„Emissions Gap” to coroczny raport, w którym specjaliści programu ds. środowiska ONZ (UNEP) obliczają różnicę między tym, co kraje robią, a co powinny robić, żeby zatrzymać globalne ocieplenie na 1,5°C (w porównaniu do czasów sprzed rewolucji przemysłowej).
Według konsensusu naukowego jest to bezpieczny poziom, który pozwoli naszej cywilizacji uniknąć zagrożenia.
„Wciąż mamy szanse na zatrzymanie wzrostu temperatur. Ocieplenie o 1,5°C też będzie miało wpływ na klimat, ale znacznie mniej dewastujący niż wyższe poziomy globalnego ocieplenia” – piszą autorzy raportu.
Żeby to osiągnąć, rocznie emisje gazów cieplarnianych powinny spadać o 7,6 procent. „10 lat temu, gdyby kraje zareagowały na naukowe doniesienia, rządy musiałyby zredukować emisje o 3,3 proc. rocznie” – czytamy na stronie ONZ.
Jeśli sytuacja się nie zmieni, za pięć lat będzie trzeba ustalać plan działania na ograniczanie emisji o ponad 15 proc., co, w opinii autorów raportu, jest niemal niemożliwe.
Naukowcy ustalili, że nawet jeśli dziś kraje wprowadzą wszystkie założenia Porozumienia Paryskiego, temperatura i tak wzrośnie o 3,2 °C. Dlatego apelują o bardziej zdecydowane działania i przestrzegają: „Z każdym dniem opóźnienia ograniczanie emisji staje się coraz trudniejsze”.
W ciągu ostatniej dekady emisje gazów cieplarnianych, zamiast spadać, wzrastały o 1,5 procent rocznie.
Unia Europejska w gronie największych emitentów
„Potrzebujemy szybkich zwycięstw, aby w 2020 roku ograniczyć emisje, na ile się da, a następnie mocniejszych krajowych wkładów, aby zapoczątkować poważne przemiany gospodarcze i społeczne. Musimy nadgonić lata, w których zwlekałyśmy” – mówi Inger Andersen, dyrektor wykonawcza UNEP. „Jeśli tego nie zrobimy, cel 1,5°C jeszcze przed 2030 rokiem stanie się poza zasięgiem” – dodaje.
Zdaniem autorów raportu, rządy wciąż zawodzą w przygotowywaniu i wdrażaniu działań, które miałyby pomóc w walce z coraz szybszymi zmianami klimatu. W grupie G20, czyli 20 najlepiej rozwiniętych gospodarkach, jedynie pięciu członków ogłosiło lub ogłosi długoterminowy plan zeroemisyjności.
Tylko Francja i Wielka Brytania już wprowadziły przepisy. Niedługo powinny to też zrobić Włochy i Niemcy. Swoje regulacje przygotowuje Unia Europejska. Szacuje się, że cała grupa G20 odpowiada za 78 proc. światowych emisji gazów cieplarnianych.
Czterej najwięksi emitenci – Chiny, Stany Zjednoczone, Unia Europejska i Indie – są odpowiedzialni za 55 proc. wszystkich emisji w ciągu ostatniej dekady.
Najwięcej gazów cieplarnianych uwalnianych do atmosfery pochodzi z sektora energii, na dalszych miejscach jest m.in. przemysł, transport, rolnictwo i budownictwo.
Największe wyzwanie stoi przed krajami rozwiniętymi, które mają więcej środków i narzędzi do osiągnięcia zeroemisyjności. Muszą działać szybko, a także wspierać kraje rozwijające się.
Autorzy raportu wzywają rządy, żeby postawiły przed sobą bardziej ambitne cele. Wymieniają nawet podpowiedzi dla poszczególnych członków grupy.
Na przykład Argentyna, w ich ocenie, powinna bardziej rozwijać transport publiczny, rezygnować z dotacji na paliwa kopalne, a inwestować w OZE. Sugerują też, żeby dofinansowania dla firm zajmujących się paliwami kopalnymi przekierować do sektora budownictwa.
Z kolei Chiny mają zakazać budowy kolejnych elektrowni węglowych i rezygnować z energii wytwarzanej z węgla, wspierać elektromobilność i zeroemisyjne formy transportu, a także niskoemisyjne budownictwo.
Zalecenia dla UE
Najwięcej zaleceń dostała Unia Europejska – powinna przyjąć regulacje, które zatrzymałyby inwestowanie w paliwa kopalne oraz gazociągi, odchodzić od energii z węgla, żeby między 2040 a 2050 rokiem cała europejska energia pochodziła z czystych źródeł. UE ma również wygaszać elektrownie węglowe oraz zakazać sprzedaży samochodów z silnikami spalinowymi.
„Wnioski z raportu stanowią dodatkowy argument za znacznym przyspieszeniem działań na rzecz redukcji emisji zarówno na poziomie globalnym, jak i w Unii Europejskiej” – komentuje Aleksander Śniegocki, kierownik programu „Klimat i Energia” przy think-thanku WISE Europa.
Podkreśla, że skala tego wyzwania wymaga od wszystkich krajów, w tym także od Polski (która jest jednym z największych emitentów CO2 z elektrowni węglowych) o wiele większych niż dotychczas inwestycji w OZE w najbliższych latach. „Konieczna będzie także otwartość na wykorzystanie wszystkich zeroemisyjnych technologii w perspektywie kolejnych dekad” – dodaje.
Pięć kroków do transformacji
Autorzy raportu zauważają, że globalny koszt energii z fotowoltaiki od 2010 roku spadł o 77 procent. Z elektrowni wiatrowych na morzu o 21 proc., a z tych na lądzie – o 35 proc. Uważają to za dobry znak, ponieważ koszty spadają znacznie szybciej, niż się spodziewano jeszcze kilka lat temu.
Większa dostępność odnawialnych źródeł może pomoc w przeprowadzeniu transformacji energetycznej. Zdaniem naukowców, powinna zamknąć się w pięciu krokach:
- Produkcji energii elektrycznej z odnawialnych źródeł.
- Odejściu węgla – to spowodowałoby redukcję emisji gazów cieplarnianych, a także przyczyniłoby się do zmniejszenia zanieczyszczenia powietrza, gleby i wód.
- Dekarbonizacji transportu – czyli jego elektryfikacji i jednoczesnym rozwoju transportu publicznego. To pozwoliłoby na ograniczenie emisji CO2 z tego sektora o 72 proc. do 2050 roku.
- Dekarbonizacji przemysłu – należy polepszyć efektywność energetyczną, zelektryfikować niektóre procesy, postawić na gospodarkę w obiegu zamkniętym, a także wykorzystywać biomasę i biopaliwa.
- Unikaniu emisji gazów cieplarnianych w przyszłości.
„Jesteśmy na kursie prowadzącym coraz szybciej do katastrofy planetarnej, która dotknie wszystkie państwa i wszystkich ludzi. Dobrowolne plany redukcji emisji, zaproponowane przez państwa na podstawie Porozumienia Paryskiego, są dalece niewystarczające do uniknięcia tej katastrofy” – komentuje doniesienia specjalistów ONZ prof. Szymon Malinowski z Instytutu Geofizyki UW.
„W ciągu najbliższych miesięcy postawy władz poszczególnych państw pokażą wprost hierarchię wartości, jakie reprezentują rządzący nimi politycy. W przypadku Europy i Polski pierwszym sprawdzianem postaw będzie próba przyjęcia celu neutralności klimatycznej UE na Radzie Europejskiej 12 i 13 grudnia” – zaznacza.
Raport „Emissions Gap” ukazał się już po raz dziesiąty.
Póki co w ciągu ostatniego stulecia temperatura wzrosła o 0,75 stopnia choć 20 lat temu "naukowcy" snuli prognozy według których mieliśmy się już ugotować, i co? Należało by [powiedzieć sprawdzam i wyciągnąć wnioski z tych nietrafionych przewidywań zamiast tego mamy kolejne prognozy i strzyżenie wystraszonych owieczek w imię "ratowania planety".
Inna sprawa to czy wzrost temperatury jest faktycznie niekorzystny czy może jednak jest na odwrót?
Kolejny mądrzejszy niż najwybitniejsi naukowcy świata. Dawaj, zmieścisz się śmiało. Jeśli katastrofa jednak nastąpi, zawsze będziesz mógł zwalić na spisek albo zamach, Niemców albo Ruskich.
Naukowcy nie są zgodni zarówno co do samego ocieplanie się klimatu jak również skutku tego ocieplania analizując historię naszej planety życie najbujniej rozwijało się kiedy temperatura była wysoka z kolei w warunkach obniżonej temperatury trwało masowe wymieranie więc na logikę należy się raczej obawiać obniżenia temperatury co byłoby faktycznie katastrofalne w skutkach
Pewnie się też nie szczepisz, Kopernik była kobietą, Ziemia spoczywa na grzbiecie żółwia, a dzieci przynosi bocian!
Szczepie jabłonki w sadzie, Kopernik na 100% była kobietą bo tylko kobieta mogła urodzić Kopernika, a ziemia nie spoczywa na grzbiecie żółwia tylko w szczypcach kraba!
Hmmmm, przeczytaj sobie co wybitni naukowcy skupieni w klubie rzymskim prognozowali w latach 70-tych. Wg ich prognoz obecnie miały się już skończyć liczne surowce, nastąpić klęski głodu (globalne) i tak dalej. Mniej naukowy, ale jeszcze bardziej wybitny noblista Al Gore przewidywał że w 2019r zamiast lodu na biegunie północnym miało być już tylko morze. Więc może nie traktujmy opinii "wybitnych naukowców" jako wyroczni…
Gdy słyszę lub widze słowo WYBITNY, to wiem że chodzi o dudki (''eci peci'') 😉 Tzw. ''wybitność'' jako najczęstsza podkładka propagandy….
Naukowcy są jak najbardziej zgodni. Modele klimatyczne sprzed 40 lat sprawdzają się bardzo precyzyjne, raport Klubu Rzymskiego przewidywał, że poważne problemy się zaczną jakoś w okolicach 2030 roku – warto go przeczytać zamiast powtarzać z wPolityce i innych wRealu że "ojezu klub Rzymski to przecież panikował i nic złego się nie stało", kiedy właśnie coś złego się dzieje, zgodnie z prognozami.
Powiedzcie ludziom w Australii że to wszystko bzdury te pożary, bo przecież wszystko jest OK.
Nie wiem jak w Australii ale w USA gigantyczne pożary lasów są z powodu … gaszenia pożarów 🙂 Ruscy nie mają aż takich problemów z tajgą bo tam lasy są bardziej naturalne i susz wypala sie w trakcie pożarów. Nawet na ''Gold Rush'' na Discovery gdy był pożar tajgi alaskańskiej to miał ograniczony zasięg i nie sięgnął odkrywek górniczych gasnąc w strugach deszczu. Choć ekipa Parkera Schnabela najadła sie nieco strachu…Szwedzi już sie skapneli i nawet w rezerwatach wywołują sztuczne pożary imitujace te naturalne od uderzenia pioruna. Czas by strażacy z Yellowstone National Park sie czegoś nauczyli od ruskich i od Szwedów i nie gasili każdego ogieńka. Obawiam się natomiast że lasy w Kaliforni utraciły swój naturalny charakter…
ANEKS : ''Płonie las? Trzeba natychmiast dzwonić po straż pożarną! Ale nie w Szwecji. A przynajmniej nie w przyszłym roku i nie w określonych rejonach tego kraju. Władze naszych sąsiadów zza Bałtyku planują przeprowadzenie serii kontrolowanych pożarów lasów. Ich cel to zwiększenie bioróżnorodności. Pożary zostaną wywołane na ściśle określonych terenach leśnych w rezerwatach przyrody w 14 z 21 szwedzkich regionów. Projekt, w 50 procentach finansowany przez Unię Europejską, ma spowodować odrodzenie się wielu gatunków roślin, w tym sasanki wiosennej czy gąski sosnowej. Spłonąć ma w sumie 2200 hektarów lasów. Pomysł wywoływania kontrolowanych pożarów drzewostanu narodził się w Szwecji kilka lat temu. U podstawy tych działań znalazła się chęć przywrócenia ognia w miejsca, w których od zawsze był on stałym elementem. Jako czynnik w pełni naturalny ogień miał do pewnego stopnia regulować strukturę lasu, (..).''
"Jesteśmy na kursie prowadzącym coraz szybciej do katastrofy planetarnej…"
Nareszcie dosadne słowo; PLANETARNEJ.
Ale czy warto kruszyć kopie w tej sprawie jak hejt ciemnoty zagłuszy wszystko ?
Bo ja – pomijając tutaj zupełnie inną przyczynę – od lat wskazuję, że CO2 to tylko część problemu. Drugą częścią, o ile nie większą to brak równomiernej powłoki chmur spowodowany likwidowaniem na masową skalę tego co tę wilgoć do atmosfery emituje tworząc właśnie chmury – czyli terenów TRWALE zielonych.
No tak ale za efekt cieplarniany odpowiedzialna jest właśnie para wodna a nie co 2 Którego jest zbyt mało żeby odgrywa istotną rolę w pochłanianiu ciepła a więc im więcej chmur tym cieplej na ziemi
Stratospheric Aerosol Injection (SAI) , zwane potocznie choć niezbyt szczęśliwie ''chemitrails'', o których mówił z niepokojem (nieznane skutki środowiskowe) zdymisjonowany przez Trumpa, szef CIA John Brennan mają za zadanie zwiększać albedo Ziemi, czyli ochładzać planetę. A oto bardzo ciekawy fragment listu z 31 maja 2013 r. wiceminister środowiska Beaty Jaczewskiej do śp posła Szyszki ws ''chemitrails'' : ''(..) W pewnych uwarunkowaniach na określonym pułapie smugi kondensacyjne mogą nie powstawać w ogóle, lecz zmiana wysokości lotu nawet o kilkaset metrów może spowodować pojawienie się takich smug. Relatywnie często smugi kondensacyjne przekształcają się w chmury typu cirrus o znacznych rozmiarach. W danych warunkach smugi kondensacyjne mogą też ulec zanikowi – wskutek szybkiej sublimacji drobnych kryształków lodu bądź na skutek silnego wiatru. Procesy powstawania i rozwoju smug kondensacyjnych są przedmiotem badań wielu ośrodków naukowych w związku z zapotrzebowaniem, jakie powstało w konsekwencji ustaleń Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC).
W związku z mierzalnym przyrostem stopnia intensywności ruchu lotniczego wzrosła frekwencja powstawania smug kondensacyjnych i rozwoju chmur typu cirrus, stąd postulaty klimatologów o zbadanie wpływu smug kondensacyjnych nad USA i Europą na bilans cieplny ziemi. Na pewnych wysokościach smugi kondensacyjne wykazują efekt ocieplający, a na innych – efekt schładzający planetę. Dostrzeżono możliwość programowania tego wpływu przez linie lotnicze tak, by uzyskać sumaryczny efekt schładzający planetę. (..).'' WYDAJE SIE ŻE PANI JACZEWSKA NAPISAŁA O KILKA ZDAŃ ZA DUŻO 🙂
Marek Jarczewski
Mam na ten temat inne zdanie. Im więcej chmur tym mniejsze pochłanianie promieniowania słonecznego – efekt odbijania już na poziomie zimnej stratosfery.
Natomiast właśnie tereny pozbawione osłony chmur najwięcej tego słonecznego ciepła pochłaniają i magazynują.
A dlaczego odniesieniem ma być epoka przedprzemysłowa ?? Przecież wtedy mieliśmy małą epokę lodowcową : ''Glacjologicznie okres ten trwał od 1300 do 1850 r. – w tym czasie lodowce górskie w wielu obszarach górskich miały nieprzerwanie większy zasięg niż w okresie poprzedzającym MEL (czyli w średniowiecznym optimum klimatycznym) i po tym okresie, czyli obecnym ociepleniu. Klimatycznie okres ten trwał od 1570 do 1900 r. Cechowało go ochłodzenie klimatu półkuli północnej, z temperaturą ok. 1 °C niższą niż w XX. wiek. (..)''. BO PODEJŚCIE NAUKOWCÓW sugeruje jakoby klimat zatrzymał sie i ''zamroził'' na wieczność w okresie ''małej epoki lodowcowej'' lat 1500 – 1900 i tylko działalność człowieka ma wpływ na klimat a nie ma żadnego wpływu szeroko pojęty Kosmos. Średniowieczne optimum klimatyczne gdy osady wikińskie budowano na Grenlandii było w latach 800 – 1300 ne. Czyli też trwało tylko 500 lat. Wydaje mi się że wymóg aby ''zamrozić'' raz na zawsze cykle klimatyczne i poddać je kontroli człowieka, pochodzi głównie od amerykańskiego rolnictwa, które może ponosić duże straty na zmianach klimatu.
Czyli Europejczycy środkowo-zachodni mają zrezygnować z samochodów. A Amerykanie, Rosjanie, Chinczycy czy Hindusi nie. To raczej nie przejdzie…
Dzięki " dyżurnym komentatorom" można zwątpić w ciągły postęp i rozwój ludzkości.
Strasznie samokrytyczny jesteś 🙂 Choć to w sumie dobra cecha :)))