Po śmierci pani Agnieszki z Częstochowy trwa dyskusja, czy do jej śmierci przyczynił się strach lekarzy przed przerwaniem ciąży wywołany wyrokiem TK Przyłębskiej. Dyskusja trwa także na łamach OKO.press:

Przeczytaj także:
„Dzwonią do nas i pytają, czy to bezpieczne zajść w Polsce w ciążę”
27 stycznia 2022
1 lutego Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, która pozostaje w kontakcie z rodziną Agnieszki, opublikowała komentarz do tej sprawy: „Lekarze nie mogą dłużej podejmować decyzji ponad naszymi głowami, wymuszając na nas bierność, zakładać z góry, czego chcemy i co jest dla nas lepsze. Ich decyzje często decydują o dalszym przebiegu naszego życia – odebranie nam możliwości samostanowienia w tak newralgicznych sytuacjach jest krótkowzroczne, okrutne i potencjalnie traumatyzujące.
Czas skończyć z protekcjonalizmem i pogardą w kontaktach z pacjentkami – nasze pytania i obawy muszą być traktowane poważnie, zwłaszcza, że często dotyczą dalszego przebiegu naszego życia.
Rozwiązanie tej sytuacji jest proste: ustawa ratunkowa dekryminalizująca aborcję autorstwa posłanki Biejat jest już gotowa, podobnie jak projekt ustawy Legalna Aborcja. Bez Kompromisów”.
Publikujemy cały komentarz Federy:
JAKIEJ OPIEKI GINEKOLOGICZNEJ POTRZEBUJEMY I ŻĄDAMY. WSTĘPNY KOMENTARZ FEDERY PO ŚMIERCI PANI AGNIESZKI Z CZĘSTOCHOWY
W ostatnich dniach wielokrotnie pytane byłyśmy o stanowisko w sprawie śmierci pani Agnieszki z Częstochowy. W odpowiedzi powtarzamy, że trudno dokładnie rozstrzygnąć, co dokładnie wydarzyło się w tej sprawie dopóki trwa zbieranie materiału dowodowego przez organy ścigania i analiza dokumentacji medycznej. Cały czas czekamy też na wyniki sekcji zwłok. Nasza prawniczka jest jednak w stałym kontakcie z rodziną zmarłej Agnieszki i dba o to, by każda hipoteza została zweryfikowana.
Jednak to, co możemy zrobić już teraz, również na podstawie relacji rodziny, to skomentować systemowy problem z tym, jak jesteśmy traktowane jako pacjentki w gabinetach i na oddziałach ginekologicznych.
Od prawie tygodnia w mediach codziennie pojawiają się materiały opisujące stanowiska lekarzy i lekarek w sprawie śmierci pani Agnieszki – i praktycznie w każdym brakuje choćby wzmianki o podmiotowości pacjentki. A przecież wyniki badań i wskaźniki medyczne są równie ważne, co komunikacja z nami i partnerskie traktowanie.
Mówimy dość byciu traktowanymi jak „obiekt”, który się diagnozuje, obserwuje i leczy (a czasem, z bliżej nieokreślonych przyczyn, nie leczy). Jesteśmy żywymi, czującymi istotami, które mają myśli, potrzeby i prawa. I to my jesteśmy w całym procesie diagnostycznym najważniejsze. Współczesna światowa medycyna polega na współdecydowaniu, czyli procesie diagnostyki i leczenia opartym o szacunek, wysłuchanie i uwzględnienie potrzeb pacjentki.
Nie chodzi tu o dyktowanie lekarzom badań do zlecenia i dawek leków do podania – chcemy rozmawiać na bieżąco o tym, co się z nami dzieje, dlaczego zleca się nam takie, a nie inne badania czy zabiegi, jakie istnieją dla nas ryzyka, jakie są prognozy.
Tylko tyle i aż tyle. Jeśli istnieje kilka sposobów podejścia do naszego problemu zdrowotnego, to chcemy je poznać, wyrazić opinię – po ludzku dać znać, które konsekwencje będą dla nas łatwiejsze do zniesienia (np. utrata ciąży czy utrata macicy). Nawet jeśli wskazane jest wyczekiwanie, to chcemy wiedzieć, dlaczego. Z relacji rodziny pani Agnieszki wynika, że nikt im nic nie tłumaczył i nikt o niczym nie informował – stąd ich ogromne przerażenie.
Lekarze nie mogą dłużej podejmować decyzji ponad naszymi głowami, wymuszając na nas bierność, zakładać z góry, czego chcemy i co jest dla nas lepsze. Ich decyzje często decydują o dalszym przebiegu naszego życia – odebranie nam możliwości samostanowienia w tak newralgicznych sytuacjach jest krótkowzroczne, okrutne i potencjalnie traumatyzujące.
Lekarze często powtarzają – i w mediach, i w rozmowach w gabinetach – że walczą o utrzymanie naszej ciąży za wszelką cenę. Problem polega na tym, że nie pytają nas wcześniej, czy w ogóle chcemy, żeby tę walkę podejmowali. Strata wyczekanej ciąży to często cierpienie nie do opisania, ale niektóre z nas są w stanie się z nim pogodzić, jeśli wiedzą, że dzięki temu ochronią swoje zdrowie i będą miały szansę na kolejne dzieci.
W oświadczeniu Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Najświętszej Maryi Panny w Częstochowie czytamy nasi lekarze uczynili wszystko by życia uratować. To pacjentka powinna jednak zdecydować, czy życie płodu ma być dla lekarzy priorytetem. W ujęciu prawnym życie kobiety w ciąży jest zawsze wyżej niż życie płodu, to pacjentka ma bowiem większą, autonomiczną ochronę prawną, i to ona – nie płód – jest podmiotem praw.
Mimo powyższego, w praktyce lekarskiej w Polsce obserwujemy (tak upartą, jak nieuzasadnioną) priorytetyzację dobra płodu. Wynika to z restrykcyjnego prawa antyaborcyjnego (na które składa się m. in. pseudowyrok Trybunału Konstytucyjnego), kryminalizacji aborcji i kultywowanej stygmy nabudowanej dookoła zabiegu. Lekarze unikają przerywania ciąży jak ognia, dbając bardziej o płód niż dobrostan kobiety. Co z tego, że istnieje przepis pozwalający ratować zdrowie i życie pacjentki kosztem ciąży, skoro lekarze ze wszystkich stron (od rządzących polityków, prokuratury, sędziów, nawet niektórych autorytetów medycznych) dostają sygnał, żeby się tym przepisem nie przejmować, że lekarz prędzej odpowie prawnie za wykonanie aborcji niż za okaleczenie (fizyczne lub psychiczne) kobiety, które zafunduje jej odmową zabiegu. I nie ma znaczenia, że ta narracja nie ma pokrycia w rzeczywistości, bo przez prawie 30 lat obowiązywania ustawy antyaborcyjnej żaden lekarz nie został postawiony w stan oskarżenia z racji wykonania aborcji ratunkowej – komunikat jest jasny.
Czas przełamać ten impas. Chcemy w gabinetach ginekologicznych szczerze rozmawiać, jakie konsekwencje dla naszego zdrowia może mieć kontynuowanie ciąży. Mowa tu nie tylko o najbardziej piorunującym przypadku ryzyka zgonu przy porodzie. Musimy wiedzieć, jak ciąża – biorąc pod uwagę nasz wiek, stan zdrowia fizycznego i psychicznego, obciążenia medyczne i przebyte choroby – wpłynie na nasze dalsze funkcjonowanie i samopoczucie. Rozmowa o tym, czy chcemy ciążę kontynuować nie jest ani obraźliwa, ani nielegalna, nie jest też namawianiem do aborcji. Stanowi wyraz troski i oddaje sprawczość nam, pacjentkom.
Chcemy dożyć dnia, w którym we własnym kraju nie będziemy musiały tłumaczyć się z decydowania o swoim losie, a lekarz spokojnie i zrozumiale wytłumaczy nam, jak ciąża może wpłynąć na nasze zdrowie. Nie urodziłyśmy się po to, by cierpieć i się poświęcać, bo ktoś nas na to skazuje – nieważne czy tym „kimś” jest personel medyczny, upolitycznieni sędziowie czy członkowie partii rządzącej. Czas skończyć z protekcjonalizmem i pogardą w kontaktach z pacjentkami – nasze pytania i obawy muszą być traktowane poważnie, zwłaszcza, że często dotyczą dalszego przebiegu naszego życia.
Rozwiązanie tej sytuacji jest proste: ustawa ratunkowa dekryminalizująca aborcję autorstwa posłanki Biejat jest już gotowa, podobnie jak projekt ustawy Legalna Aborcja. Bez Kompromisów.
Od Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników, samorządu lekarskiego i konsultantów krajowych i wojewódzkich ds. położnictwa i ginekologii żądamy natychmiastowego:
- poparcia dla tych projektów,
- wydania wytycznych
- i zorganizowania szkoleń dla lekarzy i lekarek normalizujących aborcję, uczących jej najnowocześniejszych metod i komunikacji z pacjentkami.
Do tego akurat nie potrzeba poparcia rządu.
Bez pilnych działań nasze zaufanie do lekarzy spadnie do zera (o ile już nie jest na tym poziomie) i każda Wasza decyzja będzie kwestionowana, a kolejne śmierci pacjentek będą wywoływały masowe protesty. Obecne napięcie społeczne swoje źródło ma w smutnej rzeczywistości pacjentek – ochrona zdrowia reprodukcyjnego jest na tak złym poziomie, że nie czujemy się dłużej bezpieczne.
Politycy i polityczki, którzy w obecnej sytuacji nie zliberalizują prawa, jednoznacznie pokażą, że są przeciwko życiu i przeciwko rodzinie. Zakaz aborcji uderza w rodziny, które tracą matki, żony, siostry i córki.
Lekarzy i lekarki psychiatrii i ginekologii, którzy i które podzielają nasze stanowisko zapraszamy do współpracy: [email protected].
Zmieńmy razem rzeczywistość opieki reprodukcyjnej w Polsce – zanim stracimy kolejną z nas.
Link do projektu ustawy ratunkowej:
http://orka.sejm.gov.pl/
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Te wszystkie sekty religijne na czele z sektami ordo iuris i polskim kosciolem katolickim, cofnely Polakow do czasow sredniowiecza, sekty z miliardami dotacji z naszych podatkow. Gdyby nie zacofany, narod, zmanipulowany przez zboczona zaraze,, zwana polskim kosciolem katolickim, to nie byloby rozbiorow, a Polska bylaby dzis pierwsza potega na swiecie.
XDDDD
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
"w Polsce obserwujemy (tak upartą, jak nieuzasadnioną) priorytetyzację dobra płodu". Wyjaśniam. Kobieta w ciąży jest już skalaną grzesznicą, a dzieciątko w jej brzuchu jest niewinne, jest aniołkiem, a na dodatek może okazać się chłopcem, który dobrze poprowadzony wyrośnie na wspaniałego kapłana.
"kultywowanej stygmy nabudowanej dookoła zabiegu"… Nie ma słowa "stygma", nie istnieje. W języku polskim to stygmat, czyli piętno.
Wyznaniowcy chcą wpływać na rzeczywistość? OK, ale niech zobowiążą się do ponoszenia konsekwencji, najlepiej na piśmie, u notariusza. Zobaczymy wtedy, co zostanie z ich pryncypialności.
Wyznaniowcy nigdy do niczego się notarialnie nie zobowiążą, bo nawet gdyby ich zmusić, to zaprą się w żywe oczy, że to nie ich podpis i w życiu u tego notariusza nie byli, wszak Judasz ich idolem. Oni mogą uwentualnie "zawierzyć" – cokolwiek to oznacza, bo z prawnego punktu widzenia nie oznacza to NIC, a skuteczne jest jak zawierzenie elektrowni Turów https://www.youtube.com/watch?v=_6ypSVZ8NIQ&t=5s .Wyznaniowców można wziąć tylko głodem, we współczesnej wersji odcinając ich od złotego cielca którego imię jest "KA$A, KA$A, po trzykroć KA$A!!! Teraz i zawsze". Nadciąga zefirek zmian czyli S-E-K-U-L-A-R-Y-Z-A-C-J-A. Nieruchomości należy znacjonalizować skutecznie jak we Francji w 1905, we Prusach w 1810 (kasata zakonów w 1875), bo w Rzeczpospolitych robiono to mało skutecznie i hydrze zawsze odrastały łby. W młodzieży nadzieja https://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/8331036,cbos-badanie-religijnosc-mlodzi-kosciol-rzymskokatolicki.html
Masz rację, tyle tylko, że szeroko pojętej lewicy brak jaj. Generał popełnił dwa błędy: do okrągłego stołu zaprosił Solidarność, a do tego hierarchów katolickich jako, nazwijmy to, mediatorów. Skutek był taki, że robole dostali po doopie, partia wyprowadziła sztandar, a kościół, jak zwykle, ugrał swoje, jeszcze im Kwaśniewski dodał konkordat. Skutki odczuwamy po dziś dzień, a wiele wskazuje na to, że to nie koniec. Nadzieja w młodzieży i naturalnej zastępowalności pokoleń. Pozdrawiam.
Proszę tylko o trochę szacunku dla Judasza. On jeden z uczniów uwierzył w Jezusa i pomógł w dopełnieniu proroctw: mesjasz miał zejść z krzyża i ustanowić królestwo boże. Gdy okazało się, że to tylko jakaś przewrotna metafora, a jego ukochany nauczyciel umarł w straszliwych męczarniach, do których się przyczynił, popełnił samobójstwo.