0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Federico Parra / AFPFot. Federico Parra ...

Niebo nad Wenezuelą stało się czarną dziurą. Około południa w niedzielę 30 listopada 2025 na mapach śledzących ruch lotniczy widoczne było tylko siedem samolotów: sześć cywilnych i jeden Boliwariańskich Sił Powietrznych. To efekt zapowiedzi Donalda Trumpa o „całkowitym zamknięciu” wenezuelskiej przestrzeni powietrznej.

To kolejny rodzaj presji, jaką prezydent USA stosuje na reżim Nicolasa Maduro. Wszystko to pod pretekstem walki z przemytnikami narkotyków. Departament Stanu USA uznał tzw. Kartel Słońc za zagraniczną grupę terrorystyczną, a Trump uważa Maduro za „szefa narkotykowo-terrorystycznego kartelu, który zalewa USA śmiercionośnymi narkotykami”.

W ostatnich tygodniach amerykańskie wojska zwiększyły swoją obecność u wybrzeży Wenezueli. Trump ściągnął też z Europy na Karaiby lotniskowiec USS Gerald Ford. W Trynidadzie i Tobago amerykańska armia instaluje system radarowy. W ostatnich dniach Republika Dominikany ogłosiła, że upoważnia Stany Zjednoczone do tankowania samolotów oraz transportu sprzętu i personelu do stref zamkniętych w kraju.

Od początku operacji wojskowej Waszyngton zbombardował 20 statków i zabił 76 osób, nie przedstawiając żadnych dowodów na to, że ofiary były zamieszane w handel narkotykami.

W przypadku ataku na wenezuelską łódź z 2 września sekretarz obrony Pete Hegseth, według ustaleń dziennikarzy „Washington Post”, miał wydać ustne polecenie, by zlikwidować wszystkie osoby, które znajdowały się na pokładzie.

Sam zainteresowany temu zaprzecza. „Gdyby to było prawdą, urastałoby do rangi zbrodni wojennej” – powiedział Tim Kaine, senator Partii Demokratycznej. W podobnym tonie wypowiadają się przedstawiciele wenezuelskiego reżimu.

Przeczytaj także:

Trump zapowiedział, że jego administracja przyjrzy się sprawie. „Pete powiedział, że nie nakazał zabicia tych dwóch mężczyzn. I ja mu wierzę” – uciął prezydent. Niewykluczone, że sprawę zbada też specjalna komisja w Kongresie.

W ubiegłym tygodniu prezydent USA rozmawiał z Maduro telefonicznie. Senator Markwayne Mullin ujawnił w rozmowie z CNN, że dyktator otrzymał propozycję dobrowolnego opuszczenia Wenezueli. Prezydenci mieli rozmawiać o szczegółach, w tym o amnestii dla dyktatora, jego współpracowników i członków ich rodzin.

Pod wpływem amerykańskich gróźb ruszyła machina propagandowa wenezuelskiego reżimu. Zamiast wypatrywać samolotów na niebie, Wenezuelczycy mogą oglądać drugi sezon serialu o prezydencie. Pierwsza część dzieła pt. „Nicolás. Pochodzenie” opowiadała historię głowy państwa od jego narodzin aż do spotkania z Hugo Chávezem. Naprędce sklecona druga część doczekała się specjalnego „międzynarodowego premierowego pokazu” w Caracas.

„Serial jest okazją do upamiętnienia, refleksji i podniesienia świadomości na temat korzeni, źródeł naszych zmagań, społecznych zmagań narodu wenezuelskiego. To nie był tylko jeden człowiek, to nie był tylko Chávez czy Maduro, to siła narodu, który stał się niezniszczalny” – można przeczytać w opisie filmu. Jak ogłosiły rządowe media, zostanie on wyświetlony w każdej gminie Wenezueli „na prośbę społeczności”.

Choć Maduro stara się uspokajać rodaków (w niedzielę uczestniczył w targach kawy i stwierdził, że „Wenezuela jest piękna, spokojna i szczęśliwa oraz »przeżyje najlepsze święta Bożego Narodzenia«") to szuka sojuszników na arenie międzynarodowej. Napisał specjalny list do Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC). Maduro oskarżył w nim Waszyngton o próbę przejęcia „ogromnych rezerw ropy naftowej” i poprosił kraje członkowskie o pomoc w powstrzymaniu USA.

„Mam nadzieję, że będę mógł liczyć na Państwa wysiłki w celu powstrzymania tej agresji, która przybiera na sile i poważnie zagraża równowadze międzynarodowego rynku energii” – napisał w liście, który podczas wirtualnego posiedzenia komitetu ministerialnego OPEC odczytała Delcy Rodríguez, wiceprezydentka Wenezueli.

– Amerykanie będą stopniowo wywierać coraz większą presję na Maduro, by sprawdzić, czy dobrowolnie opuści swój kraj. A jeśli nie? Myślę, że Trump jest już gotowy do podjęcia działań militarnych – komentuje w rozmowie z OKO.press Gary J. Hale z Instytutu Bakera na Uniwersytecie Rice w Houston. – Trump rozumuje tak: jeśli dana organizacja zaatakowała nas, dostarczając narkotyki, a więc pośrednio zabijając naszych ludzi, to teraz odpowiemy.

Hale to były koordynator wywiadu w ambasadzie USA w La Paz (1987-1990), gdzie doprowadził do aresztowania Roberto Suáreza Gómeza, boliwijskiego „króla kokainy”. W 1989 roku kierował operacjami DEA w Panamie, które zakończyły się obaleniem i aresztowaniem dyktatora Manuela Noriegi.

Tamta operacja DEA, nielegalna w świetle prawa międzynarodowego i potępiona przez ONZ, przywoływana jest przez amerykańskich komentatorów w kontekście reżimu Wenezueli. Bo Noriega, podobnie jak Maduro, rządził jako dyktator i również – zdaniem amerykańskiego wywiadu – uwikłany był w handel narkotykami. O ile jednak za jego czasów Panama była jednym z głównych kanałów przemytniczych kolumbijskiej kokainy, o tyle teraz wenezuelskie organizacje przestępcze eksportują, wedle różnych szacunków, zaledwie 5-10 proc. kokainy, która dociera do Stanów Zjednoczonych.

Dlatego zdaniem Hale’a oskarżenia o przemyt narkotyków to „publiczny” pretekst do interwencji USA. Jego zdaniem są ważniejsze motywacje: złoża ropy naftowej, migranci (wenezuelscy uchodźcy stanowili większość w karawanach, które w ostatnich latach ruszały z południowego Meksyku do USA), ale też uran, który rzekomo Wenezuela miała dostarczać do Iranu.

„Iran uczynił z Wenezueli swojego satelitę. Budują drony, drony uzbrojone, w naszym kraju i wykorzystują wenezuelski system finansowy do prania brudnych pieniędzy, które wykorzystują grupy takie jak Hezbollah i inne ugrupowania terrorystyczne” – mówiła Maria Corina Machado, tegoroczna laureatka Pokojowej Nagrody Nobla podczas listopadowego American Business Forum w Miami.

To nieprzypadkowa osoba i nieprzypadkowe miejsce.

Jak zwraca uwagę David Smilde, wieloletni badacz polityki wenezuelskiej na Uniwersytecie Tulane domniemane powiązania Maduro z Iranem, Hamasem i Hezbollahem to „całkowita przesada”, podobnie jak nazywanie dyktatora „baronem narkotykowym”. Wenezuelska opozycja powtarza jednak stwierdzenia, bo to właśnie chcą usłyszeć Trump i Marco Rubio, zagorzały antykomunista i prawa ręka prezydenta w kwestiach bezpieczeństwa narodowego.

Czemu w ogóle słuchają głosów wenezuelskiej opozycji? Powody są prozaiczne. Choćby taki, że głosy wyborów o korzeniach wenezuelskich zamieszkujących Florydę (zwanych przez media MAGA-zolanos) w dużej mierze przyczyniły się do wyborczego zwycięstwa Trumpa w hrabstwie Miami-Dade, dotąd uchodzącym za teren Demokratów.

„Maduro jest odrażającym dyktatorem i potrzebne jest zaangażowanie międzynarodowe. Jednak to, co należy zrobić, powinno opierać się na prawdziwych faktach i analizach, a nie na bajkach wygnanych i przesiedlonych przywódców, które w przeszłości prowadziły do ​​katastrofalnych błędów w kalkulacjach” – napisał Smilde w komentarzu dla „Time’a”.

Kraje Ameryki Łacińskiej obserwują zaognioną sytuację na wybrzeżu karaibskim z niepokojem.

Ewentualna interwencja USA może doprowadzić do kryzysu humanitarnego i exodusu wenezuelskich uchodźców, co szczególnie dotknie Kolumbię i Brazylię.

Dlatego podczas listopadowego szczytu Wspólnoty Państw Ameryki Łacińskiej i Karaibów (CELAC) prezydenci tych krajów, kolejno Gustavo Petro i Luiz Inácio Lula da Silva, zaproponowali utworzenie „morskiej strefy bezpieczeństwa”. Końcowy dokument w tej sprawie został jednak zignorowany przez Argentynę (prezydent Javier Milei, wielki poplecznik Trumpa, nazywa Maduro „najgorszym szambem na ziemi”), a także Ekwador, Paragwaj, Salwador, Kostarykę oraz Trynidad i Tobago.

"Wojna nie ma sensu. Nie powtarzajmy błędu wojny rosyjsko-ukraińskiej. Wystarczy jeden strzał, żeby wybuchła wojna, ale nikt nie wie, jak się skończy” – mówił Lula. Prezydent Brazylii musi zachować ostrożność: negocjuje z Amerykanami zniesienie drakońskich ceł. I choć Lula proponował, że może mediować między Maduro i Trumpem, to republikanin – znany z przyjaźni z Jairem Bolsonaro (byłym prezydentem, wielkim oponentem Luli, który został skazany na 27 lat za próbę przewrotu po przegranych wyborach) – zupełnie zignorował ofertę.

Z kolei prezydent Kolumbii Petro wielokrotnie mówił, że popiera transformację polityczną w Caracas, ale sprzeciwia się interwencji wojskowej. Uderzył wprost w Trumpa: na platformie X napisał, że zamknięcie wenezuelskiej przestrzeni powietrznej jest całkowicie nielegalne. A w rozmowie z CNN przyznał, że w amerykańskiej interwencji chodzi o ropę naftową, a nie narkotyki.

Po części zgadza się z tym Hale, były pracownik amerykańskiego wywiadu. W rozmowie z OKO.press zwraca uwagę na jeszcze szerszy kontekst. Jego zdaniem ważny jest fakt, że bogata w ropę Wenezuela od lat znajduje się w orbicie wpływów komunistycznych: Rosji i Chin.

– Odsunięcie Maduro od władzy, czy to siłami wewnętrznymi, czy w wyniku działań dyplomatycznych lub militarnych, prawdopodobnie doprowadzi do utworzenia nowego, wcześniej demokratycznie wybranego rządu, który będzie współpracował z USA. Po ugruntowaniu swojej pozycji jako odnowionego sojusznika Wenezuela dołączy do listy krajów, które Trump włączy w orbitę wpływów, aby wzmocnić „amerykańską tarczę obronną”.

Pytanie tylko, czy Trump przekona Amerykanów co do zasadności ataku na Wenezuelę. Przeprowadzony w listopadzie sondaż CBS News pokazał, że tylko 13 proc. Amerykanów uważa ten kraj za poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa USA. Inne wskazują, że większość Amerykanów sprzeciwia się atakowi na Wenezuelę.

;
Na zdjęciu Szymon Opryszek
Szymon Opryszek

Reporter, absolwent Polskiej Szkoły Reportażu i Szkoły Ekopoetyki. Pisze na temat praw człowieka, kryzysu klimatycznego i migracji. Za cykl reportaży „Moja zbrodnia, to mój paszport” nagrodzony w 2021 roku Piórem Nadziei Amnesty International. Jako reporter pracował w Afryce, na Kaukazie i Ameryce Łacińskiej. Autor książki reporterskiej „Woda. Historia pewnego porwania”, (Wydawnictwo Poznańskie, 2023). Wspólnie z Marią Hawranek wydał książki „Tańczymy już tylko w Zaduszki” (Wydawnictwo Znak, 2016) oraz „Wyhoduj sobie wolność” (Wydawnictwo Czarne, 2018). Mieszka w Krakowie.

Komentarze