Mariusz Błaszczak przekonywał 11 czerwca, że wizyta prezydenta Dudy w Białym Domu ma takie znaczenie jak wstąpienie Polski do NATO w 1999 roku. To kuriozalna teza, choć współpraca wojskowa ma się nieco powiększyć. Duda wysłuchiwał z uśmiechem krytyki Niemiec, ale on sam - i cały PiS - dostał od Trumpa duży prezent: zachwyt nad stanem demokracji w Polsce
Witając Andrzeja Dudę w Białym Domu, Donald Trump powiedział, że nie martwi się o "stan demokracji" w Polsce. "Znam Polaków i ich liderów. Polska radzi sobie doskonale i tak będzie też w przyszłości" - mówił.
Doskonała atmosfera rozmów, honory czynione Dudzie, w tym wspólne oglądanie z trawnika przed Białym Domem przelotu samolotów F-35, ma polityczne znaczenie dla Dudy i PiS, jest gestem do wykorzystania w kampanii wyborczej. Dla USA wizyta nie ma większego znaczenia. Trump nie wrzucił ani jednego twitta na temat wizyty polskiego prezydenta.
Ułatwiło to sytuację prezydentowi Dudzie, gdy dziennikarka zapytała go o problemy demokracji w Polsce.
"Ktoś panią oszukał. Nie ma żadnego problemu z demokracją w Polsce. Wszystko jest doskonale" - powiedział uśmiechnięty Duda. Donald Trump dodał dla wszelkiej jasności: "Tak też słyszałem".
Trump wykorzystał okazję konferencji z Dudą do utyskiwania na Niemcy: "Niemcy nie robią tego, co powinny robić, jeśli chodzi o NATO. Oni płacą na obronność 1 proc. produktu krajowego brutto, zamiast 2 proc, to nie fair" – mówił. I przeciwstawił złego partnera Polsce: "Panu prezydentowi chcę pogratulować i podziękować za to, co robi Polska – Polska płaci maksymalne kwoty" – zaznaczył Trump.
Duda nie reagował na krytykę Niemiec przez Trumpa, zachowując cały czas ton grzecznego pupila USA.
"Chciałbym podziękować panu prezydentowi za niesamowitą możliwość spotkania z panem prezydentem" - mówił.
Kluczowe dla PiS i samego Dudy są amerykańskie deklaracje w sprawie zwiększenia obecności wojsk USA w naszym kraju. Rząd PiS zabiega o to wytrwale od początku kadencji, próbując zyskać przychylność administracji Trumpa np. przez zorganizowanie w Warszawie 13-14 lutego ważnej dla amerykańskich interesów konferencji bliskowschodniej (która skończyła się klęską wizerunkową dla Polski). Po spotkaniu na wspólnej konferencji prasowej (w chwili publikacji tego tekstu jeszcze się nie odbyła) prezydenci mają ogłosić podjęte decyzje.
Trump wspominał ogólnikowo o "przeniesieniu 2 tys. żołnierzy z Niemiec lub z innych miejsc" oraz cieszył się, że Polska zamierza kupić 32 amerykańskie myśliwce F-35.
"Nie chcę przesądzać jeszcze, czy to będzie stała, czy niestała obecność. Mówimy o dwóch tysiącach żołnierzy, którzy mogą być przeniesieni z Niemiec, bądź z innego miejsca. Nie będziemy relokować dodatkowych żołnierzy do Europy" - mówił Trump.
Nie jest jasne, jak się ma deklaracja Trumpa o 2 tysiącach żołnierzy, do liczby około 1000 żołnierzy, jaka pada w podpisanej deklaracji. Nie jest też jasne, czy ewentualne przeniesienie żołnierzy z Niemiec było uzgodnione ze stroną niemiecką.
W Niemczech stacjonuje obecnie ok. 35 tys. żołnierzy.
Z wcześniejszych zapowiedzi i przecieków wynikało, że zostaną ogłoszone szczegółowe ustalenia dotyczące większej obecności wojsk USA w Polsce. Prezydencki minister Krzysztof Szczerski mówił, że porozumienie „zawiera komponenty tego, co Prezydent w skrócie nazwał podczas ostatniej wizyty w USA Fortem Trump (…) Wszystkie komponenty zwiększonej obecności wojskowej w tym porozumieniu są zawarte, ono zatem zawiera przepis na Fort Trump, zawiera składniki tej zwiększonej obecności (…) Ta obecność będzie zwiększona zarówno jakościowo, jak i ilościowo”.
W istocie częściowo potwierdza to deklaracja obu prezydentów. Według niej amerykańska obecność w Polsce ma "w najbliższej przyszłości zwiększyć się o około 1000 dodatkowych żołnierzy i będzie skoncentrowana na zapewnieniu w Polsce dodatkowych zdolności obrony i odstraszania". Strona polska pokryje dużą część kosztów ich pobytu. "Polska planuje również zapewnić dodatkowe wsparcie Siłom Zbrojnym USA, wykraczające poza obowiązujący w NATO standard wsparcia przez państwo-gospodarza" - czytamy.
Ponadto deklaracja zakłada (cytujemy):
A. Utworzenie Wysuniętego Dowództwa Dywizyjnego USA w Polsce.
B. Utworzenie i wspólne wykorzystywanie przez Siły Zbrojne Stanów Zjednoczonych i Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej Centrum Szkolenia Bojowego (CSB) w Drawsku Pomorskim oraz docelowo w kilku innych lokalizacjach w Polsce. Stany Zjednoczone zamierzają kontynuować wsparcie dla Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej w utworzeniu CSB przez zapewnienie obecności amerykańskich doradców.
C. Utworzenie w Polsce eskadry bezzałogowych statków powietrznych MQ-9 Sił Powietrznych USA, przeznaczonych do działań wywiadowczych, zwiadowczych i rozpoznawczych. Stany Zjednoczone zamierzają udostępniać Polsce, stosownie do okoliczności, informacje uzyskane w wyniku działań tej eskadry w celu wspierania naszych założeń obronnych.
D. Utworzenie bazy lotniczej załadunkowo-rozładunkowej w celu wspierania przemieszczenia się wojsk dla odbycia ćwiczeń lub na wypadek kryzysu.
E. Utworzenie grupy wsparcia na teatrze w celu zabezpieczenia obecnych i przyszłych Sił Zbrojnych USA w Polsce.
F. Utworzenie w Polsce zdolności sił specjalnych USA w celu wsparcia operacji powietrznych, lądowych i morskich.
G. Utworzenie infrastruktury wspierającej obecność w Polsce pancernej brygadowej grupy bojowej, lotniczej brygady bojowej oraz batalionu wsparcia logistycznego.
Wszystko to formalnie ma nie naruszać zawartego w 1997 roku pomiędzy NATO i Rosją porozumienia, w którym Sojusz zobowiązywał się nie lokować „stałych baz” w dawnych krajach Układu Warszawskiego. W efekcie w dokumentach mówi się o „stałej rotacyjnej obecności”.
Podczas konferencji z udziałem obydwu prezydentów zapytano także o wejście Polski do programu bezwizowego. Donald Trump: Mamy nadzieję, że bardzo szybko. Wiemy, że sytuacja jest dosyć złożona. Niewiele krajów należy do tej elitarnej grupy, chcemy, aby Polska do tej elitarnej grupy należała. Być może nastąpi to w ciągu najbliższych 90 dni".
W tym miejscu warto dodać, że "wąska elitarna grupa" objęta programem bezwizowym to prawie cała Unia Europejska. Nie należą do niej jedynie Rumunia, Bułgaria, Chorwacja, Cypr i... Polska.
Prezydent Duda powiedział dziennikarzom, że liczy na to, że zniesienie wiz nastąpi jeszcze podczas tej kadencji prezydenta Trumpa. "Prezydent USA i ambasador USA działają bardzo mocno, aby Polska została objęta programem ruchu bezwizowego", zapewniał.
Czas wizyty Dudy - oraz rewizyta Trumpa, jeszcze nie potwierdzona (w czasie spotkania Trump mówił, że przyjedzie, ale nie powiedział, w jakim terminie) - pasują do politycznego kalendarza PiS. Zwiększenie obecności USA w Polsce politycy i media tej partii będą przedstawiać jako historyczny sukces zwiększający bezpieczeństwo Polski.
Ta kampania zaczęła się, zanim jeszcze formalnie ogłoszono polityczne decyzje. We wtorek 11 czerwca minister obrony Mariusz Błaszczak - przebywający również z wizytą w USA - powiedział dziennikarzom, że „ustalenia dotyczące obecności wojsk amerykańskich w Polsce, jakie zostaną ogłoszone podczas spotkania prezydentów Donalda Trumpa i Andrzeja Dudy, będą miały znaczenie równe przyjęciu Polski do NATO”.
Ustalenia dotyczące obecności wojsk amerykańskich w Polsce, jakie zostaną ogłoszone podczas spotkania prezydentów Donalda Trumpa i Andrzeja Dudy, będą miały znaczenie równe przyjęciu Polski do NATO
Przypomnijmy, co Polska zyskała, wchodząc do NATO.
W 1989 roku PRL należała do Układu Warszawskiego - zdominowanego przez Związek Radziecki paktu militarnego wymierzonego w Zachód. NATO było głównym wrogiem, demonizowanym w propagandzie. Na terenie Polski do 1992 roku stacjonowały wojska radzieckie.
W 1990 roku rząd Tadeusza Mazowieckiego nawiązał oficjalne stosunki z NATO. Rozwiązanie Układu Warszawskiego w lipcu 1991 roku otworzyło Polsce drogę do sojuszu.
Była ona długa i wyboista z wielu powodów: Rosja sprzeciwiała się przyjęciu krajów Europy Wschodniej do NATO, które traktowała jako wroga (a kraje takie jak Polska - jako swoją naturalną historyczną strefę wpływów). Także kraje NATO uważały, że trudno będzie wschodnioeuropejskie siły zbrojne dostosować do standardów sojuszu, a sytuacja polityczna w regionie wydawała się wielu obserwatorom niestabilna. W 1994 roku założono „Partnerstwo dla Pokoju”, które stwarzało „możliwość prowadzenia wspólnych ćwiczeń, udziału w operacjach oraz konsultacje partnerów z NATO w razie zagrożenia ich bezpieczeństwa” (cytujemy za stroną poświęconą NATO w MSZ).
Do NATO dążyły kolejne polskie rządy - zarówno wywodzące się z „Solidarności”, jak i z PZPR. Był to niekwestionowany wówczas przez żadną liczącą się siłę polityczną cel polskiej polityki zagranicznej.
Ostatecznie Polska, Słowacja, Czechy i Węgry zostały przyjęte do NATO w 1999 roku - po kilkuletnim procesie przygotowań.
12 marca 1999 ówczesny minister spraw zagranicznych Bronisław Geremek przekazał na ręce sekretarza stanu USA akt przystąpienia Polski do Traktatu Północnoatlantyckiego. Był to historyczny i symboliczny moment - z kilku powodów:
W odróżnieniu od tych historycznych zmian Trump może nam obiecać tylko zwiększenie obecności wojsk amerykańskich - gest ważny, ale nieporównywalny z wejściem do NATO.
PiS oczywiście ma problem z tym, że to nie jego politycy wprowadzali Polskę do NATO. Na 20. rocznicę akcesji do sojuszu w marcu 2019 „Wiadomości” TVP przygotowały materiał, w którym rolę Bronisława Geremka oraz innych polityków związanych z dzisiejszą opozycją całkowicie pominięto, a wejście do NATO przypisano Jarosławowi Kaczyńskiemu. Wygumkowano ich obecność na wystawach i na oficjalnych klipach zamieszczanych w internecie przez władze państwowe.
Osobną sprawą jest skomplikowana relacja Trumpa z NATO. Jako kandydat na prezydenta mówił, że sojusz trzeba zlikwidować albo, że kraje sojuszu powinny płacić więcej za amerykańską ochronę. Miał też złe relacje z przywódcami Francji i Niemiec; ewentualne przeniesienie wojsk z Niemiec do Polski byłoby nieżyczliwym gestem wobec największej potęgi gospodarczej Europy.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze