Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodny z Konstytucją przepis ustawy o IPN, który godził w relacje polsko-ukraińskie. Dobrze, że TK tym razem stanął na wysokości zadania i usunął szkodliwy zapis. Zaskakuje tylko, że deliberacje w tej sprawie zabrały mu aż rok
17 stycznia 2019 Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodne z konstytucją zapisy ustawy o IPN dotyczące zbrodni "ukraińskich nacjonalistów". Wprowadzono je w styczniu 2018 roku. Do Trybunału zwrócił się w tej sprawie prezydent Andrzej Duda.
Wyrok TK oznacza, że przestają obowiązywać kolejne zapisy ustawy, która spowodowała kryzys międzynarodowy z udziałem m.in. USA i Izraela. W czerwcu 2018 parlament wycofał się z najbardziej kontrowersyjnej części styczniowej nowelizacji, czyli sankcji karnych za przestępstwo pomawiania państwa i narodu polskiego - wbrew faktom - za zbrodnie popełnione w czasie drugiej wojny światowej.
TK orzekł, że używanie w ustawie sformułowania "ukraińscy nacjonaliści" stoi w sprzeczności z wywodzoną z art. 2 Konstytucji zasadą określoności przepisów prawa (czyli jest zbyt niejasne) oraz z art. 42 ust. 1 Konstytucji, dotyczącym zasad ograniczania praw i wolności.
Orzeczenie zapadło większością głosów. Orzekali prezes TK Julia Przyłębska, sprawozdawca sędzia Andrzej Zielonacki, sędzia Grzegorz Jędrejek, sędzia Zbigniew Jędrzejewski oraz sędzia Michał Warciński.
Na początku 2018 roku prezydent Duda podpisał kontrowersyjną nowelizację ustawy o IPN. Pisaliśmy o tym w tekście "Prezydent podpisał ustawę o IPN. Oto 8 punktów, w których jest niezgodna z prawem międzynarodowym". Od razu po podpisaniu, skierował nowelizację do TK.
Zaniepokojenie Prezydenta Dudy budziły m.in przepisy:
Prezydent zakwestionował, czy są one zgodne z art. 2 Konstytucji (zasada demokratycznego państwa prawa) oraz art. 42 ust. l (zasady odpowiedzialności karnej) w związku z art. 31 ust. 3 (ograniczenia praw i wolności).
Oprócz kontrowersji politycznych, czyli groźby dalszego pogorszenia relacji z Ukrainą przepisy budziły poważne kontrowersje prawne.
Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro w wystosowanym do TK stanowisku wyjaśnił, że te przepisy "wyznaczają zakres działania ustawy o IPN, w pierwszej kolejności określając zadania Instytutu Pamięci Narodowej, ale stanowią także, bezpośrednio ( art. l pkt l lit. a tiret trzecie uiPN) lub pośrednio ( art. 2a uiPN), część składową norm postępowania skierowanych do jednostek, w tym także przepisów przewidujących odpowiedzialność kamą".
Artykuł 55 ustawy o IPN zawiera zakaz publicznego i wbrew faktom zaprzeczania historycznym zbrodniom.
Zgodnie z tym przepisem za zaprzeczenie historycznych zbrodniom "ukraińskich nacjonalistów" można zostać skazanym na grzywnę lub karę do 3 lat pozbawienia wolności.
To poważna ingerencja w zakres wolności jednostki. Może ona wywoływać efekt mrożący i zniechęcać do dyskutowania o polsko-ukraińskiej i ukraińskiej historii, co narusza prawo do informacji i do swobodnej debaty o przeszłości.
Uzasadnienie wyroku TK nie zostało jeszcze opublikowane, dlatego można jedynie spekulować, czy Trybunał uznał zakwestionowane przez Prezydenta Dudę sformułowanie za nie spełniające zasad dobrej legislacji, zbyt niedookreślone, aby mogło skutkować sankcją karną wobec jednostki.
Sam wyrok TK sugeruje, że Julia Przyłębska nie boi się konfrontacji z prokuratorem-ministrem Zbigniewem Ziobrą oraz z sędzią TK prof. Jarosławem Wyrembakiem. W 2016 roku w opinii o projekcie nowelizacji ustawy o IPN przygotowanej dla Biura Analiz Sejmowych prof. Wyrembak opowiedział się za użyciem odrzuconego przez TK sformułowania, podobnie jak Prokurator Generalny w stanowisku wystosowanym do TK w marcu 2018 roku.
Dobrze, że Trybunał Konstytucyjny tym razem stanął na wysokości zadania i usunął szkodliwy zapis. Jednak zaskakuje, że deliberacje w tej sprawie zabrały mu aż rok.
Wyrok TK z 17 stycznia 2019 roku w sprawie K 1/18 nie powinien być powodem do radości, ale raczej przyczynkiem do refleksji nad obecnym stanem procesu legislacyjnego, przyjmowanego ustawodawstwa i kontroli konstytucyjnej w Polsce.
Oburzenie powinno budzić, że takie prawne niedociągnięcia znalazły się w ustawie, która została przegłosowana przez parlament i podpisana przez prezydenta. Historia nowelizacji ustawy o IPN dodaje kolejnych argumentów do krytyki jakości procesu stanowienia prawa w Polsce.
Trybunał Konstytucji umorzył zainicjowane przez prezydenta Andrzeja Dudę postępowanie w sprawie K 1/ 18 w pozostałym zakresie, to znaczy dotyczące zgodności z Konstytucją art. 55a. Ten artykuł został usunięty z polskiego systemu prawa nowelą ustawy o IPN z 27 czerwca 2018 roku.
Artykuł 55a wywołał ogromne kontrowersje w kraju i zagranicą. Wprowadził do polskiego prawa nowe przestępstwo polegające na "sprzecznym z historycznymi faktami przypisywaniu państwu lub narodowi polskiemu odpowiedzialności za zbrodnie II wojny światowej". Od marca do lipca 2018 roku za popełnienie takiego przestępstwa groziły sankcje karne: do trzech lat pozbawiania wolności lub grzywna.
Nowelizacja ustawy o IPN wywołała dyplomatyczny skandal między Polską a Izraelem, zaniepokoiła amerykańską administrację. Wiceminister kultury Jarosław Sellin, niezręcznie próbując minimalizować wizerunkowe i polityczne straty, zapowiedział, że ustawa, choć weszła w życie, będzie "zamrożona". Dementował to minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Słusznie, w polskim porządku prawnym nie istnieje instytucja "zawieszenia" czy "zamrożenia" stosowania ustawy pod dyktando polityków.
Wycofanie się ze środków karnych zajęło polskiemu rządowi pół roku, w czasie którego trwały konsultacje między Polską, Izraelem a USA. W tym okresie
nikomu nie wytoczono sprawy karnej na gruncie przepisu 55a ustawy o IPN, choć można było to zrobić m.in. wobec dziennikarza Konstantego Geberta
czy innych przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego, którzy w geście protestu wobec styczniowej nowelizacji masowo składali na siebie donosy.
Czerwcowa nowelizacja usunęła środki karne wprowadzone przez art. 55a. Jednak wciąż obowiązują przepisy dotyczące odpowiedzialności cywilnej za przestępstwo naruszania dobrego imienia państwa i narodu (art. 53). Umożliwiają one domagania się odszkodowań za naruszenie dobrego imienia polskiego państwa i narodu na gruncie przepisów kodeksu cywilnego dotyczących dóbr osobistych m.in. przez IPN oraz organizacje pozarządowe, działające w ramach swoich statutowych celów i w imieniu interesu publicznego.
Radca prawny Wojciech Kozłowski, który zasiada w Radzie Programowej Archiwum Osiatyńskiego, komentował, że "Ryzyko samego składania pozwów przeciwko badaczom i rodzinom ofiar Holocaustu rzeczywiście istnieje, bo żadnej organizacji społecznej nie można zabronić złożenia nawet najbardziej niesłusznego pozwu".
Ze ścieżki cywilnej próbowała skorzystać Reduta Dobrego Imienia, pozywając do Sądu Okręgowego w Warszawie wydawcę argentyńskiej gazety, który zilustrował artykuł o o zbrodni w Jedwabnem zdjęciem zamordowanych żołnierzy AK. Nieskutecznie. Jak wyjaśniała prof. Ewa Łętowska, zgodnie z przepisami kodeksu postępowania cywilnego, właściwym do rozpatrywania pozwu jest sąd w siedzibie wydawcy - czyli nie w Polsce, ale w Argentynie.
Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych.
Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych.
Komentarze