Jeszcze 2 listopada wieczorem faworytem do wygranej był Joe Biden. O poranku 4 listopada szanse są wyrównane. Sondaże po raz kolejny rozjechały się z rzeczywistością, a wybory rozstrzygną się w północnych stanach Pasa Rdzy
AKTUALIZACJA. Już po publikacji tego tekstu Donald Trump przemówił w Białym Domu. W niezbornej mowie zarzucił Demokratom oszustwo wyborcze. "Byliśmy gotowi zwyciężyć i tak naprawdę już zwyciężyliśmy" - stwierdził. To kłamstwo: liczenie głosów w kluczowych stanach: Michigan, Wisconsin i Pensylwanii wciąż trwa. Trump zapowiedział również, że będzie tego "zwycięstwa" bronił w Sądzie Najwyższym. Nie jest jasne do końca jasne, co miał na myśli. Jedna z interpretacji wskazuje, że zażąda wstrzymania liczenia głosów w tych trzech stanach i ogłoszenia zwycięzcy wg obecnych cząstkowych wyników. W takim wypadku oznaczałoby to wygraną Trumpa. Jeśli wprowadzi swoje bezprecedensowe groźby w życie, oznacza to ogromny kryzys polityczny w Stanach Zjednoczonych
OKO.press przez całą noc z 3 na 4 listopada relacjonowało wydarzenia wyborczego dnia w Stanach Zjednoczonych. Nie obyło się bez niespodzianek:
Tutaj prowadzimy relację na żywo:
Najbardziej renomowaną instytucją prognozującą zwycięzców w poszczególnych stanach jest agencja Associated Press – to na nią powołuje się przygniatająca większość poważnych mediów. Tej nocy AP była jednak nad wyraz powściągliwa. Dość powiedzieć, że o świcie polskiego czasu 4 listopada nie ogłosiła triumfatora w ani jednym z tzw. swing states, gdzie tak naprawdę rozstrzygają się wybory prezydenckie w USA.
Dopiero po godzinie 06:30 przyznała wygraną w Minnesocie Joe Bidenowi, a w Ohio i Iowa - Donaldowi Trumpowi. W obu przypadkach są to stany niezbędne na ścieżce obu kandydatów do zdobycia potrzebnych do zwycięstwa 270 głosów elektorskich.
Powód ostrożności? Tzw. early votes, czyli głosowanie pocztowe i osobiste przed dniem wyborów, w tym roku wyjątkowo masowe, głosy w ten sposób oddało ponad 100 milionów wyborców. By pokazać skalę takiego głosowania wystarczy wspomnieć, że cztery lata temu wszystkich oddanych głosów było niespełna 130 milionów. W związku z tym nawet w stanie takim jak Floryda, gdzie policzono bardzo wcześnie ponad 94 proc. głosów, a Trump miał wyraźną przewagę, wygraną urzędującego prezydenta ogłoszono dopiero tuż przed godziną 07:00 polskiego czasu.
Biorąc powyższe zastrzeżenie pod uwagę, można opisać najbardziej prawdopodobny obecnie scenariusz.
Trump wygrywa Florydę, Karolinę Północną, Georgię i Ohio. Urzędujący prezydent zebrałby w ten sposób wszystkie stany, które są mu niezbędne (choć niewystarczające) do zwycięstwa. Warto podkreślić, że w trzech pierwszych stanach sondaże prognozowały wygraną Joe Bidena.
Co dalej? Scenariusz pozytywny dla Bidena zakłada jego wygraną w Arizonie – ku zdumieniu obserwatorów jako jedyna ogłosiła jego wygraną w tym stanie związana z Republikanami telewizja FOX News, budząc furię w sztabie Trumpa. Jeśli to się jednak potwierdzi (a Biden ma tam wyraźną przewagę), byłaby to bardzo pozytywna wiadomość dla kandydata Demokratów podczas wyborczej nocy. Otwierałaby mu bowiem drogę do wygranej bez potrzeby zwycięstwa w Pensylwanii.
Bidenowi do triumfu wystarczyłaby w takim scenariuszu wygrana w Wisconsin, Michigan i w drugim dystrykcie Nebraski lub Maine. Pikanterii dodaje fakt, że w tych ostatnich do zdobycia jest po jednym głosie elektorskim. W takim wariancie Biden zdobyłby 270 głosów elektorskich, czyli dokładnie tyle, ile minimalnie potrzeba, by wygrać.
Na ostateczne wyniki z Michigan i Wisconsin poczekamy jednak najprawdopodobniej co najmniej do czwartku.
Joe Biden wystąpił w nocy z krótką mową do swoich wyborców mówiąc, że jest przekonany o zwycięstwie. A Donald Trump chyba zaczyna zdawać sobie sprawę, że mimo uzyskania lepszych wyników niż prognozowały sondaże, jego droga do wygranej jest jeszcze bardzo daleka. Na Twitterze oskarżył przeciwników o próbę „kradzieży wyborów”. W emocjach popełnił też błąd: zamiast napisać, że głosy nie mogą być oddawane po zakończeniu głosowania (poll), napisał, że nie mogą być zamknięte po zamknięciu… Polaków (Poles).
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze