Tomasz Poręba, szef kampanii wyborczych PiS i europoseł, zamiast wyjaśnić, skąd wziął pieniądze na apartamenty w Chorwacji, straszy OKOpress pozwem. Odpowiadamy po kolei na jego zarzuty
Tomasz Poręba zapowiedział pozew przeciwko OKO.press. Poczuł się urażony wynikami śledztwa, w którym od kilku miesięcy prześwietlamy jego majątek. W pierwszym odcinku we wrześniu pokazaliśmy – wspólnie z Frontstory.pl i chorwackim Oštro – że razem z żoną Poręba kupił w Chorwacji trzy apartamenty za ponad 3 mln zł, a o jednym z nich nie wspomniał w oświadczeniach majątkowych.
Tydzień temu, w drugiej części, ujawniliśmy, że europoseł PiS wydawał na nieruchomości w Chorwacji i Polsce więcej, niż zarabiał. Na apartament na wyspie Korčula, na działki na Warmii i Podkarpaciu wspólnie z żoną wydał łącznie około 2,2 mln zł. Tymczasem ich dochody i ubytki w oszczędnościach zadeklarowane w oświadczeniach majątkowych wyniosły zaledwie ok. 1,6 mln. Do pokrycia wydatków na nieruchomości Porębom zabrakło więc około 600 tys. zł.
Po publikacji naszych ustaleń 31 października Poręba napisał na X (dawnym Twitterze):
„W związku z kolejnym kłamliwym, insynuującym i uderzającym w mój wizerunek artykułem OKO.press, składam przeciwko autorom i redakcji pozew. Dość naruszania prywatności mojej rodziny, latania nad moim domem dronami, szkalowania i podważania uczciwości”.
Dziennikarze TVN24, którzy 4 listopada 2023 omawiali ustalenia naszego reportażu, poprosili Porębę o komentarz, ale tylko odesłał ich do powyższego tekstu.
W kolejnych wpisach Poręba zapowiedział też pozew przeciwko „Rzeczpospolitej” i autorom tekstu, wiążącego go z tzw. Katargate. Od obu redakcji zamierza domagać się zadośćuczynienia, które chciałby przeznaczyć „na wsparcie projektów sportowych na Podkarpaciu”.
Od tego wpisu minęło osiem dni. Na pozew czekamy, ale niewykluczone, że się nie doczekamy.
Europoseł PiS jak dotąd nie przedstawił żadnego argumentu na swoją obronę. Można więc domyślać się, że zapowiedź pozwu była tylko PR-owy wybiegiem, mającym uspokoić wyborców Poręby. Prawicowe portale cytowały tweeta Poręby w swoich tytułach, jakby sama zapowiedź pozwu była wystarczającym dowodem niewinności europosła PiS.
Gdyby jednak Poręba zdecydował się na proces, postawi swoich prawników w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Bo jak wykazać dziennikarzom kłamstwo, kiedy opierają się tylko na oficjalnych źródłach?
Przypomnijmy więc linię obrony Tomasza Poręby i fakty, które ustaliliśmy. Po pierwszej naszej publikacji we wrześniu przekonywał: „Wszystkie moje inwestycje finansowane są zawsze tylko ze środków własnych. Są dobrze udokumentowane, łatwe do zweryfikowania i skrupulatnie wpisywane do oświadczeń majątkowych”.
W rzeczywistości weryfikacja nie była taka łatwa. Kiedy jednak dotarliśmy do oficjalnych sprawozdań Odyssey Dream, chorwackiej spółki Porębów, znaleźliśmy w niej istotną informację, której Poręba nie zawarł w oświadczeniu majątkowym. Przeczytaliśmy w nich, że w 2017 roku Porębowie pożyczyli swojej spółce 2 627 555 chorwackich kun, czyli ok. 350 tys. euro,
Do 2022 r. pożyczka Porębów urosła do 3 271 016 kun chorwackich, czyli około 427 tys. euro (ponad 1,9 mln zł).
Poręba nie wspomniał o tych pożyczkach w oświadczeniu majątkowym, chociaż ma taki obowiązek. Formularz oświadczeń majątkowych posłów do europarlamentu mówi wprost: „oświadczenie o stanie majątkowym obejmuje również wierzytelności pieniężne”. Pożyczka udzielona spółce jest właśnie taką wierzytelnością.
Krótko mówiąc: Poręba tak skrupulatnie wypełniał swoje oświadczenia, że przeoczył prawie 2 miliony złotych ze swojego majątku.
Wykazaliśmy też, że Poręba w czterech przypadkach zaniżył w oświadczeniach majątkowych wartość swoich nieruchomości.
W dwóch pierwszych przypadkach kwoty z oświadczeń majątkowych zestawiliśmy z cenami z umów, które udostępnił nam chorwacki sąd. Ceny zakupu działek sprawdziliśmy w prowadzonych przez powiaty Rejestrach Cen Nieruchomości. W obu przypadkach sięgnęliśmy więc do oficjalnych źródeł.
Poręba może więc co najwyżej przekonywać, że nie popełnił przestępstwa składania fałszywych zeznań. Żeby je udowodnić, prokuratura musiałaby wykazać, że Poręba złożył wybrakowane oświadczenia celowo, a nie przez pomyłkę lub gapiostwo. Gdyby jej się to udało, europosłowi groziłoby od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Tyle w naszych tekstach nie przesądzaliśmy o winie Poręby. To nie nasza rola.
W ewentualnym śledztwie w tej sprawie – o ile do niego dojdzie – Poręba może tłumaczyć, że nie wiedział o obowiązku ujawniania pożyczek albo inaczej go interpretował, a wartość nieruchomości szacował na oko, bo nie jest rzeczoznawcą. Być może prokurator mu uwierzy.
Trudniej będzie wytłumaczyć, dlaczego nie ujawnił w oświadczeniach majątkowych apartamentu, który jego spółka kupiła za 350 tys. euro, a ujawnił drugi, ten za 180 tys. euro. Czy można zapomnieć, że jest się właścicielem 174-metrowego mieszkania nad Adriatykiem?
Poręba do dzisiaj nie wyjaśnił, dlaczego nie wspomniał w oświadczeniach majątkowych ani o tym apartamencie, ani o dwumilionowej pożyczce.
W drugiej części śledztwa ujawniliśmy ceny nieruchomości, które Porębowie kupili w na Warmii i Podkarpaciu w 2017 roku. W tym roku pożyczyli swojej chorwackiej spółce niemal 1,5 mln złotych. Z wyniku prostego dodawania trzech liczb wyszło nam, że wydali na nie ponad 2,2 mln zł. Napisaliśmy, że to około 600 tys. zł więcej niż oficjalnie zarobili.
Skąd znaliśmy zarobki Porębów?
Także z oficjalnego dokumentu, jakim jest oświadczenie majątkowe Tomasza Poręby. Jako europoseł musi spowiadać się w nim ze swoich wszystkich dochodów, oszczędności, wierzytelności, posiadanego majątku ruchomego i nieruchomego. Dodatkowo – choć według niektórych interpretacji polityk nie zawsze musi to robić – Poręba podał w oświadczeniu za 2017 r. dochody uzyskane przez swoją żonę.
Wiemy więc ile zarobili przez cały rok, a dzięki porównaniu z oświadczeniem z poprzedniego roku, wiemy ile oszczędności zniknęło z ich kont.
Żeby poznać kwotę, jaką dysponowali w ciągu roku, dodaliśmy ich wszystkie dochody i sumę wydanych oszczędności.
Do ich dochodów zaliczyliśmy nawet ryczałt na biura poselskie wysokości 50 tys. euro rocznie. Przynajmniej jego część Poręba powinien wydać na działanie swoich biur poselskich, ale w praktyce Parlament Europejski w żaden sposób nie rozlicza z tego europosłów, więc część tej kwoty Poręba mógł bezkarnie przeznaczyć na inwestycje.
Przy przeliczaniu euro na złotówki braliśmy pod uwagę średni kurs NBP z ostatniego dnia roku, bo europosłowie mają obowiązek podać stan swojego majątku właśnie na ten dzień. Wyjątkiem były ceny nieruchomości – te przeliczyliśmy po kursie z dnia zawarcia umowy.
Szczegółowe wyliczenia zamieściliśmy w obu tekstach, tak żeby każdy dociekliwy czytelnik mógł je powtórzyć i porównać z oświadczeniami majątkowymi. Jak dotąd nikt nie wytknął nam błędu. Poręba nie przysłał sprostowania.
Zarzuca nam “kłamstwo i insynuacje”, a nawet nie wskazał, w którym miejscu mielibyśmy skłamać.
Do insynuacji na temat pochodzenia brakującej kwoty zachęca za to sam Poręba, wiążąc nasze ustalenia z tekstem “Rzeczpospolitej” o Katargate.
Katargate to afera, która wybuchła w Parlamencie Europejskim, gdy belgijska prokuratura oskarżyła grupę europosłów, w tym wiceprzewodniczącą PE Evę Kaili o przyjmowanie łapówek w zamian za działania korzystne dla Kataru. W styczniu 2023 roku “Rzeczpospolita”, powołując się na nieoficjalne źródła, podała, że belgijscy śledczy prześwietlają 60 byłych i obecnych eurodeputowanych. Wśród nich członków nieformalnej grupy przyjaciół Kataru, do której miał należeć Poręba.
W naszych tekstach nie wspominaliśmy o tej publikacji, bo w toczącym się do dziś śledztwie ws. Katargate Poręba nie usłyszał zarzutów.
Skąd więc Porębowie wzięli pieniądze na sfinansowanie swoich nieruchomości?
Europoseł PiS nie odpowiedział nam na to pytanie. Odpowiedzi powinno szukać Centralne Biuro Antykorupcyjne i prokuratura. Ale CBA nie zdradza, czy w ogóle zajęło się sprawą, a warszawska prokuratura okręgowa przyznaje, że nie wszczęła śledztwa.
Poręba zarzucił nam też, że „lataliśmy dronami nad jego domem”. Ale nawet w tej sprawie europoseł nie mówi prawdy. Rzeczywiście, wykorzystaliśmy drony do sfilmowania chorwackiego kurortu na Korčuli, w którym firma Porębów kupiła dwa apartamenty wynajmowane turystom. Pokazaliśmy też zdjęcia z drona niezabudowanych działek rolnych Porębów nad brzegiem jeziora Dadaj.
Wbrew oskarżeniom europosła nie sfilmowaliśmy jednak jego domu w Mielcu. Nie pokazaliśmy też jego zdjęć ani dokładnej lokalizacji, szanując prawo do prywatności jego rodziny.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze