0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Weronika Syrkowska / OKO.pressIlustracja: Weronika...

„W ciągu ostatnich kilku lat dostrzegam niepokojący trend, że coraz więcej ludzi, którzy korzystali z telefonów zaufania, relacjonuje, że nie zostali wysłuchani, zrozumiani albo że otrzymali gotowe rozwiązania, których nie potrzebowali”.

„W rozmowie pomocowej nie należy nikomu doradzać. To, co jest pomysłem konsultanta na rozwiązanie danej sytuacji, wynika z jego możliwości, umiejętności, aktualnego stanu psychofizycznego i doświadczenia. Rozmówca może nie mieć tych zasobów”.

„Telefony zaufania polegają na wspieraniu i naprowadzaniu na drogę szukania rozwiązań. Wyłącznie w przypadku zagrożenia życia konsultant może przejąć kontrolę i ingerować”.

– o pracy linii pomocowych dla osób w kryzysie opowiada Lucyna Kicińska – suicydolożka, terapeutka i koordynatorka strefy pomocy w projekcie Życie Warte Jest Rozmowy.

Nie ma państwowych telefonów zaufania

Damian Nowicki, OKO.press: Media alarmują, że są kłopoty z funkcjonowaniem telefonów zaufania. Osoby w kryzysie nie mogą się dodzwonić albo są odsyłane z numeru na numer. Dlaczego dochodzi do takich sytuacji?

Lucyna Kicińska*: Duże i profesjonalne telefony zaufania mają taki system, że gdy wszyscy konsultanci są zajęci, to przez około 30 sekund centrala szuka wolnej osoby. Jeżeli akurat „wolny” konsultant nie zdąży odebrać, bo na przykład będzie zapisywał informacje o poprzedniej rozmowie, to takie połączenie trafia w kolejkę albo nadawany jest komunikat, aby spróbować później.

Niestety, w najpopularniejszych telefonach zaufania (znanych dzięki ich publicznej promocji) pojawiają kłopoty z dostępem. Im więcej informacji pojawi się w mediach na temat jakiegoś konkretnego telefonu, tym większa będzie liczba prób połączeń. Tymczasem konsultantów obsługujących taki numer jest od dwóch do pięciu i fizycznie nie mogą przyjąć połączeń od kilkunastu dzwoniących w tym samym momencie.

Na liście Ośrodków Interwencji Kryzysowej (OIK) jest sporo infolinii pomocowych. Można dostrzec jednocześnie wyraźne dysproporcje: jedne linki prowadzą do stron, gdzie wszystko jest spójne, logiczne i czytelne, a inne nie działają w ogóle. Skąd takie różnice jakości i czy prywatne telefony zaufania są lepsze od państwowych?

Nie ma czegoś takiego jak państwowe linie wsparcia.

Jak to?

Państwo polskie nie jest zobowiązane do prowadzenia jakiejkolwiek linii interwencyjnej oprócz numeru alarmowego 112 oraz numeru dotyczącego uzależnienia od narkotyków, który jest wpisany w rozporządzeniu i posiada na to własny budżet. Wszystkie inne telefony nie mają żadnego państwowego budżetu. Premier Tusk co prawda zadeklarował wsparcie finansowe dla numeru 116 111, nie jest jednak jasne, czy będzie to finansowanie zagwarantowane rozporządzeniem, czy może uzyskane na poziomie konkursu ofert.

Telefony zaufania istnieją, ponieważ jest taka wola i potrzeba. Nie zawsze jest to wola polityczna, czasem jest to inicjatywa wychodząca od jakiejś organizacji, która zbiera na taki cel środki. Ja przez 11 lat zbierałam pieniądze z różnych źródeł, w tym rządowych, na funkcjonowanie numeru 116 111, czyli na telefon dla dzieci i młodzieży w ramach fundacji „Dzieci niczyje”, a później „Dajemy dzieciom siłę”, która ten numer obsługuje.

Ile kosztuje pomoc w kryzysie

Jak wygląda finansowanie linii wsparcia? Ile wynosi roczny budżet takiego telefonu?

To zależy, ile i w jakim czasie chcemy uruchamiać jednocześnie dostępnych linii, ale nie mniej niż kilka milionów złotych. W żadnym wypadku nie podjęłabym się teraz prowadzenia telefonu całodobowego, który miałby mieć np. cztery linie bez budżetu mniejszego niż 3 mln zł. Z kolei, żeby w ogóle można było mówić o wydolnej usłudze, należałoby uruchomić około 12 linii, co generuje już 12 mln zł.

Popularne stają się ogólnopolskie telefony pomocowe, ponieważ sponsorzy oczekują, że wszyscy dowiedzą się o finansowaniu przez nich tak szlachetnej inicjatywy. W parze z taką – oczywiście słuszną – promocją idzie jednak fala ludzi, która próbuje się dodzwonić. A ponieważ finansowanie pozwala zatrudnić określoną grupę ludzi, ta linia szybko okazuje się trudno dostępna. Powoduje to frustrację dzwoniących, konsultantów, a potem sponsorów. Koło się zamyka i z czasem kolejne telefony znikają.

Idea założenia czy pracy przy takiej linii jest bardzo szlachetna i wiele osób chciałoby zwyczajnie pomagać, ale rzeczywistość jest różna od oczekiwań. Ludzie często zapominają, że działanie dużego telefonu zaufania, dostępnego 24 godziny przez 7 dni w tygodniu, wymaga wielu etatów. Do tego dochodzą także szkolenia, praca w weekendy oraz stanowisko superwizora, który koordynuje osoby prowadzące rozmowy i zapewnia bieżące wsparcie.

Wielokrotnie spotykałam się ze zdziwieniem ludzi, którzy byli przekonani, że wszyscy pracujemy w telefonach zaufania wolontaryjnie. „Prawdziwa praca” to przecież kierowanie autobusem, prowadzenie firmy czy obsługa sklepu, a nie pomaganie dzieciom czy dorosłym w kryzysie. Całodobowa pomoc i nierzadko ratowaniu komuś życia to przecież powołanie, za które nie trzeba płacić. Niestety, nikogo nie stać na czystą filantropię, wykonujemy wieloaspektową, skomplikowaną i profesjonalną pracę, która musi być adekwatnie zorganizowana i należycie opłacana.

Ile wynosi stawka godzinowa osoby pracującej na infolinii pomocowej?

Wszystko zależy od projektu, pory dnia czy nocy. Najniższa stawka, jaką widziałam w ogłoszeniach, to 25 zł netto za godzinę. Najczęstszą kwotą jest 45 zł, a w nocy około 100 zł, ale brutto. Wynagrodzenie w większości telefonów zaufania jest absolutnie nieadekwatne, ponieważ jest to praca szalenie obciążająca emocjonalnie i nierzadko wymyka się tradycyjnym modelom godzinowym i organizacyjnym. Konsultanci nie mogą rozmawiać ciurkiem 8 godzin, ponieważ jest to zbyt obciążające, a zmęczenie czy błąd może stanowić zagrożenie dla osoby dzwoniącej w kryzysie.

Obecne stawki na rynku pracy są niedostosowane do kompetencji osób ją wykonujących. I niestety, tak jak w każdym innym zawodzie, z powodu złych warunków finansowych czy organizacyjnych, wykwalifikowani chętni będą odpływać. Powoduje to zatrudnianie osób bez stosownego wykształcenia, przeszkolenia i doświadczenia, co wpływa negatywnie przede wszystkim na dzwoniących.

W ciągu ostatnich kilku lat dostrzegam niepokojący trend, że coraz więcej ludzi, którzy korzystali z linii zaufania, relacjonuje, że nie zostali wysłuchani, zrozumiani albo że otrzymali gotowe rozwiązania, których nie potrzebowali. Jest to o tyle niebezpieczne, że oprócz niedodzwonienia się istnieje ryzyko, że niedoświadczeni konsultanci, którzy natrafią na osoby w kryzysie samobójczym, mogą nie zdołać podjąć właściwej decyzji o interwencji, co może skończyć się tragedią.

Przeczytaj także:

Telefon zaufania – nauka słuchania

Co powinien umieć modelowy konsultant linii pomocowej?

Wymagania można podzielić na formalne i kompetencyjne. Formalnie wymagane są ukończone studia wyższe na kierunku psychologia, pedagogika, resocjalizacja i kierunkach pokrewnych, które zapewniają podstawową bazę wiedzy. Aplikować mogą także studenci ostatnich lat. Każda rekrutacja do telefonu zaufania powinna zacząć się od stażu, podczas którego kandydat uczy się prowadzenia takich rozmów. Wspierania przez telefon zaufania nikt na studiach nie uczy.

Cykl szkoleniowy, który trwa około 150 godzin, dzielimy na część teoretyczną i warsztatową. Ćwiczenia praktyczne zaczynają się od kilku wspólnych dyżurów polegających na tym, że doświadczony konsultant odbiera połączenia, a osoba szkoląca się siada tuż obok i słucha. Po zakończonej rozmowie następuje ewaluacja z perspektywy szkoleniowca, czyli analiza, co zadziałało, co nie, co kandydat zauważył itp. Dzięki temu osoba szkoląca się pozna praktyczne narzędzia i dowie się, jak je stosować.

Potem powinna nastąpić faza, w której doświadczony konsultant „pilotuje” szkolącego się w trakcie rozmów, a w razie czego, przyciszonym głosem interweniuje w trakcie trudnej konwersacji bądź w przypadku szacowania ryzyka zagrożenia samobójczego. Taki model pracy obowiązuje także w codziennej pracy konsultantów – to do opiekuna dyżuru (superwizora) należy ocenienie, czy sytuacja wymaga interwencji służb. Rozmowa telefoniczna o charakterze psychologicznym jest nacechowana mechanizmami, które mogą przełożyć się na nieadekwatną decyzję konsultanta odnośnie interwencji.

Stała superwizja pracy przeciwdziała również wypaleniu zawodowemu konsultantów. Ale wiele organizacji z niej rezygnuje, ponieważ jest to kolejny koszt, który trzeba uwzględnić w budżecie, który jest ograniczony.

Czy każdy może wykonywać taki zawód, czy może są jakieś predyspozycje albo cechy, które dyskwalifikują?

Ogólnie brak cierpliwości i empatii dyskwalifikuje natychmiast, ale również nieumiejętność radzenia sobie z napięciem i stresem czy niechęć do prowadzenia pewnego typu rozmów. W trakcie rekrutacji pytamy kandydatów, czy istnieją jakieś tematy, na które oni nie chcą albo nie są w stanie rozmawiać, na przykład wykorzystanie seksualne bądź przemoc w rodzinie. Jeśli ktoś kategorycznie wskazuje konkretne zagadnienia, to niestety dalsza rekrutacja jest niemożliwa, ponieważ w telefonie zaufanie nie wybieramy, kto, z czym zadzwoni i do kogo może zadzwonić, a przełączenie do innego konsultanta bywa niemożliwe.

Osobie w kryzysie samobójczym nie możemy przecież powiedzieć „Przepraszam, ja na takie tematy nie rozmawiam”.

Podobnie jest w przypadku osób, które przez telefon zaufania chcą dzielić się swoim indywidualnym doświadczeniem życiowym, tłumaczyć światu, jak powinno się żyć oraz co jest dobre, a co złe. Nigdy nie wiadomo, co jest dobre dla konkretnego rozmówcy i musimy się do niego dostroić, a nie dzielić się monopolem na prawdę – który jest przecież osobisty, a nie bezwyjątkowy.

Warto pamiętać też o tym, że praca w telefonie zaufania nie jest dla każdego. Ktoś, kto nie sprawdza się w rozmowie przez telefon, może dobrze funkcjonować w innym wątku pomocowym, na przykład z kontaktem bezpośrednim, który oparty jest na innych założeniach i kompetencjach. Ważna jest umiejętność zbierania sygnałów z otoczenia dzwoniącego czy „z ciała” – a w telefonie mamy dostęp tylko do tonu głosu i tempa mówienia. Po to właśnie jest wzajemne słuchanie prowadzenia rozmów, aby nauczyć się zauważania reakcji dzwoniącego na nasze słowa. Wiele rzeczy można wyćwiczyć, ale sporo jest osób, które w trakcie szkolenia rezygnują, bo stwierdzają, że to jest dla nich zbyt zniuansowane i one nie umieją wychwytywać sygnałów, które odbiera doświadczony konsultant.

Czy kobiety są lepszymi konsultantkami?

Uważam, że nie ma różnicy ze względu na płeć, ale mężczyzn po prostu się mniej zgłasza i rzeczywiście jest duża dysproporcja między liczbą konsultantów i konsultantek. Natomiast z perspektywy kompetencji uważam, że nie można ich różnicować w oparciu o płeć. Nie ma jakiegoś wewnątrzgatunkowego podziału, że jedna płeć jest mniej lub bardziej wrażliwa i empatyczna, a różnice, które dostrzegamy, wynikają z tego, że jedna płeć bardziej doskonali w procesie socjalizacji swoje umiejętności empatyczne, a druga nie.

Wentylacja emocji w telefonie zaufania

A superwizor zajmuje się pilnowaniem konsultanta czy także dbaniem o niego?

Superwizor przede wszystkim monitoruje pracę konsultantów, wspiera prowadzenie rozmów, a jeżeli jest taka potrzeba, podejmuje decyzję o interwencji. Do jego obowiązków należy także dobrostan konsultantów, dlatego nierzadko wysyła ludzi na przerwy, ponieważ słyszy, że dana osoba potrzebuje odpocząć. Służy również pomocą prowadzącym rozmowy, gdy coś wydarzy albo oni sami potrzebują się „wygadać” czy omówić jakąś sytuację.

W najlepiej zorganizowanych telefonach zaufania jest tak, że konsultant nie przychodzi wprost na dyżur, powiedzmy na godz. 9:00 i nie zaczyna rozmów z marszu, tylko zjawia się pół godziny wcześniej i uczestniczy w odprawie przed dyżurem. Opowiada, jak się czuje, czy się wyspał i o czym aktualnie myśli. Potocznie nazywamy to wentylacją, aby można było zacząć pracę z czystą głową i dać 100 proc. swojej uwagi i kompetencji dzwoniącym.

Przed dyżurem konsultant dowiaduje się także, kto dzwonił wcześniej, czego dotyczyły rozmowy. To ważne aspekty, jeżeli istnieje szansa, że ktoś może zadzwonić jeszcze raz. Podobnie jest po skończonym dyżurze, gdy wszyscy idą na kolejną spotkanie i rozmawiają o minionym dniu, z kim rozmawiali oraz wrażeniach i odczuciach w związku z treścią rozmów. Obie odprawy są ważne z punktu widzenia higieny pracy, aby sprawy domowe zostawiać w domu, a pracę w pracy. Nie może być tak, że konsultant wraca do domu i męczy się z jakąś trudną rozmową, którą odbył i z nikim nie może o tym porozmawiać.

Z kolei raz w miesiącu konsultanci powinni mieć zapewnioną superwizję grupową z zewnętrznym specjalistą, który omawia z nimi najtrudniejsze przypadki. To jest bardzo ważne, aby konsultanci wiedzieli, że jest wokół nich ktoś, kto dokładnie rozumie, co oni przeżywają w każdej rozmowie, z czym się mierzą i że nie są z tym sami. Znowu: tak być powinno wszędzie, ale nie jest. Niestety, superwizorów, którzy specjalizują się w telefonach zaufania i prowadzenia konsultantów jest bardzo mało. Zajmuję się wspieraniem różnych telefonów zaufania i z własnego kalendarza wiem, jak ogromne jest zapotrzebowanie na ekspertów tej dziedzinie.

A jak jest z wypaleniem pośród konsultantów? Dużo ludzi po kilku latach tak ciężkiej pracy rezygnuje?

Myślę, że nawet po kilku miesiącach tej pracy sporo ludzi jest wycieńczonych, szczególnie jeżeli nie mają podstawowego wsparcia. Jeżeli telefon zaufania zbudowany jest z najemników – tak nazywam sytuację, w której ktoś wchodzi, rozmawia przez kilka godzin i wychodzi – to takie osoby utrzymują się około 2–3 miesiące. Jeżeli dany projekt stawia nacisk także na zajęcie się dobrostanem konsultantów, ich awans zawodowy i doskonalenie kompetencji (np. w kierunku opiekuna i superwizora), to konsultanci utrzymują się dłużej.

Niestety nie wszyscy o tym myślą, a z drugiej strony, zwyczajnie nie mają na to pieniędzy. Brakuje myślenia o tym zawodzie, takiego jak w przypadku kontrolerem lotów samolotowych, gdzie kładzie się ogromny nacisk na jakość pracy, skupienie i element ludzki, ponieważ w grę wchodzi ludzkie życie. I potem okazuje się, że miesięczne zarobki jednego kontrolera lotów są wyższe niż zarobki wszystkich konsultantów danego projektu.

Jako dygresję mogę dodać, że najtrudniejsze warunki mają operatorzy numeru alarmowego 112. Ich zarobki są tak wyjątkowo niskie i tak strasznie nieadekwatne do charakteru tej pracy, że rotacja pracowników jest ogromna. Szkoląc operatorów numeru alarmowego spotykam się z morzem bezradności i frustracji. Tej wypowiadanej wprost i tej, która dociera do mnie nie tylko przez słowa.

Nie można doradzać

Powiedziała pani, że telefon zaufania jest „usługą o charakterze psychologicznym”, ale jednocześnie nie jest psychoterapią. Czym więc są takie rozmowy, doradzaniem?

Absolutnie nie. W rozmowie pomocowej nie należy nikomu doradzać. To, co jest pomysłem konsultanta na rozwiązanie danej sytuacji, wynika z jego możliwości, umiejętności, aktualnego stanu psychofizycznego i doświadczenia. Rozmówca może nie mieć tych zasobów. Ale nawet znając zasoby rozmówcy, nie można doradzać. Przyjmijmy, że rozmawiam z młodą osobą i ona opowiedziała swoją historię, znam jej potrzeby i umiejętności. Gdy do głowy przyjdzie mi rozwiązanie i je powiem, a nie poprowadzą rozmowę tak, że rozmówca sam do niego dojdzie, to tendencja do wdrożenia tego rozwiązania będzie znacznie mniejsza, niż gdy ktoś sam o nim powie.

Żeby podjąć wyzwanie zmiany, musimy mieć poczucie, że to jest nasze rozwiązanie.

Moją rolą nie jest powiedzenie na przykład dziewczynce, żeby porozmawiała o czymś z mamą, ale takie poprowadzenie rozmowy, aby ona sama zidentyfikowała w swoim otoczeniu osobę, z którą będzie mogła porozmawiać. Osoby, które dzwonią na telefon zaufania, nierzadko wiedzą dokładnie, co powinny zrobić, ale nie mają przekonania i gotowości, aby to rzeczywiście uczynić. Wtedy zajmujemy się tym, co blokuje, czyli oporem. Ludzie często mówią też „proszę mi powiedzieć, co mam zrobić”, ale tak naprawdę chcą się odciążyć emocjonalnie. Na tym polega cała sztuka tej pracy, aby zatrzymać kogoś na tym, co on aktualnie przeżywa, zwentylować emocje i zobaczyć, czego naprawdę potrzebuje, co może i chce osiągnąć. Telefony zaufania polegają na wspieraniu i naprowadzaniu na drogę szukania rozwiązań. Wyłącznie w przypadku zagrożenia życia konsultant może przejąć kontrolę i ingerować w decyzje rozmówców.

Trudność tej pracy polega również na tym, że wiele problemów „powtarza się”, ludzie dzwonią z podobnymi sprawami. Na przykład podczas kilku rozmów z rzędu konsultant słyszy zagubionych nastolatków, który zostali porzuceni przez partnerów i nie wiedzą, co zrobić. Każda z tych osób ma możliwość dojścia do rozwiązania na swój indywidualny sposób i swoim indywidualnym tokiem myślenia.

Niestety, bywa tak, że konsultanci, którzy pracują pod presją czasu, idą na skróty i podają gotowe rozwiązanie – najczęściej z poprzednich rozmów. A potem takie osoby dzwonią lub piszą do innych miejsc, w jeszcze gorszym stanie, ponieważ czują się niezrozumiane. I zanim zajmiemy się problemem pierwotnym, musimy odbudować zaufanie i wiarę u osoby w kryzysie w to, że jesteśmy w stanie ją wysłuchać i wesprzeć.

Konsultant telefonu zaufania musi poruszyć niebo i ziemię

Jak osoba pracująca na infolinii, oprócz poinformowaniem policji, może interweniować? Gdzie kończy się jurysdykcja takiej osoby?

Klasyfikacja zawodów i specjalności nie wspomina o zawodzie konsultanta telefonu zaufania, nie ma jasno sprecyzowanych granic czy protokołów działania telefonów pomocowych. Osobiście myślę o słowie „interwencja” jako o wszystkim, co ja, prowadząca rozmowę z osobą w kryzysie, mogę zrobić. Odwołując się do własnej wiedzy i umiejętności, w ramach rozmowy mogę doprowadzić do zmiany sposobu myślenia, przeżywania i postrzegania własnej sytuacji przez rozmówcę. To pierwsza linia możliwości. Potem dochodzą działania na zewnątrz, czyli wszystko, co wychodzi poza rozmowę, którą prowadzę z osobą w kryzysie, na przykład telefon czy wiadomość do osób trzecich.

Konsultant telefonu zaufania dla dzieci ma prawo złożyć wniosek o wgląd w sytuację dziecka bądź rodziny, ale wtedy musi mieć jego dane personalne. Może skontaktować się z pedagogiem bądź psychologiem szkolnym lub wychowawcą – jeśli dziecko poda swoje dane. Natomiast w sytuacjach bezpośredniego zagrożenia życia może powiadomić rodziców bądź opiekuna dziecka o kryzysie i zobowiązać ich do podjęcia działania – tu znowu dziecko musi podać numer albo przekazać dorosłemu słuchawkę. Jeżeli konsultant nie jest w stanie zdobyć od rozmówcy żadnych informacji, które pozwoliłyby na te opcje, musi powiadomić najbliższą komendę policji bądź operatorów numeru alarmowego. W sytuacjach zagrożenia życia policja posiada instrumenty pozwalające na zidentyfikowanie anonimowych osób dzwoniących, by zapewnić im pomoc.

A jak wygląda współpraca linii interwencyjnych z policją czy ratownikami?

Droga od powiadomienia przez konsultanta do podjęcia działań przez policji może zająć 20 minut, a może kilka godzin. Wiele razy zdarzyło mi się, że policja zdążyła przyjechać do rozmówcy jeszcze w trakcie prowadzonej przeze mnie rozmowy, a było i tak, że po weekendzie policjant zadzwonił do mnie z informacją, że był na urlopie i teraz się zastanawia, czy warto jeszcze robić coś z tym zgłoszeniem zamachu samobójczego.

Niestety, aktualnie w przypadku deklaracji odebrania sobie życia na miejsce nie jedzie karetka, a w pierwszej kolejności policja. I to funkcjonariusze muszą zadecydować, czy okoliczności wymagają wysłania karetki. To ogromna presja nakładana na osoby, które nie mają kompetencji do oceny stanu psychologicznego osób w kryzysie suicydalnym. Co więcej, osoba w kryzysie nie potrzebuje policji w swoim domu, ale ratowników, którzy zawiozą ją do szpitala. Kilka razy miałam okazję słyszeć interwencję policjantów, którzy wchodzili do mieszkania osoby, z którą wciąż prowadziłam rozmowę. Część była empatyczna i wyrozumiała, ale zdarzały się także agresywne i absolutnie karygodne reakcje w stylu: „upiłeś się, a teraz pierdolisz, że chcesz się zabić”.

Oczywiście, są sytuacje, w których policja jest niezbędna przy tego typu interwencjach. Jednak nie zawsze i nie po to, by ocenić, czy ktoś potrzebuje pomocy. To ocenił już konsultant, kolejny krok to ewaluacja psychiatryczna.

Co w takich momentach powinien zrobić konsultant?

Rolą konsultanta telefonu zaufania – w modelu, w który wierzę i w którym od lat pracuję – bez względu, czy osoba dzwoniąca podała adres, czy nie, jest użycie wszystkich dostępnych środków, by nawet w najgorszym możliwym momencie, na przykład o 3 w nocy z soboty na niedzielę, zawiadomić służby i czekać z dzwoniącym do ich przyjazdu. Bardzo pomocne jest w takich przypadkach porozumienie organizacji prowadzącej telefon zaufania z Komendą Główną Policji lub Komendą Wojewódzką Policji. Problem polega na tym, że telefony zaufania nie pracują wyłącznie z komendą główną, wojewódzką czy rejonową w miejscu swojej siedziby, ale w całej Polsce, a czasem i zagranicą.

Tam, gdzie współpraca trwa od jakiegoś czasu i jest pielęgnowana, interwencje wypadają sprawnie. Nierzadko jednak zderzam się z reakcjami typu „ja nie wiem, nie umiem, nie słyszałem, a w ogóle to ja jestem od łapania przestępców”. Odpowiedzialność jest rozproszona na setki czy tysiące funkcjonariuszy, którzy naprawdę mogli nie słyszeć o danym telefonie zaufania czy działaniach, które należy podjąć, żeby ustalić, gdzie jest osoba dzwoniąca. Obowiązkiem konsultanta jest wówczas poruszenie nieba i ziemi, aby ktoś jednak pojechał na zgłoszenie, które może uratować komuś życie.

Gdzie dzwonić:

  • 800 70 2222 – centrum wsparcia dla osób w kryzysie emocjonalnym. Czynne 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę;
  • 116 111 – bezpłatny kryzysowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży. Czynny 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę;
  • 116 123 – bezpłatny kryzysowy telefon zaufania dla dorosłych. Czynny 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę;
  • 800 108 108 – wsparcie dla osób po stracie bliskich (będących w żałobie), od poniedziałku do piątku od 14:00 do 20:00;
  • www.zwjr.pl – pierwszy w Polsce serwis pomocowo-edukacyjny dla osób w kryzysie samobójczym, ich bliskich i profesjonalistów.

*Lucyna Kicińska – suicydolożka, terapeutka narracyjna i koordynatorka strefy pomocy w projekcie Życie Warte Jest Rozmowy (zwjr.pl). Od 19 lat jest związana z organizacjami specjalizującymi się w pomocy telefonicznej i online osobom w trudnych sytuacjach życiowych. Przez 11 lat odpowiadała za działanie Telefonu Zaufania dla Dzieci i Młodzieży 116 111. Członkini prezydium Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego oraz Zespołu Roboczego ds. prewencji samobójstw i depresji przy Radzie ds. Zdrowia Publicznego, ekspertka Biura ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.

Książka będąca zapisem rozmowy z Lucyną Kicińską na temat telefonu zaufania ukaże się w kwietniu br. nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.

;
Na zdjęciu Damian Nowicki
Damian Nowicki

Dziennikarz i reportażysta freelancer, najściślej związany z "Gazetą Wyborczą" oraz "Tygodnikiem Powszechnym". Absolwent filozofii i filmoznawstwa na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz Polskiej Szkoły Reportażu w Warszawie. Nominowany do nagrody Grand Press 2022 w kategorii wywiad. Najbardziej poruszają go systemowe problemy, które krzywdzą bezbronnych ludzi. Pracuje nad debiutancką książką o nadużyciach w polskim środowisku akademickim, która ukaże się nakładem Wydawnictwa Poznańskiego.

Komentarze