania zajmują się takimi sprawami, to głównie na podstawie skarg pokrzywdzonych. Podstawą do wymierzenia kary mogą być niektóre artykuły kodeksu karnego. Na przykład takie jak: art. 191a k.k. dotyczący utrwalenia i rozpowszechniania wizerunku nagiej osoby lub w trakcie czynności seksualnej bez jej zgody, art. 200a k.k. o elektronicznej korupcji seksualnej małoletniego lub art. 202 k.k. odnoszący się do publicznej prezentacji treści pornograficznych w sposób narzucający odbiór osobie nieletniej.
Alex pracuje dziś jako prawnik w firmie budowlanej. Z wyboru studiów i zawodu jest bardzo zadowolony. Sprawiedliwość i przestrzeganie prawa są dla niego bardzo ważne. – Myślę, że nazwałbym dziś siebie osobą molestowaną przez internet, ale co to zmienia? Nadal czuję się w tym temacie bezradny. Uważam, że wysyłanie dick piców powinno być karalne. Dopóki sprawcy nie poniosą konsekwencji, to to się nie skończy i będzie tylko gorzej. Prawo nie nadąża za technologią. Ja w wieku 13-14 lat miałem jeszcze telefon z klawiaturą i nie było opcji, żeby ktoś mnie przez tę komórkę molestował. Dziś do takich sytuacji dochodzi. Ja, dorosły, nie wiedziałem, jak mam na to reagować, a co dopiero dzieci. Nikt nas tego nie uczył. Dlatego też nie lubię jak dziś przerzuca się całą odpowiedzialność za takie sytuacje na rodziców. Nawet jeśli oni starają się chronić swoje dziecko przed przemocą w sieci i zabronią mu używać socjalów, to ono i tak nie będzie miało łatwo. Jak w klasie jest 25 dzieci i wszystkie mają Insta, a to jedno nie, to też mu będą dokuczać. Za ochronę człowieka powinno odpowiadać państwo, nieważne czy chodzi o kobiety, mężczyzn, czy o dzieci – mówi Alex.
Alexandra Reutner, nauczycielka bębniarstwa w szkole podstawowej widzi, że jej uczennica z szóstej klasy, dwunastoletnia Regina jest przybita i smutna. Alexandra wie, że Reginę wychowuje samotna matka i że ich relacja jest trudna. Dziewczynka już parokrotnie zwierzała się nauczycielce.
– Znów dzieje się coś złego w domu? – pyta Alexandra.
– Nie, chodzi o te zdjęcia. – odpowiada Regina.
– Jakie zdjęcia?
– No te siusiaki na TikToku i Instagramie. Ciągle je dostaję, to obrzydliwe.
Alexandra zamiera.
– Od kiedy jesteś aktywna w social mediach?
– Komórkę dostałam, jak miałam 9 lat, a konta założyłam jak miałam 10. Takie zdjęcia dostaję właściwie od początku. Kuzynka mówi, że to normalne. Trzy naukowczynie z Londynu: Jessica Ringrose, Kaitlyn Regehr i Sophie Whitehead w 2021 roku przeprowadziły badania na 144 dzieciach w wieku od 11 do 18 lat w siedmiu różnych szkołach. Przeważały dziewczynki poniżej 15. roku życia. Badaczki prosiły dzieci o zilustrowanie intymnych zdjęć, które dostają.
Na białej kartce w okienku Instagrama ktoś narysował pomarańczowym mazakiem ogromnego penisa z podpisem „now is your turn” – teraz twoja kolej. Na innej kartce pojawił się czarny prostokąt z siusiakiem na dole. Podpis „send me back, babes” – wyślij mi swoje, kotku. Obrazki różniły się kolorami, perspektywą i podpisem, jednak wszystkie były tym samym. Przemocą. Badania wykazały, że 76% dziewczynek otrzymało już niechcianego dick pica.
Po rozmowie z dyrektorem szkoły Alexandra zgłosiła się z Reginą do poradni przeciwko przemocy wobec dzieci i młodzieży. Niemiecki system dopuszcza przeprowadzenie takiej konsultacji bez opiekuna prawnego dziecka. Dopiero tam dziewczynka wyznała, że jest taka smutna, bo od trzech tygodni dostaje dick pici, które ją bardziej niepokoją.
– Wiesz, dlaczego? – spytała Alexandra.
– Bo wyglądają jak ten Ricarda.
Okazało się, że chłopak z ósmej klasy zmusił dziewczynkę, żeby wzięła do ręki jego członka.
W jednym z odcinków podcastu „Schoolcrime” poświęconym sprawie Reginy i Ricarda wypowiada się Sina Wandel z poradni specjalistycznej w Reutlingen. Mówi, że molestowanie, którego dziewczynka doświadczyła, będzie jej dodatkowo utrudniać możliwość przepracowania sytuacji z dick pickami.
Potwierdza to też londyńskie badanie. Młodocianym łatwiej jest zignorować intymne zdjęcia od anonimowych nadawców – nawet jeśli są starsi, niż od kogoś, kogo znają. W szczególności od rówieśników. Dziewczynki czuły przede wszystkim wstyd, presję i miały trudność w zgłaszaniu takich zachowań. W 2022 roku niemiecka policja zanotowała po raz kolejny wzrost liczby przestępstw dotyczących dystrybucji pornografii dziecięcej za pośrednictwem komunikatorów internetowych. Według ogólnokrajowych statystyk kryminalnych, 42 proc. podejrzanych o rozpowszechnianie pornografii dziecięcej było nieletnich: 2690 dzieci i 4010 nastolatków.
Do odpowiedzialności za nudesy przesyłane na komunikatorach poczuł się w 2023 Mark Zuckerberg. Na kontach nieletnich użytkowników i użytkowniczek Mety wprowadził system „nudity detection”, który działa na takiej samej zasadzie jak Private Detector™ z Bumble. Rozmazuje zdjęcie, na którym może występować nagość i pyta osobę młodocianą, czy na pewno chce je zobaczyć. Czyli dostęp do treści pornograficznych na Instagramie jak był, tak jest, tylko odpowiedzialność jest teraz przerzucona na niepełnoletnich. Ale są jeszcze inne zabezpieczenia. Konta osób poniżej 18 roku życia są z założenia ustawione jako prywatne, co potencjalnie ogranicza możliwość ich wyszukiwania. Chyba, że młodociany tę opcję zmieni. Mark Zuckerberg wyłączył również nieletnim możliwość relacjonowania na żywo. Ma to przeciwdziałać patostreamom. Dla chętnych, niezależnie od wieku, są też dostępne takie narzędzia jak „Hidden Words” i „Message Requests Filter” – automatyczne blokowanie wiadomości zawierających konkretne słowa (np. nagość, przekleństwa czy przemoc) i filtrowanie próśb o wiadomość od nieznanych nadawców. Tylko że to funkcje, o których przeciętny scroller zapewne niewiele słyszał.
W sprawie dostępu online do szkodliwych treści dla nieletnich interweniuje Unia Europejska. W ciągu ostatniego roku wszczęła postępowania wobec takich firm jak Meta, TikTok oraz czterech największych platform z treściami pornograficznymi – Pornhub, Stripchat, XNXX i XVideos. Komisja Europejska zarzuca im brak odpowiednich środków zabezpieczających dzieci przed nieodpowiednimi dla nich treściami.
Dlatego też 1 lipca 2025 w Hiszpanii, Francji i Grecji startuje pilotażowy projekt weryfikujący wiek użytkowników i użytkowniczek internetu. Jest to część unijnej strategii zawartej w rozporządzeniu o usługach cyfrowych. Pełne wprowadzenie aplikacji jest planowane na koniec roku 2026, kiedy to każde z państw członkowskich będzie miało dostęp do unijnego portfela tożsamości cyfrowej.
Dorośli konflikty dick picowe muszą na razie rozwiązywać po dorosłemu. Alex podszedł do tego w staromodny sposób. Face to face. – Nie sądziłem, że Thomas będzie na imprezie urodzinowej naszego kumpla, ale jak go zobaczyłem, to wiedziałem, że teraz albo nigdy. Powiedziałem: „Jeśli to się w tej chwili nie skończy, to idę na policję. Powiem wszystkim znajomym, co mi robisz i pokażę im każde zdjęcie twojego fiuta“. Przeprosił i zamilkł – opowiada podniesionym tonem Alex i dodaje – Czasami widzę go na mieście, zawsze mówi mi cześć. Nawet parę razy już z nim normalnie rozmawiałem na jakiejś imprezie. Niesmak nadal jest, ale nie chcę psuć atmosfery w paczce.
Jasmin Warnke list z prokuratury w sprawie dick pica dostaje dopiero po roku od zgłoszenia. Przebiegiem śledztwa dzieli się z przyjaciółmi. Dziewczyny mówią, że dobrze zrobiła i że gościu od dick pica to totalny idiota i pajac. I o ile z opisem mężczyzny zgadzają się jej wszyscy koledzy, to słuszności w „aż takim rozdmuchiwaniu sprawy“ dopatrują się tylko niektórzy. – Wiem, że podjęłam słuszną decyzję i dziś zachowałabym się tak samo. Gdy pytam o treść korespondencji, mówi, że były w niej dane tego mężczyzny i jakieś prawnicze „bla, bla, bla“.
– Wystarczyło mi, że prokuratura utarła mu nosa. Nie zależało mi na jego pieniądzach i nie miałam ochoty więcej zajmować się tym tematem.
Jasmin proponuje, że prześle mi skan dokumentu. Wśród prawniczego „bla, bla, bla” znajduję informację, że Yvesflex został uznany za sprawcę zarzucanego mu czynu. Nie mogę się jednak doszukać żadnej wzmianki o paragrafie 184 kodeksu karnego. A przecież to na jego podstawie rozpatruje się zgłoszenia dick piców.
Postępowanie umorzono. Stało się tak na mocy decyzji prokuratorki Zakii Harmach z Ministerstwa Sprawiedliwości w Krefeld.
W piśmie do Jasmin Warnke powołuje się na paragraf 45, ustęp 2 w połączeniu z paragrafem 109… Z ustawy o sądach dla nieletnich.
Dzwonię do Jasmin i pytam, czy wie, ile lat miała osoba, która wysłała jej dick pica. – Podejrzewam, że gościu był młody. W jednej z wiadomości napisał mi, że ma skurcze żołądka, jak myśli o tym, że będzie miał w papierach informację o postępowaniu karnym. Chciał zostać ratownikiem medycznym, a z taką skazą w CV może o tym zapomnieć – opowiada.
Okazało się, że Yvesflex jest nieletni. Prokuratura orzekła więc jedynie o zastosowanie wobec niego środków wychowawczych. O jego internetowym ekshibicjonizmie dowiedzą się tylko rodzice i szkoła.
Może jednak będzie mógł w przyszłości uratować komuś życie.
Koniecznie chcę porozmawiać z prawomocnie skazanym za dick pica. Chcę zapytać w imieniu Jasmin, małej Reginy i Alexa, dlaczego to robią.
Szukam informacji w instytucjach rządowych, samorządowych i NGO‘sach. Wśród rodziny, przyjaciół, znajomych i znajomych znajomych. Na Facebooku, Instagramie i Reddicie. Chętnych brak. Może im wstyd, trudno się chwalić wyrokiem za molestowanie. A może ich odwaga szybko się potem kurczy.
Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione.
Reporterka i reżyserka. Absolwentka dziennikarstwa i germanistyki na Uniwersytecie Łódzkim, Wiedeńskim i Mogunckim. Ukończyła Polską Szkołę Reportażu. Od ponad dziesięciu lat aktywna w mediach po obu stronach Odry. Zajmuje się tematami społecznymi, kulturowymi i dotyczącymi klimatu. Przez ostatnie cztery lata związana z telewizją SWR w Niemczech. Autorka filmu dokumentalnego „Die Zeitschenkerin“ wyprodukowanego dla programu pierwszego telewizji ARD. Koordynuje program #DuKannstJournalismus o różnorodności w dziennikarstwie na Deutsche Journalistenschule w Monachium.
Reporterka i reżyserka. Absolwentka dziennikarstwa i germanistyki na Uniwersytecie Łódzkim, Wiedeńskim i Mogunckim. Ukończyła Polską Szkołę Reportażu. Od ponad dziesięciu lat aktywna w mediach po obu stronach Odry. Zajmuje się tematami społecznymi, kulturowymi i dotyczącymi klimatu. Przez ostatnie cztery lata związana z telewizją SWR w Niemczech. Autorka filmu dokumentalnego „Die Zeitschenkerin“ wyprodukowanego dla programu pierwszego telewizji ARD. Koordynuje program #DuKannstJournalismus o różnorodności w dziennikarstwie na Deutsche Journalistenschule w Monachium.