0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.plFot. Grzegorz Skowro...

„Jesteśmy zdecydowani podjąć walkę ze zmianami klimatycznymi i wykorzystać to jako szansę dla Unii Europejskiej” – mówiła pod koniec 2019 roku przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, kiedy przedstawiała założenia Europejskiego Zielonego Ładu. Zapowiedziała wtedy, że jedną z ważnych kwestii było ustanowienie przez Unię Europejską celu osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku. Europejscy politycy zobowiązali się też do ograniczenia emisji CO2 o co najmniej 55 proc. do 2030 roku.

Znaczenie Zielonego Ładu Von der Leyen przyrównywała do momentu lądowania człowieka na Księżycu.

Przewodnicząca Komisji Europejskiej zapowiadała te plany w obliczu protestów i strajków klimatycznych, kiedy to coraz więcej osób apelowało o przejście na bardziej zieloną gospodarkę. To był czas, kiedy rozpoznawalność zdobywała Greta Thunberg – młodziutka aktywistka zrezygnowała z chodzenia do szkoły w piątki, a zamiast tego w 2018 roku rozpoczęła swój pierwszy strajk przed szwedzkim parlamentem, domagając się od polityków zdecydowanych działań na rzecz klimatu.

W tym samym roku został opublikowany raport Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) o nazwie „Globalne ocieplenie o 1,5°C”, który okazał się kluczowym dokumentem w rozmowie o klimacie. Raport analizował skutki globalnego ocieplenia i alarmował, że brak jakichkolwiek działań zwiększy ryzyko wystąpienia poważnych skutków zmian klimatu m.in. ekstremalnych zjawisk pogodowych jak fale upałów czy zalewanie obszarów przybrzeżnych.

Koncepcja Zielonego Ładu była ogłaszana przez von der Leyen jeszcze przed pandemią Covid-19, która spowolniła działania na rzecz walki z klimatem i także ponad rok po wybuchu protestów żółtych kamizelek przeciwko podwyżkom cen paliw we Francji, które rozszerzyły się później także na kraje Belgii, Holandii i Portugalii. Z kolei atak Rosji na Ukrainę w 2022 roku spowodował, że znacząco wzrósł eksport produktów rolnych z Ukrainy do krajów Unii, co spowodowało nowe napięcia na linii politycy europejscy – rolnicy.

Przeczytaj także:

Cele był ambitne, ale strach polityków okazał się większy

Zielony Ład obejmuje wszystkie sektory gospodarki – jest to kompleksowy plan działania, który ma pomóc przekształcić gospodarkę krajów UE w bardziej zrównoważoną i ekologiczną. Chodzi o poprawę środowiska naturalnego, mniejsze uzależnienie od importu paliw kopalnych z naciskiem na rozwój czystej energii. Nie był to jednak – jak wydaje się niektórym – odgórnie narzucony pomysł przez “technokratyczną” Komisję Europejską. Plan był intensywnie konsultowany przez wszystkich szefów rządów państw członkowskich oraz większość posłów Parlamentu Europejskiego.

Jak mówił OKO.press Wojciech Kukuła z Client Earth, “Unia chce walczyć także z marnowaniem żywności, promować rolnictwo ekologiczne i zadbać o dobrostan zwierząt”. Zmiany te miały zostać wprowadzone w ramach nowelizacji Wspólnej Polityki Rolnej, czyli zestawu przepisów przyjętych przez Unię dla zapewnienia jednolitej polityki w dziedzinie rolnictwa. Jednak z powodu protestów rolników, przed “eurowyborami to się nie wydarzy”.

Protestujący przeciwko Zielonemu Ładowi zaostrzyli kurs pod koniec grudnia 2023 roku. Sprzeciwiali się ograniczeniu emisji azotu, redukcji stosowania pestycydów i niewprowadzania ograniczeń dla hodowli zwierząt, ale także niekontrolowanemu importowi produktów rolnych z państw trzecich m.in. z Ukrainy.

Ich zdaniem Zielony ład powinien iść do kosza. Blokowali więc drogi, wjeżdżali traktorami do centrów miast, wylewali gnojowicę na budynki decydentów. W wielu państwach doszło do starć z policją, płonęły opony i stare meble. Podczas protestów w Brukseli policja użyła armatek wodnych. W Polsce na początku marca, po zamieszkach przed Sejmem, policja aresztowała 55 osób, rannych było 14 funkcjonariuszy.

Pod naciskiem burzliwych protestów, które paraliżowały większość miast Europy, decydenci postanowili wycofać się z niektórych działań.

W lutym 2024 roku Ursula von der Leyen ogłosiła odrzucenie propozycji zmniejszenia stosowania pestycydów w rolnictwie o połowę do 2030 roku. Odrzucone zostały także zmiany we Wspólnej Polityce Rolnej, mające na celu promowanie bardziej zrównoważonych praktyk rolniczych.

W kontekście ostatnich decyzji europejskich polityków stosunek wyborców do Europejskiego Zielonego Ładu staje się jednym z kluczowych elementów kampanii do Parlamentu Europejskiego, szczególnie dla młodych, dla których priorytetowym problemem jest klimat.

Aktywiści: politycy nas rozczarowali

Aktywiści, z którymi rozmawiamy, są rozczarowani ugięciem się decydentów przed protestami rolników i naciskiem politycznym skrajnej prawicy. Powodem są oczywiście wybory europejskie i strach polityków głównego nurtu, że sprzeciw rolników i sympatyzującej z nimi części opinii publicznej wobec Zielonego Ładu partie skrajne potraktują jako trampolinę do dobrych wyników.

"To zniechęcające, że europejscy politycy wycofują się z ambitnych celów polityki klimatycznej. Zwłaszcza szokujące było uświadomienie sobie, że nie wszystko, co uważaliśmy za osiągnięte, jest w rzeczywistości wygrane” – mówi nam Annika Kruse z niemieckiej organizacji Fridays for Future.

„Czujemy niepokój w związku z ryzykiem odrzucenia którychkolwiek proklimatycznych i proekologicznych działań na szczeblu unijnym” – dodaje Julka z polskiego Extinction Rebellion. Według niej to szokujące, że rolnicy, którzy „w codziennej pracy doświadczają kryzysu klimatycznego”, wychodzą z hasłami przeciwko inicjatywom mającym na celu ochronę klimatu.

Julia Keane, aktywistka Ostatniego Pokolenia uważa, że wycofywanie się decydentów z niektórych punktów polityki na rzecz klimatu jest obraźliwe dla obywateli Unii:

To środkowy palec wymierzony w miliony obywateli i obywatelek".

Aktywistce nie podoba się także zmiana postaw i poglądów wśród przedstawicieli polskiej sceny politycznej. "Jeszcze niedawno polskie partie polityczne przekonywały, że zależy im na stabilnym klimacie” – mówi Julia. “Gdy to pomagało im zjednać wyborców, otwarcie krytykowali poprzednią władzę za blokowanie fundamentalnych zmian. Teraz sami to robią” – przekonuje.

„Jak w warunkach politycznego oportunizmu możemy mieć szczerą dyskusję o kosztach zapaści klimatycznej?” – pyta Keane, jednocześnie podkreślając, że koszty niepodjęcia działań na rzecz przeciwdziałania katastrofie klimatycznej “będą sześciokrotnie wyższe niż koszty ich wdrożenia”.

„Jestem wkurzona” – mówi Dominika Lasota, aktywistka z Inicjatywy Wschód. “Osoby, które dzierżą ważne stanowiska i dostają za to pieniądze, nie są zainteresowane pilnymi problemami, które dla młodych są realnym stresem i ciężarem”.

Annika Kruse jest podobnego zdania: „Frustrujące jest to, że dla polityków ważniejsza niż klimat jest reelekcja w wyborach europejskich”.

Plany na przyszłość, czyli zdążyć przed katastrofą

”Musimy zacząć walkę na nowo, wymaga to od nas jeszcze większej pracy” – mówi nam Kruse. Niemiecka aktywistka podkreśla, że walka o przyszłość młodych pokoleń nie może opierać się tylko na udziale w wyborach. "Ostatnie lata pokazują, że trzeba robić więcej, ponieważ nawet wybór progresywnych polityków nie wystarcza”.

Jednocześnie zaznacza, że wybory są ważne, ponieważ wybór „demokratycznych przedstawicieli” daje aktywistom „dużą swobodę w prowadzeniu skutecznych protestów”.

A przecież chodzi o to, by ich głos został usłyszany.

Tommaso Juhasz, aktywista Ultima Generazione, włoskiego odłamu Ostatniego Pokolenia: “Gdybyśmy wierzyli, że głosowanie to jedyny sposób na zmianę sytuacji, to byśmy nie blokowali ulic”.

Kruse jednak zaznacza: „Pięć lat temu, czyli przed ostatnimi wyborami do Parlamentu Europejskiego, coś takiego jak Europejski Zielony Ład wydawał się niemożliwy. A jednak jest – dzięki historycznej frekwencji młodych wyborców w 2019 roku”.

„Ewidentnie mobilizacja młodych w 2019 roku była game changerem tamtych wyborów” – podkreśla Lasota.

Kruse mówi, że właśnie dlatego trzeba podejmować akcje i chodzić na demonstracje. ”Czasem nie czuję motywacji i sensu protestów, ale widać, zwłaszcza po Europie, że taka walka ma sens”.

„To właśnie młodzi wyborcy wybrali do europarlamentu postępowych polityków i wywarli na nich presję, aby powołali do życia odpowiednią politykę klimatyczną” – podkreśla Kruse. Równocześnie tłumaczy, że Europejski Zielony Ład, który jest największym pakietem przepisów klimatycznych na świecie, to mimo wszystko „ogromny krok naprzód i znaczący postęp dla wielu krajów europejskich”.

Z kolei Lasota uważa, że Zielony Ład posiada mankamenty, bo “nie opodatkowuje mocniej koncernów paliwowych”. Jednak wg niej sam fakt, że polityka klimatyczna stała się fundamentem polityki Unii Europejskiej, to ogromny sukces.

"Trzeba docenić to, że młodym udało się wstrząsnąć europejskimi elitami politycznymi i zrobić pierwszy ogromny krok w kierunku naszego realnego bezpieczeństwa w obliczu kryzysu klimatycznego” – mówi aktywistka Inicjatywy Wschód.

Czy protest ma sens?

Kruse: "Czasami trudno uwierzyć, że naprawdę możemy uratować naszą planetę. Myślenie o przyszłości bywa tak przerażające, że wolę skupić się na tym, co tu i teraz. Gdyby nie było we mnie wiary w sens tego, co robię, prawdopodobnie w ogóle bym nie protestowała”.

Lasota: “Przez ostatnie lata pogodziłam się z tym, że czasy będą trudne i będą stawały się coraz trudniejsze, z widmem kolejnych tragedii, wojen i ekstremalnych zjawisk pogodowych, które będą ludziom niszczyć domy, odbierać im zdrowie i życie”.

Juhasz wskazuje z kolei, że ludzi generalnie martwią problemy dnia codziennego: „Musimy opłacać czynsze, rachunki, mieć jeszcze pieniądze na jedzenie, a publiczna ochrona zdrowia prawie nie istnieje”. Włoski działacz podkreśla, że to jednak nie powstrzyma aktywistów od dalszej walki: ”Nie wiemy, czy możliwa jest zmiana systemu od wewnątrz, ale będziemy nadal próbować blokować ulice i malować budynki decydentów pomarańczową farbą, aż miliony ludzi zacznie maszerować ulicami razem z nami”.

Aktywistka dodaje, że zdaje sobie sprawę z tego, że kryzysu klimatycznego nie da się całkowicie rozwiązać. “Możemy jedynie próbować go powstrzymać lub pozwolić mu się nasilać. Celem jest zmiana polityki i gospodarki, aby jak najwięcej ludzi miało szansę na bezpieczne i godne życie”.

Rozumiemy, że sytuacja rolnictwa jest trudna

Aktywiści tłumaczą także, że plany ambitnych polityk klimatycznych powinny być podejmowane z uwzględnieniem wszystkich zaangażowanych osób.

“Nie dziwię się rolnikom, że się wkurzają” – mówi Lasota. „Ich sytuacja jest trudna od dekad – chyba od samej transformacji ustrojowej w Polsce, kiedy mnóstwo zakładów i spółdzielni zostało zamkniętych na rzecz wolnego rynku” – dodaje. I przypomina, że Inicjatywa Wschód w 2022 roku chodziła na wspólne protesty z rolnikami.

“Wielcy gracze nie sprzyjają drobnym rolnikom czy spółdzielniom. Wielki przemysł rolniczy zgarnia ogrom dopłat, jest także ułożony z władzami UE i niszczy rynek drobnego rolnika, który hoduje truskawki w Polsce" – tłumaczy aktywistka. Zaznacza, że powinno się szukać rozwiązań, które będą “uderzały w wielkie korporacje” i należy wypracować takie rozwiązania, które z jednej strony odpowiedzą “na zagrożenia, jakimi jest np. susza, ale też będą wspierać najbardziej potrzebujących, tych mniejszych rolników”.

Lasota: “Nie wkurzają mnie strajki rolników – każdy ma prawo do protestu, zwłaszcza gdy sytuacja w rolnictwie jest tak skomplikowana. To, co mnie najbardziej irytuje, to starsi politycy, którzy wolą układać się z wielkim biznesem, zamiast wspierać polskich rolników i odpowiadać na realne zagrożenie, jakim jest katastrofa klimatyczna”.

Annika Kruse jest podobnego zdania, ale podkreśla, że oprócz zadbania o potrzeby rolników nie można zapominać o polityce klimatycznej: “W polityce klimatycznej nie ma wymówek – rozwiązaniem dla protestu rolników nie może być odwrót od działań na rzecz klimatu, powinna to być po prostu ulepszona polityka klimatyczna, która obejmuje również głosy rolników”.

Julka z Extinction Rebellion uważa podobnie: głosy wszystkich mogłyby zostać uwzględnione poprzez powołanie paneli obywatelskich, które odpowiadałyby na potrzebę ochrony klimatu. Takie spotkania w panelach “powinny gromadzić wybraną losowo grupę obywateli – przedstawicieli rolnictwa, organizacji klimatycznych i ekologicznych, ekspertów i ekspertki w dziedzinach takich jak prawo, rolnictwo, bezpieczeństwo żywnościowe i klimat”. Wyniki tych prac “powinny być obowiązujące dla polityków i prawa, które stanowią”.

Jaki nowy Europarlament?

“Mam poczucie, że większość kandydatów do europarlamentu nie ma pomysłu na to, o jaką Europę chce walczyć” – mówi nam Dominika Lasota. Zaznacza przy tym, że najważniejsze wyzwania, które potrzebują odważnych rozwiązań od polityków, to oprócz kryzysu klimatycznego także “wojna obok polskiej granicy, migracje, niesprawiedliwości czy inflacja”.

Keane podkreśla z kolei, że politycy powinni już teraz działać, bo prawdziwe niebezpieczeństwo dopiero nadchodzi: “Stoimy przed wyborem: czy staramy się przeprowadzić możliwie sprawiedliwą transformację, czy wolimy zostawić ludzi samych sobie wobec nasilających się susz, głodu, uchodźstwa i przemocy” – mówi.

Aktywistka Ostatniego Pokolenia przypomina, że walka toczy się nie tylko o planetę: "To nie jest kwestia nadziei – tu chodzi o zapobieżenie zapaści społecznej, stawką jest życie i bezpieczeństwo“. Dodaje też, że budowa nowej wysokoemisyjnej infrastruktury oraz wycofywanie się z polityk klimatycznych, skazuje ludzi na cierpienie.

Lasota: “Musimy ciągle działać i śledzić działania polityków, niezależnie od tego, czy jest to uśmiechnięty Donald Tusk, czy skrzywiony Jarosław Kaczyński. Musimy być czujni, ponieważ politycy mogą być równie ignoranccy wobec problemów i równie chwiejni w obliczu kryzysów. Musimy budować w sobie wytrwałość na te trudne czasy i być świadomi, że nasze zaangażowanie ma znaczenie”.

“Niezależnie od tego, jacy politycy będą zasiadać w europarlamencie, będziemy tak samo wymagać od nich, by stanęli na wysokości zadania i ochronili obywateli przed największym zagrożeniem w historii” – puentuje Keane.

Jak pokazuje raport European Council on Foreign Relations z 2024 roku zmiany klimatu to dla najmłodszych europejskich wyborców najważniejsza kwestia kryzysowa, którą powinni rozwiązać ich przedstawiciele.

;
Natalia Sawka

Dziennikarka zespołu politycznego OKO.press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. prowadzonym przez międzynarodową grupę śledczą Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Studiowała filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.

Komentarze