„Zmiany prawa drogowego były przygotowywane od kilku miesięcy. Dzisiaj są już gotowe, skonsultowane z wieloma podmiotami, organizacjami pozarządowymi; uwzględniające postulaty ruchów miejskich” – ogłosił premier Mateusz Morawiecki.
To nie do końca prawda. Nie znamy pełnego projektu nowelizacji, a jedynie dokument o nazwie „kierunki zmian” ujawniony właśnie przez rząd. To prosta lista propozycji, w wielu miejscach bardzo ogólnikowa.
Obecnie trwające prace nie były też konsultowane z organizacjami społecznymi. Trwa dyskusja, ale wewnątrz rządu – na co zwraca uwagę nawet sam dokument w punkcie dotyczącym ścigania nietrzeźwych kierowców. „Zaostrzenie przepisów zostanie omówione przez ministrów właściwych do spraw infrastruktury i sprawiedliwości” – piszą autorzy, pozostawiając pod wielkim znakiem zapytania rezultat końcowy, jak i treść sporu między ministrem Ziobrą a ministrem Adamczykiem.
Brak konsultacji na obecnym etapie potwierdza też stowarzyszenie Miasto Jest Nasze. To MJN rozpoczął 2 lata temu batalię o zaostrzenie Prawa o ruchu drogowym (PoRD). Działacze apelowali, demonstrowali, spotkali się z Rzecznikiem Praw Obywatelskich, a nawet mierzyli prędkość aut pod siedzibą premiera, za co teraz ściga ich policja.
Jest pewne, że ten głos, podchwytywany przez niektóre media i wiele obywatelek i obywateli dotarł do premiera. Pytanie, czy proponowane przez Prawo i Sprawiedliwość rozwiązania są sensowne i – co ważne – czy będą skuteczne. Sprawdzamy to w najnowszym odcinku „Powiększenia„.
Kuba Czajkowski, członek Stowarzyszenia Miasto Jest Nasze i jeden z twórców akcji „Chodzi o życie”, chwali rząd. „To odważny i dobry krok” – mówi o podniesieniu po 25 latach mandatów drogowych. „Nie mamy zastrzeżeń” – ocenia likwidację szkoleń redukujących liczbę punktów karnych i podniesienie do 2 lat okresu, po którym punkty są kasowane. „To słuszny kierunek” – tak określa plany unieruchamiania na 3 miesiące pojazdu, którym kierowała osoba bez uprawnień.
A potem wylicza, co należy zrobić, by proponowane przez Morawieckiego zmiany naprawdę odniosły skutek. Lista jest bardzo konkretna. O szczegółach posłuchaj w „Powiększeniu”! Zaprasza Agata Kowalska.
Najłatwiej zmienić prawo. A reszty nie ruszać. I tak, spora część wejść na przejście dla pieszych jest zasłonięta przez samochody, stojące na zbudowanych przy samych przejściach parkingach. Tak to jest jak do sprawy podchodzi się od Dudy strony. 😉
Ale za to jest poczucie, że się coś zrobiło. W dobrą stronę oczywiście. 😉 Tymczasem ruchy są potrzebne przede wszystkim w edukacji. No ale to kosztuje, trwa i nie jest medialne. No i mogło by się okazać, że zabija nie prędkość, ale czysta głupota.
Żeby nie było wątpliwości, jestem jak najbardziej za egzekwowaniem kar wobec nietrzeźwych kierowców a w szczególności nietrzeźwych sprawców wypadków. Jednak powinny to być zmiany, które pomogą zapobiegać a nie tylko będą wykorzystywane, jak już zdarzy się tragedia albo przypadkiem ktoś zostanie złapany na "pijanej recydywie".
Przeraża mnie natomiast bardzo głośny pomysł dotyczący rent lub alimentów, które mają płacić pijani sprawcy.
1. Taki mechanizm działa i dziś., chociaż pośrednio, bo odszkodowania, renty i inne świadczenia wypłaca ubezpieczyciel lub Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. A następnie instytucje te ściągają te środki od sprawcy. Mechanizm ten można i warto oczywiście uszczelnić i wzmocnić.
2. Każdy ubezpieczyciel, gdy tylko się dowie, że coś ma płacić bezpośrednio sprawca, umyje ręce i zrobi wszystko, żeby nie wypłacić odszkodowania.
Różnica jest zasadnicza dla ofiar i ich rodzin. Ubezpieczyciel, który dysponuje całym wachlarzem sił i środków, znacznie łatwiej "wyciągnie pieniądze od sprawcy" niż ofiary lub ich rodziny, które praktycznie nie mają żadnego wsparcia.
Nie wiem dlaczego ale mam wrażenie, że przy tym temacie rząd będzie bardziej słuchał lobbystów ubezpieczycieli niż specjalistów i aktywistów zajmujących się bezpieczeństwem ruchu drogowego.
Morawieckiego chwalicie, o bosze. Przecież ten skur… sprzedaje alkohol w sieci Obajtka 24/7 a potem mówi: Rodacy, alkoholicy to mordercy, zabierzemy im samochody a wam dokręcimy śrube. Wszyscy klaszczą morawiełu
No tak. Kolejne nośne hasło. Moim zdaniem nie należy reagować dopiero gdy zło się wydarzy, ale zacząć od początku. Od kształtowania "świadomości obywatelskiej". Wiem, określenie niemodne, ale zawiera to co istotne, czyli konieczność długofalowych działań systemowych. Szkolenie dzieci i młodzieży, dodatkowe szkolenia kierowców łamiących często przepisy ruchu drogowego na ich koszt, dodatkowe surowe egzaminy, odpowiednie programy w publicznej telewizji które w przystępnej formie będą zwracały uwagę na te sprawy, uczulały na skutki niewłaściwych zachowań. Dalej – tzw. ”osoby na świeczniku”. Politycy, księża, wyżsi urzędnicy itp. Czy naprawdę lada urzędnik państwowy musi jechać swoją limuzyną z obstawą z prędkością jak do pożaru, łamiąc wszelkie i przepisy i zasady? I dlaczego księża potrafią na kazaniach zajmować się wszystkim z polityką włącznie, ale nie uświadamiają swoim owieczkom, że narażanie własnego i cudzego życia, to ciężki grzech? Ba, sami pozwalają sobie na wybryki za kierownicą. Ci wszyscy ludzie powinni świecić przykładem. Co do wysokości kar za wykroczenia i przestępstwa na drodze – już dawno stwierdzono, że powinny one być surowe, ale też wiadomo, że nie sama surowość a nieuchronność kary działa odstraszająco. Że to słuszne spostrzeżenie wiedzą kierowcy jeżdżący za granicami Polski. Tam Polacy potrafią jechać karnie jak inni, co zmienia się natychmiast po wjeździe do kraju. Zadajmy sobie pytanie dlaczego tak się dzieje? Bo np. na Słowacji trzeba od ręki ”zaplatit’ pokutu”. To odstrasza, nawet gdy dotyczy niezbyt wysokiej kwoty. Na koniec – tak, stanowiący prawo powinni przede wszystkim skonsultować swoje pomysły z mieszkańcami miast i wsi, bo nie zawsze wina leży po stronie samych kierowców. Obawiam się jednak, że zamiast niezbędnych działań, otrzymamy tylko to co najłatwiejsze. Nowy przepis, jako dodatek do tysięcy innych w których wszyscy już dawno się pogubili.
Nie zawsze ale przewaznie. Jak sie nie da jechac bespiecznie to sie zwalnia i nawet stoi. To jest cos czego Polscy i Wloscy kierowcy nie potrafia. Fakt ze akcja PiS ma tylko w celu zdzierac pieniadze z ludu bo kary byly wystarczajace.
Nie wysokość, a nieuchronność kary ma decydujące znaczenie dla odstraszenia sprawcy od łamania prawa.
Naukowcy oraz życie dawno już dostarczyli na to dowody.
Ciemny lud wszystko kupi – cytuję klasyka. Dlatego klasyk jest prezesem telewizji, a Wy nie. Mydlenie oczu widzę, że idzie dobrze.
Większymi karami to sobie można budżet podratować po wydaniu 70 baniek na wybory, które się nie odbyły, 2 miliardów na telewizję i drobnych na Abramsy do pilnowania domu prezesa. Dzięki nieuchronnym karom będziemy mieć więcej ukaranych, przepełnione areszty, więzienia, więcej ludzi w wyrokami komorniczymi… samo dobre.
Ta władza nie potrafi zrobić niczego innego, niż karanie. Nie zamierzam im w tym jakoś specjalnie pomóc, bo jak to mawiał mój znajomy, z byle kim nie piję. Ale są takie metody – nierepresyjne. Tylko trzeba mieć mózg, a nie wiadro trocin.
Większe mandaty tak ale proporcjonalne do dochodów (PIT).
Na drogach (oprócz ludzi) "ginie" także pewien procent PKB. Gdyby połowę tej kwoty przeznaczyć na drogówkę, zapewne byłaby szansa na większą nieuchronność kary.