Gdy pracownicy biura RPO złożyli niezapowiedzianą wizytę na komisariacie policji w Rykach, zatrzymany tam mężczyzna miał świeże obrażenia na twarzy. Okazało się, że na oczach podwładnych miał uderzyć go zastępca komendanta powiatowego policji, mł. insp. Tomasz Kuliga. Pan Zygmunt jest chory na serce, ale policja odmówiła sprowadzenia karetki
Gdyby nie interwencja ekspertów z Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur pan Zygmunt mógłby być kolejną, po Igorze Stachowiaku, ofiarą tortur policjantów. W środę 22 sierpnia 2018 na komisariacie w Rykach niezapowiedzianą wizytę złożyli pracownicy KMPT, zespołu działającego w ramach Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.
Ich zadaniem jest przeciwdziałanie torturom i nieludzkiemu traktowaniu. Robią to właśnie poprzez niezapowiedziane wizytacje i wychwytywanie problemów w miejscach pozbawienia wolności, zanim dojdzie do nieszczęścia. Sprawdzają, czy nie są naruszane prawa zamkniętych tam ludzi. Uczą funkcjonariuszy i pracowników placówek, jak zachowywać się zgodnie ze standardami i prawem.
Gdy pracownicy Krajowego Mechanizmu dotarli na komisariat w Rykach, dowiedzieli się, że zatrzymany na nim jest 70-letni pan Zygmunt. “To w ogóle nie jest człowiek” - powiedział im mł. insp. Tomasz Kuliga, zastępca komendanta powiatowego policji. - “Bo człowiek takich rzeczy nie robi”.
Fot.: mł. insp. Tomasz Kuliga, zdjęcie ze strony Komendy Powiatowej Policji
“Nieludzkim zachowaniem” miało być usunięcie krzyża z nagrobka zmarłego policjanta po raz kolejny w ciągu kilku lat. Starszy mężczyzna był więc podejrzewany o znieważenie miejsca spoczynku zmarłego (art. 262 kodeksu karnego).
Przedstawiciele RPO zażądali rozmowy z zatrzymanym. Pan Zygmunt opowiedział im, że został pobity. Do pokoju, w którym był przesłuchiwany przez dwóch funkcjonariuszy, wszedł zastępca komendanta. “Bił dłonią, tak żeby nie było śladów: w okolice karku, głowy, tułowia. Dwaj policjanci nie mieli cywilnej odwagi, by przeciwstawić się przełożonemu” - relacjonuje OKO.press dyrektor Przemysław Kazimirski z KMPT.
Mężczyzna miał widoczne obrażenia, o których nie wspominał protokół zatrzymania. Skarżył się też, że piecze go w klatce piersiowej, a niedawno miał zawał i choruje na nadciśnienie. Mówił o tym policjantom, ale nie zareagowali, choć zgodnie z przepisami osoba skarżąca się na problemy zdrowotne musi być przed zamknięciem zbadana przez lekarza.
Dopiero gdy o tym obowiązku przypomnieli policjantom pracownicy Biura RPO, funkcjonariusze wezwali na posterunek pogotowie. Ratownicy zdecydowali, że pan Zygmunt powinien być natychmiast przewieziony do szpitala i zbadany. Szpital w Puławach 70-latek opuścił po dwóch dniach, w piątek 24 sierpnia. Na szczęście pobicie nie miało dla jego zdrowia poważniejszych konsekwencji. Został odwieziony na posterunek, a tam zwolniony do domu.
Rzecznik Praw Obywatelskich w imieniu pana Zygmunta złożył 24 sierpnia zawiadomienie o możliwości popełnienia przez policjantów przestępstwa. Policjantom grozi do dziesięciu lat więzienia. Mogą odpowiadać za znęcanie się fizyczne lub psychiczne nad osobą pozbawioną wolności (art. 247 kk) lub znęcanie się "w celu uzyskania określonych zeznań" (art. 246 kk).
Na komunikat RPO o interwencji w Rykach na stronie Komendy Powiatowej Policji pojawił się komunikat wszystkiemu zaprzeczający. Policja twierdzi, że lekarze nie stwierdzili "żadnych widocznych zmian pourazowych, zarówno zewnętrznych, ani wewnętrznych, jedynie tkliwość w okolicy żuchwy". Oraz, że zespół kontrolny policji nie stwierdził żadnych "nieprawidłowości z zatrzymaniem mężczyzny, a w szczególności naruszeniem jego nietykalności cielesnej".
Dyrektor Kazimierski z KMPT podtrzymuje ustalenia wizyty u pana Zygmunta. "Miał obrzęk prawej strony twarzy i ślady zakrzepniętej krwi na szyi" - mówi OKO.press. Eksperci RPO do zawiadomienia o do prokuratory dołączyli zdjęcia, które zrobili panu Zygmuntowi.
Policjanci z Ryk mieli wyjątkowego pecha. Dziewięcioosobowy zespół Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur w teorii ma nadzorować ponad 2600 miejsc pozbawienia wolności. W praktyce jednak to niemożliwe. W ciągu dziesięciu lat funkcjonowania udało się pracownikom KMPT przeprowadzić tysiąc wizytacji.
Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar co roku apeluje do sejmowej komisji finansów o zwiększenie budżetu biura RPO między innymi na ten cel, ale jego prośby są ignorowane.
“Zespół powinien mieć co najmniej 25 osób. Moglibyśmy wtedy stworzyć podgrupy wyspecjalizowane w poszczególnych rodzajach ośrodków zamkniętych” - mówi OKO.press dyrektor KMPT.
Według raportu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka z maja 2018 roku większość skarg na poniżające lub nieludzkie traktowanie przez policjantów trafia do kosza. W 2016 roku tylko trzy skargi na policję z około 500 w całym kraju zostały uznane za zasadne.
Z danych Okręgowej Izby Adwokackiej wynika, że zaledwie 2 proc. wszczętych przez prokuraturę postępowań doczeka finału w sądzie. Pozostałe są umarzane na etapie postępowania przygotowawczego, a w 50 proc. przypadków w ogóle nie dochodzi do wszczęcia postępowania karnego.
Mimo wszystko zdarza się, że policjanci są skazywani za znęcanie się nad zatrzymanymi. Rzecznik Praw Obywatelskich przeanalizował sprawy z lat 2008-2015, w których za stosowanie tortur skazano 33 policjantów.
„Zatrzymani byli w wyrafinowany sposób bici (przy użyciu m.in. pałek i innych przedmiotów), duszeni, straszeni bronią, wielokrotnie zmuszani bez powodu do poddania się rewizji osobistej, połączonej ze zdjęciem bielizny do kostek i rozchyleniem kolan, ściskano im jądra i wykręcano genitalia, rozbierano i wystawiano na widok publiczny przez okno, straszono zgwałceniem, podrzuceniem narkotyków i sprowokowaniem odpowiedzialności karnej z tego tytułu, utratą pracy, pobiciem metalowym młotkiem, przestrzeleniem kolan przy próbie ucieczki, użyciem psa służbowego, czy przyprowadzeniem ojca ofiary, by przyglądał się znęcaniu” - pisał w raporcie o torturach policji dr Adam Bodnar.
W kwietniu 2017 roku RPO zaapelował do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry o wprowadzenie zmian prawnych, mogących pomóc w zapobieganiu torturom na policji. Przede wszystkim powinno się zapewnić wszystkim zatrzymanym kontakt z adwokatem od samego początku zatrzymania. Obecnie zatrzymany musi znać nazwisko i numer telefonu prawnika.
Gdyby obrońca towarzyszył zatrzymanemu od chwili przybycia na komendę, mógłby zapobiec stosowaniu tortur, a gdyby do nich doszło – pomóc w zgromadzeniu dowodów. Obowiązujące zabezpieczenia prawne, takie jak możliwość zbadania zatrzymanego przez lekarza, pouczenie o prawach, itd., na niewiele się zdają, gdy nie przestrzegają ich policjanci, a pokrzywdzeni o nich nie wiedzą.
Gdyby policjanci wiedzieli, że na komendzie będzie czekał adwokat, patrzący im na ręce, nie mogliby czuć się bezkarnie.
Dostęp do profesjonalnego niezależnego prawnika od początku zatrzymania jest standardem, którego wprowadzenie w Polsce zaleca Europejski Komitet do Spraw Zapobiegania Torturom oraz Nieludzkiemu lub Poniżającemu traktowaniu albo Karaniu (CPT).
Komitet podczas wizytacji w Polsce w 2013 roku wezwał polski rząd do opracowania, bez dalszej zwłoki, rozwiniętego i odpowiednio finansowanego systemu pomocy prawnej dla osób zatrzymanych przez policję, których nie stać na prawnika.
Po raz kolejny Komitet wizytował Polskę w maju 2017 roku. W listopadzie Komitet zatwierdził raport z tej wizytacji i przekazał go polskiemu rządowi. Po raz pierwszy w historii polski rząd jednak go nie opublikował.
Do tej pory RPO nie dostał także odpowiedzi na swój apel do ministra Zbigniewa Ziobry.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze