0:000:00

0:00

“To, co zrobiono z ciałami ofiar, jest haniebne” - mówi tygodnikowi “wSieci” (5 czerwca) Marta Kaczyńska. Jej wywiad jest komentarzem do okładkowego materiału w tygodniku, w którym dwaj dziennikarze (Marek Pyza i Marcin Wikło) na podstawie głównie anonimowych źródeł opisują, co działo się w moskiewskim prosektorium. Oto cytat:

"Wchodzi Rosjanin i ciężki czarny worek rzuca pod ścianę. Niedbale, więc ten się osuwa. Kopie go raz i drugi, przeklinając przy tym pod nosem. Ktoś mu pokazuje karteczkę z nazwiskiem. „Czy wiesz, kogo kopiesz? To polski dowódca wojskowy!” Macha tylko ręką i odchodzi po kolejny worek z kolejnymi szczątkami… No właśnie, worek! Nie taki, jak na zwłoki, lecz przeznaczony na śmieci."

Kaczyńska komentuje:

"To obraz makabryczny i absolutnie niedopuszczalny w cywilizowanym świecie oraz w naszej kulturze, zgodnie z której kanonami ciało osoby zmarłej traktuje się zawsze z szacunkiem. To, w jaki sposób potraktowano ciała ofiar katastrofy smoleńskiej, przeczy tym kanonom. Druga sprawa to kwestia skali zaniedbań, jakich się dopuszczono. Słyszeliśmy opowieści, z których rzekomo miało wynikać, że miejsce katastrofy zostało dokładnie przeszukane oraz zostało ono przekopane na metr w dół."

Wypowiedź Kaczyńskiej pokazuje mechanizm, który pozwala łatwo przejść od żałoby i oburzenia wywołanego skandalicznym potraktowaniem zwłok do wyciągania doraźnych politycznych konsekwencji wobec polityków największej partii opozycyjnej.

Przeczytaj także:

Media związane z PiS od momentu rozpoczęcia ekshumacji informują o kolejnych odkryciach pokazujących co najmniej niestaranne potraktowanie ofiar katastrofy w Smoleńsku. Jest więc mowa o niedopałkach pozostawionych w trumnach, torebkach po herbacie czy rękawiczkach używanych w trakcie sekcji, które były wpychane do czaszek oraz o mieszaniu szczątków różnych ofiar (w trumnie stewardesy Natalii Januszko znalazły się podobno szczątki pięciu różnych osób, w tym trzy dłonie).

Nie wiemy, ile z tych informacji jest prawdziwych i w jakim zakresie - ponieważ niektórym mediom, które je podają, zdarzało się niekiedy rozminąć z prawdą albo koloryzować fakty. Część z tych doniesień jest jednak z pewnością prawdziwa - np. informację o tym, że w trumnie prezydenta Lecha Kaczyńskiego znaleziono szczątki trzech osób, podał 1 czerwca przedstawiciel prokuratury na konferencji prasowej.

OKO.press współczuje rodzinom ofiar, które uważają, że ciała ich bliskich zostały zbezczeszczone. My także uważamy, że zwłokom zmarłych należy się szacunek. To jednak nie zmienia faktu, że oburzenie wywołane stanem szczątków ofiar ma także polityczny wymiar, a media związane z PiS oraz politycy tej partii używają go do politycznych celów. Spróbujmy zrekonstruować ten przekaz.

  • Nastąpiła "profanacja" albo "zbezczeszczenie" zwłok. Anita Gargas, dziennikarka, w TVP Info: "Dla przeciętnego laika jest oczywiste, że składanie w jednej trumnie szczątków wielu ofiar jest profanacją". Słownik PWN mówi, że profanacja to "zbezczeszczenie przedmiotów i miejsc przeznaczonych do celów kultowych; też: znieważenie powszechnie uznawanych wartości". Używanie słowa "profanacja" jest więc nadawaniem temu, co mogło być zaniedbaniem, wymiaru moralnego skandalu - a być może także świadomego działania (bo akt profanacji jest często publicznym wyzwaniem rzuconym powszechnie wyznawanym wartościom).
  • Rosjanie znieważyli zwłoki Polaków świadomie. To nie było zwykłe zaniedbanie, które mogło w Rosji się zdarzyć. To był policzek. Jacek Karnowski dla TVP Info: "Rosjanie chcieli przekazać, że wysyłają nam ciała, ale zrobią to w taki sposób, żebyśmy nie mogli zamknąć sprawy, aby nas to dalej bolało. To było barbarzyńskie przesłanie, poniżające całą wspólnotę, które miało podkreślić, że nie możemy tej sprawy zamknąć". Ta teoria ma słabość: nikt nie mógł z góry przewidzieć, że trumny będą otwierane w Polsce ponownie; jaki polityczny sens miałoby takie ukryte upokarzanie Polaków? W jaki sposób sprzyjałoby rosyjskim interesom? Tego zwolennicy tej teorii nie tłumaczą. Polityk PiS Marek Suski dla PAP: "Trudno tutaj mówić o przypadkowości, można powiedzieć, że widać wyraźnie, że te zaniedbania są tak przerażające, że to wygląda na jakby celowe zbezczeszczenie zwłok".
  • Rząd PO wykazał się co najmniej naiwnością, a być może - kolaborował z Rosjanami. W tym momencie przechodzimy na krajowe pole polityczne. Teza o tym, że Rosjanie chcieli Polaków upokorzyć, potrzebna jest po to, aby lepiej wydobyć potworność zachowania rządu PO. Znów Suski: "Kiedy ciała wszystkich, którzy tam zginęli przyleciały do kraju, my postulowaliśmy od początku, że trzeba przeprowadzić ponowne badanie zwłok, a ówczesny rząd mówił, że z Rosją jest świetna współpraca, mają pełne zaufanie i że nie należy trumien otwierać - to pokazuje jak błędne były te decyzje, które były po prostu karygodny". Antoni Macierewicz na briefingu w MON, 1 czerwca: "Sytuacja byłaby zupełnie inna, gdyby poprzednie władze chciały badać katastrofę. Problem polega na tym, a dziś przeżywamy tego konsekwencje, że one badać tego nie chciały, tak dalece, że ówczesny minister obrony pan Bogdan Klich nie powołał komisji badania wypadków lotniczych lotnictwa państwowego". A zatem: rząd PO kłamał, że zwłokami zajmowano się z należytą starannością; hamował słuszne postulaty PiS i rodzin części ofiar; faktycznie współpracował z "chcącymi nas upokorzyć" Rosjanami.Fakty przeczą tym twierdzeniom. Rząd Tuska powołał rządową komisję do zbadania katastrofy smoleńskiej pod przewodnictwem ówczesnego szefa MSW Jerzego Millera. Jej raport precyzyjnie opisał i odtworzył przebieg i przyczyny katastrofy. Komisja Millera zgłosiła ponad 100 uwag do raportu komisji rosyjskiej. Nie powiodły się żadne próby podważenia ustaleń komisji Millera przez różne zespoły powoływane przez Macierewicza.Rząd Beaty Szydło usunął ze strony Kancelarii Premiera tekst raportu Millera, ale został on opublikowany na kilku portalach internetowych. Zainteresowanych odsyłamy do informacji o tym tu.
  • Za bezczynność i zaniedbania polityków PO należą się wyroki, a przynajmniej polityczne konsekwencje. Suski: "Za tego typu niedopełnienia obowiązków moim zdaniem powinny być zwykłe karne wyroki"; Macierewicz: "Ubolewam nad postawą części polityków i mediów, które robiły wszystko, żeby prawda nie wyszła na wierzch". Marek Pyza, "wSieci": "Nie przepadam za uogólnianiem, odpowiedzialnością zbiorową, ale ostatni tydzień każe w tych kategoriach patrzeć na zachowania Platformy jako całej partii. Nie znalazł się ani jeden człowiek, do którego można byłoby odnieść tytuł książki jednego z ich największych autorytetów: "Warto być przyzwoitym".

Do tej opowieści przykładają się niektórzy politycy opozycji, wstrząśnięci tym, to odnaleziono w trumnach ofiar. Córka Izabeli Jarugi-Nowackiej, ofiary katastrofy smoleńskiej, Barbara Nowacka, obecnie liderka lewicowej Inicjatywy Polskiej, w TVN24: "Można było otwierać trumny i bardzo proszę, żeby nie powtarzać bzdur"; Bronisław Komorowski w Polsat News: "Wszyscy doskonale wiedzieli , że Rosjanie szukając ciał i składali, wedle tego jak im się wydawało, że pasuje, jeden fragment do drugiego. Tysiąc błędów, ale o tym wszyscy wiedzieli".

Tłumaczenia polityków opozycji - przekonujących, że przy takich katastrofach trudno o kompletne ciała, a próba przeprowadzenia dokładnych badań opóźniłaby bardzo pogrzeby - przedstawiane są jako niewiarygodne próby mataczenia.

Nie wiadomo, na ile sprawa smoleńska jest ważna dziś dla Polaków, i na ile ewentualne zaniedbania mogą wpłynąć na popularność PiS i opozycji. "Elektorat smoleński" i tak głosuje na PiS. Tak czy inaczej, ekshumacje są dla tej partii politycznym prezentem: pozwalają oskarżyć opozycję nie tylko o to, że jest niekompetentna, ale także - że ma w pogardzie ważne dla Polaków wartości, takie jak szacunek dla zmarłych.

Według sondażu IPSOS dla OKO.press z października 2016 roku w zamach w smoleńsku wierzyło 27 proc. Polaków. Później ten odsetek jeszcze spadł: według sondażu IBRIS z kwietnia 2017 roku w wersję przedstawioną przez komisję Macierewicza (wybuchy bomb termobarycznych) wierzyło 6,5 proc. Polaków. W żaden zamach nie wierzyło 83 proc.

Teoria zamachu jest jednak niewygodna ze względu na możliwe reperkusje międzynarodowe i prawne - zamachu trzeba jednak prędzej czy później dowieść przed sądem i kogoś o niego formalnie oskarżyć. Oskarżanie Rosjan jest zbyt ryzykowne, a do oskarżenia Tuska trzeba (mimo wszystko) mieć dowody.

Zarzuty o bezczeszczenie zwłok są politycznie wygodniejsze: można je powtarzać w nieskończoność, przedłużając ekshumacje, grozić procesami, ale ostatecznie nikogo przed sądem nie postawić. Utrzyma to elektorat smoleński w dyscyplinie, a opozycji może odjąć kilka punktów w sondażach.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze