0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. @foggy.storiesFot. @foggy.stories

Julia Theus, OKO.press: Dlaczego osoby transpłciowe chcą zmieniać swój głos?

Natalia Pancewicz*: Bo głos identyfikuje przynależność do płci. Na moje lekcje przychodzi osoba, z która przechodzi tranzycję i pracuję nad feminizacją głosu, czyli nadaniu mu cech żeńskich. Ale nie jest wyautowana przed znajomymi. Z jednej strony nie chce przyzwyczajać się do brzmienia swojego pierwotnego głosu. Ale z drugiej strony nie chce używać głosu, który ćwiczymy. Kończy się tak, że nie rozmawia z tymi osobami. Na spotkania przychodzi jako słuchaczka. Nie odzywa się. Przez brzmienie swojego głosu wycofuje się z życia społecznego.

To problemy osób przechodzących przez proces tranzycji. Nasilają się w społeczeństwie pełnym nienawiści, które uważa osoby LGBTQ+ za zagrożenie.

Zosia Leśniak, uczennica Natalii: Głos rzutuje na to, jak ludzie nas odbierają. Potrafi “wybijać” płeć przypisaną przy urodzeniu. Jako kobieta transpłciowa nie chcę być postrzegana jako mężczyzna. To dla mnie ważne. Mogę wyglądać kobieco, ale kiedy mówię męskim głosem, ludziom „coś tam nie gra”. Gdy ktoś odbiera mnie jako mężczyznę, działa to na mnie negatywnie, odbija się na mnie.

To dlatego chcę zmienić swój głos.

Kiedy zaczynałam tranzycję, próbowałam zrobić to sama. Ale materiałów z ćwiczeniami głosu dla osób transpłciowych nie ma. Nikt tego nie opisał. Byłam zdana na losowe filmiki w internecie. Gdzieś na ogólnodostępnej grupie dla osób transpłciowych znalazłam informację o lekcjach u Natalii. Zapisałam się na zajęcia. Przez przypadek.

Do tej pory nie słyszałam o tym, że można pomóc zmienić komuś głos. Nikt o tym w Polsce głośno nie mówi. Jak wpadłaś na ten pomysł?

Natalia: Na terapii. Terapeutka zapytała, czy prowadzę zajęcia dla osób transpłciowych, kiedy dowiedziała się, że uczę głosu. Przychodziło do niej wiele osób, które

nie akceptowały własnego głosu.

Potrzebowały ćwiczeń, ale nie miały się do kogo zgłosić. Pod koniec 2020 roku napisałam projekt TransVoice, który z ramienia Strajku Kobiet zgłosiłam do Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej w Poznaniu. I zaczęłam prowadzić zajęcia finansowane z projektu.

Zosia: W społeczeństwie nadal jest mała wiedza na temat transpłciowości. Myli się transwestytów z osobami transpłciowymi. Ludzie żartują z mężczyzn w szpilkach i sukience. To krzywdzące. Potrzeba tranzycji wynika z tego, że chcę, by lepiej żyło mi się wśród ludzi. Dostosowanie się do norm społecznych było mi potrzebne do funkcjonowania w społeczeństwie jako „ja”.

Bez głosu dopasowanego do płci to niemożliwe?

Przez głos ktoś może wziąć mnie za mężczyznę, a nie za kobietę.

Bałam się tego w trakcie procesu tranzycji.

Myślałam: „Jak głos nie dopasuję się do mojej płci, to ludzie odbiorą mnie źle. Będą mylić z transwestytą albo fetyszystą”. Ludzie często odbierają nas, osoby transpłciowe, jako zagrożenie. Na przykład dla rodziny. To obciąża psychicznie.

Celem tranzycji jest zmiana wyglądu. Nie zawsze chodzi tylko o dopasowanie się do norm społecznych. Mam obraz siebie, który chciałabym spełniać. Potrzebuję tego, by dobrze ze sobą żyć. Głos jest charakterystyczny. Często odstaje od wyglądu.

Trudno go polubić, zaakceptować?

Zosia: Tak. Bo głos kojarzymy z płcią.

Natalia: Ludzie identyfikują płeć, przypisując ją do głosu. A osobom, które podlegają tranzycji, głos jest trudno zmienić.

Przeczytaj także:

Udźwignąć albo rozciągnąć

No właśnie. Jak można zmienić swój głos?

Możliwości zmiany głosu w przypadku osób trans-kobiecych, które przeszły już etap mutacji są dwie. Pierwsza to chirurgiczna operacja krtani. Tyle tylko, że operacja chirurgiczna krtani to duże ryzyko. Może być niebezpieczna, jeżeli chodzi o głos. Jest nieodwracalna, kosztowna i nie jest refundowana w Polsce. Niewielki procent osób trans-kobiecych na świecie decyduje się na operację chirurgiczną. Nie wyklucza ona późniejszych ćwiczeń głosu, a wręcz są one zalecane.

O wiele więcej ludzi korzysta z drugiej możliwości zmiany, przez emisję głosu. To proces wydobywania się głosu podczas śpiewu lub recytacji. Obejmuje oddychanie, artykulację, przechodzenie z jednego rejestru do drugiego, zmiany dynamiki, barwy. To inaczej ćwiczenie pamięci mięśniowej.

Emisja głosu jest bezpieczniejsza, zdrowsza i przyjaźniejsza niż operacja krtani.

W trakcie zmiany płci przechodzisz przez terapię hormonalną. Co się dzieje wtedy z głosem?

Natalia: W terapii hormonalnej osób trans-męskich głos zmienia się pod wpływem testosteronu. Każda osoba ma określoną masę fałd głosowych. Potocznie nazywamy je strunami głosowymi. Na ich masę wpływa płeć genetyczna czy budowa ciała.

Wyższe osoby z reguły mają niższy głos, a niższe wyższy. Bo mają dłuższe lub krótsze fałdy głosowe, przez co ich masa jest inna.

Testosteron sprawia, że fałdy głosowe się pogrubiają, zmienia się brzmienie głosu, który robi się niższy. Nie zawsze jednak efekt przyjmowania testosteronu jest zadowalający. Jeżeli ktoś chce popracować mocniej nad maskulinizacją głosu, czyli nadaniu mu cech męskich, może ćwiczyć mięśnie krtani. Tak, by udźwignęły nową masę fałd głosowych, która zwiększyła się pod wpływem testosteronu.

A jak jest w przypadku trans-kobiet? U nich jest przecież trudniej. Tranzycja jest dłuższa. Czy nauka mówienia jest dla nich szczególnie cenna?

Natalia: Tak. W przypadku osób trans-kobiecych hormony nie mają żadnego wpływu na głos. Ale ćwicząc, mogą sprawić, że fałdy głosowe będą się rozciągać. A tym samym głos będzie wyższy.

Zajęcia prowadzę zarówno dla osób trans-kobiecych, jak i trans-męskich. Pracuję nad neutralizacją, feminizacją i maskulinizacją głosu. Uczę też śpiewu. Ale mam o wiele więcej osób, które potrzebują feminizacji głosu – na stałe jest ich osiem. Nad maskulinizacją głosu pracuję jak na razie tylko z jedną osobą.

Jak “zmieniasz” ludziom głos?

Natalia: Najpierw niweluję napięcia w ciele i w mimice twarzy. Jeżeli w trakcie mówienia podnosi nam się brew albo spina język, to rekompensujemy mięśniami źle działający oddech. A to przecież oddech powoduje, że fały głosowe drgają i pojawia się dźwięk. Praca z oddechem jest ważna.

Dlatego każde zajęcia zaczynamy od rozciągania ciała, potem gimnastykujemy twarz i robimy ćwiczenia oddechowe. Dopiero potem pracujemy z dźwiękiem.

Natalia Pancewicz uczy głosu stacjonarnie osoby transpłciowe z Warszawy, ale też zdalnie ludzi z całej Polski. Fot. @foggy.stories

Ćwiczymy głos na dźwiękach prymarnych, pierwotnych, które wydajemy jako noworodki. To stękania, ziewnięcia, mruczenie. Pojawiają się najwcześniej w rozwoju naszej mowy i głosu.

Możemy manipulować dźwiękiem przez ułożenie ust. Pracujemy nad koordynacją mięśni krtaniowych. To jak budowanie niewidzialnego instrumentu, który jest w nas. Kiedy idziemy na siłownię, widzimy, że budujemy biceps, triceps. Kiedy ćwiczymy głos, trenujemy tak samo mięśnie tyle tylko, że ich nie widzimy.

Wikipedia głosów

Niwelujesz napięcia w ciele, mówisz o oddechu. A co z ćwiczeniem umysłu, akceptacją własnego głosu, czy to też ma znaczenie?

Natalia: Tak. To, jak mówisz i myślisz o swoim głosie, wpływa na to, w jaki sposób on działa. Głos uwalnia się wtedy, kiedy akceptujesz, że organicznie jest częścią ciebie, twojego ciała.

Pytałaś o potrzebę nauki głosu. U osób, z którymi pracuje, wynika z tego, że

głos jest wyznacznikiem dysforii płciowej.

To uczucie dyskomfortu, cierpienie psychiczne, które wiąże się z niespójnością między płcią przypisaną przy urodzeniu a tożsamością płciową.

Czy gdybyśmy myśleli nie tylko w stereotypowy sposób, że długie włosy to ma kobieta, a mężczyzna ma gruby głos – to byłoby łatwiej? W domu nie myślę nad tym, kim jestem. Nie mam dysforii. A potem idę do sklepu. I w kolejce, wśród ludzi, zaczynam się nad tym zastanawiać.

Natalia: Gdybyśmy nie mieli binarnego wyobrażenia o płci, że istnieją tylko dwie płcie, że można być albo kobietą, albo mężczyzną i nikim więcej, że można mieć tylko męski albo kobiecy głos, wielu osobom na pewno byłoby łatwiej. Dysforia w związku z brzmieniem głosu być może nie byłaby tak mocno odczuwalna.

Ten brak spójności powoduje, że osoby transpłciowe nie akceptują siebie w pełni, a co za tym idzie, nie akceptują swojego głosu. Najpierw trzeba ten głos uspokoić, poczekać. Powiedzieć sobie „pracuję nad tym, potrzebuję czasu”. Jak w każdej terapii mamy doły i góry. Progres nie jest linearny i trzeba o tym pamiętać.

Mówię to z perspektywy osoby trenerskiej. Na zajęciach z emisji głosu czy warsztatach nauczycielskich pokazuję bank głosów. To taka wikipedia głosów, w której można zobaczyć kolory głosów, które potocznie nazywamy kobiecymi. Odzwierciedlają one ich brzmienie. Niektóre mają ciemne kolory, inne jasne, jeszcze inne jaskrawe.

„Jaki jest głos kobiecy?”

To pierwsze pytanie, które zadaje na zajęciach. Bo jeżeli chcesz zmienić swój głos, jeżeli chcesz, żeby brzmiał inaczej, to powiedz mi, co to znaczy “kobiecy”. Bo mogę go rozumieć inaczej niż ty. Dlatego proszę o przymiotniki.

I jakie padają odpowiedzi? Jaki głos jest kobiecy?

Głos, nasz sposób mówienia, czy komunikacji, jest binarny, stereotypowy. Przykładowo mężczyźni mówią dosadnie, w punkt. A kobiety lżej. Kobiety mówią więcej o emocjach.

Przychodzą do mnie także osoby, które nie chcą budować innego brzmienia głosu, tylko język, jakiego używają. Gdybyśmy kulturowo nie byli uwarunkowani co do tego, jak ma brzmieć dany głos, to na pewno inaczej rozmawiałybyśmy teraz o dysforii płciowej.

Uczy się nas, że głos niższy jest przyjemniejszy dla ucha.

Bo jest przypisany do płci męskiej. Patriarchat nam to zrobił. Głos męski traktujemy poważniej.

Mój głos nie wprowadza w błąd

Ile trzeba czasu, żeby głos się zmienił?

Natalia: Zakładam, że cały proces trwa około roku. Pierwsze efekty można zauważyć już po dwóch miesiącach ćwiczeń. Początki są zawsze trudne zarówno dla mnie, jak i dla osoby, która do mnie przychodzi. Szukamy ćwiczeń, samogłosek, spółgłosek, które będą pasować do danej osoby. Wiele zależy też od tego, czy ćwiczy ona sama w domu. To jest ważne.

Zosia: Mam lekcje dwa razy w miesiącu. Najwięcej ćwiczę czytając na głos i „na żywca” używając głosu w krótkich rozmowach. Wtedy łatwiej się “pilnować”.

Pilnować? To znaczy, że świadomie modelujesz głos, dbasz o jego brzmienie, w trakcie mówienia?

Natalia: Emisja głosu to inaczej ćwiczenie pamięci mięśniowej. Do pewnego momentu pilnujesz głosu, ale dążymy do tego, by finalnie mięśnie pracowały same.

Miałaś już moment, w którym poczułaś, że to ten głos, twój głos, który chcesz sobie wypracować?

Zosia: W pewnym momencie tranzycji miałam „neutralny” wygląd. To głos decydował o tym, czy ekspedientka w sklepie mówiła do mnie „pani” czy „panie”. Pierwsze zmiany zauważyłam po pół roku ćwiczeń. Wymieniłam uprzejmości z panią przy kasie w sklepie i trafiłam w odpowiedni ton głosu.

Powiedziała do mnie: „Dziękuję pani”.

Byłam z siebie zadowolona, że mój głos nie wprowadził jej w błąd. Pomyślałam wtedy po raz pierwszy: „Ktoś w końcu dobrze mnie odebrał na podstawie głosu”. Teraz – po ponad roku ćwiczeń – rzadko zdarza mi się, żeby ktoś odebrał mnie na podstawie głosu jako mężczyznę.

Natalia: Na co dzień, w trakcie mowy, używamy niewielkiego procentu możliwości naszego głosu. A zakres dźwięków, jaki mamy, jest o wiele większy. Takie ćwiczenia nazywamy afirmacją głosu (z ang. Gender Affirming Voice Care) lub tranzycją głosu. To nie tylko poznanie swojego głosu i odkrywanie nowego brzmienia, ale także słuchanie tego głosu życzliwym uchem i zaprzyjaźnianie się z nim.

Proces tranzycji – zarówno osób trans-męskich, jak i trans-kobiecych – dużo kosztuje, jest długotrwały, dla wielu obciążający psychicznie. Chociażby dlatego, że w Polsce osoba, która przechodzi tranzycje i chce zmienić płeć w akcie urodzenia, musi pozwać swoich rodziców. To problem nadal nierozwiązany prawnie. Narodowy Fundusz Zdrowia refunduje operację klatki piersiowej, ale resztę kosztów osoba przechodząca przez tranzycję musi pokryć sama.

Na końcu tego trudnego procesu zostaje głos.

Wiele osób nie może sobie pozwolić na zajęcia z emisji głosu, bo po prostu nie ma na to środków finansowych.

Przez dwa lata prowadziłam finansowane z projektu zajęcia pilotażowe dla 15 osób transpłciowych. Wydałam pierwszy w Polsce podręcznik przystosowany do ćwiczeń dla osób trans-kobiecych i dla osób trenerskich, dostępny bezpłatnie dla wszystkich, którzy tego potrzebują.

Teraz osoby, które mają u mnie cztery lub więcej zajęć w miesiącu, jedną dodatkową lekcję dostają dzięki Strajkowi Kobiet, który je finansuje. Ale cały czas zbieramy środki, by prowadzić zajęcia indywidualne lub lekcje grupowe. Chciałabym też wypuścić publikację dla osób trans-męskich. Dla ludzi temat głosu osób transpłciowych nadal nie jest “nośny”. Nie mamy świadomości, że głos można zmienić. Nie rozumiemy, że głos może wykluczać ze społeczeństwa. Przez samo brzmienie.

*Natalia Pancewicz, trenerka wokalna, wokalistka, klarnecistka, animatorka społeczno-kulturowa i aktywistka. Stworzyła innowacyjną metodę emisji głosu dla osób transkobiecych „TransVoice”; jest autorką pierwszego w Polsce zeszytu ćwiczeń z emisji głosu dla osób trans-kobiecych. Ukończyła Ogólnokształcącą Szkołę Muzyczną I stopnia w klasie fortepianu i II stopnia w klasie klarnetu oraz studia pierwszego stopnia na kierunku animacja społeczno-kulturowa na Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Na tej samej uczelni studiowała socjologię na poziomie magisterskim oraz przewodniczyła Kołu Naukowemu Gender Studies. Od ponad 25 lat jest związana ze środowiskiem chóralnym, z którym występowała m.in. w Polsce, Austrii, Niemczech, Francji, Grecji, Ukrainie i na Litwie. Założycielka Fundacji Przestrzeń Czułego Głosu, w której prowadzi zajęcia ze śpiewu i afirmacji głosu. Jest aktywistką społeczną, działa przeciwko wykluczeniu, broni praw kobiet, mniejszości LGBTQIAP, mniejszości narodowych i innych. Jest współtwórczynią Strajku Kobiet.

;

Udostępnij:

Julia Theus

Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.

Komentarze