Czekam, aż kryzys się pogłębi i Kościół dojdzie do dna. Wrócimy wtedy do nauczania Chrystusa, że człowiek karmi się dobrem i wspólnota musi kierować się dobrem - mówi OKO.press "Kuba" Marchewicz, zmartwychwstaniec, twórca wspólnoty Burych Misiów, w której pracują też osoby LGBT
"Mam przyjaciół wśród osób LGBT. Jedna z nich przyszła do mnie po tych atakach Kościoła na mniejszości z pytaniem, czy ona dalej może żyć w naszej wspólnocie. Czy ty zwariowałaś - odpowiedziałem - to, że ktoś usiłuje cię przedstawić w złym świetle, świadczy o nim, a nie o tobie. Posłuchaj Pana Jezusa: Gdzie bowiem jest twój skarb, tam będzie i serce twoje. Jeśli kogoś prawdziwie kochasz, tylko to się liczy" - mówi OKO.press Czesław "Kuba" Marchewicz, ksiądz zmartwychwstaniec, założyciel wspólnoty Burych Misiów i Niedźwiedzi w Nowym Klinczu koło Kościerzyny dla osób z niepełnosprawnością (zobacz rozmowę wideo).
Bezpośrednim powodem wywiadu była zagadkowa wypowiedź Donalda Tuska 4 lipca 2021 na pierwszej konferencji prasowej po powrocie do polskiej polityki.
Piotr Pacewicz, OKO.press: Donald Tusk mówił, że "Kościół, który przykleił się do władzy nie jest już Kościołem". Ale bronił prawdziwej wiary, opisując Wielkanoc, jaką spędził u zakonnika, który na Kaszubach opiekuje się osobami z niepełnosprawnością. „Tam z pewnością Pan Bóg jest obecny”. Nie podał szczegółów, "żeby im nie zaszkodzić". Czy nie chodziło o waszą wspólnotę Burych Misiów na Kaszubach?
Ks. Czesław Marchewicz*: Rzeczywiście, a skąd pan to wie? Donald Tusk przyjechał do nas na Wielkanoc 3-4 lata temu, teraz nie powiem dokładnie w którym roku, jeszcze był prezydentem Europy. Zjedliśmy razem posiłek, premier rozmawiał z przyjaciółmi...
Czyli z pana podopiecznymi...
...proszę tak ich nie nazywać, panie redaktorze, to degradujące. Nasza osada nie jest ośrodkiem czy domem opieki, ale wspólnotą. Dzięki przyjaźni, miłości i wolności doprowadziliśmy do tego, że trudno odróżnić, kto jest osobą niepełnosprawną, a kto pełnosprawną. Stanowimy rodzinę, która pozwala każdemu się rozwijać - według własnego tempa, aspiracji, ambicji, pragnień i marzeń.
Premier miał świetny kontakt z naszymi przyjaciółmi, ale dla nich to było kolejne niezwykłe przeżycie spotkania z nim. Już nie byli aż tak speszeni, jak kilka lat wcześniej, gdy się poznali. Olek zagadnął wtedy Donalda: "Dobrze, że nie jesteś celebrytą i nie musisz niczego udawać".
Ksiądz też jest z Tuskiem na ty?
Tak, oczywiście. Ale może dosyć tego "księdza" i "pana redaktora"? Kuba jestem, wszyscy tak mnie nazywają. Mamy z Donaldem kontakt od lat, pamiętamy o sobie, wysyłamy rodzinie Tusków nasze wyroby. Produkujemy świetne sery, wędliny.
Zdekonspirowała was współpracująca z OKO.press Agnieszka Jędrzejczyk, która pracowała z Adamem Bodnarem. Razem z RPO była u was w maju 2017 r. Opisali wspólnotę jako wspaniały przykład opieki nad osobami z niepełnosprawnością. Dziś spada ona na barki rodziców, a po ich śmierci dorosłe już osoby wegetują w Domach Pomocy Społecznej.
W naszej wspólnocie w Nowym Klinczu razem pracują i mieszkają osoby z niepełnosprawnością (Bure Misie) i ich opiekunowie, pełnosprawni przyjaciele w wieku 16-30 lat (Bure Niedźwiedzie). Każdy jest tu ważny i ma swoje miejsce, pracę, zajęcie. Nasza wspólnota wspiera też przyjaciół w Krakowie, Bytomiu i Poznaniu, tam Bure Misie jeszcze mieszkają w domach rodzinnych, ale spotykają się ze sobą w ciągu dnia. Kiedy ktoś traci rodziców, przyjeżdża tutaj, zamieszkuje w Osadzie Burego Misia.
Wiele razy słyszałem: "Kuba, a ja nie mam gdzie wracać i chcę z tobą mieszkać".
Inspiracja płynie od założyciela zakonu zmartwychwstańców Bogdana Jańskiego [1807-1840 - red.]. Socjalista utopijny przejęty ideami Saint-Simona czy Owena, wierzył, że ten świat może być lepszy i że można stworzyć wspólnotę wspólnot opartą na miłości, a nie na antagonizowaniu. Najwięcej dobra dzieje się przez miłość, a nie przez logiczność pojęć - pisał. Albo się jest przyjacielem, albo się tylko gra uczuciami.
Jański był szczególną osobą, wykładał ekonomię, przyjaźnił się z Mickiewiczem, tłumaczył jego utwory. Zmarł, mając 33 lata. Jego kipiące życiem "Dzienniki" to lektura trochę wstydliwa dla zmartwychwstańców. Nigdy nie został księdzem, na studiach stracił nawet wiarę. Naszych braci mogą gorszyć takie cytaty, jak "Panie, znowu upadłem, ale Patrycja jest taka piękna"... To był początek XIX wieku, ale jego wrażliwość na los - jak wtedy mówiono - kalek jest na miarę XXI wieku. Planował stworzenie "pięknych schronień" dla "kalek opuszczonych".
Porzucając saintsimonizm, uznał, że żadne systemy nie stworzą sprawiedliwości, bo tylko moralność, czyli relacje między ludźmi, mogą tworzyć dobro. Uważał, że ratunkiem zarówno dla Kościoła, jak i Polski, która wówczas nie istniała, jest budowanie wspólnoty wspólnot.
Wspólnota Burego Misia jest taką wspólnotą wspólnot.
Ilu jest w tej chwili przyjaciół, licząc także wszystkie wspólnoty Bytowie, Krakowie, Poznaniu i gospodarstwo na Kaszubach?
Około 350. Nie ogłaszamy nigdzie naboru, wiadomość o nas rozchodzi się pocztą pantoflową. Pierwszym przyjacielem był Piotruś, którego w Krakowie przygotowywałem do komunii świętej. Spotkałem go na Plantach. Studiowałem wtedy teologię i moja wyobraźnia szła w kierunku tego, że będę księdzem, czytałem dzieło za dziełem. Ale udało mi się zauważyć, że mama Piotrusia się bezradnie rozgląda, okazało się, że Piotruś chce siku, a nie ma toalety. Zaprowadziłem go do łazienki na Franciszkańską, gdzie mieści się kuria metropolitalna, a on obsikał mi sutannę, bo źle go posadziłem.
Jak opowiadałeś w 2014 roku Bożenie Aksamit, nieodżałowanej reporterce Wyborczej, siedział na wózku i śmiał się: "Obsikałem go jak dzika kaczka".
Mama Piotrusia powiedziała mi, że proboszcz nie chce ich dopuścić do pierwszej komunii z innymi dziećmi, bo 13-letni chłopak na wózku zburzyłby mu estetykę ceremonii. Powiedziałem, że chętnie go przygotuję. Tak się zaczęła nasza przyjaźń. Zaczęliśmy rozmawiać, najpierw o tym, co się wydarzyło w kibelku, potem o tym, co dzieje się teraz, i o tym, co się może wydarzyć. Stałem się jego przyjacielem, kimś bliskim, okazało się, że możemy sobie pomóc nawzajem, być sobie potrzebni.
Nazwa "Bure misie" jest trochę dziwna.
Kiedy na kongresie w Rzymie o osobach z niepełnosprawnościami doceniono naszą działalność, prowincjał zmartwychwstańców wezwał mnie do siebie i pyta, czy nie można by jakoś lepiej nazwać wspólnoty.
Misie nie pasują do powagi Kościoła [śmiech].
Ja w harcerstwie Rzeczpospolitej miałem ksywkę "Bury Niedźwiedź", stąd wzięła się nazwa pierwszego Obozu Burego Misia dla osób z niepełnosprawnościami i ich rodzin, w 1984 r. Po powrocie napisałem do uczestników: "Jeśli chcecie powspominać harce w kaszubskich lasach, zapraszam na herbatę". Przyszły Bure Misie z rodzicami i studenci. I tak to się zaczęło rozkręcać.
A czy to nie jest tak, że osobom z niepełnosprawnością narzucacie wiarę?
Ani Bury Miś, ani Bury Niedźwiedź nie musi być wierzącym katolikiem, to nie jest warunek. Mam tu przyjaciela Marcina, który jednego dnia jest muzułmaninem, innego buddystą, a czasem chrześcijaninem.
W naszej wspólnocie byli i są także ateiści. Kiedyś odwiedzili nas Żydzi i w kaplicy nie zdjęli kapeluszy. Przyjaciele się nawet oburzyli, tłumaczyłem, że oni tak okazują szacunek Bogu.
Kiedyś przyjaciel z zespołem Downa zapytał, czy w niebie już nie będzie downem. Taka osoba doświadcza cierpień, spotyka ją wiele obelg, szukanie Pana Boga to wyraz nadziei, że to co było społecznym przekleństwem zostanie naprawione.
Jako założyciel...
Nie czuję się założycielem. Nasza wspólnota ewangeliczna ma już prawie 40 lat. Żyjemy w różnych relacjach międzywyznaniowych, ja do tego zachęcam, stawiamy na uniwersalny wymiar przyjaźni, miłości, poszanowania, a nie na to, co ktoś akurat uznaje za zniewagę dla naszej wiary.
To się rozmija z nauczaniem abp Marka Jędraszewskiego o "tęczowej zarazie"
Ciągle słyszymy takie dyskusje w Kościele. Ja nie chcę być niczyim wrogiem. Mam przyjaciół wśród osób LGBT. Jedna z nich przyszła do mnie po tych atakach Kościoła na mniejszości z pytaniem, czy ona dalej może żyć w naszej wspólnocie.
Czy ty zwariowałaś - odpowiedziałem - to, że ktoś usiłuje cię przedstawić w złym świetle, świadczy o nim a nie o tobie.
Posłuchaj Pana Jezusa, "Gdzie bowiem jest twój skarb, tam będzie i serce twoje". Jeśli kogoś prawdziwie kochasz, tylko to się liczy. Jak mówi papież Franciszek, kimże ja jestem, żeby osądzać innych.
Coraz częściej dostrzegam, że polski Kościół, to nie jest kościół, do którego dostaliśmy zaproszenie od Chrystusa. A kościół albo jest chrystusowy albo nie ma go wcale.
W kazaniu z 7 lipca mówisz o podpaleniach kościołów w Kanadzie. Tłumaczysz, że to nie były akty wymierzone w Chrystusa, tylko w tych, którzy zadawali śmierć, mówiąc, że są uczniami Chrystusa. Stwierdzasz, że "My, uczniowie Chrystusa nie możemy być oprawcami, nie możemy być oszustami, nie możemy kłamać, krzywdzić", a także "musimy odwrócić się od Kościoła, który odwrócił się od Chrystusa. Nawet jeżeli zapłacimy za to". To deklaracja buntu przeciw hierarchii.
Kościół może się odrodzić dopiero, gdy dojdzie do dna, modlę się żeby się odrodził we wspólnotach jak nasza, odrzucił całą tę pompę i łamanie najważniejszych przykazań wiary.
Będziemy może odprawiać msze święte po altankach i prywatnych domach. Pisał o tym już Benedykt XVI - my stracimy jako kościół wszystko.
Kiedy docierają kolejne wiadomości o pedofilii duchownych, to ja bardzo cierpię, tak osobiście. Jak słyszę kardynała mojego kościoła, który wypędza z niego ludzi, to bym krzyczał, bo porywczy jestem. Dlaczego ludzi mieliby nie podpalać kościołów w Kanadzie?
Tak, mam zrozumienie dla podpalaczy.
Miałem przyjemność być studentem Józefa Tischnera, który mówił, że największymi wrogami Pana Boga są proboszczowie.
Tacy księża i ich biskupi przesłaniają sobą wszystko, Kościół przyłączył się do rządzącej sekty politycznej. Dlatego czekam, aż się ten kryzys Kościoła pogłębi. Wrócimy wtedy do nauczania Chrystusa, że każdy człowiek karmi się dobrem, i wspólnota musi kierować się dobrem, O Chrystusie mówili apostołowie, że przyszedł dobrze czyniąc.
Stawiam samemu sobie to pytanie, czy ja dobrze przechodzę przez swoje życie. Chciałbym widzieć Kościół taki jaki zakładali apostołowie, którzy chcieli iść drogą Chrystusa, alter Christus.
I kiedy teraz ten alter Christus krzywdzi, rani, a nawet zabija człowieka w małym dziecku, albo cynicznie kłamie i chroni sprawców pedofilii, to trzeba się od takiego Kościoła odwrócić.
W tzw. liście zwykłych księży z 29 października 2020, który podpisałeś, mowa, że "kościół powinien skończyć z używaniem religii do celów politycznych i porzucić przekonanie, że rozstrzygnięcia prawne mogą przynieść trwałą zmianę wrażliwości sumień, przeciwstawić się radykalnie nierównemu traktowaniu kobiet i mężczyzn, nie dopuszczać do dyskryminowania kogokolwiek z powodu orientacji czy rasy, co ostatnio pojawiało się w wypowiedziach przedstawicieli Kościoła", a także "zatrzymać dewastację planety". Ale jakie macie szanse, podpisów jest około 150, w tym tylko kilka sióstr zakonnych, mniej niż pół procenta osób duchownych.
Ks. Wierzbicki mówi, że "Kościół, który jest powołany, aby głosić Chrystusa, właściwie się z nim rozstaje".
Odrzuca kościół szowinistyczny. Reakcje rektora KUL i hierarchów nasuwają nawet skojarzenie z napisem na klamrze hitlerowskiego pasa "Gott mit uns". Stają po stronie tych, którzy krzywdzą, myślę o tym z przerażeniem.
Nie da się budować Kościoła na nienawiści, niegodziwości. To nieludzkie, a tym bardziej nie Boskie.
Całe moje kapłaństwo to próba dobrego życia z ludźmi, w codziennej rozmowie, w pracy przy pasiece, przy zwierzętach. Widzę, jak odmienność moich przyjaciół mnie ubogaca, jak mnie uskrzydla.
*Czesław Marchewicz (rocznik 1957) - urodzony w Kościerzynie, były strażak, ksiądz zmartwychwstaniec (nowicjat 1978, święcenia w 1985). W Krakowie, jeszcze jako student Papieskiej Akademii Teologicznej (uczeń ks. prof. Józefa Tischnera), zaprzyjaźnił się z 13-latkiem na wózku, Piotrusiem i przygotował go do pierwszej komunii. Katechizował inne osoby z niepełnosprawnością. W 1984 roku z pomocą harcerzy i studentów zorganizował pierwszy Obóz Burego Misia. W 1987 roku kupił zrujnowane gospodarstwo w Nowym Klinczu, obok Kościerzyny, które dało początek Osadzie Burego Misia, domu i farmie dla osób z niepełnosprawnością (Bure Misie) i ich opiekunów (Bure Niedźwiedzie). Hodują zwierzęta i produkują m.in. sery nagradzane na konkursach. W 1996 r. został kawalerem Orderu Uśmiechu, a w 2002 – członkiem Ashoki, organizacji, która na całym świecie wspiera innowatorów społecznych. Jeden z sygnatariuszy Listu Zwykłych Księży z 29 października 2020 krytykującego Episkopat i postulującego odnowę Kościoła katolickiego.
Zobacz też rozmowę wideo z ks. Marchewiczem.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze