Śledztwa dziennikarskie wskazują, że na TikToku łatwo można znaleźć pornografię dziecięcą. Chociaż oficjalnie firma się oburza i odcina od takich praktyk, oskarżyciele sugerują, że TikTok jest ich świadomy, a nawet na nich zarabia
O bezpieczeństwie dzieci na TikToku mówi się w ostatnich dniach bez przerwy. Przejrzyjmy parę wiadomości z pierwszej połowy marca.
We wtorek 11 marca 2025 TikTok ogłosił wprowadzenie nowych funkcji, które pomogą rodzicom lepiej kontrolować poczynania swoich dzieci w aplikacji. Rodzice będą mogli, chociażby, zadecydować, kiedy TikTok nie będzie działał dla ich dzieci; będą mogli łatwo sprawdzić, kogo ich pociecha obserwuje, a kogo zablokowała. Co więcej, nastolatki przed szesnastką scrollujące TikToka po 22:00 otrzymają wiadomość, że czas się zrelaksować i może wyłączyć aplikację. Jeśli ją zignorują, niedługo potem zobaczą filmik zachęcający ich do krótkiej medytacji. Usłyszą relaksującą muzykę. Przeczytają: Odpręż umysł. Wdech. Przytrzymaj powietrze. Wydech.
Dzień później Albania zakazała TikToka na rok. Premier Edi Rama uzasadnia decyzję tym, że sprzeczka, która rozegrała się między nastolatkami na TikToku, doprowadziła do zabójstwa albańskiego czternastolatka.
Wcześniej, 3 marca, biuro brytyjskiego Komisarza ds. Informacji rozpoczęło śledztwo w sprawie TikToka, Reddita i Imgura. Chodzi o bezpieczeństwo danych dzieci – i to pierwsza aplikacja w tym kontekście jest najważniejsza. Śledztwo ma za zadanie ustalić, jak TikTok wykorzystuje dane niepełnoletnich użytkoników. Chodzi głównie o problem z algorytmem, który przy ich użyciu proponuje użytkownikom atrakcyjne filmiki. Jak podaje „The Guardian”, komisarz do spraw informacji John Edwards, spodziewa się pozytywnych rezultatów śledztwa.
„Myślę, że znajdziemy [na TikToku] mechanizmy zaprojektowane w taki sposób, aby chronić dzieci i aby mieć pewność, że są im proponowane tylko odpowiednie treści" – mówił Edwards agencji PA.
Ale jest też drugie dno.
„Martwi mnie to, czy te mechanizmy są wystarczająco silne, aby chronić dzieci przed groźbą uzależnienia od swoich urządzeń czy samej platformy; przed treściami, które widzą; albo przed innymi niezdrowymi działaniami" – tłumaczył Edwards.
Zły wpływ TikToka na zdrowie psychiczne dzieci jest znany. Z tego powodu w październiku 2024 roku 14 amerykańskich stanów pozwało aplikację, oskarżając ją o „zwodzenie opinii publicznej na temat bezpieczeństwa platformy i o szkodzeniu zdrowiu młodych ludzi”. Co więcej, jak podaje amerykańskie radio publiczne NPR, menadżerowie TikToka mieli świadomość negatywnego wpływu aplikacji na dzieci, co jednak ignorowali.
Ale już wspomniane „inne niezdrowe działania” są eufemizmem.
TikTok od kilku lat jest oskarżany o czerpanie korzyści z pornografii dziecięcej w różnych formach.
Tego samego dnia, kiedy rozpoczęto brytyjskie dochodzenie, BBC opublikowało śledztwo, z którego wynika, że niepełnoletnie nastolatki używają funkcji transmisji na żywo, aby sprzedawać użytkownikom materiały pornograficzne. Chociaż to szokujące, ale takie doniesienia nie są niczym nowym. Wcześniejsze ustalenia “Forbesa” wskazywały na identyczną praktykę już w 2022 roku, przy okazji nazywając aplikację „klubem ze striptizem pełnym piętnastolatek”. Z tego samego powodu stan Utah procesuje się z TikTokiem, oskarżając firmę o stworzenie platformy do handlu pornografią dziecięcą.
Oficjalnie pracownicy aplikacji zaprzeczają, żeby coś takiego miało miejsce. Nieoficjalnie: nie dość, że firma o tym wie, to jeszcze na tym sporo zarabia.
Ostatnie śledztwo BBC skupiło się na pornografii dziecięcej w Kenii. Według ustaleń dziennikarzy, erotyczne transmisje na żywo prowadzą już piętnastolatki. Chociaż publikowanie otwarcie seksualnych treści na TikToku jest zakazane, transmisje służą do znajdowania klientów i płacenia za materiały pornograficzne udostępniane im na innych platformach. Nadając na żywo, nastolatki prowokacyjnie tańczą, zachęcając oglądających, aby wysyłali im wiadomości prywatne, jeśli chcieliby zobaczyć więcej. Chodziło, między innymi, o nagrania przedstawiające dziewczyny podczas masturbacji lub uprawiające seks z rówieśniczkami.
Widzowie mogą wysyłać transmitującej małe prezenty. Wyświetlają się one na ekranie wszystkich oglądających w formie małych emotikonek, ale nie są tylko dekoracją. Za taki podarunek wysyłający musi zapłacić, a ich ceny wahają się od kilku groszy do kilku tysięcy złotych. Obdarowywane mogą potem wymieniać je na prawdziwe pieniądze. W ten sposób nastolatki zarabiają – prezenty służą jako zapłata za materiały pornograficzne. Sam TikTok nie jest jednak tylko pośrednikiem w przesyłaniu pieniędzy. Jak ustaliło BBC, 70 proc. wartości podarunków zostaje w kieszeni firmy.
Co więcej, wiele dziewczyn oddaje część zysków tak zwanym „cyfrowym sutenerom”. Wynika to z faktu, że aby rozpocząć transmisję na żywo, trzeba mieć przynajmniej tysiąc obserwujących. Dziewczyny, których nie obserwuje aż tyle osób, występują na bardziej popularnych kontach należących do innych osób, czyli właśnie sutenerów. Ci ostatni pobierają wysoką prowizję od zarobków, w niektórych przypadkach ponad połowę dochodów, a także zmuszają dziewczynki do seksu z nimi.
Transmisje na żywo nie są wykorzystywane w tych celach wyłącznie w Kenii. Na bardzo podobne zjawisko zwracał uwagę już trzy lata temu „Forbes”. Dziennikarze zauważyli, że widzowie transmisji prowadzonych przez nieletnie prowokowali je do obnażania się, pisząc pozornie niewinne komentarze – takie, których nie wychwytywał algorytm. Na przykład: wiadomość „pedicure check”, czyli „kontrola pedicure”, była zakodowaną prośbą, aby nastolatka pokazała swoje stopy. Komentujący prosili, żeby dziewczyny „dotknęły sufitu”, kiedy transmitujące miały na sobie krótkie topy, w ten sposób prowokując je, aby pokazały brzuch i piersi. Ostrzegali, że nastolatka „ma pająka na ścianie”, żeby odwróciła się tyłem do kamery. Oczywiście, po spełnieniu takich próśb dziewczynki dostawały worki prezentów.
Chociaż teoretycznie, aby otrzymywać i dawać TikTokowe prezenty, trzeba być osobą pełnoletnią, takie zabezpieczenie da się łatwo obejść, np. nie publikując nic publicznie.
W osobnym śledztwie „Forbes” ustalił, że pedofile znaleźli alternatywny, bardziej nieoczywisty sposób na oglądanie pornografii dziecięcej. Na TikToku istnieje funkcja publikowania postów widocznych tylko dla siebie. Post udostępniony w ten sposób będzie dostępny wyłącznie jego autorowi. Tego typu praktyka przydaje się TikTokerom, którzy przed wstawieniem filmiku chcą zobaczyć, jak będzie się prezentował w aplikacji. Jest ona jednak również wykorzystywana do rozprzestrzeniania pornografii dziecięcej.
W jaki sposób prywatne posty miałyby trafić w ręce osób trzecich?
„Forbes” odkrył, że istnieje praktyka tworzenia kont na TikToku przeznaczonych wyłącznie do prywatnego postowania treści pornograficznych.
Loginy i hasła do tych kont są udostępniane zainteresowanym – czasem wystarczy po prostu napisać wiadomość. Jako że na TikToku nie ma zabezpieczeń w postaci dwustopniowego logowania, nie ma problemu, aby z tego samego konta korzystała dowolna liczba osób. Do postowania na tych kanałach rekrutowane są osoby niepełnoletnie, od trzynastu lat w górę.
Może się wydawać, że znalezienie takich społeczności jest trudne, ale to nieprawda. Chociaż śledztwo „Forbesa” jest z listopada 2022 roku, do tej pory podobne konta są łatwo dostępne. Fakt, nie da się wyszukać bezpośrednio fraz takich jak „post in private” („posty prywatne”). Wtedy szukającemu wyświetla się tylko komunikat, że „to wyrażenie może być kojarzone z zachowaniem lub treściami, które naruszają nasze [TikToka] Zasady Społeczności”. Wystarczy jednak przekręcić parę liter, tak, aby algorytm TikToka nie wychwycił intencji, a przed użytkownikiem aplikacji pojawia się długa lista kont, opisanych czasem jako zawierające „wyłącznie kobiety” i zachęcające do wysłania wiadomości prywatnej, aby dostać do nich dostęp.
Dziennikarze uzyskali dostęp do paru takich kont, na których znaleźli między innymi filmiki z rozbierającymi się i dotykającymi nastolatkami. Chociaż są to treści teoretycznie zakazane na TikToku – nawet w ramach postów prywatnych – były dostępne.
Oczywiście, TikTok oficjalnie nie pozwala na publikację takich treści. Na swojej stronie informuje, że „cielesne i psychologiczne bezpieczeństwo tworzy podstawę osobistego dobrobytu”, i twierdzi, że w aplikacji nie jest dozwolone „pokazywanie, promowanie, lub angażowanie się w wykorzystywanie seksualne i fizyczne młodzieży”. Niemniej, niektóre źródła twierdzą, że TikTok jest świadomy tego, co dzieje się na platformie. Z tego powodu firma została pozwana przez stan Utah. Chociaż TikTok złożył wniosek o odrzucenie pozwu, pod koniec lutego ten wniosek został oddalony. Aplikacja będzie musiała bronić się przed sądem, a zarzuty są bardzo poważne.
Oskarżenie dotyczy właśnie transmisji na żywo i prezentów. Jak czytamy w pozwie, powodem wystąpienia Utah przeciwko TikTokowi było założenie, że te funkcje „umożliwiają dorosłym wykorzystywanie dzieci na wiele skandalicznych sposobów, takich jak [...] nagabywanie nieletnich o czynności seksualne”. W uzasadnieniu oddalenia wniosku o odrzucenie pozwu lista zarzutów jest dłuższa: transmisje na żywo i prezenty miały spowodować „powstanie nieuregulowanego rynku online, który doprowadził do licznych działań niezgodnych z prawem, takich jak wykorzystywanie seksualne nieletnich, pranie brudnych pieniędzy, handel ludźmi w celach seksualnych, handel narkotykami i hazard”. Oskarżyciel twierdzi, że wewnętrzne dochodzenie TikToka potwierdza te obawy, w związku z czym firma ma wiedzę na temat nadużyć na aplikacji. Przed TikTokiem jest więc trudny proces.
Chociaż brytyjskie śledztwo ma na celu ustalenie, jak dane dzieci są wykorzystywane przez algorytmy, to może być tylko wierzchołek góry lodowej. Zagrożenia takie jak szkodliwe utrwalanie nierealnych standardów piękna poprzez używanie TikTokowych filtrów, to jedna sprawa (o której, według NPR, TikTok też wiedział i do której ostatnio się odniósł). Destrukcyjny wpływ TikToka na zdrowie psychiczne dzieci to również ogromny problem; niestety, według specjalistycznego magazynu „Parents”, obecne środki dalej nie są wystarczające do skutecznej walki z uzależnieniem od aplikacji. W obliczu nowych funkcji aplikacji pozostaje jednak kluczowe pytanie:
dlaczego, mimo tylu śledztw i doniesień, zamiast ukrócić handel pornografią dziecięcą, TikTok ogranicza się do sugerowania dzieciom medytacji?
W komentarzach do wszystkich artykułów firma twierdzi, że nie toleruje wykorzystywania nieletnich, ale wiele dowodów wskazuje na to, że obecne działania nie są wystarczające. Biorąc pod uwagę ilość filmików publikowanych każdego dnia na platformie, wydaje się naturalne, że kontrola wszystkich treści jest niemożliwa. Ale na powyższe problemy dziennikarze zwracają od dobrych paru lat.
Jeden z kenijskich moderatorów treści, z którym rozmawiało BBC, twierdzi, że ograniczenie treści seksualnych nie jest w interesie firmy: „Im więcej prezentów wysyła się podczas transmisji na żywo, tym więcej przychodów dla TikToka" – mówił.
Może to być trochę cyniczne. Biorąc pod uwagę obecne działania TikToka, trudno jednak skontrować taką tezę.
Na zdjęciu: Shou Zi Chew, dyrektor generalny TikToka, na inauguracji prezydentury Trumpa w Waszyngtonie, 20 stycznia 2025.
Badacz TikToka na Uniwersytecie w Groningen (Niderlandy). Zajmuje się fact-checkingiem na platformie w kontekście taktyk argumentacyjnych dziennikarzy. Pisał m.in. dla „Gazety Wyborczej", Działu Zagranicznego, czy Ha!-Artu, prowadził też audycje muzyczne i podróżnicze w Radiu Nowy Świat. Autor reportażu „Tycipanstwa. Księżniczki, Bitcoiny i kraje wymyślone" (Wydawnictwo Poznańskie 2021).
Badacz TikToka na Uniwersytecie w Groningen (Niderlandy). Zajmuje się fact-checkingiem na platformie w kontekście taktyk argumentacyjnych dziennikarzy. Pisał m.in. dla „Gazety Wyborczej", Działu Zagranicznego, czy Ha!-Artu, prowadził też audycje muzyczne i podróżnicze w Radiu Nowy Świat. Autor reportażu „Tycipanstwa. Księżniczki, Bitcoiny i kraje wymyślone" (Wydawnictwo Poznańskie 2021).
Komentarze