0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...

"Chodzi tylko o jedną rzecz, o sprawdzenie, czy obowiązujący przepis pozwalający na aborcję z powodu podejrzenia choroby dziecka jest zgodny z konstytucją. W szczególności z trzema artykułami: poszanowaniem godności człowieka, prawem do życia i zasadą równości", tłumaczy poseł Wróblewski w rozmowie z "Gościem Niedzielnym".

I zapewnia, że ma w PiS duże poparcie. "Od początku kadencji staram się zabiegać o ochronę życia. Zdecydowana większość koleżanek i kolegów z PiS ma, myślę, podobne zdanie. (...) Jarosław Kaczyński jest przeciwko aborcji eugenicznej. (...) Prezes Kaczyński znał moje stanowisko, wiedział o pracy, a także, myślę, życzliwie się do tego odnosi".

Podobne deklaracje składali najważniejsi politycy PiS, np. premier Beata Szydło. Prezydent Duda obiecał, że ustawę zaostrzającą przepisy antyaborcyjne podpisze.

Jeżeli poseł Wróblewski ma rację i prezes Kaczyński wniosek do TK popiera, to zaostrzenie ustawy jest już niemal pewne.

Po co PiS składa taki wniosek do TK, skoro za dwa tygodnie do Sejmu trafi projekt obywatelski, który wykreśla z ustawy z 1993 roku jedną przesłankę do wykonania aborcji: gdy „badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu”? Oba projekty dają ten sam efekt - wykreślenie jednej z trzech przesłanek do przerwania ciąży.

Wyrok Trybunału jest dla PiS wygodniejszy - "ochrona życia" zostaje wzmocniona i cieszą się środowiska konserwatywne, a jednocześnie, przynajmniej teoretycznie, PiS nie jest temu "winien", bo zmiany nie dokonał parlament.

Politycy PiS dobrze pamiętają siłę i skutki Czarnego Protestu, który zatrzymał jesienią 2016 roku inny projekt zakazujący aborcji.

TK już raz zmienił prawo aborcyjne

Już raz ten manewr się udał. W 1993 roku mimo ogromnego sprzeciwu społecznego (co widać w sondażach z tamtego okresu, o czym w dalszej części tekstu) drastycznie zaostrzono przepisy dotyczące aborcji - od tej pory można było legalnie przerwać ciążę jedynie w trzech przypadkach: gdy jest zagrożone życie lub zdrowie matki, gdy płód jest uszkodzony, gdy ciąża jest wynikiem przestępstwa.

W 1996 roku ustawę zliberalizowano. Zezwolono na przerywanie ciąży także wtedy, gdy "kobieta ciężarna znajduje się w ciężkich warunkach życiowych lub trudnej sytuacji osobistej". Preambuła nowej ustawy brzmiała: "Uznając, że życie jest fundamentalnym dobrem człowieka, a troska o życie i zdrowie należy do podstawowych obowiązków państwa, społeczeństwa i obywatela; uznając prawo każdego do odpowiedzialnego decydowania o posiadaniu dzieci oraz prawo dostępu do informacji, edukacji, poradnictwa i środków umożliwiających korzystanie z tego prawa, stanowi się, co następuje". W artykule 1 zastrzegano jednak, że "Prawo do życia podlega ochronie, w tym również w fazie prenatalnej w granicach określonych w ustawie".

Ustawa nie obowiązywała długo. Na wniosek 37 senatorów Trybunał Konstytucyjny rozpatrzył w maju 1997 zgodność z Konstytucją czwartej przesłanki (trudna sytuacja kobiety). I uznał, że zapis jest niezgodny z Konstytucją. Ustawa wróciła do stanu z 1993 roku.

Udało się więc zaostrzyć ustawę, mimo, że w parlamencie większość miała ciągle koalicja SLD-PSL - ta sama, która wcześniej ustawę zliberalizowała.

TK wydał wyrok tuż przed wyborami 1997 roku, w których zwyciężyła konserwatywna AWS.

Kto za zaostrzeniem

Choć na przepisy antyaborcyjne czyhają coraz to nowe grupy tzw "pro-life", obywatele nie popierają zaostrzenia prawa. Od wielu lat poparcie dla takiej zmiany oscyluje wokół 10 proc. W najnowszym sondażu SW Research na zlecenie portalu rp.pl blisko połowa badanych opowiedziała się natomiast za złagodzeniem ustawy antyaborcyjnej:

(Sondaż przeprowadzono 27-29 października na próbie reprezentatywnej za pomocą ankiet online)

Dość wysokie poparcie dla złagodzenia przepisów widać również w sondażach IPSOS dla OKO.press. Poniższy wykres pokazuje wyniki z sondaży z września 2016, marca 2017 i sierpnia 2017:

Aborcja IPSOS porównanie pięciu badań
Aborcja IPSOS porównanie pięciu badań

Jak widać, wahania nie są duże, poparcie dla liberalizacji - stabilne: kolejno 37 proc., 42 proc. i 40 proc. Minimalnie spada odsetek osób, które chciałyby, żeby ustawę pozostawić w obecnym kształcie, niezbyt słusznie zwanym "kompromisem" (daje on możliwość około 1000 legalnych aborcji rocznie, przy szacowanej liczbie kilkudziesięciu, może nawet stu tysięcy zabiegów nielegalnych).

Przeczytaj także:

Zwolenników zaostrzenia ustawy jest około 10 proc., taki wynik powtarza się w wielu badaniach - i takie jest realne poparcie radykalnych pomysłów np. zakazu "aborcji eugenicznej".

W ocenie OKO.press sondaż SW Research potwierdza, że liczba zwolenniczek i zwolenników liberalizacji prawa aborcyjnego rośnie, choć zapewne jest bliższa 40 niż 50 proc. Jest ich mniej więcej tyle, co zwolenników status quo.

Co więcej, za liberalizacją prawa opowiadają się częściej osoby z wykształceniem podstawowym i zawodowym, niż wyższym, a także ludzie z małych i średnich miast, w porównaniu z mieszkańcami wsi i największych miast. Ten fascynujący wynik tłumaczyć może fakt, że osoby mniej zamożne (niższe wykształcenie koreluje z niższymi zarobkami) boleśniej odczuwają skutki zakazu aborcji. Zamożniejsze stać na turystykę aborcyjną i usługi aborcyjnego podziemia.

Także w latach 90 zwolenników liberalizacji ustawy było dużo więcej, niż zwolenników jej zaostrzenia.

W listopadzie 1992 roku, już po uchwaleniu ustawy zaostrzającej przepisy (zwanej "kompromisem") - 53 proc. Polaków uważało, że aborcja powinna być dozwolona, gdy kobieta jest w trudnej sytuacji bytowej, materialnej lub rodzinnej.

W listopadzie 1996 roku ustawę zliberalizowano (na niecały rok). CBOS zapytał wtedy Polaków, co sądzą o tej zmianie. Aż 58 proc. popierało złagodzenie:

W maju 1997 Trybunał Konstytucyjny orzekł, że nowe zapisy (te z 1996 roku) są niekonstytucyjne i powrócił tzw. "kompromis". W lipcu 1997 roku CBOS zapytał, czy zgadzają się ze stwierdzeniem: "Kobieta - jeżeli tak postanowi - powinna mieć prawo do aborcji w pierwszych tygodniach ciąży". I znowu aż 65 proc. odpowiedziało twierdząco:

Konserwatywne lata 2005-2015

Jak wynika z badań CBOS "społeczne przyzwolenie dla aborcji" utrzymuje się na względnie wysokim poziomie w pierwszych latach XXI wieku, ale potem gwałtownie spada. Na pytanie "czy przerywanie ciąży powinno być dopuszczalne przez prawo, gdy kobieta jest w ciężkiej sytuacji materialnej" twierdząco odpowiadało:

  • w 1992 roku - 47 proc.;
  • w 1999 - 38 proc.;
  • w 2002 - 44 proc.;
  • w 2005 - 42 proc.;
  • w 2006 - 27 proc.;
  • w 2007 - 34 proc.;
  • w 2010 - 26 proc.;
  • w 2011 - 24 proc.;
  • w 2012 - 16 proc.
  • w marcu 2016 - 14 proc.

Sondaże IPSOS dla OKO.press i inne badania pokazują, że ten trend pro-life odwraca się w 2016 roku, czyli, paradoksalnie, w okresie rządów najbardziej konserwatywnego rządu po 1989 roku.

;

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze