0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto GETTY IMAgencja GazetaES NORTH AMERICA / Getty Images via AFPFoto GETTY IMAgencja...

Demokraci bali się podjąć asertywną politykę wobec Izraela i jego ludobójczej inwazji na Gazę. Chociaż prywatnie i nieoficjalnie prezydent Biden wypowiadał się o premierze Izraela Benjaminie Netanjahu i jego działaniach bardzo negatywnie, to nie miało to przełożenia na politykę. W ciągu roku od 7 października 2023 roku USA wydały niemal 18 mld dolarów na pomoc wojskową dla Izraela.

Przez ponad rok izraelskiej inwazji w Gazie zginęło oficjalnie ponad 40 tys. osób, najpewniej więcej. Wiele izraelskich ataków kończy się ogromną liczbą ofiar cywilnych. W ostatnim czasie Izraelczycy dążą do depopulacji północnej części Strefy Gazy. Od początku października niemal nie dociera tam pomoc humanitarna. Coraz więcej osób otwarcie uważa, że Izrael przeprowadza w Gazie ludobójstwo.

Przeczytaj także:

Kto wspiera Izrael?

Pomimo tego Demokraci od ataku Hamasu na Izrael 7 października i zamordowaniu 1200 Izraelczyków, silnie stali za Izraelem. Z wyborczego punktu widzenia można było znaleźć ku temu pewne podstawy.

Według sondażu YouGov z pierwszej połowy października tego roku z Izraelem sympatyzuje 36 proc. Amerykanów, z Palestyńczykami – 17 proc. W porównaniu z wcześniejszym badaniem tej samej firmy z maja nie zmieniło się praktycznie nic. Poparcie dla Palestyńczyków było nieco wyższe, ale w granicach błędu statystycznego – 19 proc. Dla Izraela poparcie było takie samo.

Ale dla Demokratów był to trudniejszy temat niż dla Republikanów. W sondażu Gallupa z lipca tego roku tylko 23 proc. Demokratów popierało wojskową kampanię Izraela w Gazie. Wśród Republikanów było to aż 76 proc. I, co również bardzo ważne, wśród wyborców niezależnych było to 34 proc.

Demokraci do pewnego stopnia zdawali sobie z tego sprawę. W październiku telewizja CNN dała możliwość niezdecydowanym wyborcom zadania pytań Harris. Mieszkanka Filadelfii zapytała, co Harris zrobi, by upewnić się, że pieniądze z podatków Amerykanów nie przyczynią się więcej do śmierci palestyńskich cywili.

Harris przyznała, że w tym konflikcie zginęło zbyt wiele niewinnych osób. Ale nie podała żadnych konkretnych rozwiązań, nie obiecała, że gdy Izrael przekroczy jakąś granicę, to wstrzyma finansowanie.

To nie Gaza zadecydowała

Dlatego wielu wyborców Demokratów mówiło otwarcie, że tym razem nie zamierzają głosować na kandydatkę swojej partii. Harris jako wiceprezydentka Bidena była częścią tej administracji i nie mogła się odciąć od jego polityki wobec Izraela. Jeśli dla kogoś najważniejszą sprawą jest zawieszenie broni w Gazie i powstrzymanie śmierci cywilów, wówczas trudno dziwić się, że taka osoba nie chciała oddać głosu na Harris.

Sprawa Gazy z pewnością pozbawiła kandydatkę Demokratów części głosów. Trudno powiedzieć jak dużą. I niemal na pewno nie były one kluczowe – Trump wygrywa te wybory znaczącą przewagą. A w sondażach, w których pytano wyborców o kluczowe dla nich kwestie, polityka zagraniczna zawsze była daleko na liście priorytetów.

W sondażu Gallupa z września sytuacja na Bliskim Wschodzie była ważna dla 64 proc. wyborców, ale to dopiero 15 wynik na 22 kwestii. W sondażu exit polls pytano wyborców o wybranie jednej z pięciu najważniejszych kwestii w tych wyborach. Polityka zagraniczna zebrała najmniej, zaledwie 4 proc. wskazań.

Niestety ci, którzy zrezygnowali z Harris ze względu na Gazę, niemal na pewno będą rozczarowani polityką nowej administracji. Trump nie gwarantuje dążenia do trwałego pokoju między Izraelem a Palestyną.

Bliscy znajomi

Przez pierwszą kadencję Trumpa jego relacje z Netanjahu były bardzo dobre. Na początku 2021 roku, po wyborczej porażce z Joe Bidenem, Netanjahu pogratulował jednak zwycięzcy wyborów – Bidenowi. W grudniu 2021 roku Trump w rozmowie z izraelskim dziennikarzem Barakiem Rawidem powiedział: „Nie rozmawiałem z nim od tego czasu. Jebać go”.

Pod koniec kadencji Trump miał dojść do wniosku, że Netanjahu go wykorzystywał i oszukiwał w kwestii Palestyny i Iranu. W tym roku relacja wygląda jednak już na naprawioną. W październiku mieli rozmawiać przynajmniej dwa razy.

Według dziennikarzy „Washington Post” Trump miał powiedzieć Netanjahu, by ten „robił to, co musi”. Według senatora Lindsaya Grahama Trump wyraził też podziw dla militarnych osiągnięć Izraela.

Gaza jak Monako

Co Trump sądzi o Gazie? W rocznicę mordu z 7 października 2023 w wywiadzie radiowym na pytanie o to, czy jako deweloper uważa, że Gaza może być jak Monako, odpowiedział:

„Może być lepsza niż Monako. Ma najlepszą lokalizację na Bliskim Wschodzie, najlepszą wodę, wszystko jest najlepsze, mówiłem to od lat. Byłem tam i jest ciężko, to trudne miejsce. Było ciężko przed tymi wszystkimi atakami, przed tym, co działo się przez ostatnie kilka lat. Gdy tam byłem, mówiłem „Wow, spójrz na to, mają tył fabryki w stronę oceanu”. Nigdy z tego nie skorzystali. To mogłoby być najpiękniejsze miejsce na świecie. Pogoda, woda, klimat. Mogłoby być tak pięknie. Mogłoby to być najlepsze miejsce na Bliskim Wschodzie".

Po pierwsze, Trump nigdy nie był w Gazie. Mógł mieć na myśli swoją wizytę w Izraelu, być może widział zdjęcia Gazy. Nie da się stwierdzić, czy kłamał, czy po prostu nie miał pojęcia, o czym mówi. Po drugie jest to dobra ilustracja tego, jak Trump rozumie Gazę i co wie o Palestynie. Gdy rozważa odbudowę, nie myśli o ludziach i ich potrzebach, myśli o nieruchomościach i ich wartości.

W marcu Trump mówił, że po 7 października zrobiłby to samo co Izrael. Gdy połączymy to z jego podziwem dla osiągnięć Netanjahu w Gazie, maluje się bardzo ciemny obraz.

Pokój jak najszybciej?

Jednocześnie, Trump wielokrotnie podkreślał, że zamierza pomóc zakończyć wojnę i dać Izraelczykom i Palestyńczykom pokój. W sierpniu tak relacjonował jedną ze swoich rozmów z Netanjahu:

„Zachęcałem go, by się pospieszył. Trzeba to szybko zakończyć. Osiągnij swoje zwycięstwo i to zakończ. To się musi skończyć, zabijanie musi się skończyć”.

Czyli: Netanjahu nie powinien spotkać się ze strony Trumpa z oporem wobec sposobu prowadzenia operacji w Gazie, ale Trump może nie tolerować przeciągającej się wojny. Były i przyszły prezydent USA ma obsesję na punkcie jak najszybszego zakończenia wojen i przypisania sobie za to zasługi. Być może rzeczywiście po przejęciu władzy będzie naciskał na Izrael, by podpisać porozumienie z Hamasem. Pytanie, jak zareaguje wówczas Netanjahu. W przypadku administracji Bidena często ignorował ich rekomendacje. Jeśli zignoruje Trumpa, ich relacja znów może się popsuć.

Poprzedni plan pokojowy

Nawet gdyby Trump rzeczywiście zmusił Izrael do zakończenia pacyfikacji Gazy, nie oznacza to szczęśliwego zakończenia dla Palestyńczyków.

W ostatnim roku swojej prezydentury, w styczniu 2020 roku Trump zaproponował swój plan na pokojowe rozwiązanie konfliktu palestyńsko-izraelskiego. Ówczesny prezydent i jego ekipa proponowali Palestyńczykom poszatkowane terytorium i brak własnej armii.

„Plan porzuca wieloletni cel pełnoprawnego państwa dla Palestyńczyków. Prezydent Trump mówi, że mamy do czynienia z sytuacją „win-win”. Palestyńscy liderzy od razu ten plan odrzucili” – pisał wówczas „New York Times”.

Ówczesny plan i słowa Trumpa o Gazie jako o nowym Monako pokazują, że nie ma on pojęcia o Palestyńczykach i ich potrzebach, ani o faktycznym rozwiązanie konfliktu. Sami mieszkańcy Strefy Gazy, cytowani przez Al Dżazirę, są dalecy od optymizmu.

„Jeśli Trump wygra, będzie to dramat. Jako prezydent był katastrofalny dla sprawy palestyńskiej. Uznał Jerozolimę za stolicę Izraela, rozpoczął normalizację stosunków między Izraelem i krajami arabskimi” – powiedział Ammar Dżudeh z Dżabalji.

Tahani Arafat z Gazy uznała, że Trump ma szansę zakończyć wojnę, ale jednocześnie jest przekonana, że żaden amerykański prezydent nie będzie wspierał Palestyńczyków. Imad ad-Daja z obozu dla uchodźców Szati mówiła, że kadencja Trumpa była dla Palestyńczyków straszna i miała nadzieję, że Trump nigdy nie wróci na stanowisko.

Próżno szukać w kampanii Trumpa odpowiedzi na pytanie, jak wyglądać powinno państwo palestyńskie. Plan sprzed czterech lat jest niesprawiedliwy i w tym momencie nikt do niego nie wraca. Innego nie ma. Trumpowi zależy przede wszystkim na osobistym sukcesie wizerunkowym. Nie przyniesie on sprawiedliwości uchodźcom w Rafah ani Palestyńczykom prześladowanym na Zachodnim Brzegu przez żydowskich osadników.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze