0:00
0:00

0:00

Wystarczyło jedno wystąpienie Leszka Jażdżewskiego, redaktora naczelnego „Liberté!”, przed wykładem Donalda Tuska, by jego krytyka Kościoła Katolickiego stała się nową osią debaty publicznej, emocjonalnie interpretowanej przez prawicę. Analizujemy narrację na temat wypowiedzi Jażdżewskiego.

Przeczytaj także:

Prawie 50 artykułów od 3 do 6 maja 2019 na ten temat opublikował jeden tylko prawicowy portal - wpolityce.pl. Cóż, trwa kampania wyborcza, a słowa Jażdżewskiego znakomicie nadawały się do zbudowania silnie polaryzującej osi narracji na ostatnie tygodnie kampanii do Parlamentu Europejskiego.

Widać tu słabość PiS-u, który w tej kampanii nie jest w stanie samodzielnie wykreować przekazu mobilizującego wyborców - ale za to skutecznie wykorzystuje każdą okazję, która się pojawia. Tak było z kartą LGBT, przyjętą w Warszawie przez prezydenta Rafała Trzaskowskiego, tak jest i teraz z wystąpieniem Jażdżewskiego.

Potrzeby kampanii

Stosunek do Kościoła katolickiego to dziś jeden z najbardziej emocjonujących i dzielących tematów w Polsce – a takie w kampanii zawsze są kluczowe i decydują o wynikach wyborów. Wystąpienie redaktora naczelnego „Liberté!” nie wywołałoby tak silnej reakcji, gdyby nie kampanijne potrzeby PiS-u.

Wcześniej PiS uderzyłby raczej bezpośrednio w Donalda Tuska, ale teraz, na fali wyborczego euroentuzjazmu, który nagle objawił się u czołowych polityków partii rządzącej, uderzanie w szefa UE mocno kontrastowałoby z prounijnym przekazem. Lepiej było zaatakować Jażdżewskiego – zwłaszcza że jego wystąpienie doskonale wpisało się w spolaryzowane polskie emocje.

Przykryć Tuska po prostu się nie dało

Na początek rozwiejmy dwa mity. Po pierwsze: debata nad wypowiedzią szefa „Liberté!” nie przyćmiła wystąpienia Donalda Tuska. Wystarczy spojrzeć na zestawienie liczb wzmianek w obu tych tematach (na wykresie poniżej Tusk – zielona linia, Jażdżewski – czerwona).

W sumie w ciągu trzech dni (3-5 maja) o Tusku było 245 tys. wzmianek w sieci, a o Jadżewskim – 54 tys. Potencjalny zasięg tematów w tych samych dniach: Tusk – 43,5 miliona; Jażdżewski – 9 mln. Różnice są ogromne i nie ma wątpliwości, że Tuska przykryć się po prostu nie dało.

Drugi mit to zarzut manipulacji fragmentami wypowiedzi Jażdżewskiego przez prawicowe portale i konta. Otóż tym razem obyło się bez istotnych manipulacji. Wystąpienie we fragmencie dotyczącym Kościoła katolickiego oraz (kolejny akapit) czarnoksiężników i świń w błocie cytowane było praktycznie dosłowne.

Istota prawicowej narracji leżała gdzie indziej: cytowane akapity zinterpretowano jako odnoszące się w całości do Kościoła, choć sam przemawiający wyjaśniał, że nie to było jego intencją, a fragment na temat czarnoksiężników i świń odnosił się do hejterów, niektórych polityków i dziennikarzy – a nie do duchownych.

Faktem jest jednak, że w wystąpieniu nie było to jednoznacznie zaznaczone, a więc pozostało pole do interpretacji. Prawica to pole szybko zajęła – i wykorzystała. Wystarczyło zinterpretować wypowiedź na poziomie dosłownym, bez głębszego namysłu, a nie trzeba było manipulować, by uznać, że „wystąpienie miało charakter satanistyczny” (ks. Henryk Zieliński, Salon Dziennikarski TVP Info), a Jażdżewski „założył właśnie Związek Wojujących Bezbożników” (Michał Karnowski, wpolityce.pl).

Wniosek prawicy oczywisty: wina Tuska

Z analizy komentarzy wynika, że w gwałtownych reakcjach na wypowiedź naczelnego „Liberté!” nie chodziło jedynie o niezgodę na jego poglądy, lecz także o to, że pojawiła się doskonała politycznie okazja, by zaatakować Donalda Tuska, a później także Koalicję Europejską.

Widać to, gdy prześledzi się wspomniane przez mnie na początku artykuły opublikowane przez portal wpolityce.pl. W sprawie Jażdżewskiego w zasadzie wystarczy poczytać artykuły na tym portalu, by wiedzieć wszystko o toczącej się dyskusji – wśród prawie 50 tekstów są i wywiady z politykami prawicowymi, i fragmenty debaty z Twittera, i komentarze wygłoszone we wszelkich mediach.

Co z nich wynika? Główna teza jest taka, że Tusk znał wystąpienie Jażdżewskiego i zaakceptował jego treść (Jażdżewski zaprzecza, ale to nie ma znaczenia dla głoszących tę tezę):

„Stara metoda, od zawsze, Donalda Tuska. Robić coś cudzymi rękoma i mówić coś cudzymi ustami, czyli było to intencjonalne, ale tak, żeby nie można było się formalnie przyczepić. Moim zdaniem odpowiedzialność jego za to wystąpienie Jażdżewskiego… Odpowiedzialność spada na niego” – stwierdził Jacek Saryusz-Wolski na antenie radia RMF FM

Poseł Grzegorz Długi z Kukiz'15, wpolityce.pl: „Jestem przekonany, że Donald Tusk znał nawet dokładną treść jego wystąpienia. Jest zbyt wytrawnym politykiem, żeby mógł sobie pozwolić na jakieś zaskoczenia. Wobec tego nie ma żadnych zaskoczeń, to była pewna gra polityczna. Pytam się – gdyby przed Tuskiem wystąpił ktoś, kto by wygłosił peany na cześć Adolfa Hitlera, to też by nie było żadnej reakcji na sali, wszystko byłoby normalnie? Nie. To wszystko, co się stało na UW, było oczywiście znane i przygotowane”.

Piotr Semka, Twitter: „Tusk używa Jażdżewskiego dokładnie tak samo jak kiedyś spuszczał że smyczy Palikota. Do gryzienia oponentów i mówienia rzeczy, których samemu nie chce mówić na głos.”

Narracja prawicy: zachodni bolszewicy niszczą polską cywilizację

Wina Tuska to tylko początek narracji. Twórczo rozwinął ją wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki, który w Polsat News stwierdził jednoznacznie, że „po takich słowach żadna osoba wierząca nie powinna zagłosować na Koalicję Europejską” (chociaż przecież ani Jażdżewski, ani Tusk nie kandydują do PE z KE).

W tym samym kierunku zinterpretowało sytuację kilku prawicowych publicystów. Przytoczę fragmenty ich wypowiedzi, bo mają one istotne znaczenie dla zrozumienia prawicowej narracji:

- Marzena Nykiel, naczelna portalu wpolityce.pl: „Akcja wpisuje się w sposób oczywisty w kampanię do Parlamentu Europejskiego. Koalicja Europejska na wszelkie sposoby puszcza oko do swoich unijnych sprzymierzeńców. Deklaruje tym samym, że jeśli dzięki wsparciu zagranicy dojdzie do władzy, zrealizuje niespełnione wciąż zamierzenia Zachodu o zlaicyzowaniu Polski. Można się spodziewać, że PSL nawet nie piśnie.”

- Michał Karnowski, portal wpolityce.pl, stwierdził, że Jażdżewski założył właśnie „Związek Wojujących Bezbożników”. Nawiązał przy tym bezpośrednio do książki „Początki Gułagu. Opowieści z Wysp Sołowieckich”, z której zaczerpnął wiedzę o bezbożnikach z nienawiścią atakujących kapłanów. I dodał: „Ja osobiście nie mam pewności, czy rozgrzany antyklerykalizmem pan Jażdżewski i bijący mu brawo nie będą chcieli wkrótce robić w kościołach tego, co ich poprzednicy tak ochoczo robili w cerkwiach za bolszewików. Są na tej samej ścieżce.”

- Marcin Wikło, wpolityce.pl: „Widać wyraźnie, że ruszyła jakaś potężna fala antyklerykalizmu, na której chcą wjechać do europarlamentu, a potem pewnie do polskiego Sejmu i Senatu politycy związani z tym (zbyt) szerokim frontem „anty-PiS”. Politycy opozycji poczuli, że to, co kiedyś udało się Januszowi Palikotowi może znów zadziałać.”

„To, co usłyszeliśmy w piątek na UW, nie jest jakimś odosobnionym przypadkiem. Jako jeden ciąg należy widzieć: film „Kler”, akurat teraz nagłośnioną przeszłość prałata Jankowskiego czy bezlitosne ataki na Jana Pawła II. To jest właśnie przesuwanie granicy, punktu odniesienia. To pokazuje, że antyklerykalizm jest paliwem, które da się spożytkować. (…) Antykościelna fala napływa do nas z zagranicy. Zabierając nam wiarę, chce się nam zabrać kawał tożsamości. Pchając Polskę w stronę społeczeństwa otwartego, chce się nas wymieszać i zrobić z nas jedną, europejską papkę.”

- Jacek Karnowski, wpolityce.pl: „Ta nienawiść do Kościoła, a szerzej do wszystkiego, co Polskę czyni taką a nie inną (bo przecież i przekazywany w szkole, już tylko cząstkowo ale jednak, program historyczno-polonistyczny stał się celem ataków) jest jednak faktem i może mieć poważne skutki. Nie tylko polityczne, ale wręcz cywilizacyjne. Może oznaczać koniec cywilizacji polskiej w znanym nam kształcie. Zdecydują o tym najbliższe wybory, ale nawet jeśli wygra prawica, problem nie zniknie. Ta nienawiść będzie wręcz narastała.”

Kościół = Polska, czyli PiS formuje swego wyborcę

Nie bez powodu cytuję właśnie ten portal – znalazł się on na drugim miejscu w zestawieniu najpopularniejszych kont aktywnych w dyskusji na temat wystąpienia szefa „Liberté!”. Przegoniło go jedynie TVP Info.

Te cytaty są jednak ważne nie tylko ze względu na ilościowe dane – to są fragmenty tekstów formacyjnych. Takich, które formują tożsamość prawicowego wyborcy, wskazują mu drogę. Mobilizują do walki i definiują wroga.

Stosunek do Kościoła Katolickiego jest dziś jednym z najbardziej różnicujących światopoglądowo tematów w Polsce. Coraz silniejsza polaryzacja sprawia, że w tym sporze łatwiej odnaleźć się partiom opowiadającym się po którejś ze stron – za lub przeciw.

PiS nie ma wątpliwości: jest zawsze za Kościołem i razem z Kościołem. Łatwo mu go bronić nie tylko ze względów światopoglądowych, ale też czysto politycznych – PiS wie, że na tym wygra. Obrona przed atakiem na Kościół to mocniejszy przekaz niż walka z LGBT, która zdominowała pierwszą część kampanii do Parlamentu Europejskiego.

Publicyści związani z PiS-em wykorzystują więc słowa Jażdżewskiego, by mobilizować i wzbudzać jak największy strach – czym innym bowiem jest przepowiadanie końca polskiej cywilizacji?

Sam prezes PiS Jarosław Kaczyński także doskonale wie, że na „kościelnej” polaryzacji jego partia może zyskać, właśnie dlatego dzień po wystąpieniu Jażdżewskiemu, podczas pikniku patriotycznego w Pułtusku, zagrzmiał: „Kto podnosi rękę na Kościół, ten podnosi rękę na Polskę!”

Krytyka Kościoła – coraz bardziej widoczna w sieci

Jednak sytuacja w Polsce nie jest taka, jak jeszcze 10 lat temu, gdy krytyka Kościoła oznaczała w zasadzie polityczną śmierć. Dziś coraz liczniejsza grupa Polaków ma do Kościoła Katolickiego nastawienie negatywne, głównie z powodu ujawnianych skandali pedofilskich i nieadekwatnej reakcji na nie polskiego Episkopatu.

Widać to także w internetowej dyskusji o wystąpieniu Jażdżewskiego. Bo choć wśród najpopularniejszych kont na pierwszych dwóch miejscach znajdują się konta broniące Kościoła: TVP Info i wpolityce.pl, to już kolejnych siedem należy albo do mediów neutralnych, albo do kont krytycznych wobec KK.

Są to m.in. samo „Liberté!”, Racjonalna Polska czy fanpage „Nie lubię PiS-u”. Pod postami o wystąpieniu Jażdżewskiego trwa autentyczna, mocno spolaryzowana dyskusja, której nie jest w stanie zdominować jeden pogląd.

Wygląda to trochę tak jak podczas debaty o strajku nauczycieli – w sieci bardzo aktywni byli zarówno jego zwolennicy, jak i przeciwnicy, a tym drugim, mimo kilku przygotowanych akcji, nie udało się zagłuszyć osób popierających nauczycieli.

Krytycy Kościoła nie siedzą już cicho. Coraz bardziej otwarcie zabierają głos. Wśród 12 najbardziej popularnych postów aż 7 popiera Jażdżewskiego, a tylko trzy są wobec niego krytyczne. To pokazuje, jak bardzo zmieniły się nastroje społeczne wobec Kościoła. Zapewne nie w całej Polsce, ale jednak krytyka KK przybiera na sile i raczej nie ucichnie.

W tej sytuacji politycznie najtrudniej mają ci, którzy nie zajmują jednoznacznego stanowiska wobec KK. To przede wszystkim Koalicja Europejska, która wciąż idzie starym śladem, nakreślonym przez Donalda Tuska dla Platformy Obywatelskiej na początku pełnienia przez niego funkcji premiera (2007): PO jako partia środka, polski odpowiednik europejskiej chrześcijańskiej demokracji, współpracuje z Kościołem, choć jednocześnie dostrzega potrzebę rozdziału Kościoła od państwa. Ale jednak rozdziału delikatnego.

Wydaje się, że takie zdefiniowanie relacji z KK coraz mocniej rozmija się z dzisiejszymi oczekiwaniami elektoratu Platformy Obywatelskiej. W sondażu Kantar z marca 2019 roku dla „Wysokich Obcasów” aż 64 proc ankietowanych opowiedziało się za rozgraniczeniem finansowym państwa i Kościoła: likwidacją Funduszu Kościelnego, rezygnacją z finansowania lekcji religii w szkołach oraz opodatkowania dochodów kleru na podobnych zasadach co reszty pracowników.

Inne badania pokazują, że więcej zwolenników takiego rozgraniczenia jest w dużych miastach niż w mniejszych miejscowościach, czyli właśnie w elektoracie Platformy Obywatelskiej.

Koalicja Europejska ma problem

Mimo to władze PO nie zdecydowały się na pójście za swoim elektoratem. Tym bardziej nie zrobi tego zbudowana z kilku partii Koalicja Europejska. Po pierwsze – nie zgodzi się na to PSL, który uważa, że jego wiejski, katolicki elektorat nie zaakceptuje ataku na Kościół. To dlatego prezes PSL-u Władysław Kosiniak-Kamysz tak szybko i jednoznacznie odciął się od wystąpienia Jażdżewskiego.

Po drugie, w KE wciąż dominujące jest przekonanie znaczących polityków Platformy, że atak na Kościół to śmierć polityczna w Polsce. To stwierdzenie, prawdziwe jeszcze 10 lat temu, nie musi być prawdziwe dzisiaj, ale PO prawdopodobnie za bardzo boi się testować przed wyborami zakres tej zmiany, by się na nią zdecydować – niezależnie od wyników sondaży. Właśnie dlatego rzecznik PO Jan Grabiec także odciął się od wystąpienia szefa „Liberté!”.

Film Sekielskiego

Dla Koalicji Europejskiej najlepiej byłoby, aby temat Kościoła Katolickiego w Polsce ucichł do wyborów. Ale to niemożliwe. W tym tygodniu czeka nas premiera filmu Tomasza Sekielskiego na temat pedofilii w polskim Kościele.

Film będzie dostępny w internecie za darmo, oglądalność będzie więc prawdopodobnie bardzo wysoka – od kilku tygodni na FB powstają wydarzenia zapraszające na premierę tego filmu. PiS prawdopodobnie wykorzysta ten moment, by podsycić narrację o końcu polskiej cywilizacji i ataku na Polskę („kto podnosi rękę na Kościół…”).

Po drugiej stronie znajdzie się Wiosna Roberta Biedronia, która od początku mówi o rozdziale KK od państwa i krytykuje duchownych za pedofilię.

Pytanie, czy stojąca pośrodku Koalicja znajdzie w tej sytuacji odpowiedź, która zadowoli jej elektorat, ba, poszerzy go, zbuduje zaufanie wśród tych, którzy jeszcze nie zdecydowali, na kogo głosować, zmobilizuje wyborców.

Sprawa Kościoła może być główną osią debaty publicznej do końca kampanii. PiS, jeśli tylko będzie w stanie, zadba o to. A jeśli tak, to w dużej mierze właśnie stosunek do Kościoła zdecyduje o wynikach wyborów.

;
Na zdjęciu Anna Mierzyńska
Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze