0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto BENJAMIN CREMEL / AFPFoto BENJAMIN CREMEL...

Nad flagową marką Elona Muska, po najtrudniejszym momencie wizerunkowego kryzysu, wciąż ciąży wiele ryzyk. W dłuższej perspektywie reputacja prezesa zarządu i posiadacza pakietu 13 proc. akcji firmy nie musi jednak być najbardziej obciążająca. Akcjonariusze przedsiębiorstwa z równym, a może i nawet większym niepokojem powinni obserwować zmiany na rynku aut elektrycznych, na których Tesla nie jest już jedynym sensownym wyborem.

Elon Musk tnie bez litości

O kondycji Tesli, producenta aut elektrycznych, autonomicznych, a w ostatnich miesiącach również humanoidalnych robotów, nie byłoby jednak aż tak głośno, gdyby nie zaangażowanie polityczne Elona Muska. Spadki sprzedaży i skala wyprzedaży akcji przedsiębiorstwa też nie byłyby tak bolesne. Afrykaner z amerykańskim obywatelstwem postarał się jednak, by jego działalność kojarzyła się jak najgorzej.

O działalności politycznej Elona Muska piszemy w OKO.press niemal codziennie. W administracji Donalda Trumpa miał się zajmować racjonalizacją wydatków federalnych w specjalnie powołanym do tego departamencie. Po dwóch miesiącach jego działalności można jednak powiedzieć, że „starszy doradca” prezydenta, bez żadnych kompetencji do wprowadzania zmian na poziomie federalnym, zatrudniając do tego między innymi stażystów swoich przedsiębiorstw, wprowadza zmiany nie metodą szkiełka, oka i excelowych tabelek, a młota pneumatycznego.

Miliarder w nieracjonalny sposób tnie etaty, za jego inspiracją Stany Zjednoczone porzuciły finansowanie pomocy międzynarodowej za pomocą mechanizmu USAID, a towarzysząca mu młodzież (nazywana przez nieprzychylnych komentatorów „minionkami”) uzyskuje dostęp do danych, które powinny być widoczne jedynie dla osób z uprawnieniami działania na rządowym szczeblu.

Przeczytaj także:

„Wielkie Jajca”, starszy doradca departamentu „pieseł”

W środę 26 marca okazało się, że jedna z wiodących postaci DOGE (to skrót nazwy departamentu, która po angielsku oznacza też „pieseła” z internetowych memów) może być powiązana z cybergangiem wyłudzającym dane i nękającym internautów. Firma 19-letniego Edwarda Coristine, w internecie znanego jako „Big Balls” („Wielkie Jajca”), miała świadczyć usługi dla grupy przestępczej EGodly i pozostawać w kontakcie z jej członkami za pośrednictwem komunikatora Telegram.

To jedynie początek listy problemów Muska, które piętrzą się również w Europie i Chinach. Coraz trudniej Tesli idzie sprzedaż na Starym Kontynencie, szczególnie w Niemczech. Część potencjalnych nabywców odstraszył gest wyciągniętej w górę, wyprostowanej ręki, który Musk pokazał podczas wydarzeń towarzyszących inauguracji Trumpa.

Miliarder wsparł również skrajnie prawicową, niemiecką AfD. Premiera Wielkiej Brytanii Keira Starmera obciążył rzekomą odpowiedzialnością za tuszowanie działalności gangów gwałcicieli. Komisja Europejska jest według niego „niedemokratyczna”, a Parlament Europejski „nie powinien posiadać żadnej władzy”.

Nie da się też pominąć epitetu, którego Musk użył wobec Radosława Sikorskiego, nazywając go „małym człowieczkiem”. W końcu szef Tesli ukuł hasło MEGA – czyli nawiązujące do trumpowskiego MAGA „Make Europe Great Again”.

Z kolei w Chinach Muskowi mogą zaszkodzić plany nowej administracji nałożenia zaporowych ceł na towary importowane z Chin czy nawet rozpętania wojny handlowej.

Sprzedaż dalej spada

Działania Muska zarówno w krajowej, jak i międzynarodowej polityce nie mogą pozostać bez wpływu na sprzedaż Tesli, która w dalszym ciągu idzie w dół.

W styczniu producent w Stanach Zjednoczonych sprzedał o 11 proc. samochodów mniej w porównaniu z początkiem 2024 roku. Cały rynek samochodów elektrycznych wzrósł w tym okresie o 44 proc. Średni spadek sprzedaży Tesli na rynkach europejskich wyniósł w pierwszych miesiącach 2025 roku powyżej 43 proc. W Chinach wyniki sprzedaży lutym poszły w dół o 49 proc. W Polsce spadek wyniósł niemal 43 proc.

W 2024 roku w Polsce sprzedało się 4461 nowych Tesli. W styczniu 2025 zanotowano duży spadek – 103 sprzedane samochody, niemal dwa razy mniej niż w styczniu rok wcześniej.

Tłem dla tych spadków są obrazki wandalizmu w USA, gdzie Tesle są niszczone, a salony marki podpalane.

Tymi aktami ma zająć się FBI.

Przypadek Chin może wskazywać jednak, że kłopoty Tesli dopiero się zaczynają, a najpoważniejsze z nich nie będą wiązać się z reputacją szefa przedsiębiorstwa. Firma Muska, która w zeszłym roku sprzedała w Chinach ponad 36 proc. ze wszystkich wprowadzonych na rynek samochodów, zbiera cięgi od chińskich producentów.

Tesla kontra Chińczycy

„Rynek chiński jest zdominowany przez lokalne firmy, które są w stanie zaoferować przyzwoity produkt za bardzo atrakcyjne pieniądze. Tego nawet Tesla nie była w stanie przewidzieć. Chińczycy nie mają też sentymentów do poszczególnych marek – w odróżnieniu od Europy, gdzie wciąż część konsumentów wierzy w wyższość na przykład marek premium, jak Mercedes czy Porsche” – mówi nam Jacek Mizak, ekspert Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych.

Patriotyzm i brak przeświadczenia o „europejskim prestiżu” przekłada się na wyniki sprzedaży, w których chińskie marki wyraźnie wyprzedzają sprzedaż Tesli. Na prowadzenie w rankingach wybijają się marki takie jak BYD, Geely (właściciel Volvo) i Xpeng.

Chińskie marki aut elektrycznych, hybrydowych i spalinowych wchodzą również śmiało do Europy. Do tej pory kojarzą się z wyższą półką cenową, stawiając między innymi na modele premium. Jednak nawet w tym przedziale widać, że ich przewagą nad Teslą jest cena. W niektórych przypadkach porównywalne do Tesli modele chińskich marek kosztują kilkadziesiąt tysięcy złotych mniej.

To jednak za mało, by przewidywać rychłe zatonięcie Tesli. Nie sprawdziły się kasandryczne prognozy niektórych komentatorów, opisujących ostatnie giełdowe spadki producenta. Jego wyniki odbiły po serii potężnych spadków. Na początku marca Tesla utraciła połowę swojej wartości, zatrzymując się na ok. 750 miliardach dolarów. Pod koniec miesiąca kapitalizacja poszła w górę do 858 mld dolarów.

To nadal potężna kwota, plasująca Teslę na pierwszym miejscu wśród motoryzacyjnych czempionów. Przewyższa ona też wynik trzech kolejnych notowanych firm branży motoryzacyjnej razem wziętych. Być może przyczyniły się do tego apele konserwatywnych mediów w USA i samego Donalda Trumpa. Otoczenie Partii Republikańskiej żarliwie zachęcało do kupna akcji Tesli, jak i samych samochodów oferowanych przez markę.

Tesla ma swoje superładowarki. Uratują sytuację?

Tesla ma jednak coś, czego inni nie mają: sieć bardzo szybkich ładowarek, w dużej części zamkniętą dla użytkowników innych samochodów. To Superchargery o mocy od 120 do 250 kilowatów, które ładują baterie od zera do 80 proc. w 20-30 minut. Kierowcy rzadko jednak dojeżdżają do punktów ładowania z zupełnie wyczerpaną baterią, dlatego czas przy punkcie ładowania w długiej trasie można ograniczyć do najwyżej kilkunastu minut.

Ogromną zaletą jest najniższa na rynku cena ładowania – 1,90 zł za kilowatogodzinę. Korzystając jedynie z Superchargera, można zbić koszt przejechania 100 km po drodze szybkiego ruchu do ok. 30 złotych. Jeśli naładujemy się wcześniej z przydomowego kabla, koszt będzie jeszcze niższy.

Oferta konkurencji jest znacznie gorsza. W przypadku ładowarek Orlenu o podobnej mocy trzeba zapłacić 3,19 zł za kilowatogodzinę. Posiadający dużą sieć Greenway oferuje kilowatogodzinę za 3,15. By zbić tę cenę, trzeba wykupić abonament.

„To bardzo atrakcyjna cena. W tej chwili Tesla nadal jest najlepszym wyborem dla kogoś, kto jeździ bardzo dużo. Może niekoniecznie w Polsce, gdzie mamy osiem punktów z tymi ładowarkami (choć przy głównych i najbardziej ruchliwych trasach między najważniejszymi miastami – przyp.aut.), ale tam, gdzie sieć Superchargerów jest bardzo dobrze rozwinięta, czyli choćby na zachód od Odry” – zauważa Mizak. – „Dochodzi jeszcze jeden duży plus: nie potrzebujemy żadnej aplikacji, żadnej karty, nie musimy skanować żadnych kodów QR. Supercharger rozpoznaje pojazd (tzw. plug and charge) więc wystarczy wpiąć wtyczkę i gotowe: Tesla się ładuje. Nawet na kompletnym odludziu, gdzie są często problemy z zasięgiem GSM. Takie rozwiązania dopiero wchodzą bardzo powoli w innych markach” – zauważa Mizak.

Tesla ma więc swoje atuty, a Elon Musk nie zrobił jeszcze wystarczająco, by pogrążyć swoją firmę. Jednak przestaje być „docelową” marką dla osób szukających elektryka do intensywnego użytku. Inne przedsiębiorstwa już tak nie odstają pod względem wyposażenia czy zasięgu na jednym ładowania, często potrafią też zaoferować niższą cenę.

„Konsument ma realny wybór i coraz częściej nie sięga po Teslę, która parę lat temu była jedynym słusznym wyborem. Inne auta elektryczne były dla gadżeciarzy, którzy mieli za dużo pieniędzy i chcieli spróbować czegoś nowego. Dlatego moim zdaniem udział Tesli w rynku elektryków globalnie będzie nadal spadał, ale ta marka będzie wciąż obecna” – podsumowuje Jacek Mizak.

;
Na zdjęciu Marcel Wandas
Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl. Jeden ze współautorów podcastu "Drugi Rzut Oka". Interesuje się tematyką transformacji energetycznej, transportu publicznego, elektromobilności, w razie potrzeby również na posterunku przy tematach popkulturalnych. Mieszkaniec krakowskiej Mogiły, fan Eurowizji, miłośnik zespołów Scooter i Nine Inch Nails, najlepiej czujący się w Beskidach i przy bałtyckich wydmach.

Komentarze