0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Prezydent USA Donald Trump (P) uczestniczy w spotkaniu z prezydentem Rosji Władimirem Putinem podczas szczytu G20 w Osace 28 czerwca 2019 r. (Zdjęcie: Brendan Smialowski / AFP)Prezydent USA Donald...

„W najbliższych dniach może dojść do rozstrzygnięcia wojny rosyjsko-ukraińskiej" – mówił we wtorek 12 sierpnia premier Donald Tusk.

W piątek 15 sierpnia oczy całego świata będą skierowane na Alaskę. To właśnie w amerykańskiej bazie wojskowej Anchorage

Władimir Putin i Donald Trump mają spotkać się po raz pierwszy twarzą w twarz od inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 roku.

Wybór miejsca ma znaczenie symboliczne. Północnoamerykańskie ziemie, które car Aleksander II sprzedał Stanom Zjednoczonym za 7,2 mln dolarów w 1867 roku, są dziś symbolem splatającej się historii obu krajów.

Alaska była dla Rosjan gospodarczo trudna w utrzymaniu, więc car zgodził się ją sprzedać. Później okazało się, że te ziemie bogate są w złoto i ropę naftową.

Na Alasce spotykali się Ronald Reagan z papieżem Janem Pawłem II w 1984 roku oraz Richard Nixon z cesarzem Japonii Hirohito w 1971 roku. Oba kraje dzieli zaledwie 88 kilometrów, a w Cieśninie Beringa niektóre wyspy leżą 3,8 km od siebie.

Sam Trump mówiąc w poniedziałek o spotkaniu na Alasce, przejęzyczył się i powiedział, że jedzie „do Rosji”.

Dla Putina Alaska to bezpieczne miejsce, bo ani Rosja, ani Stany Zjednoczone nie uznają jurysdykcji Międzynarodowego Trybunału Karnego, który ściga przedstawiciela Kremla za zbrodnie wojenne w Ukrainie. Dodatkowo samolot Putina nie będzie musiał lecieć nad niebezpiecznymi terytoriami (Ukraina, Gruzja), więc nie ma obaw o zakłócenie podróży.

Ale Alaska ma też ogromny wymiar symboliczny dla Putina, bo teren znajduje się bardzo daleko zarówno od Kijowa, jak i od Europy. To dobrze wpisuje się w determinację Kremla, by zepchnąć na boczny tor Kijów i przywódców europejskich i nawiązać bezpośrednie relacje z Ameryką.

W czwartek późnym popołudniem można było śledzić przelot samolotu z rosyjskimi dyplomatami na pokładzie na portalu Flightradar.

View post on Twitter

Nic o Ukrainie bez Ukrainy

W Europie rosną obawy, że Trump i Putin mogą ustalić warunki pokoju, w tym podział terytoriów, a potem próbować zmusić Ukrainę do ich zaakceptowania.

Strona rosyjska informuje, że przywódcy będą rozmawiać o „współpracy gospodarczej”, wojnie w Ukrainie i kwestiach bezpieczeństwa. „Rozmowy będą miały charakter biznesowy” – powiedział Jurij Uszakow, doradca prezydenta Rosji ds. polityki zagranicznej, cytowany przez rosyjską agencję informacyjną TASS. „W zależności od przebiegu dyskusji” zakończą się wspólną konferencją prasową – dodał.

Uszakow poinformował też, że Putin i Trump spotkają się w cztery oczy o godzinie 11:30 czasu lokalnego, po czym odbędą się rozmowy z delegacjami, w skład których wejdzie po pięciu urzędników z każdej ze stron, m.in. szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow i doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Marco Rubio. Wiadomo, że w spotkaniu nie weźmie udziału Władimir Medinski, który jest doradcą Kremla i głównym wysłannikiem rosyjskim na rozmowy pokojowe z Kijowem.

„Nie spodziewam się przełomu po tym spotkaniu. Żądania wysuwane przez Rosję są daleko idące, nie mogłaby ich zaakceptować ani Ukraina, ani Europa” – mówi w rozmowie z OKO.press dr hab. Marek Madej z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego.

Financial Times” porównał historyczne spotkanie Trumpa z Putinem do „duchów Monachium i Jałty". Wśród europejskich liderów rosną obawy, że może skończyć się ono porozumieniem przypominającym układ monachijski z 1938 roku, gdy nazistowskie Niemcy dostały zgodę na zajęcie części Czechosłowacji w zamian za obietnicę pokoju. Wspomina się też konferencję jałtańską z 1945 roku, kiedy to Zachód oddał Europę Środkową i Wschodnią pod kontrolę Związku Radzieckiego.

Początkowo Trump mówił, że podczas spotkania z Władimirem Putinem może zostać uzgodniona wymiana ziem między Rosją i Ukrainą. To wywołało konsternację u europejskich liderów. „Decyzje na temat ewentualnej wymiany terytoriów i inne warunki pokoju muszą być uzgadniane z udziałem Ukrainy” – mówił w poniedziałek premier Donald Tusk.

Powiedział, że mówi o tym „nie tylko dlatego, że Ukraina potrzebuje wsparcia i solidarności ze strony Zachodu”, ale też „przede wszystkim ze względu na bezpieczeństwo Polski”.

Nie do końca jest jasne, co Trump miał na myśli, mówiąc o wymianie ziem między Ukrainą a Rosją. „Dokonamy wymiany części terytoriów, aby poprawić sytuację obu stron” – mówił prezydent USA w zeszłym tygodniu.

Strona rosyjska o wymianie ziem nic nie mówiła. Zapytany o słowa Trumpa rzecznik rosyjskiego MSZ Aleksiej Fadiejew odpowiedział w środę na konferencji, że „nie ma potrzeby wymyślać czegokolwiek w sprawach terytorialnych”.

I dodał, że „struktura Federacji Rosyjskiej jest zapisana w konstytucji. To mówi wszystko”.

Europa i Ukraina obawiają się, że Trump może przygotowywać grunt pod spełnienie żądania Putina – przejęcia przez Rosję części ukraińskiego terytorium.

W środę telefonicznie z Trumpem rozmawiał prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, który stanowczo odmawia ustępstw terytorialnych na rzecz Rosji. Podobne rozmowy odbyli też europejscy liderzy, którzy po spotkaniach deklarowali, że amerykański prezydent będzie zabiegał o zawieszenie broni, a nie ustępstwa ze strony Kijowa.

„Powiedziałem prezydentowi USA i naszym europejskim przyjaciołom, że Putin na pewno nie chce pokoju” – zaznaczył Zełenski.

Po rozmowach z europejskimi liderami Trump miał złożyć im obietnicę: powiedział, że podczas rozmowy z Władimirem Putinem nie zamierza poruszać kwestii podziału ukraińskich terytoriów.

Prezydent USA zadeklarował, że po spotkaniu porozmawia telefonicznie z Wołodymyrem Zełenskim. Dodał też, że po swoim pierwszym „rozpoznawczym” spotkaniu z Putinem, będzie dążył do zorganizowania bezpośredniego szczytu między Putinem a przywódcą Kijowa.

Według NBC News, które powołuje się na swoje źródła, amerykański prezydent powiedział, że celem jego rozmowy z prezydentem Rosji jest doprowadzenie do zawieszenia broni; przywódca USA miał się zgodzić z liderami państw europejskich, że wstrzymanie walk musi nastąpić jeszcze przed rozpoczęciem rozmów pokojowych.

Oddanie Rosji ukraińskiej ziemi nawet formalnie nie jest możliwe. Możliwy jest jednak rozejm i zamrożenie konfliktu na linii frontu. Zmiana granic nie jest możliwa nie tylko dlatego, że terytorium Ukrainy opisane jest w jej konstytucji i wcześniej trzeba by ją zmienić – a w warunkach wojny to niemożliwe. Byłoby to też złamaniem zasady integralności państwa i nienaruszalności granic, którą państwa starają się przestrzegać. I wreszcie – na okupowanych przez Rosję terenach mieszkają obywatele Ukrainy, a tych Ukraina nie zostawi.

Moskwa na okupowanych terenach stosuje brutalne represje, tortury wobec ludności cywilnej, zmusza mieszkańców do służby wojskowej i rusyfikuje ukraińskie dzieci.

Jak pisaliśmy w OKO.press, na terytorium okupowanym przez Federację Rosyjską mieszka półtora miliona ukraińskich dzieci. Ukraińskie władze i organizacje działające na rzecz praw człowieka udokumentowały też 19 546 przypadków deportacji dzieci do Rosji. Rosjanie próbują je „reedukować", czyli wykorzenić ich ukraińską tożsamość i narzucić im rosyjską ideologię.

Przeczytaj także:

Są szacunki, że w ciągu 2025 roku Rosja będzie w stanie zagwarantować sobie w ten sposób ok. 50 tys. swoich rezerw mobilizacyjnych, wykorzystując do tego ukraińskie dzieci z wojskowo-patriotycznych stowarzyszeń, z obozów letnich, indoktrynując w szkołach.

Co chce ugrać Putin

Ze strony Donalda Trumpa były i groźby, i presja, a nawet ultimatum (albo Rosja zatrzyma wojnę, albo USA nałożą na nią kolejne dotkliwe sankcje), ale Władimir Putin wciąż obstaje przy swoim. To rodzi obawy, że może wykorzystać spotkanie na Alasce, by wymusić na Kijowie zgodę na niekorzystne dla Ukrainy porozumienie.

Marek Madej: „Już samo to, że Putin uczestniczy w rozmowach, legitymizuje działania Kremla”.

W środę 12 sierpnia rzecznik rosyjskiego MSZ Aleksiej Fadiejew przypomniał, że stanowisko Moskwy pozostaje niezmienne od czasu, gdy Putin ogłosił je w czerwcu 2024 roku. Warunki Putina? Podporządkowanie sobie Ukrainy. Analitycy Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych wskazują, że Rosja dąży do tego, by Ukraina wycofała się z czterech częściowo okupowanych przez Rosję obwodów – donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego – oraz oficjalnie zrezygnowała z planów wstąpienia do NATO. Żądania te wiążą się z oddaniem dużych miast, w tym dwóch stolic obwodowych i głównych ośrodków miejskich w obwodzie donieckim. To dałoby Moskwie czas i przestrzeń, by stopniowo wciągnąć Kijów z powrotem w swoją strefę wpływów.

View post on Twitter

To są żądania, na które ani Kijów, ani Europa nie chcą się zgodzić. Zełenski powiedział, że każde terytorium przekazane Rosji stałoby się dla Moskwy punktem wyjścia do kolejnych ataków w przyszłości.

Rosja nie dotrzymuje słowa, które zawarła podczas ustaleń z USA, na przykład w sprawie zaprzestania ataków na infrastrukturę energetyczną. Jedynym realnym efektem negocjacji była wymiana jeńców.

Według Associated Press Rosja chce także „międzynarodowego uznania” aneksji Krymu w 2014 roku. Kolejnym warunkiem byłoby zobowiązanie Ukrainy do zachowania neutralności wobec Rosji i Zachodu, ograniczenie liczebności armii oraz nadanie językowi rosyjskiemu statusu urzędowego na równi z ukraińskim. Takie cele Putin stawiał od początku wojny.

Rosja domaga się też zakazu „gloryfikacji i propagandy nazizmu i neonazizmu” oraz rozwiązania grup nacjonalistycznych. Putin fałszywie utrzymuje, że ukraińską politykę kontrolują neonaziści, mimo że prezydent Wołodymyr Zełenski ma żydowskie korzenie.

Rosyjski prezydent widzi szansę, by nakłonić Stany Zjednoczone do ustępstw, które mogą pomóc Rosji w realizacji strategicznych planów i przełamać międzynarodową izolację, w jakiej się Rosja znalazła. Liczy też, że spotkanie z Donaldem Trumpem pozwoli mu wynegocjować szerokie porozumienie. Jest przekonany, że czas gra na jego korzyść, bo ukraińska armia jest zmęczona, słabo uzbrojona i z trudem broni się na ponad tysiąckilometrowym froncie, a rosyjskie rakiety i drony wciąż niszczą kolejne miasta.

Na co liczy Trump

Podczas kampanii prezydenckiej Trump zapowiadał, że uda mu się rozwiązać konflikt w Ukrainie w ciągu 24 godzin. Po wygranej w wyborach w listopadzie 2024 roku i objęciu funkcji prezydenta jego zapowiedzi były już mniej ambitne. Podczas swojej inauguracji 20 stycznia ogłosił, że będzie dążył do jak najszybszego zakończenia wojny.

O Putinie często wypowiadał się z podziwem, choć im dłużej trwa jego kadencja, tym bardziej jest poirytowany niechęcią tego ostatniego do zakończenia wojny. W ostatnich miesiącach częściej krytykował Putina za rosyjskie ataki na cele cywilne, wyznaczając kolejne terminy na wprowadzenie nowych sankcji wobec Rosji i państw z nią współpracujących. Ostatni taki termin minął w zeszły piątek.

Próba przewidzenia, co Trump będzie chciał uzyskać podczas piątkowych rozmów z Putinem, jest utrudniona przez zmienne wypowiedzi amerykańskiego prezydenta i jego niekonsekwentne działania.

Analitycy PISM podkreślają, że dla amerykańskiej administracji ważne są korzyści gospodarcze. Uważają, że ubili dobry interes, gdy podpisali z Ukrainą umowę surowcową. Jeśli chodzi o Rosję, ekipa Trumpa patrzy głównie na energetykę i wydobycie. Chcieliby być pośrednikiem w handlu rosyjską ropą i gazem, a nawet trochę kontrolować wydobycie i sprzedaż ważnych minerałów z Rosji.

Ale do tego potrzebne jest złagodzenie sankcji przez USA, Unię Europejską i kraje G7 – czytamy w publikacji PISM. Nawet gdyby takie porozumienie było dla USA korzystne, nie miałoby dużego wpływu na całą gospodarkę – skorzystałyby głównie wybrane firmy z branży energetycznej i górniczej. Dlatego nie można wykluczyć, że prezydent słucha biznesmenów liczących na własne zyski, w tym być może swojego wysłannika Steve’a Witkoffa.

Trumpowi też zależy na tym, by odciągnąć Rosję od Chin. Liczy na to, że po ewentualnym zakończeniu wojny współpraca tych państw przystopuje, a może nawet uda się namówić Rosję do działań na rzecz powstrzymywania rosnącej potęgi Chin na arenie międzynarodowej.

Nie jest też tajemnicą, że Trump marzy o międzynarodowym uznaniu i Pokojowej Nagrodzie Nobla. Będzie chciał wykorzystać tę szansę, by ogłosić, że wykonał krok w stronę uzyskania pokoju między dwoma krajami. A Putin może mu w tym pomóc, oczywiście na warunkach korzystnych dla Kremla.

Trump wierzy w swoją charyzmę oraz zdolność przekonywania innych do swojego zdania. Tymczasem, jak powiedział “Financial Times” były prezydent Francji François Hollande, który w 2015 roku wraz z ówczesną kanclerz Niemiec Angelą Merkel i Władimirem Putinem negocjował porozumienie pokojowe w sprawie Ukrainy: „Putin stosuje technikę polegającą na kunsztownym kłamstwie”. Jest sprawnym negocjatorem, dobrze zna kontekst, ale manipuluje faktami.

Tak więc podczas rozmów przywódca Kremla będzie grał na zwłokę. Spotkania z nim trwają godzinami, bo Putin uwielbia wchodzić w długie dygresje. Jak powiedział “FT” Hollande: “Putin rozpocznie spotkanie od powtórzenia całej historii. Rosyjska sztuka negocjacji zakłada bowiem, że rozmowy powinny się ciągnąć długo, choć w rzeczywistości niewiele się w tym czasie dzieje”.

Pytanie tylko, kto na kogo będzie czekał. Gospodarzem są Stany Zjednoczone, więc możliwe, że Putin będzie chciał przez jakiś czas trzymać Trumpa w niepewności. Tak było podczas spotkania z Angelą Merkel, która na Putina musiała czekać kilka godzin w 2014 roku.

Poprzednie spotkania Trump-Putin

Donald Trump i Władimir Putin spotkali się osobiście sześć razy – zarówno na oficjalnych szczytach, jak i podczas zakulisowych rozmów przy okazji międzynarodowych spotkań. Pierwszy raz usiedli do rozmów w Hamburgu w 2017 roku na szczycie G20. Dołączyli do nich rosyjski minister spraw zagranicznych, ówczesny sekretarz stanu Trumpa oraz dwóch tłumaczy. Trump później zabrał notatki od tłumacza i poprosił go, aby nie informował nikogo o treści spotkania.

Prezydent USA jeszcze dzień wcześniej był w Warszawie, gdzie zarzucił Moskwie „agresywne działanie” i „destabilizujące zachowanie” wobec Ukrainy.

Liderzy obu krajów omawiali wojnę w Syrii i sytuację w Ukrainie, a także walkę z terroryzmem i cyberprzestępczością. Ale już wtedy mówiło się, że

spotkanie obu prezydentów pozwala kremlowskiej propagandzie przedstawiać putinowską Rosję jako równorzędnego partnera Stanów Zjednoczonych.

Legitymizuje również system władzy w Rosji i polityczne poparcie dla Władimira Putina.

Kilka miesięcy później w Wietnamie podczas szczytu Współpracy Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC) Trump i Putin rozmawiali mniej niż pięć minut, po czym ogłosili wspólną deklarację w sprawie Syrii. Zgodzili się wtedy na redukcję i usunięcie obcych sił z południowo-zachodniej Syrii. Wtedy to Kremlowi zależało na osobistym spotkaniu, bo w kolejnych tygodniach Putin miał oficjalnie ogłosić start w wyborach prezydenckich i każde wzmocnienie wizerunku na arenie międzynarodowej działało na jego korzyść.

Trudnym spotkaniem był także szczyt w Helsinkach w 2018 roku – po ponad czterogodzinnych rozmowach obaj liderzy nie doszli do porozumienia, po czym wystąpili osobno. W trakcie spotkania poruszono m.in. kwestie wojny domowej w Syrii, konfliktu rosyjsko-ukraińskiego oraz sytuacji na Półwyspie Koreańskim. Spotkanie było politycznym i wizerunkowym sukcesem Rosji, która nie zaoferowała żadnych ustępstw i kontynuowała wrogą politykę wobec Zachodu. Trzy kolejne spotkania również nie przyniosły przełomów,

ale umocniły wizerunek, że to Putin, a nie Trump częściej dyktował warunki.
;
Na zdjęciu Natalia Sawka
Natalia Sawka

Dziennikarka zespołu politycznego OKO.press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pisała dla „Gazety Wyborczej”. Współpracuje z "Financial Times". Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Ukończyła filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.

Komentarze